fbpx

Gdy oddawałem Street Boba z testu, powiedziałem, że w końcu znalazłem Harleya dla siebie. Nie wiedziałem wtedy, że nie jest to model, który powinno się chcieć, bo przejście do linii Softail wyrządziło mu ponoć pewną krzywdę.

Ten test chciałbym zadedykować wszystkim, którzy nie znają się na harleyowych konwenansach. Taką osobą jestem ja i jest mi z tym dobrze. Życie jest dzięki temu trochę prostsze. Nigdy nie przeszkadzało mi to, że silnik V-Roda ma rozwarcie cylindrów 60 stopni zamiast 45. Akceptuję elektrycznego Livewire i pomysły produkcji hulajnóg z logo H-D. Fakt, trochę mi szkoda, że zaprzestano produkcji Sportsterów, ale gdy światek harleyowców huczał po wykasowaniu serii Dyna, nie do końca wiedziałem, w czym problem.Nie zmienia to faktu, że „problem” był. Dyna to nazwa ramy, w którą pakowano duże silniki serii Touring. Była lżejsza od tych stosowanych w największych maszynach H-D, przez co motocykle na niej bazujące były może nie tyle sportowymi, co bardziej dynamicznymi pozycjami w ofercie. Wielkie jednostki montowano w ramie na gumowych poduszkach. Ostatecznie na niskich obrotach motocykle okrutnie się telepały, co niewątpliwie nadawało niepowtarzalnego charakteru. W praktyce te sprzęty prowadziły się tak dobrze, jak mogły, czyli nędznie. Korzystały jednak z kultowych silników Twin Cam z dwoma zaworami na cylinder, o pojemności sięgającej 1690 ccm, więc ludzie zaczęli je ulepszać.W tenże sposób motocykle z ramą Dyna potrafiły stać się maszynami całkiem prędkimi i jeżdżącymi przyzwoicie nawet po zakrętach. Oczywiście wymagało to ingerencji w silnik, zawieszenie i hamulce, czyli we wszystko. Z racji tego, że testuję głównie motocykle seryjne, nie miałem nigdy okazji jeździć solidnie zrobioną „Dyną”. Te prosto z fabryki zrobiły na mnie takie wrażenie, że w sumie nie pamiętam jazdy na żadnym konkretnym modelu… Za to tydzień z „softailowym” Street Bobem pamiętam do dziś. 

Nowa koncepcja 

Gdybym orientował się w tym, jak wielką krzywdą było wycofanie serii Dyna z oferty, mógłbym sceptycznie podejść do jednego  jej przedstawicieli – Street Boba, który ostatecznie trafił do gamy Softail. W zupełnie nowej ramie silnik zamontowano na sztywno, a zamiast dwóch amortyzatorów z tyłu zastosowano jeden, umiejscowiony centralnie. Brak widocznych amorków ma nawiązywać do serii Hardtail (czyli ram ze sztywnym tyłem, bez zawieszenia), ale przede wszystkim odpowiada za lepsze prowadzenie motocykla.No właśnie… Prowadzenie tej nowej linii ma być dobre już po opuszczeniu fabryki. Charakterystyczne bujanie, niestabilność czy inne cyrki wykonywane przez dawne Harleye owszem, miały swój urok, ale w międzyczasie konkurencja znikała już po kilku zakrętach. Dlatego radykalne posunięcia były nieuniknione. Nowa gama Softail ma być szybka, zwinna, stabilna i hamować. Jak na Harleya, oczywiście. 

Urzekająca prostota 

Gdy po raz pierwszy zobaczyłem nowego Street Boba, uznałem go za wzorcowego H-D. Wiadomo, że dla niektórych „prawdziwy” Harley to taki sprzed wojny, a dla innych ogromna Electra Glide. Moje wyobrażenie motocykla definiującego markę H-D to właśnie nowy Softail. Dwa koła, przednie duże, obydwa nie za szerokie. Wątłe zawieszenie, wysoka kierownica, mały zbiornik paliwa, jedno siedzenie i silnik pośrodku. Wszystko, co niezbędne i nic ponad to.O ile w modelu FXDR 114 krytykowałem bardzo mały wyświetlacz prędkościomierza, to tutaj pasuje idealnie. Znajduje się on w mostku mocującym kierownicę i jest doskonale niewidoczny. Street Bobem jeździ się na słuch i wiatr, a z jaką prędkością? Nieistotne. Wiecie, co jest jeszcze proste w Street Bobie? Wsiadanie. Większość życia spędziłem na motocyklach sportowych i crossowych, a teraz lgnę do maszyn klasy adventure. W każdym przypadku na taki motocykl trzeba się gramolić. Tutaj – podchodzimy i cyk, jak na taboret.Poza tym, Harley jako pierwszy masowo wprowadził do swoich modeli system kluczyków zbliżeniowych. Nie musimy bawić się stacyjką. Podchodzimy, dwa kliknięcia prawym kciukiem i budzimy Milwaukee Eight do życia. Podjeżdżamy do pracy czy pod knajpę, wyłączamy zapłon i odchodzimy. Po kilku krokach słyszymy automatycznie uzbrajający się alarm. Jest oczywiście dodatkowa blokada kierownicy załączana malutkim kluczykiem, ale w praktyce rzadko się jej używa, bo alarm jest bardzo czuły i skuteczny.  

Kolejny punkt programu 

Sądzę, że zwolennicy silnika Twin Cam jeszcze przez dobrych kilka lat będą starali się dowodzić wyższości starego nad nowym. Niewykluczone, że w kategorii niezawodności dawna jednostka jest bardziej „pancerna”. Nowy piec o nazwie Milwaukee Eight ma cztery zawory na cylinder, co z miejsca podnosi osiągi. Poza tym silnik ten ma wyższą kompresję i ostatecznie, według wcześniejszych informacji, oferuje 10-procentowy wzrost momentu obrotowego w całym zakresie.

Oczywiście H-D nie podaje oficjalnie osiągów swoich motocykli, ale wystarczy trochę pogrzebać za wykresami z różnych hamowni. Wyniki podają ok. 80 KM mocy oraz ok. 135 Nm momentu na tylnym kole. Biorąc pod uwagę straty wywołane przez przeniesienie napędu, możemy uznać, że sam silnik produkuje nawet ponad 90 koni mechanicznych i może dobijać do 150 Nm momentu obrotowego. To dość konkretne wartości jak na cruisera! Czy te osiągi czuć? Nie do końca. Chodzi o to, że H-D jest mistrzem „wygładzania” reakcji kierowcy. Te motocykle od dekad nastawione są na powolną i przyjemną jazdę. Dlatego zarówno sprzęgło, jak i pas napędowy powodują, że brakuje nam bezpośredniego powiązania manetki gazu z tylnym kołem. Chodzi o to, że gdy gwałtownie odwiniemy gaz, spodziewamy się nagłego zrywu do przodu. Street Bob owszem, przyspieszy, ale bez konwulsji w postaci mielenia tylnego koła.

Jeśli mamy ochotę trochę „połobuzować”, polecam wbicie drugiego biegu, nawinięcie gazu do końca i strzał ze sprzęgła. Wtedy jest tak jak należy. Ogromny silnik gardłowo ryczy na odcięciu zapłonu, tył tańczy, a wszystko za motocyklem pozostaje w zasłonie dymnej. Oczywiście zanim spróbujecie na ulicy, polecam poćwiczyć na dużym placu bez dodatkowych przeszkód w postaci samochodów i pieszych. Kiedy tył zacznie was wyprzedzać, musicie odejmować i znowu dodawać gazu – ważne, żeby nie zamknąć go w całości, gdy motocykl jedzie konkretnym bokiem. 

Pełna dowolność 

No właśnie… Jazda bokiem… Oczywiście jeśli ktoś ma ochotę, to może wysłać do nas list grzmiący o tym, że tak się na Harleyu nie jeździ. Ja mam jakoś tak, że jeżdżę w sposób, w jaki motocykl chce, nie zwracając uwagi na łatki, które nosi na sobie dana marka. Odkryłem, że wystarczy mocno pochylić motocykl w zakręt na drugim biegu, dać gazu z łokcia i wychodzimy pięknym uślizgiem, drąc wydechem o asfalt. To pokazuje, że pomimo wrażenia dość leniwej reakcji na gaz, potencjał w tym silniku jest. Co ważniejsze, wszelkie uślizgi bądź innego typu agresywna jazda nie kończą się dramatyczną niestabilnością. Street Bob nasze zapędy po prostu akceptuje i posłusznie wykonuje polecenia.Pomimo masy bliskiej 300 kilogramów, widelec o małej średnicy i ukryty amortyzator zaskakująco dobrze dają sobie radę. Jak zwykle brakuje prześwitu, bo czułem, że ten Harley mógłby jeszcze szybciej pokonywać zakręty. Ograniczeniem są nisko umieszczone podnóżki i wydech. Hamulce, podobnie jak zawieszenie, są lepsze niż wyglądają. Sekret tkwi w użyciu brutalnej siły. Klamka przedniego hamulca jest twarda i im mocniej ją ściśniemy, tym więcej wykrzesamy z pojedynczej tarczy. Dlatego często łapałem za klamkę hebla całą dłonią. W H-D możemy też swobodnie kopać piętą w dźwignię hamulca tylnego. System ABS działa naprawdę dobrze i motocykl zatrzyma się tak szybko, jak to możliwe. Możemy oficjalnie uznać, że Harleye hamują!

To zastanawiające, że Street Bob wydobył ze mnie uśpionego chuligana. Motocykle, które potencjalnie nadają się do szybkiej jazdy w mieście, ledwo wkręcam na obroty, a tutaj co chwilę gaz był otwarty do końca! „Na chama” wbijałem kolejne biegi w siermiężnej skrzyni tylko po to, żeby zaraz ściskać z całej siły hamulec. Wiem, że to brzydko, ale wrażenia były piorunujące. Nie chodzi o to, że silnik Milwaukee Eight zrobił ze Street Boba jakieś zwierzę. Obiektywnie stwierdzam, że ten motocykl wcale szybki nie jest. Z pewnością nie zaliczyłbym go do segmentu power cruiser. Chodzi o surowość dostarczanych emocji. Pomimo tego, że to nowa konstrukcja, ja czuję w niej klimat XX wieku. To takie trochę ascetyczne doznania z szybkiej jazdy, bo żeby jechać naprawdę szybko, trzeba się nieco napracować.

Poznałem też Street Boba z drugiej strony. Pojechałem nim w trasę. W jedną stronę ciąłem drogą ekspresową i to był dramat. Trzymanie prędkości autostradowej czy nieco większej to permanentna walka z wiatrem. Jednocześnie całkiem szybko opróżniamy 13-litrowy zbiornik paliwa. ALE! W drodze powrotnej wybrałem drogi krajowe. Jechałem wolno i jak najszybciej wbijałem wyższy bieg. Taka jazda na Street Bobie to jest to! Dajesz trochę gazu, słyszysz i czujesz leniwe „pach, pach, pach” i go zamykasz. Siła bezwładności pcha cię do przodu, a ty lecisz przez chwilę w ciszy. Przed tobą tylko wysoka kierownica i droga… Mistrzostwo. Tak trzeba żyć, takimi motocyklami trzeba jeździć!

Zdjęcia: Tomasz Parzychowski

Dane techniczne

Harley-Davidson Street Bob 2018

Silnik

Typ: czterosuwowy, chłodzony olejem

Układ: V2, rozwarcie cylindrów 45 stopni

Rozrząd: DOHC, cztery zawory na cylinder

Pojemność skokowa: 1746 ccm

Średnica x skok tłoka: 100 x 111 mm

Stopień sprężania: 10.0:1

Moc maksymalna: ok. 90 KM

Moment obrotowy: ok. 150 Nm

Zasilanie: wtrysk paliwa

Smarowanie: sucha miska olejowa

 

Przeniesienie napędu

Skrzynia biegów: sześciostopniowa

Napęd tylnego koła: pas zębaty

 

Podwozie

Rama: stalowa

Zawieszenie przednie: widelec klasyczny

Zawieszenie tylne: amortyzator centralny

Hamulec przedni: tarczowy, zacisk czterotłoczkowy

Hamulec tylny: tarczowy, zacisk dwutłoczkowy

Opony przód/tył: 100/90-R19 / 150/80-R16

 

Wymiary i masy

Długość: 2320 mm

Wysokość siedzenia: 680 mm

Rozstaw osi: 1630 mm 

Minimalny prześwit: 125 mm

Masa pojazdu gotowego do jazdy z pełnym bakiem: 297 kg

Zbiornik paliwa: 13 litrów

 

Elektronika

ABS: bez możliwości wyłączenia

CENA: 65 530 zł (Softail Standard), 69 930 zł (Street Bob 114) 

Importer: www.harley-davidson.com/pl

KOMENTARZE