fbpx

Uruchomienie wiosną motocykla prawidłowo przygotowanego do zimowania, to czysta formalność. Nawet jeżeli jest kilka czynności, które musimy zrobić zanim ruszymy na drogę. A co ze spóźnialskimi? Dla nich też mamy kilka rad.

Jeśli nasz motocykl był dobrze przygotowany do zimowania, wiosenną obsługę możemy ograniczyć do kilku czynności. Po pierwsze zdejmujemy pokrowiec, którym motocykl był przykryty. Przypomnę tylko, że powinien być to materiał oddychający, by pod spodem nie kondensowała się para wodna. Drugim punktem jest dokładne obejrzenie całego motocykla, ze szczególnym naciskiem na poszukiwanie wycieków. Po długim postoju możemy spodziewać się kropel oleju czy płynu chłodzącego. W tym drugim przypadku nie musimy od razu wpadać w panikę. Uszczelnienia pomp cieczy są zbudowane w taki sposób, że działają idealnie, gdy silnik pracuje w temperaturze roboczej. Tak więc, gdy zobaczymy delikatny wyciek po zimowaniu, rozgrzejmy silnik i obserwujmy, czy problem ustąpił. Newralgicznymi elementami są także uszczelniacze przedniego widelca. Podobnie jak w przypadku pompy cieczy, nie lubią one długich przestojów i niskich temperatur. Oczywiście wycieki lub zapocenia nie są regułą, ale szczególnie w starszych pojazdach, w których od dawna nic nie było robione z zawieszeniem, można spodziewać się takiej przypadłości. Ja profilaktycznie, kilka razy w ciągu zimowania bujam motocyklem tak, aby zawieszenie chwilę pracowało. Poza tym systematycznie wymieniam olej w lagach widelca. Gdy tylko mam wątpliwości, montuję nowe uszczelniacze i tuleje ślizgowe.

Uszczelniacze przedniego zawieszenia mogą nie przetrwać trudów zimowania.

Kilka kropel płynu z pompy cieczy nie zawsze oznacza poważną usterkę.

Powietrze, paliwo i prąd

Kolejnym etapem jest sprawdzenie ciśnienia w oponach. W czasie zimowania mamy dwie szkoły — jedni mówią o uniesieniu (np. na podnóżku centralnym) maszyny i zmniejszeniu ciśnienia w oponach, inni polecają zostawić motocykl na kołach i zwiększyć nieco ciśnienie, by opona się nie odkształcała. Niezależnie od tego, przed pierwszą jazdą trzeba ciśnienie sprawdzić, bo po długim postoju zazwyczaj jest ono zbyt niskie. To jest proces naturalny, guma opony przepuszcza powietrze (głównie cząsteczki tlenu, które są mniejsze od tych z dominującego w atmosferze azotu).

Czwartym punktem jest montaż sprawnego, naładowanego akumulatora. Oczywiście pamiętaliśmy o tym by, systematycznie podładowywać go w czasie zimowania i przechowywać w ciepłym i suchym pomieszczeniu. Ten, kto zostawił akumulator nietknięty przez zimę w nieogrzewanym garażu, może się liczyć z koniecznością kupienia nowego. Dla formalności przypomnę, że podłączanie akumulatora zaczynamy od plusa, a klemy dobrze jest posmarować wazeliną techniczną.

Nowoczesne motocykle z wtryskiem paliwa, nie wymagają specjalnej procedury podczas przygotowania do zimowania. Wystarczy zatankować do pełna i mamy sprawę z głowy. Perfekcjoniści mogą także dodać specyfiku wiążącego wodę i chroniącego wnętrze zbiornika przed korozją (nie dotyczy baków wykonanych z plastiku).

Pamiętajmy, że przy kolejnym zimowaniu lepiej napełnić zbiornik benzyną E5 98, która zawiera 5% etanolu. Oferowane obecnie paliwo E10 95 (10% etanolu) może w czasie długiego postoju rozwarstwiać się i powodować opadanie spirytusu na dół zbiornika. Oczywiście silnik odpali na takim zajzajerze, ale spirytus jest higroskopijny, więc chłonie wodę z otoczenia, a to już nie jest korzystne.

Motocykle gaźnikowe wymagają nieco więcej zachodu. Jeśli nasza maszyna była jesienią prawidłowo przygotowana, niezbędne jest napełnienie komór pływakowych gaźników. W niektórych motocyklach służy do tego ustawienie PRI na kraniku, w innych pomoże nam elektryczna pompa paliwa albo kilka chwil dodatkowego kręcenia rozrusznikiem. W jeszcze starszych gaźnikach można na chwilę mechanicznie zatopić pływak odpowiednią dźwignią.

Ustawienie prawidłowego ciśnienia w oponach jest niezmiernie ważne.

Akumulator musi być sprawny (bez zwarcia na celach) i dobrze naładowany.

Ustawienie zegarka to taka wisienka na torcie w kwestii elektryki.

Powoli, powoli!

Ostatnim punktem naszego wiosennego przeglądu będzie sprawdzenie działania manetki gazu, dźwigni hamulców i sprzęgła, oświetlenia oraz klaksonu. Pamiętajmy o ustawieniu zegarka na desce rozdzielczej, o ile oczywiście jest! Mała rzecz, a tak często pomijana.

I to by było na tyle, jeśli chodzi o budzenie motocykla prawidłowo przygotowanego do zimowania. Możemy teraz uruchomić silnik, dać mu się zagrzać, by upewnić się, że nie ma żadnych wycieków. Nie ruszajmy od razu w trasę. Dajmy maszynie chwilę. Poczekajmy, aż otworzy się termostat, silnik nabierze temperatury ponad 80 stopni i w drogę! W trakcie sezonu nie musimy tego robić (ruszamy chwilę po uruchomieniu silnika), ale po zimowaniu pośpiech przy odpalaniu nie jest wskazany. Jeśli nadal nie stwierdzimy żadnych nieprawidłowości, wszystkie podzespoły motocykle działają, na tablicy wskaźników nie pojawiają się błędy, możemy ruszyć na jazdę próbną, podczas której sprawdzimy działanie układu ABS czy pracę zawieszenia.

Dla spóźnialskich

Niestety wiele osób budzi się wiosną z przysłowiową ręką w nocniku i dopiero w czasie pierwszych ciepłych dni przypomina sobie o konieczności przygotowania motocykla do sezonu. Pomijam tutaj tak zwane “duże serwisy” dokonywane w warsztacie, gdyż traktuję to jako zupełnie osobny temat. W tym zakresie polecam działanie w okresie zimowym – nie dość, że jest taniej, mechanik się nie musi się spieszyć, to bardzo często dostaniemy ofertę przeglądu z odbiorem i dostawą motocykla pod drzwi w pakiecie.

Wróćmy jednak do czynności wykonywanych przez mechaników-amatorów, działających samodzielnie w zaciszu swoich garaży. Pomyślicie pewnie o wymianie oleju, gdyż wiele osób nie zgadza się z tezą, że olej powinno wymieniać się po sezonie, a nie tuż przed jego rozpoczęciem. Nie ma sensu po raz kolejny raz wracać do tego tematu, gdyż każda ze stron ma jakieś swoje racjonalne argumenty. Sam wolę wymieniać olej przed sezonem, gdyż mam wtedy pewność, że w silniku jest czysta substancja, a nie szlam po wielu tysiącach kilometrów.

Zbiornik paliwa powinien być zalany pod korek jeszcze przez zimowaniem.

Sezon zaczynamy zawsze z nowym olejem i filtrem oleju.

Czysty łańcuch to nie tylko estetyka, ale też zwiększenie jego trwałości.

Problemy z prądem

Drugim punktem, który wywołuje bardzo dużo dyskusji w Internecie, jest przywracanie do życia głęboko rozładowanego akumulatora. Prawda jest taka, że uszkodzona, nadmiernie rozładowana bateria, w większości przypadków nadaje się jedynie do wymiany. Czy można zatem odpalać motocykl z pomocą zewnętrznego źródła zasilania? Oczywiście, że tak, ale trzeba trzymać się kilku podstawowych procedur. Po pierwsze, najbezpieczniejsze jest podłączenie do naszej sprawnej (ale może nieco rozładowanej) baterii, drugiej – np. samochodowej, z większym prądem rozruchu. Oczywiście plus dawcy łączymy z plusem na motocyklu, a przewód minusowy z akumulatora dawcy zapinamy na masę motocykla (nie do akumulatora). Może być to na przykład fragment ramy czy inny element, który dobrze przewodzi prąd. Ważne jest, aby w ten sposób nie reanimować mocno rozładowanego albo uszkodzonego akumulatora (wykazującego zwarcie na jednej, bądź kilku celach). Często pojawia się przy okazji tej procedury pytanie, czy można pobierać prąd z samochodu, który jest uruchomiony. Zdania na ten temat są podzielone. W większości przypadków nic się nie stanie, ale… osobiście uważam, że jeśli motocykl nie odpalił z pomocą samego akumulatora samochodowego, lepiej skupić się na wymianie baterii lub naprawie uszkodzonych podzespołów motocykla, uniemożliwiających normalny start silnika.

Benzyna tylko świeża

Jeśli w motocyklu gaźnikowym nie spuściliśmy paliwa z komór pływakowych gaźników przed zimowaniem, trzeba zrobić to teraz. Paliwo leżakujące w komorach pływakowych przez całą zimę, wiosną do niczego nie będzie się już nadawać. Niejednokrotnie spotkałem przypadki, w których uruchomienie sprawnego motocykla na zwietrzałym paliwie było po prostu niemożliwe. Paliwo z gaźników spuszczamy z pomocą odpowiednich zaworków znajdujących się zawsze na dole każdej komory, a następnie napełniamy gaźniki świeżą benzyną. Jeśli jakimś cudem zapomnieliśmy zatankować motocykl przed zimowaniem, a zostały w zbiorniku tylko resztki paliwa, warto dolać chociaż 5 litrów świeżej benzyny.

Tak przygotowany motocykl powinien bez problemu dać się uruchomić. Często jednak zdarza się, że w ferworze walki, przy zbyt solidnym przelaniu gaźników, zalejemy świece zapłonowe. Zgodnie ze sztuką, takie świece powinno się po prostu wymienić na nowe. W sytuacji awaryjnej możemy jednak spróbować je uratować. Świece wykręcamy z głowic, a następnie solidnie je wygrzewamy (na przykład na zwykłej kuchence gazowej, czy opalarką). Po ostygnięciu przedmuchujemy kompresorem, sprawdzamy iskrę i montujemy je na miejsce.

Dobre smarowanie to podstawa konserwacji łańcucha napędowego.

Przed zimą, czy po? Ważne by w ogóle wymienić olej przed sezonem.

Co jeszcze można zepsuć?

Właściciele starszych sprzętów, po kilku nieudanych próbach zwykłego rozruchu, mogą wpaść na pomysł uruchomienia motocykla na pych. Trzeba przy tym bardzo uważać, by przy gwałtownym szarpnięciu wałem korbowym nie doprowadzić do przeskoczenia łańcuszka rozrządu na kole zębatym. W mocno zużytych motocyklach jest to jak najbardziej możliwe. Unikajmy tego typu sztuczek także w sprzętach, które mają hydrauliczny napinacz łańcuszka rozrządu. Nie będzie miał on szans na wypełnienie się olejem. W nowych motocyklach w ogóle takie pomysły nie powinny mieć miejsca – sprawny akumulator jest niezbędny nie tylko do zasilenia rozrusznika, ale przede wszystkim uruchomienia pompy paliwa i ECU.

Żółta kartka dla brudasów

Chyba najgorsze, co można zrobić, to zimować motocykl bardzo brudny, oblepiony błotem po jeździe w jesienne dni. Ucierpi na tym nie tylko lakier i plastiki, ale przede wszystkim łańcuch napędowy. Niejednokrotnie po zimie nadaje się on jedynie do wymiany, z powodu wszechobecnej korozji. Jeśli zrobiliśmy motocyklowi taką krzywdę, pozostaje nam spróbować umyć łańcuch naftą albo specjalnym preparatem, a następnie dobrze nasmarować.

Mam nadzieję, że nasi czytelnicy są na tyle świadomi, że wykonywane przez nich własnoręcznie prace serwisowe, ograniczą się jedynie do czyszczenia, oraz podstawowych czynności związanych z akumulatorem, oponami czy płynami. Jeśli tak nie jest, to przypominam, że warto poświęcić więcej uwagi maszynie w czasie szykowania jej do kolejnego zimowania. Do tematu wrócimy za kilka miesięcy. Teraz cieszmy się rozpoczętym sezonem!

 

Tekst po raz pierwszy ukazał się w drukowanym wydaniu magazynu „Świat Motocykli” [04/2024]

KOMENTARZE