fbpx

Podczas rundy w Indiach odżyły plotki o przejściu Marka Marqueza do teamu Gresini Racing. Jak na ironię, właśnie na torze Buddh Honda zaliczyła swoje najlepsze Grand Prix w tym roku. Czy ten transfer faktycznie jest realny, czy może to wszystko to jedna, wielka zagrywka psychologiczna?

Jakiś czas temu w czasu w paddocku MotoGP było głośno o tym, że Marc Marquez mógłby przedwcześnie rozstać się z Hondą i dołączyć do KTM-a. Co prawda jego umowa z HRC kończy się dopiero po sezonie 2024, ale… nie takie rzeczy widziano już w MotoGP. Właściciel praw do MotoGP, Dorna Sports nie chciała się jednak zgodzić na to, by w przyszłym roku KTM wystawił aż sześć motocykli w klasie królewskiej. Sześć, bo przecież Austriacy ciągle mają problem z tym, w jaki sposób „upchnąć” do MotoGP Pedro Acostę, który taki awans miał zagwarantowany w kontrakcie.

Po tym, jak Dorna nieustannie obstawała przy swoim, a KTM studził zapędy kibiców i dziennikarzy, sprawa trochę przycichła. Wydawało się, że Marquez po prostu przemęczy się jeszcze przez 2024 rok na RC213V, a po wygaśnięciu kontraktu i staniu się „wolnym strzelcem” – dołączy do KTM-a na sezon 2025.

Podczas ostatniej europejskiej rundy, przed serią jesiennych Grand Prix na torach rozsianych po drugiej części globu, w paddocku gruchnęła jednak prawdziwa „bomba”. Temat wszystkich rozmów na torze Misano World Circuit Marco Simoncelli był jeden – Marc Marquez planuje przejście do Gresini Racing, gdzie do dyspozycji otrzyma Ducati Desmoesdici GP23, a za zespołowego kolegę będzie miał swojego młodszego brata Alexa.

Marc i Alex razem… w Gresini Racing w sezonie 2024? Czy to w ogóle realne?

Niektórzy pukali się w czoło, ale… coś było na rzeczy. Dziwne spotkania i bardzo nietypowe zachowania niektórych osób dawały sporo do myślenia. Chociaż oficjalnie nikt nie mówił niczego głośno, puzzle faktycznie składały się w logiczną całość. Tym bardziej, że Marc (i jego sponsorzy) podobno nawet nie musieliby wykupować go z Hondy. W kontrakcie Marqueza z HRC widnieje podobno zapis, jakoby Hiszpan bez większych przeszkód mógł odejść, o ile dołączy do satelickiego zespołu.

Na stole była też podobno oferta od Pramaca, ale tu pojawił się zgrzyt, jeśli chodzi o długość kontraktu. Marquez chce podpisać umowę tylko na rok, co dawałoby mu idealną pozycję do negocjacji umowy w sezonie 2024, kiedy to większości stawki kończą się kontrakty. Jeśli w MotoGP ma dojść do prawdziwych przetasowań w zespołach, to stanie się to właśnie dopiero w 2025 roku. Pramac chciał tymczasem podpisać z Markiem umowę na dwa lata, na co ten nie chciał przystać.

Jeżeli faktycznie tak się stało, to może to też potwierdzać plotki o planach Marqueza i KTM-a na połączenie sił w 2025 roku. Odrzucając umowę z Pramac Racing, Marc tym samym odrzucił szansę jazdy na Ducati w najnowszej specyfikacji, na rzecz nieco gorszej maszyny w wersji 2023 i swobody kontraktowej.

Marquez podobno chce osobiście ogłosić swoją decyzję Hondzie. Tym bardziej, że runda o Grand Prix Japonii odbędzie się już w najbliższy weekend. Wiele wskazuje na to, że może tam dojść do ogromnego, motorsportowego trzęsienia ziemi. Po pierwsze, ogłoszenie zerwania umowy z Hondą podczas jej domowej rundy, na torze będącym ich własnością, będzie dla nich ogromnym policzkiem. Wszyscy wiemy, jak honorowi są Japończycy.

Czy to ostatnie występy Marka Marqueza na Hondzie?

Z drugiej strony, należy też zastanowić się, czy to wszystko nie jest tylko grą pod publiczkę i skrzętnie zaplanowaną akcją przez Marqueza i jego otoczenie. Marc już w Misano podkręcał atmosferę w social mediach, wrzucając filmiki z dopiskiem „zdecydowałem” i grając wszystkim na nosie. W Indiach podkreślał, że nikt nie siedzi w jego głowie i nie może mieć pojęcia na temat tego, co zrobi. Jak na ironię, właśnie na torze Buddh Honda zaliczyła swój najlepszy w tym roku weekend, mając obu zawodników Repsola w Q3 po raz pierwszy od GP Japonii 2022. W Sprincie Marquez finiszował w TOP3, co nie udało mu się od czasu inauguracji sezonu w Portugalii. Dzień później wszystkie cztery motocykle Hondy finiszowały w punktach, co nie zdarzyło się od… sami nie wiemy kiedy, przyznajemy się bez bicia. Warto jednak mieć na uwadze, że tor Buddh był nowym obiektem dla wszystkich i jak na ironię, zarówno Honda jak i Yamaha – mające problemy od dłuższego czasu – zanotowały bardzo solidne wyścigi. Fabio Quartararo wskoczył na podium, Joan Mir był piąty, a Marc Marquez po wywrotce odrobił straty i dojechał na dziewiątej pozycji.

Jednocześnie włodarze Ducati już nie ukrywają, że są otwarci na współpracę z Marquezem. „Gresini ma szansę i czeka na decyzję Marka. Będzie rozmawiał z szefostwem Hondy w Japonii i wtedy zadecyduje” – przyznawał Paolo Ciabatii podczas GP Indii. Davide Tardozzi, menadżer teamu Ducati w MotoGP dodawał z kolei w rozmowie z telewizją DAZN: „To jest decyzja Gresiniego i Marqueza. Jeśli Marc przejdzie do Ducati to dobrze, wszyscy wiedzą, jak bardzo go cenimy. To jego decyzja. Wszyscy go lubią, on jest ośmiokrotnym mistrzem świata”.

Jak na ironię Honda ma za sobą najlepszy weekend od dawna, a plotki o transferze Marqueza do Ducati przybierają na sile

Tak czy inaczej, na rozwikłanie tej zagadki przyjdzie nam jeszcze odrobinę poczekać. Kluczowa będzie rozmowa Marqueza z zarządem Hondy w Japonii. Jeśli go przekonają, że robią absolutnie wszystko, by wrócić na szczyt, być może Hiszpan da im jeszcze jedną szansę. Może właśnie to całe zamieszanie jest stworzone tylko po to, by tęgie głowy z Hondy przejrzały na oczy, że w całym systemie ich pracy i rozwoju motocykla potrzeba ogromnych zmian?

W tym wszystkim rodzi się jednak jeszcze jedno pytanie. Czy Honda powinna trzymać u siebie Marka jeszcze przez rok wiedząc, że ten w 2025 roku najprawdopodobniej i tak odejdzie do KTM-a? W takiej sytuacji tworzenie motocykla (znowu) pod niego – nie ma sensu. Tak jak i 30-letniemu już Marquezowi potrzebna jest nowa motywacja, tak i Hondzie potrzebne jest potężne trzęsienie ziemi. Może właśnie w postaci odejścia ich wielokrotnego mistrza? W końcu rywale udowodnili już, że opieranie całego swojego projektu pod nazwą MotoGP na jednym zawodniku – nie ma sensu. Kiedy Marquez nabawił się kontuzji na początku sezonu 2020, Honda w zasadzie przepadła. Kiedy w Ducati jeden zawodnik łapie uraz, w kolejce jest już dwóch albo trzech, którzy są w stanie walczyć o zwycięstwa zamiast niego.

Jakąkolwiek decyzję podejmie Marquez, wiemy jedno: będzie ciekawie!

 


Zdjęcia: Red Bull Content Pool

KOMENTARZE