Jan Folga pokonuje bariery i przeciera nowe szlaki w motosporcie. Jako pierwsza osoba niepełnosprawna przesiadł się z wózka inwalidzkiego na motocykl i wystartował w Mistrzostwach Polski Pit Bike SM. Jak sam powtarza, ograniczenia są w głowie i każdy może pokonać swoje słabości.
Historię Jana Folgi przybliżaliśmy całkiem niedawno, kiedy dopiero szykował się do startu w Motocyklowych Mistrzostwach Świata Pit Bike SM. Jasiek z motocyklami związany jest w zasadzie od zawsze, a całe jego życie było dopasowane do startów i treningów na crossówce. Na koncie miał już tytuły drugiego wicemistrza Polski Enduro, był zwycięzcą Pucharu Polski Enduro, a także członkiem kadry narodowej.
Po udanym sezonie startów w kraju wyjechał do Kanady zobaczyć, jak wygląda motosport za oceanem. Po dwóch latach odezwała się do niego Husqvarna Canada, dostał od nich kalendarz startów, motocykl i wsparcie techniczne. Trzy lata temu część z jego ambitnych planów zweryfikowała jednak fatalna kontuzja. Folga przygotowywał się do startu w rundzie GNCC w Stanach Zjednoczonych, w której chciał pojechać motocyklem Yamaha YZ125. Trzeciego dnia testów, jadąc przez serie whoops’ów, motocykl oddał moc w zupełnie niespodziewany sposób. W wyniku upadku Janek kompresyjnie złamał kręgosłup, uszkadzając rdzeń kręgowy. Od tego czasu porusza się na wózku inwalidzkim.
Jasiek nie zamierzał się jednak poddawać. Kolejne dwa lata spędził w szpitalu na tytanicznej pracy rehabilitacyjnej. Jego cel był jeden: powrót do jazdy na motocyklu! „Motocykle od zawsze były częścią mojego życia i nie wyobrażam sobie, żeby na nich nie jeździć” – przyznawał podczas naszej rozmowy. Jakiś czas temu w jego głowie zrodził się szalony wręcz plan – postanowił wystartować w zawodach pit bike, stając w szranki z pełnosprawnymi zawodnikami.
Po kilku treningach, drobnych modyfikacjach motocykla (takich jak zamontowanie elektronicznego systemu zmiany biegów) i uzyskaniu zgody od PZMotu Folga był gotowy. Wybór padł na tor Słomczyn, gdzie w drugi weekend września odbyły się Mistrzostwa Polski Pit Bike SM. Jasiek, jako pierwsza niepełnosprawna osoba w Polsce, przesiadł się z wózka na motocykl!
To, o czym marzyłem, właśnie się spełniało!
Zawody w Słomczynie zaczęły się od dnia treningowego, podczas którego zawodnicy zapoznają się z torem, wybierają linie jazdy i testują nowe ustawienia motocykla. Jak to jednak bywa w motosporcie, nie obyło się bez przygód… „Na trening puszcza mnie mój brat Franek. Zapinam, wbijam dwójkę, trójkę, czwórkę i… przygoda ze zmianą biegów kończy się” – wspomina Jasiek. Jak się okazało, poluzowała się klamra mocująca mechanizm, przez co cały trening przejechał na jednym biegu.
„Zacząłem krzyczeć, żeby ktoś mnie złapał, zanim motocykl wytraci prędkość i się przewrócę. Na szczęście ktoś mnie złapał i dopchnął do namiotu, gdzie Katanka Team szybko usunął usterkę i mogłem wrócić na tor” – dodawał.
Warto pamiętać, że przed wypadkiem Folga związany był raczej z off-roadem aniżeli ściganiem się po asfalcie. „To dla mnie nowość” – zaznacza. Nauka motocykla i innej techniki jazdy zajmuje trochę czasu. Jak dodaje Folga „wszystkich instynktownych odruchów na motocyklu muszę nauczyć się od nowa. Trudno jest operować rękami i jednocześnie myśleć o balansie ciałem. Kiedyś to wszystko >>robiło się samo<<”.
Jechałem, aby pokazać, że ograniczenia są w głowie. Każdy może pokonać swoje słabości i problemy, niezależnie od tego, czy chodzi, czy jeździ na wózku.
Kiedy Janek już dobrał linię jazdy i opanował strategię „biegi-gaz-hamulec”, na horyzoncie pojawiła się Monika Jaworska, która stwierdziła, że jego motocykl w ogóle nie jedzie. „W rękach przyniosła nowy gaźnik i kazała go zainstalować. Tylna zębatka też musiała zostać zmieniona. Z Katanką nie ma dyskusji, więc Kuba Galiński po prostu zabrał się do pracy” – wspomina.
Test nowych ustawień miał miejsce… podczas kwalifikacji. „Nie byłem zdziwiony, że rano przed startem trzeba było rozbierać motocykl i wprowadzać zmiany. Dlatego to się nazywa racing. Zawsze występują nieprzewidziane problemy i zawodnik musi sobie z tym poradzić. Wygra ten, kto ma mocniejszą psychikę” – komentuje Jasiek. Jak się okazało, Katanka miała rację. Folga przyznaje, że po zmianach motocykl prowadził się zupełnie inaczej, płynniej oddawał moc, a konfiguracja przełożeń zdecydowanie lepiej pasowała do charakterystyki toru.
W końcu nadeszła długo wyczekiwana chwila startu. „Przed biegiem nie denerwowałem się. Cieszyłem się z możliwości bycia na zawodach, poczucia tej atmosfery. Wiedziałem, że muszę jechać płynnie i bezpiecznie. Jest to coś nowego, a członkowie PZM, kibicie i działacze bacznie obserwowali moje poczynania na torze. Nie mogło być sytuacji niebezpiecznych ani wywrotek. Podczas biegu czułem emocje. To, o czym marzyłem, właśnie się spełniało! Ja to robiłem, tworzyłem historię! Czułem też presję, mimo że nie jechałem o miejsce w wyścigu. Jechałem, aby pokazać, że ograniczenia są w głowie. Każdy może pokonać swoje słabości i problemy, niezależnie od tego, czy chodzi, czy jeździ na wózku” – opowiadał.
„W drugim biegu czułem się już swobodnie. Byłem tylko ja i motocykl. Głowę miałem czystą, bez zbędnych myśli. Mogłem skupić się na jeździe, dzięki czemu względem pierwszego biegu czas przejazdu miałem o 3 sekundy lepszy na prawie każdym okrążeniu” – dodaje.
Po starcie w Słomczynie i zapisaniu się na kartach historii Janek dalej chce się dzielić pozytywną energią i swoim przykładem pokazywać, że ograniczenia są w głowie. Ma kilka pomysłów i uwierzcie nam na słowo, że jeśli je zrealizuje – zaskoczy tym motocyklistów na całym świecie.
Koniecznie odwiedźcie jego stronę i social media mxfolga.com. W dziale sklep możecie kupić ubrania wspierające jego projekty.
PS Podziękowania od Janka dla V-max Myślenice za motocykl, Megi z Leat Polska za kask i ochraniacze, Rebelhorn za kombinezon motocyklowy, dla brata Franka za wsparcie oraz dla rodziców, którzy nieustannie znoszą jego pomysły.