Kask to swego rodzaju symbol motocyklisty. Nie tylko dlatego, że najczęściej jazda w kasku jest obowiązkowa. Po prostu jest to podstawowy element ochrony nie tylko od upadków, ale i od warunków atmosferycznych i każdy chce, by na jego głowie wylądował jak najbezpieczniejszy garnek. Ale jaki kask można uznać, za bezpieczny? Postaramy się odpowiedzieć na to pytanie.
Na skróty:
Użytkowanie kasków motocyklowych nie zawsze było standardem. W czasach prawie prehistorycznych motocykliści zakładali na głowę cokolwiek, byle ich nie przewiewało, nad bezpieczeństwem nikt się nie zastanawiał. Jednak wzrost prędkości motocykli, coraz częstsze wypadki, niektóre bardzo głośne, sprawiły, że w końcu powstały kaski motocyklowe pełniące realną funkcję ochrony. Nieliczni z istniejących początkowo producentów zapewniali oczywiście, że ich kaski są najbezpieczniejsze. Tu trzeba oddać, że tak czy siak, były bezpieczniejsze niż skórzana czapka-pilotka. Natura wypadków motocyklowych jest jednak trudna do przewidzenia – glebnąć możesz na wiele różnych sposobów, przy różnych prędkościach i w różne przeszkody. Oczywiście najlepiej jest nie glebić, ale chronić się trzeba. Dlatego, żeby projektowanie kasków naprowadzić na właściwe tory, zaczęły powstawać ujednolicone testy i certyfikaty. Obecnie funkcjonują 4 metody testowania i certyfikowania kasków. Pierwsze dwie to europejska ECE 22.06 (do niedawna ECE 22.05) oraz amerykańska DOT. Spełnianie ich wymagań homologuje kask do użytku na drogach publicznych. W przypadku ECE jest to Europa, w przypadku DOT obie Ameryki i niektóre inne miejsca. Dwie pozostałe powstały z prywatnych inicjatyw i nie są w żaden sposób wymagane przez prawo. Badają jednak kask przy użyciu innych procedur niż obligatoryjne testy. W wielu aspektach Snell i Sharp są znacznie bardziej rygorystyczne niż DOT i ECE 22.06, a dodatkowo Sharp daje jeszcze wgląd do stosunkowo rozbudowanych wyników badania, np. jak kask pochłania energię w danym obszarze. Pierwszym sygnałem o tym, że kask będzie spełniał swoją rolę będzie zatem spełnianie normy bezpieczeństwa. Najlepiej przynajmniej jednej obligatoryjnej i którejś z dodatkowych jak Snell czy Sharp. Czasem także zdarzy się, że kask został przetestowany wedle wszystkich procedur, tak jak robi to np. Arai. To całkiem niezły sygnał, bo DOT dość intensywnie testuje kaski pod kątem penetracji np. od krawężnika, nad czym ECE się tak nie skupia. Samo spełnianie norm to jednak dopiero początek. Niektóre marki tworzą bowiem kaski, by przeszły testy, a niektóre patrzą także na aspekty bezpieczeństwa nieuwzględnione w testach.
Kask bezpieczny, to kask zapięty
Żeby kask spełniał swoją funkcję jak należy, niezwykle istotne jest, by był zapięty. Być może to co przeczytaliście jest dla was banalne, ale przypomnieć nie zaszkodzi. Zwłaszcza, że niezapięty kask nie jest wcale rzadkim widokiem i to nie tylko wśród dostawców jedzenia. Zawsze sprawdźcie dwa razy, czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Bez tego, nawet przy lekkim gongu skuteczność ochrony kasku może spaść nawet i dwukrotnie!
Jeśli chodzi o rodzaj zapięcia, to na rynku spotkać można już właściwie tylko dwa – mikrometryczne i DD (podwójne D). To pierwsze może i jest pozornie wygodniejsze, jednak nie tak bezpieczne jak DD. Przy upadku takie zapięcie może się rozpiąć, a szanse na to zwiększają się wraz z wiekiem kasku. Plastik użyty w mechanizmie może po prostu się zestarzeć i mieć dużo mniejszą wytrzymałość. Takie sytuacje nie zdarzają się w zapięciu DD, które w swojej prostocie jest po prostu niezawodne. Pętelka zawinięta wokół oczek trzyma w każdych warunkach, a to gwarantuje, że kask wykona robotę, do której został stworzony. Dlatego właśnie producenci z górnej półki jak Arai, nawet w swoich najtańszych kaskach stosują wyłącznie zapięcie DD. A jeśli martwicie się dyskomfortem ciągłego zawijania pętelki, to nie ma czym. Po kilku razach będzie to równie intuicyjne i proste co rozpięcie suwaka, nawet w cienkiej rękawicy da się to zrobić!
Producent też ma swoją wizję bezpieczeństwa
Tak jak wcześniej wspomnieliśmy, niektórzy producenci wychodzą przed szereg ustalony przez normy i starają się, by ich kaski były możliwie najbezpieczniejsze. W świadomości wielu motocyklistów, na miano najbezpieczniejszych od lat pracują kaski Arai. W sumie nie ma się co dziwić patrząc na postępowanie tej japońskiej firmy, którą zarządza już trzecie pokolenie rodziny założycieli. Jedną z najbardziej charakterystycznych cech kasków Arai jest bez wątpienia kształt skorupy. Forma przypominająca jajko zdecydowanie nie podąża za trendami innych marek, które ostatnio lubują się w agresywnych liniach. Ma to jednak swoje uzasadnienie, które Arai określa mianem kształtu R75. W dużym skrócie, taki kształt skorupy okazuje się być nie tylko aerodynamiczny, ale przede wszystkim poprawia bezpieczeństwo przy upadku. Po pierwsze ma skuteczniej rozpraszać energię uderzenia, a po drugie ograniczać ryzyko wystąpienia podbić, rotacji i innych zjawisk mogących zagrażać bezpieczeństwu. Tak więc to funkcja dyktuje tu formę.
Kształt skorupy to jedno, ale równie istotny jest materiał, z jakiego jest wykonana. Tu do wyboru mamy kilka możliwości. Podstawowym budulcem kasków jest poliwęglan, czyli w uproszczeniu mówiąc – plastik. Tego jednak Arai nie stosuje praktycznie w żadnym kasku przez niską jakość i skuteczność rozpraszania energii. Pod tym względem znacznie lepiej sprawdzają się włókna szklane i węglowe oraz Kevlar. W przypadku japońskiego producenta, najczęściej można spotkać mieszankę tych trzech. Takie rozwiązanie jest stosowane przez wzgląd na różną charakterystykę rozpraszania energii i sztywność samych materiału. Mieszanki takie określa się potocznie mianem „matrix”, choć Arai ma na to swoje określenie PB-SNC2, które łączy specjalnie opracowanymi żywicami w autorskiej technologii Z-Mixture. Co jest ciekawe, taką mieszankę Arai stosuje w skorupie każdego kasku, od najtańszego i uniwersalnego Quantum, poprzez stylowy Concept, turystyczny Tour X-5 czy wyczynowy RX-7V Evo przez wielu uważany za najbezpieczniejszy kask świata. W sumie może coś w tym być, bo wielu topowych zawodników startujących w Isle of Man TT wybiera ten kask, a sam organizator tego niebezpiecznego wyścigu uznał Arai za godnego partnera wydarzenia. Arai pomimo tego, że tanich kasków nie produkuje, jako jedyny nie stosuje blendy przeciwsłonecznej czy seryjnych interkomów (kieszenie na słuchawki oczywiście są). Zdaniem producenta takie rozwiązanie obniża poziom bezpieczeństwa kasku. A jeśli cokolwiek jest w stanie to zrobić, to Arai się pod tym nie podpiszę. A co do podpisu, to jeszcze jedna ciekawostka – każdy kask Arai wykonywany jest niemal w całości ręcznie i badany na każdym etapie. Do tego każdy pracownik podpisuje się na wewnętrznej części skorupy, jeśli ta jest prawidłowo wykonana.
Nadgorliwość bywa korzystna
Skorupa zewnętrzna jest niezwykle istotna, ale jej jakość na nic się zda jeśli nie będzie współpracować z dobrym wypełnieniem. Zewnętrzna część jest bowiem odpowiedzialna, by chronić przed przebiciem i możliwie równomiernie rozpraszać energię uderzenia. Pochłanianiem energii uderzenia zajmuje się natomiast wewnętrzna część, czyli EPS. Jest to styropian ekstrudowany, przypominający ten, którym izoluje się chociażby fundamenty domów. Z tym, że ten w kaskach skonstruowano z zamysłem pochłaniania energii rzecz jasna. Szkoły tworzenia EPS są różne, ale obecnie w tych najlepszych kaskach spotyka się taki o zróżnicowanych gęstościach. Najczęściej spotykane są dwie warstwy – każda z nich odpowiedzialna jest za pochłanianie uderzeń o różnej energii. Jest to już rozwiązanie zapewniające wysoki poziom bezpieczeństwa, ale tu po raz kolejny objawia się nadgorliwość, tym razem pozytywna, Araia. Japończycy w swoich tańszych kaskach jak np. Quantum stosują EPS o trzech gęstościach. W tych wyższych modelach jak RX-7V Evo czy Tour X-5 stosowanych jest nawet 5 lub 6 gęstości, wszystko po to, by wytłumić drgania o bardzo zróżnicowanych natężeniach.
Dobrze jest dobrze widzieć
Powszechnie wiadomo, że podstawową funkcją ochronną kasku, jest ochrona już w razie upadku. Najlepiej jednak jest po prostu wypadków unikać. Tutaj kluczem jest dobra widoczność, o co oczywiście dbają wizjery i pinlock. To drugie to wkładka zapobiegająca parowaniu kasku, co jest już rozwiązaniem niemal niezbędnym we współczesnych kaskach. Czasem jednak wilgoć jest na tyle duża, że sam pinlock nie daje sobie rady. Tu pojawia się inne ciekawe rozwiązanie Araia, a mianowicie wentylacja szyby. Dwa małe wloty na wizjerze wspomagają nie tylko wentylację, ale i odprowadzanie wilgoci i gromadzenie się pary. Sprytne rozwiązanie.
Sam wizjer ma jednak również funkcję ochronną, o czym zapewne przekonaliście się nie raz, gdy skasowaliście dużego robala w trakcie jazdy. Owady to jednak najmniejsze zagrożenie dla wizjera. Znacznie niebezpieczniejsze są wszelkiej maści kamyki, a nawet kawałki opony, których na drogach nie brakuje. Te potrafią wyrządzić sporą krzywdę i zaburzyć naszą koncentrację. Najważniejsze jednak, by nie przebiły ani nie roztrzaskały wizjera. W tym celu szyba musi być jednocześnie twarda i odporna na przebicie, ale zarazem na tyle elastyczna, by nie rozbiła się na drobne kawałki w razie poważniejszego dzwona. Pod tym względem rynek radzi sobie naprawdę nieźle i oryginalne szyby renomowanych producentów spełniają swoją rolę w 100%. Tu podpowiemy, że wizjer warto czasem wymienić, bo najzwyczajniej w świecie może się porysować i ograniczyć widoczność. Nie decydujcie się jednak na dziwne podróby. Owszem, są znacznie tańsze, ale nie warto im ufać. Ich odporność na przebicie pozostawia wiele do życzenia.
Komfort to bezpieczeństwo
W większości przypadków najlepiej przed wypadkiem chroni nasza koncentracja i rozwaga. A jak wiadomo, podstawą dla zachowania uwagi jest po prostu komfort. W końcu trudno być skupionym, gdy coś Cię uciska, swędzi, drapie itd. Dlatego właśnie każdy ciuch, tak jak i kask powinien zapewniać nam możliwie największy komfort. Kluczem do tego jest odpowiednie dobranie kasku. Wiadomym jest, że różne są kształty głowy i nie każdy kask zawsze będzie Ci pasować. To co jednemu będzie leżeć jak ulał, drugiego będzie uciskać. Arai miał to na uwadze tworząc kształt skorup (wspomniane wcześniej R75), ale też przewidział ewentualność indywidualnego dopasowania do konkretnej głowy i twarzy. Dlatego w ramach personalizacji można w pewnym zakresie żonglować rozmiarami wyściółek, by dopasować ją do siebie. Innym istotnym elementem jest sprawdzenie, czy sam materiał dobrze współgra z naszą skórą. Co prawda japońskie wyściółki są hipoalergiczne i miłe w dotyku, jednak ostateczny werdykt wydacie sami po przymierzeniu kasku. To tylko kolejny dowód na to, że kask warto dokładnie przymierzyć, a nie kupować na chybił trafił.
Kask też się starzeje
Na ostateczny werdykt, czy kask jest bezpieczny wpływa mnóstwo składowych, co zresztą widać po powyższym tekście. Żyjemy co prawda w na tyle wspaniałych czasach, że już wiele modeli można określić takim mianem. Warto jednak, jak w żadnej innej dziedzinie, przyjrzeć się także co producent ma do zaoferowania ekstra. Jak widać po przykładzie Arai, niektórzy wybijają się ponadprzeciętnie w kategorii bezpieczeństwa i starają się podnosić tę poprzeczkę coraz wyżej. Poza wspomnianymi wcześniej aspektami, warto też pamiętać, że bezpieczny kask, to nie tylko taki, który dobrze wypadł w testach, ale po prostu taki, w którym się dobrze czujecie. I nie zapominajmy o jednym, że kluczowe dla bezpieczeństwa kasku, jest to w jakiej jest kondycji. Po pierwsze kask po nawet pozornie niegroźnym wypadku może nadawać się tylko do wymiany. Po drugie materiały użyte do produkcji starzeją się. Zazwyczaj przyjmuje się, że okres przydatności kasku to 5-6 lat. To czy kask dalej sprawdzi się jako element ochronny podpowie wam wyjęcie wyściółki i sprawdzenie EPS, który najczęściej jest czarny. Jeśli jest on wygnieciony, pęknięty lub przebijają się przez niego fragmenty innego koloru (np. białego) to trzeba się z nim pożegnać. Podobnie jest z zewnętrzną skorupą – jakiekolwiek pęknięcia dyskwalifikują kask z dalszego użytku. Jeśli tylko macie jakiekolwiek wątpliwości co do stanu swojego kasku, to nie ryzykujcie i zmieńcie go na sprawny model. Pamiętajcie, że to podstawowa ochrona w razie wypadku. Choć wciąż, nawet pomimo jazdy w najbezpieczniejszym kasku, życzymy wam i sobie, byśmy nigdy w praktyce nie musieli sprawdzać, czy rzeczywiście jest bezpieczny!