Jeśli spośród producentów kasków miałbym wyłonić króla uczciwości, to mój wybór byłby prosty – LS2. Nie znam bowiem drugiej marki, która tak uczciwie podchodzi do relacji cena-jakość.
Lubię testować rzeczy, które są w zasięgu ręki większości z nas. Oczywiście nie będę kłamał, że jazda w ubraniach droższych marek nie jest przyjemnością. Ale wydaje mi się, że stworzenie ciuchów czy kasku, które są bezpieczne, wygodne i dobrze zrobione, a przy tym kosztują relatywnie niewiele, jest sztuką wybitnie trudną i godną szacunku. I LS2 na taki szacunek zasługuje, co pokazało modelem Challenger, czyli sportowo-turystycznym integralem.
Jego skorupa wykonana została z włókna szklanego, natomiast wypełnienie to trójwarstwowy EPS. Za takie połączenie u innych producentów trzeba zapłacić ponad 1200 zł, a w LS2 dostajemy to za niecałe 800 zł. Ale cena to niejedyna zaleta Challengera. Pierwsze, co się rzuca w oczy, to dobra jakość wykonania. Mechanizm szyby pracuje z przyjemnym oporem, wentylacje są ładnie obrobione, malowanie schludne, a całość spasowana jest bardzo solidnie. Dzięki temu w trakcie jazdy nic nie terkocze i nie trzeszczy. Duża w tym pewnie zasługa niezłej aerodynamiki, która sprawdziła się na różnych rodzajach motocykli. Czy to na nakedach, czy to na ADV, kask pozostawał stabilny przy prędkościach autostradowych+.
Na nieco wolniejszych przejażdżkach nieźle spisywała się też wentylacja, chociaż tu trzeba przyznać, że potężne wloty obiecują więcej niż dają w rzeczywistości. Tak więc w gorące dni trzeba się było ratować rozszczelnioną szybą, która swoją drogą jest fabrycznie wyposażona w Pinlock 70.
A skoro już przy wizjerze jesteśmy, to warto go pochwalić za bardzo szerokie pole widzenia, i to w każdym kierunku. Dzięki temu fajnie sprawdza się także w trakcie jazdy w głębokim złożeniu, więc wypady na tor w Challengerze też wchodzą w grę. Tak samo zresztą jak turystyczne. Wygoda stoi bowiem na niezłym poziomie, choć mogę się przyczepić do jednej rzeczy – jest mało miejsca na uszy. Zdaję sobie sprawę, że jestem „uszatkiem”, ale tutaj musiałem się trochę nagimnastykować, żeby ułożyć uszy tak, żeby nie odpadły mi po 100 km. Niestety nie zawsze to wychodziło. Trochę szkoda, bo w żadnym innym miejscu nie czułem ucisku.
Nie jest to może kask, który określiłbym jako najwygodniejszy w moim życiu, ale wypada lepiej niż wielu droższych konkurentów. No i ma niepodważalną zaletę – trzyma się głowy jak przyklejony, nie ma więc mowy o choćby drobnym przemieszczaniu podczas jazdy po dziurawych nawierzchniach. Moim zdaniem to wystarczający pakiet zalet, by uznać go za kask godny uwagi.
Ceny: od 760 zł (jednolite malowanie), 815 zł (grafika)
Gdzie kupić: www.ls2.sklep.pl
Zdjęcia: Tomasz Parzychowski