Idea przyczepki motocyklowej towarzyszy jednośladom prawie od dnia na rodzin tego szlachetnego wynalazku. Już około roku 1900 konstruktorzy borykali się z problemem, gdzie zamontować ten dodatek – z przodu, z tyłu czy może z boku?
Do dziś przetrwał właściwie tylko pomysł wózków bocznych, chociaż gdzieniegdzie na świecie spotyka się jeszcze trójkołowe motorowe riksze, w których można dopatrzeć się idei przedniego kosza z początków naszego wieku. Motocykle z przyczepką nader chętnie wykorzystywane były przez wojsko, policję, pocztę, drobnych rzemieślników i oczywiście turystów, często mających problemy z zapakowaniem nadmiernej ilości bagażu. Jednak od początku lat 60. można zaobserwować wyraźny spadek zainteresowania tymi konstrukcjami.
Sportowcy traktują sidecary raczej „per noga”, wojsko oraz inne służby państwowe również dawno temu zrezygnowały prawie całkowicie z usług jednośladów, a z tych z wózkiem w szczególności. W takiej sytuacji praktycznie żaden z poważnych światowych producentów motocykli nie decyduje się na wielkoseryjną produkcję motocykli przystosowanych do holowania kosza. Istnieją za to setki niewielkich firm zajmujących się profesjonalną produkcją wózków oraz modyfikowaniem jednośladów w celu poprawy ich współpracy z dodatkowym, bocznym ciężarem.
Współczesne motocykle są złożonymi i silnymi konstrukcjami. Dlatego też stopień ich modyfikacji musi być znaczny i praktycznie nie do wykonania w warunkach domowych. Przede wszystkim wzmacnia się ramy i zmienia układ przedniego zawieszenia. Za optymalny powszechnie uważa się wahacz pchany i wzmocnione amortyzatory. Zmienia się przełożenia skrzyni biegów i koła – stosując mniejsze średnice i samochodowe opony. Po wszystkich przeróbkach pojazd praktycznie nie nadaje się do jazdy solo.
Ponieważ na jazdę takim zaprzęgiem decyduje się niewiele osób, koszty produkcji są bardzo wysokie i sięgają od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy marek. Ceny te absolutnie nie są przystosowane do naszych kieszeni, ale nie należy od razu popadać we frustrację. Istnieje jeszcze w niedalekim sąsiedztwie nawet spory producent, który nie zważając na nowinki techniczne z powodzeniem produkuje i sprzedaje już od kilkudziesięciu lat słynne Urale i Dniepry. Motocykle te nie najlepiej jeżdżą zarówno z wózkiem, jak i bez, ale mają jedną podstawową zaletę – w porównaniu z całą resztą jednośladów są bezwstydnie tanie.
Mimo to coraz mniej widzi się na naszych drogach pojazdów trójkołowych a szlachetna sztuka jazdy z podniesionym do góry kołem wózka powoli zanika. Wielu osobom, które nigdy tego nie próbowały, jazda z koszem wydaje się dużo łatwiejsza niż solo. Podczas postoju motocykl nie wywraca się, nie wymaga podparcia nogami. Przy niewielkich prędkościach wykonywanie zakrętów wydaje się być dziecinnie łatwe.
Wystarczy jednak dodać odrobinę gazu, a nieposłuszny pojazd wcale nie chce słuchać się kierowcy. W czasie przyspieszania wózek ma tendencję do pozostawania w tyle i skręcania zaprzegu w prawo. Podczas hamowania następuje zjawisko odwrotne. Kosz wyrywa się do przodu i popycha całość w lewo. Wprawny kierowca potrafi odpowiednio wykorzystać te zjawiska w trakcie jazdy, jednak dla początkującego motocyklisty mogą stanowić nie lada problem.
Nie należy też zapominać o innych prawach fizyki rządzących rozpędzonym wózkiem. Gwałtowny skręt prawo przy odpowiednio dużej prędkości z reguły kończy się podniesieniem przyczepki i wywrotką. Mylą się też ci, którzy twierdzą, że zakręt w lewo jest zupełnie bezpieczny. W szczególnych warunkach
(śliska jezdnia, piasek, nadmierna szybkość) taki manewr zakończy się również efektownym koziołkiem, tym razem przez kosz. Jeżeli wózek jest źle ustawiony względem motocykla, dłuższa podróż może przekształcić się w jeden wielki koszmar.
Stałe kontrowanie kierownicy z pewnością szybko doprowadzi do powstania zakwasów, a walka z unoszącym się co chwila kołem kosza, przy najmniejszym skręcie w prawo, może skutecznie obrzydzić jazdę takim zaprzegiem do końca życia. Jednak podczas długich wakacyjnych wypraw boczny wózek może stać się jedynym miejscem mogącym skutecznie pomieścić podręczny warsztat, namioty, śpiwory oraz cały niezbędny sprzęt turystyczny właściciela pojazdu, jak i jego kolegów. Znany jest też mi przypadek, gdy po niewielkich przeróbkach kosz służył jako … jednoosobowa, campingowa sypialnia.