fbpx

Temat motocykli wojsko­wych podczas II wojny światowej jest bardzo ob­szerny i wyjątkowo aktualny w Polsce. Przez ponad 40 lat izolacji od normalnych, roz­wijających się konstrukcji motocyklowych w Europie i na świecie, miłośnicy dwóch kółek w Polsce sięgali po to, co po prostu było jedynie dostęp­ne, czyli po motocykle, które pozostały tu od czasów wojny. Najtrwalsze – wojskowe.

Możemy spotkać maszy­ny radzieckie, amerykańskie, niemieckie, angielskie, bel­gijskie, francuskie, no i oczy­wiście polskie. Motocykle te trafiały nad Wisłę różnymi drogami. Radzieckie czy amerykańskie, których Armia Czerwona używała dzięki dostawom z USA w ra­mach Lend-Lease, wędrowa­ły razem z frontem w 1944 roku, zaś po wojnie część z nich została na wyposaże­niu armii polskiej, walczącej u boku Rosjan, a także na wyposażeniu stacjonujących w Polsce wojsk radzieckich.

Motocykle niemieckie pozo­stały po wycofujących się wojskach faszystowskich. An­gielskie, francuskie czy bel­gijskie trafiały do nas naj­częściej już po wojnie. Część z nich została dostarczona w ramach pomocy powojen­nej UNRRA, część zakupio­na na Zachodzie w demobi­lach – bądź przez polski rząd, bądź też przez powra­cających do kraju żołnierzy polskich. W ten sposób znalazło sie w Polsce sporo mo­tocykli z armii alianckich.

Fot.1

Polskie motocykle wojskowe to pozostałość po naszej ar­mii i kampanii wrześniowej. Nowa armia polska, przyby­ła z Rosji, używała już moto­cykli amerykańskich i ra­dzieckich. Już podczas I wojny świa­towej dowództwa poszcze­gólnych armii spostrzegły, jak bardzo przydatny jest mo­tocykl podczas działań wojennych. Doskonale wypełniał on bowiem lukę pomiędzy rowerem a samochodem te­renowym, biorąc z jednego i drugiego to, co najlepsze. Jego kształt karoserii przy­pominał rozbudowany ro­wer, pozwalał na poruszanie się po wąskich dróżkach i bezdrożach, jednocześnie zaś zastosowanie silnika spali­nowego umożliwiało osiąga­nie dużych prędkości, nie po­wodując zmęczenia fizycz­nego kierowcy, który miał za zadanie wyłącznie prowa­dzenie pojazdu, ograniczają­ce się do utrzymania kierun­ku jazdy i obsługi sprzegła, zmiany biegów oraz gazu.

Motocykle dość szybko sta­wały się niezastąpione w wojskowych służbach po­mocniczych, wkraczały tak­że do oddziałów bojowych, gdzie były wykorzystywane, przeważnie z wózkiem bocz­nym, jako środek transportu dla trzech osób lub jako ruchomy punkt karabinu maszynowe­go, a także jako sprzęt transportowy, przy pomocy platformy zbudowanej na ramie wózka, oraz do wielu innych zadań. Lekkie motocykle by­ły wprost niezastąpione w łączności. Podczas ćwiczeń i działań wojennych łącznicy poruszający się na motocy­klach o pojemności od 100 do 350 ccm byli niekiedy jedynym kontak­tem pomiędzy dowództwem a placówkami polowymi.

W latach 30. motocykl po­siadał już swoje bezdysku­syjne miejsce w każdej no­woczesnej armii. Podobnych przykładów można by podać bardzo wiele, zwłaszcza że niektóre zakłady podukcyjne pod­czas wojny zrezygnowały w ogóle z produkcji cywil­nej, wykorzystując pełną moc wyłącznie dla potrzeb wojska, m.in. amerykańska firma Indian. Wyposażenie armii w mo­tocykle i różnorodność typów i marek były wprost propor­cjonalne do zaawansowania rozwoju przemysłu w da­nym kraju. Najbardziej no­woczesnymi armiami pod­czas II wojny światowej pod względem motoryzacji były armie Niemiec, Anglii i Stanów Zjednoczonych. Wszyst­ kie one posiadały w pełni profesjonalny sprzęt trans­portowy, wystarczający dla zabezpieczenia swoich po­trzeb.

Podstawą transportu mo­tocyklowego w armii amery­kańskiej były dwie najwięk­sze w tym kraju firmy: Har­ley-Davidson i Indian. Firma H-D dostarczała dla wojska głównie modele WL 750 (WLA i WLC), które stanowi­ły podstawowe wyposażenie. Harleye WLA (fot. 1) są bar­dzo dobrze znane w Polsce i właśnie na nich wychowało sie kilka pokoleń powojen­nych polskich harleyowców. Obecnie (lata 1990-94) poja­wiło się u nas kilkaset H­-D WLA, które przyjechały do Polski zza wschodniej grani­cy. Jest to ogromny „zastrzyk” nowych egzempla­rzy dla polskich kolekcjone­row i fanów firmy Harley­Davidson. Obecnie nie ma większych problemów dla chcących kupić H-D WLA do renowacji czy też już odno­wionych, poza dość wysoką ceną w porównaniu do in­nych motocykli weteranów.

Fot.2

W mniejszych ilościach firma H-D zaopatrywała ar­mię w modele ULH 1300 ccm dolnozaworowe, FL 1200 ccm z rozrządem górnozaworo­wym OHV, UL 1200 ccm oraz EL 1000 ccm, również z gór­nozaworowym rozrządem OHV. Specjalnie dla wojska stworzył Harley-Davidson ab­solutnie nietypowy dla siebie model: XA 750 (fot. 2) z silnikiem bokser (!). Jego konstrukcja nadwozia była zbliżona i podobna w linii do nadwozia WLA, różnice do­tyczyły głównie tylnego za­wieszenia. W odróżnieniu od sztywnego tyłu „wuelki” w modelu XA zastosowano zawieszenie suwakowe. Sil­nik – dolna 750 – był kopią silnika BMW R-12, z filtrem powietrza umieszczonym na skrzyni biegów i napędem przenoszonym na tylne koło za pomocą wału kardana, skrzynia była czterobiegowa i ob­sługiwana nożnie.

Od 1940 do 1944 roku wyprodukowa­no ogółem ok. 1000 sztuk tych motocykli. Głównym po­wodem zaprzestania pro­dukcji była odmienność kon­strukcyjna w stosunku do standardowego wyrobu fir­my H-D, czyli „V”. Kilkadzie­siąt sztuk XA 750 trafiło do Rosji, a stamtąd do Polski. W latach 70. i 80. chodziła fa­ma, że ktoś znalazł taki moto­cykl w okolicach Hajnówki, później pojawiły się pogłoski, iż jest XA gdzieś w Opolskiem czy Wrocławskiem, kilku lu­dzi twierdziło dumnie, że sa­mi je oglądali. Nie wiadomo, ile w tym było prawdy, obec­nie zaś temat całkowicie ucichł. Jednak jeżeli ktoś kie­dyś powie wam, że ma w sto­dole Harleya boksera, nie lekceważcie tego, myśląc, że to ,,na pewno M-72 lub K-750″, istnieje bowiem ułamek prawdopodobieństwa, że to właśnie XA 750. Podczas nie­jednego zlotowego ogniska słychać było opowieści nie­szczęśników, którzy takie właśnie informacje zignoro­wali, nie wiedząc w ogóle, że istniały Harleye boksery i po­niewczasie dowiadywali się, że motocykl, który mogli ku­pić, wylądował w hucie… 

Drugą firmą, która wypo­sażała armię Stanów Zjed­noczonych, był Indian. Moto­cykle tej firmy były niezwykle wytrzymałe i żywotne. Głównym tego powodem była ich legendarna, do dziś bar­dzo wysoka jakość. Wszystkie produkowane w czasie wojny Indiany miały rozrząd dolno­zaworowy oraz układ cylindrów „V”. Indian produko­wał 7 modeli wojskowych, najpopularniejszym był 640 A (Junior) o poj. 500 ccm, oprócz niego były jeszcze 640 B, 741-750 ccm (fot. 3), SCOUT – 750 ccm, 340 B – 1200 ccm, CHIEF -1200 ccm I 841 (fot. 4) – 750 ccm.

Tak jak Harley posiadał nietypo­wy model XA, tak Indian produkował model 841. Cylindry ułożone były wprawdzie w „V” pod kątem 90°, ale poprzecznie do kierunku jazdy – tak jak w motocyklu Moto Guzzi. Karoseria tego modelu była bardzo podob­na do normalnych „750″ produkowanych równole­gle, jednak z pewnymi zmia­nami. Zawieszenie z tyłu by­ło na „suwaku”, filtr powie­trza znajdował się na skrzy­ni biegów, a napęd na tylne koło przenoszony był po­przez wał kardana. Moto­cykl ten był produkowany tylko przez rok (1943), po­tem firma, podobnie jak H-D, zaprzestała produkcji kosz­townego, nietypowego pojaz­du.

Fot.3

Ogółem w czasie wojny Indian wyprodukował ok. 42 000 motocykli, w tym 1050 szt. nietypowego mo­delu 841. Do Rosji trafiło ok. 9000 sztuk i nie wiadomo, czy wśród nich były 841. In­dian z silnikiem poprzeczna ,,V” jest obecnie prawdzi­wym rarytasem na aukcjach w Europie i USA. W Polsce najwięcej jest „pięćsetek”, które można spotkać dość często u kolekcjonerów, jest też kilka „ 750″ i „ 1200″ roz­sianych po kraju, ale są to naprawdę nieliczne sztuki. Oprócz produktów dwóch największych wytwórni, któ­re opisane zostały wyżej, ar­mia amerykańska używała również (w znikomym pro­cencie) motocykli: Cushman, Simplex i Crosley. Motocykle te nie są w ogóle spotykane w Polsce, ale warto o nich wspomnieć. 

Podstawowym modelem Cushmana był skuter z czte­rosuwowym, dolnozaworo­wym, jednocylindrowym sil­nikiem o pojemności 244 ccm. Konstrukcja jego była bar­dzo prosta, żeby nie powie­dzieć prymitywna – po pro­stu był to pojazd przystoso­wany dla potrzeb wojska, bez zbędnych ekstrawagan­cji. Całość osadzona była na małych, szerokich kołach 6 x 6.00. Ta sama firma na bazie tego skutera produko­wała również małe motocy­kle z wózkiem bocznym i trzykołowe pojazdy z dwo­ma kołami z przodu i jednym napędzanym kołem z tyłu.

Fot.4

Simplexy były to małe motocykle, wykorzystywa­ne w służbach pomocni­czych na zapleczu armii. Posiadały dwusuwowe sil­niki o poj. 125 ccm i mocy 4 KM. Cały motocykl ważył 56 kg. Rozmiar kół wynosił 26 x 2,5. Było to coś w rodzaju roweru z silnikiem do poru­szania się po terenie ko­szar. Crosley był to duży motocykl, budowany przy wyko­rzystaniu części samocho­dowych. Wyposażony był w dość nietypowy silnik – dwucylindowy bokser o poj. 580 ccm. Konstrukcja jego karoserii została uproszczo­na do minimum, przez co wyglądał jak niezbyt schlud­na „samoróba”, wrażenie to pogłębiało połączenie ele­mentów samochodu i moto­cykla. Pomimo wszystko jed­nak, większości motocykli­stów armia amerykańska z czasów II wojny światowej kojarzyć się będzie głównie z nieśmiertelnym, jak na ra­zie, u nas motocyklem Har­ley-Davidson WLA 42.

W następnym artykule przedstawimy bardzo cieka­we konstrukcyjnie motocy­kle armii niemieckiej. 

KOMENTARZE