Wśród wszystkich typów motocykli, produkowanych w Polsce, Sokół 600 miał odegrać najważniejszą rolę. Niewątpliwie jego większy „brat”, Sokół 1000, był mocniejszy, droższy i piękniejszy, lecz – jako pojazd przede wszystkim wojskowy – dla przeciętnego motocyklisty równie niedostępny, jak czołg czy samolot. Tak więc narodziny Sokoła 600 podyktowane zostały potrzebą wprowadzenia na polski rynek motocykla uniwersalnego – szybkiego na szosie, sprawnego w terenie i na tyle taniego, aby stać się pojazdem masowym.








Jako uzupełnienie wersji RT powstał model sportowy – 500 RS, a tuż przed wybuchem wojny do produkcji wprowadzono Sokoła 200 M. Nie należy zapominać o ostatnim, najskromniejszym, produkowanym już po wojnie Sokole 125. Jako motocykl wszechstronny, Sokół 600 eksploatowany był zarówno przez cywilnych użytkowników, jak i przez służby państwowe – policję i wojsko. Jak dużym zaufaniem darzono polski produkt, świadczy fakt, iż pomimo wysokiej ceny wynoszącej 2300 zł w 1937 r. (dla porównania, motocykl Rudge Special, zdecydowanie lepszy, był niewiele droższy i kosztował ok. 2700 zł) chętnie znajdował nabywców.
Codziennym jego zadaniem była prozaiczna służba transportowa, lecz wykorzystywano go także nawet w tak trudnych imprezach sportowych, jak Rajdy Tatrzańskie, bezlitośnie obnażające wszystkie słabe punkty najdoskonalszych nawet maszyn. Najbardziej spektakularnym wyczynem motocykli produkowanych w PZinż było wjechanie dwóch sześćsetek i jednej dwusetki na Kasprowy Wierch w 1939 roku. Autorami tego niecodziennego wydarzenia byli: Tadeusz Heryng, Tadeusz Rudawski, Józef Docha, Józef Jakubowski i Mieczysław Kubiak.
Do dziś Sokoły cieszą się uznaniem polskich motocyklistów, ale nie chodzi tu o ich własności trakcyjne. Tkwi w nich coś, co nawet słabo zorientowanemu widzowi każe z szacunkiem podziwiać ten prawdziwie polski motocykl. Napis SOKÓŁ zmiękcza serce najsroższego nawet policjanta podczas kontroli drogowej. Ma swoją legendę Harley, ma ją Indian, ale dla nas najważniejsza powinna pozostać legenda Sokoła, choćby nikt w Ameryce nigdy o nim nie słyszał.






