W kwietniowym numerze artykułem „W drogę”, my-turyści rozpoczęliśmy „skrzykiwanie się” przed nadchodzącym sezonem. Opierając się na własnych doświadczeniach wynikających głównie z podpatrywania innych, bardziej umiejętnych jeźdźców, próbowałem dokonać pewnej syntezy przygotowań do wyjazdu. Na pewno jednak w Waszych sercach i głowach znajduje się jeszcze mnóstwo sposobów zarówno organizacyjnych, jak i technicznych, aby wyjazd był jak najbardziej udany. Nie bądźcie sobkami i dzielcie się z innymi, również na łamach „Świata Motocykli” swoimi pomysłami.
Pamiętajmy, że marzenia trzeba planować. Im więcej planów, tym prawdopodobieństwo ich realizacji jest większe. Co się tyczy zaś planowania konkretnej trasy, to wydaje mi się, że optymalnym dystansem dziennym, w trakcie kilkudniowej podróży, jest 200 km.
Cóż to jest?! – wykrzyknie „rasowy” ścigant. – „Ja ten dystans przejeżdżam w niecałą godzinę”. Może tak, może nie, ale my nie chcemy oglądać tylko „nitki szosy”, lecz przede wszystkim znajdujące się w tej okolicy rozliczne zabytki, którymi usiana jest Polska. Do tego celu nie jest potrzebny najszybszy na świecie motocykl, tylko pojazd dowolnej marki, ale za to wygodny i dobrze do trasy przysposobiony. Chcemy również po drodze coś zjeść i wypić oraz spokojnie rozbić namiot przed zmierzchem. Przy ognisku i kiełbasce wypić „browarek” i pogawędzić o tym, cośmy widzieli z towarzyszącymi nam kumplami. Życząc wszystkim, a więc i sobie, aby to, co tu napisałem powyżej, zostało w tym sezonie zrealizowane, chciałbym zaproponować ciekawą trasę wakacyjną do zwiedzenia. W następnych numerach „Świata Motocykli” podamy projekty innych tras. Mój projekt trasy zaczyna się w Warszawie, jako że „jezdem leguralny warsiawiak”. Ale jest to tylko projekt i każdy może dopasować sobie takie warianty, jakie są mu najwygodniejsze. Na przykład miłośnicy rozmaitych zlotów motocyklowych może coś po drodze sobie dobiorą akurat odbywającego się w zaproponowanym rejonie.
Trasa ta liczy niecałe 2000 km. Można ją poddawać rozmaitym modyfikacjom w zależności od pogody i nastrojów uczestników podróży. Wiedzie wspaniałymi krajobrazowo drogami wśród rozlicznych zabytków przyrodniczych i historycznych. Zauważyliście zapewne, że raczej omija duże miasta, które wcale nie są przyjazne dla motocyklisty-turysty. Obładowane motocykle nie mogą być przecież zostawiane byle gdzie bez dozoru, natomiast wszelakie dyżury przy nich wymagają dodatkowej organizacji czasu i środków od ich właścicieli. Ponieważ jest to tylko propozycja, więc nie próbowałem nawet zamieścić w tym artykule dokładnych miejsc noclegów, posiłków itp. informacji. Ten rejon Polski obfituje w wiele miejsc, gdzie będziemy mogli postawić bezpiecznie namiot, czy ewentualnie wynająć domek kempingowy lub kwaterę prywatną. Jedynie pogody wyżej wymieniona trasa nie może nam zagwarantować. Wziąwszy jednak pod uwagę średnią temperaturę i zachmurzenie z ostatnich sezonów letnich nie pozostaje nam nic innego, jak tylko wyruszyć w drogę.
Jeszcze raz zachęcam wszystkich turystów motocyklowych, aby chcieli się podzielić z nami swoimi propozycjami i planami na ten sezon motocyklowy. Zachęcamy również do zgłaszania tras dwudniowych (sobotnio-niedzielnych). Najatrakcyjniejsze projekty postaramy się wydrukować.
Tym, którzy poważnie potraktują propozycję objazdu opisanej trasy, sugeruję wcześniej kupić mapy: Polska Mapa Campingów, Polska Mapa Zamków, Polska Mapa Turystyczna oraz postarać się kupić (wypożyczyć w PTTK) książkę „Duchy polskie” Bogny Wernichowskiej i Macieja Kozłowskiego. Do tego można nabyć (najpewniej w Muzeum Twierdzy Przemyśl) – „Forty Rzymskie” Jana Różańskiego oraz oczywiście wszelakie mapy i przewodniki dotyczące regionów, które będziemy zwiedzać, tj., Bieszczadów, Beskidów, Gorców, Pienin itd. Mam głęboką nadzieję, że dzięki tym ciężarom amortyzatory w Waszych „stalowych rumakach” nie siądą zbyt szybko.
Natomiast romantyczne opowieści o „białej damie” czy „czarnym rycerzu” przekazane wybrance serca (i równocześnie towarzyszce podróży) „w tych pięknych okolicznościach przyrody” znakomicie ułatwią Wam pewne, nazwijmy to „niecne” zamiary względem niej. Tylko w razie czego nie powołujcie się na artykuł w „Świecie Motocykli”, bo za skutki odpowiadacie już wy sami. I… do zobaczenia na szlaku. A pozdrówmy się podniesiona ręką albo „mrugnięciem” reflektora.
I dzień
Kozienice (Puszcza ,Kozienicka) – Radom (objazd) – Kielce- (objazd) – Chęciny (zamek) – Jaskinia Raj, Góra Św. Krzyż (zespół klasztorny) – Ujazd (zamek Krzyżtopór) – tutaj nocleg.
II dzień
Ujazd – Klimontów (kościół/klasztor) – Sandomierz (zespół miejski) – Baranów Sandomierski (pałac renesansowy z muzeum siarki) – Mielec – po drodze zameczki Rzemień, Przecław – Tarnów – Melsztyn (zamek) -Dębno (zamek) – Wiśnicz Nowy (zamek) – nocleg.
III dzień
Do Wieliczki (kopalnia soli) – przez Dobczyce, Rabkę, Nowy Targ – Czorsztyn i Niedzica (zamki) – Krościenko (wycieczka na Trzy Korony) – przez Łącko -Stary Sącz – nocleg.
IV dzień
Stary Sącz – przez Piwniczną, Muszynę – Krynica (połazić po kurorcie, przepłukać nerki) – Grybów (browar) – Gorlice (jedna z największych bitew I wojny światowej w 1915 r.) – Biecz – w kierunku Beskidu Niskiego – Harklowa, Pogorzyna, Cieklin, Folusz, Świątkowa, Krępna, Polany, Mszana, Tylawa, Jaśliska, Komańcza (tu już Bieszczady) – Cisna – Wetlina ew. Ustrzyki Górne – nocleg.
V dzień
Zostawiamy motocykle i zasuwamy per pedes w góry – albo na Połoninę Wetlińską albo Połoninę Caryńską.
VI dzień
Ponieważ zaczęły boleć nas nogi (a przestały tyłki), więc wsiadamy na motory i kręcimy się po okolicy. Wetlina ew. Ustrzyki Górne -Czarna – Ustrzyki Dolne -Krościenko – Kuźmina – Tyrawa Wołoska (za nią wspaniałe serpentyny) – Lesko (zwiedzanie zamku i miasta) – Baligród – Stężnica – Wołkowyje – Chrewt – Czarna – Dwernik – Brzegi Górne – i na kempingu nocleg.
VII dzień
Dzień kondycyjny, czyli leżenie bykiem lub dla wyjątkowo zajadłych druga wycieczka w góry. Może być odwrotny wariant niż dnia piątego.
VIII dzień
Ostatnie miejsca postoju – Cisna – Baligród – Lesko (teraz znowu serpentyny, tylko w odwrotnym kierunku) – Tyrawa Wołoska -Krasiczyn (zamek) – Przemyśl (muzeum twierdzy przemyskiej przy drodze z Krasiczyna do centrum przy bramie fortecznej. Tu można kupić przewodnik.) – Potem znaleźć trzeba kemping lub inny nocleg i na nim przestudiowawszy plan twierdzy zobaczyć na motocyklu ze trzy najciekawsze forty, np. XIII (San Rideau), XV (Borek), I (Salis Soglio) – potem może coś się strasznego przyśni.
IX dzień
Przemyśl – Łańcut (zamek, muzeum powozów) – Leżajsk (klasztor i organy), przez Puszczę Solską -Janów Lubelski – Frampol – Hedwiżyn – Szczebrzeszyn (pozdrówcie chrząszcza w trzcinie) i po zakampingowaniu się zwiedzamy Zamość.
X dzień
Zamość – Krasnystaw – Lublin (tylko przejazd, mimo że piękne miasto) – Nałęczów (park zdrojowy i odtruwanie organizmu wodami mineralnymi) – Kazimierz Dolny (tutaj całe miasto i zamek z wieżą -widok „malina”) – Janowiec (zamczysko – to po drugiej stronie Wisły, trzeba jechać przez Puławy). W Kazimierzu śpimy lub tniemy do Warszawy jeszcze ok. 150 km, aby wyspać się jak człowiek. Jesteśmy nafaszerowani wrażeniami i zaczynamy na dobre kombinować, gdzie by tu jeszcze pojechać.