Nie wiedzieć czemu, skrzętnie omijaliśmy tę krainę w naszych opisach tras weekendowych, koncentrując się na Mazurach. A przecież piękna i pełna tajemnic Warmia to nie Mazury, postaramy się więc szybko nadrobić zaległości.
Na skróty:
Większość z nas raczej nie odróżnia tych krain. Może dlatego, że połączone są w jedno województwo warmińsko-mazurskie, granica między nimi jest bardzo płynna, a historia obu regionów bardzo podobna. Geograficznie Warmię możemy w przybliżeniu określić jako trójkąt ograniczony miastami Olsztynek, Reszel i Braniewo. Ziemie te przez wieki należały do zakonu krzyżackiego, a potem do Prus Wschodnich. Historycznie zamieszkiwane były przez Prusów, a ściślej przez jedno z pruskich plemion – Warmów (ale także Galindów i Bartów). Po tym okresie nie zostało zbyt wiele pamiątek, natomiast po kolejnych gospodarzach tych ziem – Krzyżakach – już tak.
Pruski ślad
W roku 1772, po I rozbiorze Polski, Warmia znalazła się pod zaborem pruskim i pozostawała tam praktycznie do zakończenia II WŚ. Trzeba uczciwie przyznać, że „za Prusaka” region ten rozwijał się szybko i harmonijnie. Miasta cywilizowały się i rozrastały bardzo szybko. Sieci drogowa i kolejowa były dobrze rozwinięte. Po tych czasach zachowało się sporo zabytków architektonicznych oraz inżynierii lądowej i wodnej, chociaż nie oszukujmy się – Polska za czasów PRL niespecjalnie przykładała się do ich ochrony.
Zniszczeniu uległa ogromna liczba pałac w i dworów, które oddawane były w „gospodarne” ręce PGR- w. Większość z tych zabytków już nigdy nie powróci do dawnej świetności. Ze względu na ograniczony weekendem czas nie będziemy zapuszczać się w położone najbardziej na północ okolice Fromborka i Braniewa, ale obiecuję, że wstąpimy tam podczas peregrynacji „Szlakiem Kopernikowskim”. Wjedziemy za to na chwilkę do Bartoszyc, które zdaje się do Warmii już nie należą, ale mamy ważne powody, żeby się tam znaleźć.
Z dala od Olsztyna
Naszą przygodę z Warmią rozpoczniemy w Olsztynku. To dobre miejsce na start, ze względu na bliskość krajowej drogi S7, która w bliższej lub dalszej perspektywie będzie łączyć północ kraju z południem. Z Gdańska, Warszawy czy Radomia da się tu dojechać w miarę szybko, więc meldujemy się tu skoro świt. Olsztynek to niewielka miejscowość, nie zgubimy się w niej, ale dla pewności spotykamy się na urokliwym rynku. Jeżeli ktoś ma ochotę, warto zajrzeć na chwilę do Muzeum Budownictwa Ludowego albo zerknąć na zamek krzyżacki, na tyle stary, że już w roku 1410 uległ pewnym zniszczeniom podczas buntu mieszczan.
Nie bardzo da się go zwiedzać „od środka”, bo od dawna jest siedzibą zespołu szkół, czyli nadal jest społecznie użyteczny. Oczywistym wyborem celu podróży będzie Olsztyn, ale… ominiemy go dosyć szerokim łukiem, korzystając z lokalnych, bardzo spokojnych i krętych (niestety nie zawsze najlepszej jakości) dróg. Olsztyn to duże miasto nad rzeką Łyną, ze wspaniałą starówką i piękną architekturą, ale zamiast nawijać kilometry, wsiąknęlibyśmy tu na dłużej. Jeżeli ktoś ma czas i ochotę, proponuję dłuższy wypad w te okolice i dokładne zwiedzanie Olsztyna.
Nasza lokalna droga poprowadzi nas przez Kierzliny do Barczewa, skąd drogą nr 595 dotrzemy do Jezioran. Stąd, przez Frankowo i Kokoszewo, dojedziemy do Bisztynka. Tu proponuję kr tką przerwę pod „Diabelskim Kamieniem”. W średniowieczu zwany był „Kamieniem Biskupim” i stąd wzięła się nazwa miasteczka – Bischofstein. To jeden z największych znanych głaz w narzutowych w Polsce (obw d aż 28 m), w dodatku podobno spełnia życzenia. Trzeba go tylko dwukrotnie obejść wok ł, zgodnie ze wskaz wkami zegara, poczynając od charakterystycznego pęknięcia, jednocześnie intensywnie myśląc o swoim życzeniu. Podobno skuteczność działania jest gwarantowana.
Jeden z ocalonych
Z Bisztynka to już dosłownie „rzut beretem” drogą nr 57 do Galin – wspaniale zrewitalizowanego majątku (pałac i folwark). Nie dość, że można pojeździć na koniach i wypocząć, to dodatkowo miejsce to jest przyjazne motocyklistom. Jego losy są typowe dla całej Warmii. Do czas w II WŚ wzorowo prowadzony, w roku 1945 został splądrowany, a jego właściciel zesłany na Sybir. W upaństwowionym, niszczejącym majątku urządzane były kolonie dla dzieci. W roku 1996 pałac wraz zabudowaniami został kupiony przez prywatnego właściciela i przez wiele lat mozolnie odbudowywany. Zrekultywowane zostało założenie parkowe, odkopane stawy, odbudowane jazy i spiętrzenia rzeki. Dzisiaj podziwiać możemy Galiny w pełnej krasie.
To jedna z najlepszych krajowych kolekcji, w dodatku pięknie wyeksponowana. Drugi powód wizyty w Bartoszycach to przyjazny i gościnny „Wiraż Pub” przy placu dworcowym, prowadzony przez członków lokalnego klubu Wiraż Bartoszyce. Nie dość, że dobrze nakarmią i napoją w prawdziwie motocyklowej atmosferze, to jeszcze wieczorami odbywają się tu koncerty muzyczne. Chwilowo, ze względu na „Koroniarza”, działalność nieco osłabła, ale do lata, mam nadzieję, wszystko powróci do normalności, więc pub trzeba będzie koniecznie odwiedzić.
Historia i humor
Po nasyceniu oczu widokiem wspaniałych maszyn w muzeum i pokrzepieniu ciała w pubie ruszamy w dalszą drogę. Tym razem DK 51 do Lidzbarka Warmińskiego, to ok. 20 km, pójdzie więc szybko. Tu należy zatrzymać się choćby na chwilę. Przez wieki była to stolica Warmii i jednocześnie największe jej miasto. Już na dziesięć lat przed bitwą pod Grunwaldem otrzymał prawa miejskie. Lidzbark godny jest zwiedzania w całości, ale najbardziej spektakularną miejscową budowlą jest zamek, będący w przeszłości siedzibą biskup w warmińskich (także Mikołaja Kopernika i Ignacego Krasickiego). Znajdziemy tu ciekawe Muzeum Warmińskie.
Miejscowość słynie również z wyśmienitego humoru – latem odbywają się tu liczne spotkania i festiwale kabaretowe. Może na któreś traficie? Po drodze mamy też coś ciekawego dla miłośników wojskowych umocnień. Po I WŚ, na mocy traktatu Wersalskiego, nałożono na Prusy zakaz budowy fortyfikacji poza rejonem ograniczonym miastami Mrągowo, Morąg i Iława Pruska. Lidzbark leży w centrum tego obszaru. To od niego powstała nazwa Trójkąta Lidzbarskiego, czyli wielkiej sieci niemieckich obiekt w obronnych.
Do Ameryki!
Z Górowa, przez Żołędnik i Drwęcę, dojedziemy do drogi nr 513 i na rondku skierujemy się w stronę Ornety, niemal równie starej jak Lidzbark, więc znajdziemy tu wiele ciekawych zabytków. Co ciekawe, znacznie większych zniszczeń miasto doznało podczas potopu szwedzkiego niż w trakcie II WŚ. Oprócz gotyckich budowli, jak ratusz czy kościół św. Jana Chrzciciela, znajdziemy tu również dwie prawosławne cerkwie. Nasyceni wszelkiego rodzaju zabytkami, ostatni etap trasy pokonamy bardzo lokalnymi, spokojnymi i mało uczęszczanymi drogami.
Na wysokości polskiej Ameryki dostaniemy się na nowo zbudowaną szeroką dwupasmówkę biegnącą z Olsztynka do Olsztyna. Tu zakończymy nasz pobieżny, 320-kilometrowy objazd Warmii. Nasza trasa to tylko luźna sugestia, bo w tym regionie praktycznie niemal każda większa czy mniejsza miejscowość kryje swoją krzyżacko-pruską tajemnicę. Z pewnością się nie zgubicie, a nawet jeżeli tak, to nie będziecie żałować, bo może przy okazji natraficie na kolejne tajemnicze pozostałości dawnej świetności Warmii?







