Po rozegraniu pięciu pierwszych rund sezonu 2023 MotoGP, włodarze serii szumnie ogłaszają niesamowity wzrost popularności serii. Rośnie nie tylko oglądalność wyścigów w TV, ale też na tory przybywa więcej kibiców – w trakcie historycznego, tysięcznego Grand Prix, we francuskim Le Mans przez trzy dni przewinęło się blisko 280 tysięcy fanów! Ale czy nie warto nieco wstrzymać się z takimi daleko idącymi wnioskami?
Na skróty:
Motocyklowe Mistrzostwa Świata w sezonie 2023 zdecydowanie idą na rekord, choć za nami dopiero jedna czwarta tegorocznej rywalizacji. Wszystkie dotychczasowe rundy zgromadziły na trybunach więcej kibiców, aniżeli przed rokiem. Częściowo to efekt zmodyfikowanego kalendarza i inauguracji rywalizacji nie jak zwykle w Katarze, a w Portimao.
Rosnąca liczba kibiców na trybunach… chyba
Co prawda organizatorzy chwalą się wynikami weekendowymi, to mimo wszystko bardziej miarodajna jest frekwencja tylko z niedzieli. Ze względu na Sprinty już w sobotę na trybunach jest statystycznie więcej fanów, aniżeli przed rokiem. Często jednak bilety sprzedawane są na cały weekend, co oznacza, że te same osoby mogą być liczone nawet potrójnie. Z tego względu dane z samego tylko dnia wyścigowego dają bardziej rzeczywisty obraz tego, ilu faktycznie kibiców było na trybunach.
I tak oto pierwszą rundę sezonu, podczas której zadebiutował Sprint, odwiedziły łącznie blisko 124 tysiące kibiców, w tym 67 tysięcy w niedzielę. Dla porównania, w sezonie 2022 wyścigi na Portimao oglądało ponad 23 tysiące kibiców mniej. Na poprawę frekwencji w GP Portugalii wpłynęło na pewno to, że była to pierwsza od 15 lat inauguracja sezonu w Europie. Drugą kwestią jest tak, że przed rokiem zmagania w Portimao oraz pobliskim Jerez de la Frontera (miasta dzieli nieco ponad 300 kilometrów) zorganizowano w dwa sąsiadujące weekendy. Sami organizatorzy zaznaczali, że nie było to zbyt rozsądne posunięcie. Widać to w wynikach – w tym sezonie do Andaluzji przybyło w sumie ponad 40 tysięcy kibiców więcej, niż rok temu, a w samą niedzielę na trybunach pojawiło się blisko 80 tysięcy fanów (w 2022 roku było ich 58 tysięcy).
Naznaczone deszczem zmagania w Argentynie zgromadziły 186 tysięcy kibiców, z czego zanotowano nieznaczny spadek oglądalności (względem minionego sezonu) w sobotę, ale za to o 5 tysięcy fanów więcej odwiedziło Termas de Rio Hondo w niedzielę. Co jednak ciekawe, po raz trzeci z rzędu brak jest danych co do frekwencji podczas GP Ameryk na Circuit of the Americas. To podobno efekt klauzul w umowie, ale prezydent FIM Jorge Viegas rzucił między wierszami, że w niedzielę na torze pojawiło się około 45 tysięcy fanów. To nic w porównaniu z tym, że ubiegłoroczne GP USA Formuły 1 na tym samym torze przez trzy dni zgromadziło podobno ponad 400 tysięcy kibiców, z czego ponad 140 tysięcy w samą tylko niedzielę.
Francjo, robisz to dobrze!
Runda MotoGP o GP Francji była wyjątkową – było to tysięczne Grand Prix w historii Motocyklowych Mistrzostw Świata. Zapowiadało się na grube świętowanie i w sumie tak było, ale… Ogromna w tym zasługa organizatorów samego GP Francji, którzy od lat przygotowują na Le Mans prawdziwe święto dla motocyklistów. Kiedy Claude Michy przejmował pieczę nad organizacją francuskiej rundy w latach 90., włodarze MotoGP chcieli przeniesienia zmagań na tor Paul Ricard. Zmiana okazała się niewypałem, a MotoGP wróciło na Le Mans w 2000 roku.
I co prawda rozkręcenie całej tej imprezy zajęło nieco czasu, to w ostatnich latach organizatorzy zbierają żniwa tego, co zasiali. Tegoroczne GP Francji było rekordowe pod względem frekwencji i… po prostu genialne! Przez cały weekend na torze pojawiło się ponad 278 tysięcy kibiców, z czego 116 tysięcy – w samą niedzielę. Zachęciły ich nie tylko dobre ceny biletów, ale też genialna impreza, która niemalże przez cały tydzień toczy się na pobliskich polach namiotowych. Już w czwartek przed startem Grand Prix było na nich podobno około 15 tysięcy osób, upalając do granic możliwości swoje maszyny. Frekwencję było widać zresztą w czwartkowe, późne popołudnie, gdy na otwarty „Pit Lane Walk” ściągnęły tłumy.
Wyświetl ten post na Instagramie
Z każdym dniem impreza tylko się rozkręcała, co widać było i słychać naprawdę wyraźnie, bo zabawa na campingu trwała w najlepsze. Podobno do odważnych świat należy, ale wiemy, że w gronie osób pracujących w paddocku tylko garstka zdecydowała się pójść „do jaskini lwa” i zobaczyć to na własne oczy. Nie jest już podobo tak niebezpiecznie, jak jeszcze w ostatnich latach, ale tylko we Francji w paddocku krążą legendy o pijanych kibicach rzucających się na maski samochodów wyjeżdżających z parkingów, czy zrywaniu przepustek z szyi paddockowych gości, dziennikarzy, czy mechaników… Jest zdecydowanie lepiej, niż parę lat temu, ale tak czy inaczej – ciągle zalecana jest ostrożność.
Kulminacją tej szalonej imprezy wcale nie były niedzielne wyścigi (to też!), ale wbrew pozorom – sobota. Już od rana na trybunach liczba kibiców dobijała do 90 tysięcy, a po rozegraniu treningów i kwalifikacji Moto2 oraz Moto3, Sprintu MotoGP, obu wyścigów MotoE oraz pierwszego wyścigu Red Bull MotoGP Rookies Cup – na trybunach przy prostej startowej wciąż było pełno. Na wieczór zaplanowano bowiem pokazy, w tym epickie show Toma Pagesa i spółki, którzy przy wiwatującym tłumie (z Fabio Quartararo na czele!) pokazywali to, co mają najlepsze w arsenale. Tak, podwójnego backflipa też nie zabrakło!
Zresztą, wspomniany Quartararo też dorzucił do pieca. By podziękować kibicom za ogromne wsparcie, zwłaszcza w tym trudnym dla niego sezonie 2021, Fabio postanowił wrzucić w trybuny swój kask i to nie w niedzielę po wyścigu, a właśnie w sobotni wieczór. 3, 2, 1… leci!
W tym wszystkim nieco zapominało się, że jest to jubileuszowe, tysięczne Grand Prix. Trochę szkoda, że nie uczczono tego z prawdziwą pompą, bo przecież drugiej takiej rocznicy zapewne już nie będzie. Prawdopodobnie też, że gdyby ta rocznica przypadła na inną rundę – byłoby zdecydowanie gorzej. Po prostu miano „epickiego, tysięcznego GP” uratowała praca organizatorów GP Francji.
Sami włodarze MotoGP zrobili niewiele. W paddocku pod klasycznym, stojącym logo MotoGP dodano hashtag #1000GP, niektórzy z obecnych w paddocku załapali się na darmowe, kartonowe okulary wycięte w kształt 1000GP, a w tzw. Fan Zone ustawiono duży banner z portretami mistrzów świata i dopiskiem „I AM PART OF HISTORY”. Gadżety z okazji 1000GP przygotowali jedynie organizatorzy GP Francji – były przeciętne, ale głupio było nie kupić koszulki z takiego wydarzenia.Była też specjalna wystawa motocykli Giacomo Agostiniego – najlepszego zawodnika w historii Grand Prix. Sam zainteresowany też przez cały weekend krążył w paddocku, rozdawał autografy i pozował do zdjęć. Wystawa była jednak ulokowana w takim miejscu, że dotarcie do niej stanowiło nie lada wyzwanie. Cóż…
Wyświetl ten post na Instagramie
Czas uczyć się od F1?
Organizatorzy MotoGP jednocześnie chwalą się, że od początku sezonu seria notuje znaczne wzrosty oglądalności – na niektórych rynkach nawet o 27%. Sukcesu upatruje się w sobotnich Sprintach, dzięki którym oglądalność w sobotę wzrosła o 51%. Trzeba też przyznać, że w tym roku od początku sezonu w MotoGP jest po prostu ciekawie, a to, co działo się podczas wyścigu we Francji na długo pozostanie w pamięci kibiców.
W teorii MotoGP ma przed sobą świetlaną przyszłość. Tłumy kibiców na trybunach, miliony przed telewizorami… Ale czy nie za szybko na wyciąganie wniosków? Jeszcze w listopadzie ubolewano nad tym, że frekwencja była najgorsza w ciągu ostatniej dekady, a był to przecież pierwszy „normalny”, popandemiczny sezon.
W wypromowaniu MotoGP ma pomóc nowo zatrudniony Daniel Rossomondo, który przez prawie 20 lat odpowiadał za kwestie marketingowe, komercyjne i medialne w NBA, czyli największej lidze koszykarskiej świata. Czeka go nie lada wyzwanie, by dorównać albo i przegonić rosnącą w siłę Formułę 1. Choć przez lata w kwestii nowych mediów MotoGP wyraźnie górowało nad królową sportów motorowych, teraz trend wyraźnie się odwrócił.
Umówmy się, że w F1 brak takiego widowiska, jak w MotoGP. Co do tego nikt nie ma wątpliwości. Formuła 1 stała się jednak bardziej przystępna dla laików dzięki serialowi „Drive to Survive” na Netflixie, której odpowiednik w MotoGP – „MotoGP: Unlimited” w wersji na Amazon Prime – okazał się totalną klapą. I to do tego stopnia, że zrezygnowano z planów nakręcenia drugiego sezonu serii. F1 wygrywa także w kwestiach dostępności transmisji – roczny pakiet F1TV to koszt zaledwie 49 euro, podczas gdy MotoGP kosztuje aż 137 euro (w wersji z Live Timingiem). W obu przypadkach dostępne są archiwalne wyścigi i wszystkie sesje treningowe/kwalifikacyjne. Wiadomo, że bez zarabiania na prawach do transmisji, MotoGP mogłoby przestać istnieć. Warto byłoby jednak znaleźć jakiś złoty środek. W Polsce i tak jesteśmy w uprzywilejowanej pozycji, bo wszystkie sesje MotoGP możemy oglądać na żywo na www.polsatsport.pl.
Co dalej z MotoGP?
Trzeba przyznać, że MotoGP przeżywa swego rodzaju odrodzenie, a obecny sezon – także za sprawą Sprintów – jest naprawdę świetny. Za nami co prawda dopiero pięć rund, ale wydarzyło się w ich trakcie więcej, niż można było się spodziewać.
Pierwszym testem tego, czy MotoGP faktycznie przyciąga więcej kibiców nie tylko przed telewizory, ale także i na trybuny, będzie nadchodzące Grand Prix Włoch. Przez lata uznawane za najlepszą rundę w kalendarzu, gdzie impreza – niczym we Francji – trwała przez cały tydzień, w ostatnich latach wyraźnie podupadła. Jeszcze do niedawna zmaganiom w Italii towarzyszyło hasło „Al Mugello non si dorme” („Na Mugello nikt nie śpi”), ale ostatnio… niestety śpi. Rosnące ceny biletów doprowadziły do tego, że przed rokiem GP Włoch przez cały weekend „odwiedziło” nieco ponad 74 tysiące kibiców, a w samą niedzielę na trybunach było ich zaledwie 43 tysiące.
Jeśli frekwencja we Włoszech będzie zdecydowanie lepsza, będzie można zacząć przyznawać, że faktycznie MotoGP zaczyna notować wzrosty w liczbie kibiców na trybunach i przed telewizorami. A my miejmy nadzieję, że w tym roku Mugello znów nie zaśnie!
Zdjęcia: MotoGP/Dorna Sports, KTM Media, Red Bull Content Pool, archiwum redakcji