Do końca sezonu MotoGP zostały cztery wyścigi i 100 punktów do zdobycia. Czołową czwórkę mistrzostw dzieli 49 „oczek”, a biorąc pod uwagę ostatni wyścig w Japonii – wszystko jeszcze jest możliwe. Tym bardziej, że faworyci – Fabio Quartararo, Pecco Bagnaia i Aleix Espargaro po prostu zawiedli.

Przed rundą o Grand Prix Japonii czołową trójkę klasyfikacji generalnej – obrońcę tytułu mistrzowskiego Fabio Quartararo, zwycięzcę czterech wyścigów z rzędu Pecco Bagnaię i czarnego konia sezonu Aleixa Espargaro – dzieliło 17 punktów. Gdy wziąć pod uwagę fakt, że była to pierwsza wizyta MotoGP na torze Motegi od trzech lat, nieco zaskakujące wyniki nie byłyby niczym nadzwyczajnym. Ale nikt nie przewidywał tego, co faktycznie wydarzyło się w Kraju Kwitnącej Wiśni.

Jeden, wydłużony trening wolny na suchym torze w piątek i sobotnie, deszczowe FP2 mocno przemieszały stawkę. Niespodziewanie pole position zgarnął Marc Marquez, co tylko podkręcało atmosferę. Tym bardziej, że najlepszym z liderów „generalki” był szósty na polach startowych Aleix Espargaro. Hiszpan liczył na odrobienie punktów do głównych rywali. Fabio Quartararo – choć w 2019 roku drugi w wyścigu w Japonii – w Q2 był zaledwie dziewiąty. Jeszcze gorzej spisywał się Pecco Bagnaia, który od początku weekendu był po prostu niewidoczny i miał startować z dwunastego pola.

Kuriozalny błąd Aprilii

Jeszcze przed startem wyścigu okazało się, że Espargaro ma problemy. Hiszpan wolno pokonywał okrążenie rozgrzewające i ewidentnie walczył z motocyklem. Aleix zdecydował się na zjazd do alei serwisowej, błyskawiczną zamianę maszyny i start do wyścigu z końca pit lane. Druga RS-GP miała jednak miękką tylną oponę, podczas gdy pierwotnie Hiszpan planował start na pośredniej mieszance. Z tego powodu nie był w stanie zdziałać zbyt wiele w wyścigu i ostatecznie finiszował na szesnastej pozycji, nie zdobywając ani jednego punktu.

Wkrótce okazało się, że to nie awaria tzw. holeshot device (systemu obniżającego zawieszenie) zmusiła Espargaro do zmiany motocykla, ale… błąd zespołu. Ekipa Hiszpana nie przestawiła motocykla z tzw. oszczędnego mapowania na standardowe. To, na którym ruszył do okrążenia rozgrzewkowego, normalnie używane jest celem oszczędzania paliwa i tylko w drodze z garażu na pola startowe.

„Popełnili błąd i nie usunęli mapy oszczędzającej paliwo, która nie pozwala jechać szybciej niż 100 km/h i z obrotami powyżej 4-5 tysięcy. Próbowałem wszystkiego, ale nic nie działało” – wyjaśniał Aleix. „Zmieniłem motocykl, ale druga maszyna miała miękki tył, na którym nie byłem w stanie jechać, wiedziałem to od początku. Do tego byłem nerwowy i popełniałem sporo błędów, zdecydowałem się zostać na torze i poczekać na jakąś czerwoną flagę, czy coś w tym stylu”.

Brak punktów jest tym bardziej bolesny, że główni rywale Espargaro nie mieli zbyt dobrego tempa, z kolei on czuł się bardzo pewnie na motocyklu i miał szanse co najmniej na podium. „Nawet na miękkim tyle jechałem przez wiele okrążeń w przedziale 1’46. Z pośrednią mieszanką i motocyklem numer jeden, jestem pewien, że mógłbym jechać średnimi 1’45, co najmniej na poziomie tempa Jacka Millera” – dodawał przyznając przy okazji, że tak, miał szansę na zwycięstwo w GP Japonii.

„To nasza praca i to jest pomyłka, która może zdarzyć się wszędzie. To ogromny błąd, ale jesteśmy ludźmi, jesteśmy zespołem. Nie obchodzi mnie mistrzostwo, chcę wygrać w Tajlandii. To teraz jedyne, o czym myślę, żeby spróbować wygrać na Buriram” – zapowiadał Hiszpan, którego teraz od lidera mistrzostw dzieli 25 punktów.

Quartararo przegrywa, ale wygrywa

Tymczasem Fabio Quartararo zanotował trudny weekend, chociaż w teorii tor Motegi powinien sprzyjać Yamasze. Jak zwykle wszystko skomplikowało się, gdy w deszczowych kwalifikacjach zdobył zaledwie trzeci rząd startowy, a potem w niedzielę nie był w stanie utrzymać się w grupie walczącej o podium. I choć po bezbarwnym wyścigu zdobył zaledwie ósme miejsce miejscu, to z Japonii wyjeżdżał jako jeden z największych wygranych.

Wszystko dlatego, że zgarnął osiem cennych punktów i finiszował przed swoimi głównymi rywalami w walce o mistrzostwo. W efekcie jego przewaga w „generalce” wzrosła z dziesięciu do osiemnastu „oczek”. „Jazda na motocyklu od dawna nie sprawia mi radości. Jeśli nie startujesz z przodu, możesz pożegnać się z szansami na zwycięstwo” – mówił Quartararo, przy okazji dodając, że wyścig na Motegi był „frustrujący”, bo po prostu nie był w stanie nikogo wyprzedzić.

Bagnaia znów nie wytrzymuje ciśnienia

Tymczasem Pecco Bagnaia, od początku weekendu na Motegi był cieniem samego siebie. Gość, który dopiero co wygrał cztery wyścigi z rzędu, na japońskim torze nie mógł złapać odpowiedniego rytmu. W kwalifikacjach zajął dopiero dwunaste miejsce, a po starcie wyścigu wcale nie nadrabiał pozycji. Włoch nie był w stanie wychodzić z zakrętów tak szybko, jak inni zawodnicy Ducati. Na domiar wszystkiego przegrzewał mu się przód, przez co hamowanie także było utrudnione.

„Może to przez wilgotność ciśnienie w przedniej oponie było bardzo, bardzo wysokie. To było dziwne, ale czasami może się zdarzyć, tym bardziej, że to jedna z pierwszych sytuacji w tym roku, gdy jechałem w dużej grupie. Próbowałem nie popełniać błędów, a kiedy ciśnienie w oponie spadło, starałem się odrobić straty” – wyjaśniał Włoch.

Na ostatnim okrążeniu, gdy dojechał już do Quartararo i miał szansę na atak, przód w motocyklu Pecco stracił przyczepność. Bagnaia na milimetry minął się z tylnym kołem maszyny Fabio, szczęśliwie nie ściągając z toru swojego głównego rywala. „Przewróciłem się nie przez problemy z oponą, ale przez to, że popełniłem błąd” – przyznał wprost.

Problem w tym, że to już druga sytuacja w tym roku, po GP Niemiec, gdy Bagnaia popełnia błąd mając szansę na wyprzedzenie Fabio i odrobienie części strat. Tutaj walka toczyła się co prawda o jeden punkt, ale i on może mieć znaczenie na koniec sezonu. „Pojechałem zbyt ambitnie, ponieważ finiszowanie za Fabio, albo poczekanie na lepszą okazję do ataku oczywiście było lepsze, ale takie wnioski pojawiają się po wyścigu. W momencie jednak, kiedy się ścigam, zawsze chcę pojechać jak najlepiej, chciałem wyprzedzić Fabio i być jak najbliżej Mavericka (Viñalesa) na wypadek, gdyby on popełnił błąd. To był ambitny manewr, ale to jedyna rzecz, którą mogę robić, by próbować wygrać mistrzostwo” – dodawał Pecco, który w chwilę po upadku w ironiczny sposób bił sobie brawo.

Gdzie trzech się bije, tam Quartararo korzysta

Po rundzie o GP Japonii w klasyfikacji generalnej liderem pozostaje Fabio Quartararo, który na cztery wyścigi przed końcem sezonu ma 18 punktów przewagi nad Pecco Bagnaią. Trzeci wciąż jest Aleix Espargaro, który traci do lidera 25 punktów. Teoretycznie szanse na tytuł ma jeszcze czwarty Enea Bastianini, ale jego od Francuza dzieli już 49 „oczek”.

Zdjęcia: MotoGP/Dorna Sports

KOMENTARZE