Maverick Viñales wydaje się jeździć na rollercoasterze. Gdy tylko po niepowodzeniach w końcu zaczyna wychodzić na prostą, znów trafia mu się bardzo trudna sytuacja. Na takiej sinusoidzie Hiszpan jest jeszcze od czasów startów w Moto3 blisko dekadę temu. Czy 26-latek w końcu poskłada wszystko w całość, a także czy będzie miał odrobinę szczęścia, by powalczyć na poważnie o mistrzostwo MotoGP?
Na skróty:
Miłe złego początki
W tym roku Maverick Viñales, pomimo dobrych treningów wolnych i kwalifikacji, w większości wyścigów nie błyszczał. Hiszpan sięgał po małe punkty i zaledwie trzykrotnie finiszował w TOP5. Najgorzej było w Niemczech, gdzie przyjechał na samym końcu stawki i przegrał nawet z Franco Morbidellim, który jechał z kontuzją kolana na dwuletniej Yamasze M1.
W tym momencie łatwo było zapomnieć, że przecież to on w imponującym stylu wygrał inaugurację obecnego sezonu w Katarze. W rok 2021 Mack wchodził bardziej pewny siebie niż kiedykolwiek wcześniej. W przedsezonowych wywiadach zaznaczał, że dobrze przygotował się mentalnie do rywalizacji i wydawało się, że faktycznie może sięgnąć po tytuł.Po wyjeździe stawki z Kataru Viñales znalazł się na równi pochyłej, notując coraz to gorsze wyniki i stając się coraz bardziej sfrustrowanym człowiekiem. Po gościu, który gdy tylko wszystko mu pasuje, potrafi narzucić w wyścigu mordercze tempo, nie było już śladu. Apogeum nastąpiło po fatalnym występie na Sachsenringu. Sytuacji nie zmieniło nawet pole position wywalczone tydzień później w Assen i powrót na podium.
Maverick doszedł do porozumienia z Yamahą, że ich współpraca zakończy się wraz z zakończeniem rywalizacji w sezonie 2021. Strony doszły do wniosku, że kontynuowanie wspólnego ścigania się w 2022 roku, pomimo obowiązującego kontraktu, nie ma większego sensu. Zarówno jednak Viñales, jak i producent z Japonii zaznaczali, że zamierzają pracować z maksimum zaangażowania aż do końca sezonu i spróbują wywalczyć razem jak najlepsze wyniki.
Przedwczesne odejście z Yamahy
Mało kto jednak spodziewał się, że wyścig w Assen był przedostatnim występem Mavericka na Yamasze. Po tym, jak stawka wróciła do akcji po wakacjach, doszło do sporych kontrowersji na linii Hiszpan-Yamaha. W przededniu GP Austrii producent wystosował lakoniczną informację prasową, że „zawodnik nie wystartuje w nadchodzącej rundzie”.
„Absencja spowodowana jest zawieszeniem zawodnika po jego niewyjaśnionych i nieodpowiedzialnych działaniach podczas GP Styrii. Decyzja Yamahy to wynik dogłębnej analizy telemetrii i danych, jaką przeprowadzono w ostatnich dniach” – można było przeczytać w oficjalnym komunikacie prasowym.O co tak naprawdę poszło? Dziennikarze mający szansę pracy w paddocku, a także kilku fotografów donosiło, że Viñales na ostatnich okrążeniach wyścigu o GP Austrii celowo jechał na piątym biegu, wrzucając szóstkę tuż przed zakrętem numer jeden. Miał też celowo uruchamiać tzw. pit-limiter na prostych, a następnie wkręcać maszynę na najwyższe obroty podczas okrążenia zjazdowego. Miało to wyglądać tak, jakby 26-latek celowo chciał zniszczyć silnik w motocyklu.
Ostatecznie niedługo później ogłoszono, że Viñales i Yamaha kończą współpracę w trybie natychmiastowym. Tym samym, na drugą część sezonu 2021 Hiszpan nagle został bez pracodawcy. Z Yamahą wywalczył w sumie osiem zwycięstw, 24 finisze na podium i 13 startów z pole position. Dwukrotnie zdobywali też trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej zawodników.
Ale to już było… w Moto3
Zawirowania na linii Viñales-Yamaha nie były jednak pierwszymi, jakie Maverick miał ze swoim pracodawcą podczas startów w Grand Prix. Podobne wydarzenia miały miejsce w 2012 roku, w drugim sezonie Hiszpana w najmniejszej kategorii.
Po udanym debiucie w 2011 roku, w ekipie Blusens sponsorowanej wtedy przez Paris Hilton, na kolejny sezon (pierwszy z maszynami Moto3) Viñales postanowił nie zmieniać barw. Po tym, jak w debiucie wygrał już w czwartym starcie w karierze i sięgnął w sumie po cztery triumfy, nic dziwnego, że przed sezonem 2012 Mack był jednym z faworytów do tytułu.
Po wygraniu inauguracji w Katarze i regularnych finiszach w czołówce, Viñales walczył o mistrzostwo z Sandro Cortese i Luisem Salomem. Nagle, tuż przed piątkowymi treningami podczas GP Malezji, Maverick spakował walizki i poleciał do domu. I to mimo że w „generalce” był drugi, choć ze stratą ponad 50 punktów do pierwszego Cortese i trzema wyścigami do końca rywalizacji.Powodem miało być złamanie kontraktu przez team. Viñales mówił wtedy, że „od połowy sezonu team nie robił wszystkiego, co mógł”, że on sam zawsze daje z siebie maksimum oraz że chciał rozstać się z ekipą w pokojowy sposób, ale ta by się na to nie zgodziła.
Co ciekawe, w tamtym momencie Viñales miał umowę z ekipą także na starty w Moto3 w 2013 roku, a w sezonie 2014 miał z nią awansować do Moto2. Problemem były podobno relacje z Ricardem Jove, ówczesnym menadżerem teamu Blusens oraz prywatnym menadżerem Viñalesa. Podobno Jove nie przekazywał Maverickowi ofert od innych zespołów, chcąc zatrzymać go w swoim teamie.
Ostatecznie Hiszpan wrócił do rywalizacji już tydzień później na Phillip Island, przepraszając przy tym zespół. „Moje nagłe opuszczenie GP Malezji nie było dobre. Ale napięcie wynikające z mojego położenia w zespole sprawiło, że byłem zły i sfrustrowany, co nie było najlepszą sytuacją, by jeździć na motocyklu”.
Viñales dokończył sezon i zakończył po nim współpracę z teamem Blusens. Rok później dołączył do Team Calvo, z którym sięgnął po mistrzostwo świata Moto3. Po roku startów w Moto2 w ekipie Sito Ponsa, już w 2015 roku awansował do MotoGP jako fabryczny zawodnik Suzuki.
Równowaga, ale tylko na chwilę
Osoby obserwujące Viñalesa szybko zauważyły, jak bardzo zmienił się on przez ostatnie lata. Z wesołego, bardzo otwartego gościa, który debiutował w MotoGP wraz z Suzuki, w kilka lat Mack stał się wiecznie sfrustrowanym i narzekającym facetem. To między innymi dlatego Hiszpan zdecydował się zimą na spotkania ze sportowym psychologiem, ale nie sprawdziło się to na dłuższą metę.
W odwróceniu losu Maverickowi miały też pomóc zmiany, jakie w tym roku zaszły w jego życiu prywatnym. Zimą Viñales wziął cichy ślub ze swoją dotychczasową partnerką Raquel. Niedługo później para ogłosiła, że wkrótce zostaną rodzicami. Ich córka Nina urodziła się w maju.W międzyczasie jednak Viñales znów miał te same problemy, które próbował rozwiązywać w ten sam sposób. Niestety, te radykalne zmiany działają tylko przez chwilę i nie sprawdzają się na dłuższą metę. Viñales zmieniał już kaski, numer (z 25 na 12) i szefów mechaników, ale te „nowe początki” były tak naprawdę nową drogą do starych problemów.
Tak było i tym razem. Podczas gdy coraz większa liczba sportowców korzysta z pomocy psychologów, w tym chociażby tegoroczny lider mistrzostw Fabio Quartararo, u Viñalesa takie spotkania nie przyniosły zamierzonego skutku.W międzyczasie Mack miał problemy z hejtem w sieci. Zaczęło się od niepowodzenia w kwalifikacjach jeszcze do GP Portugalii, gdzie przez limity toru usunięto czas Viñalesa z Q2. Przez to zamiast z pole position musiał ruszać z dwunastego pola. W sieci pojawiły się plotki, że Maverick jest tak zły na organizatorów MotoGP, że zamierza zakończyć karierę! Kibice mieli używanie, a Hiszpan wściekł się na te głupie plotki tak bardzo, że usunął konto na Twitterze.
Ta narastająca frustracja w końcu doprowadziła do wydarzeń z Austrii, a te w efekcie zostawiły go przez chwilę bez miejsca w MotoGP i to w wieku zaledwie 26 lat.
Wszystko zaczęło się w Austrii, ale w 2020 roku
Żeby zorientować się, co tak naprawdę doprowadziło do sytuacji z GP Styrii, trzeba cofnąć się w czasie o rok. W 2020 roku, także na Red Bull Ringu, Viñales brał udział w dwóch potężnych wypadkach, które na każdego, nawet najmocniejszego psychicznie zawodnika, miałyby wpływ.
W pierwszym wyścigu w Austrii Hiszpan cudem uniknął uderzenia przez lecący motocykl, po wypadku Franco Morbidellego i Johanna Zarco. Ich maszyny przeleciały przez tor, na milimetry mijając głowy Macka oraz Valentino Rossiego.W drugim wyścigu, zaledwie tydzień później, Viñales musiał ewakuować się ze swojej M1-ki przy prędkości ponad 220 km/h. To efekt awarii hamulców, które zawiodły na hamowaniu do pierwszego zakrętu. Chłodna głowa i decyzja o zeskoczeniu z motocykla, prawdopodobnie uratowały Hiszpanowi życie. Jego maszyna sekundy później wbiła się bowiem w bandę i stanęła w płomieniach.
#TechTuesday fact: the data from @mvkoficial12's
incident going into Turn One during the Styrian Grand Prix shows that he jumped off his bike at 218km/h and that the impact when he hit the Tarmac was 23.45g; he walked away unharmed 💪💪💪#Alpinestars | #AlpinestarsProtects https://t.co/cHEfC99z28 pic.twitter.com/0MtxBKW6f4— alpinestars (@alpinestars) August 25, 2020
Aprilia nową nadzieją Viñalesa
Ostatecznie to Aprilia zdecydowała, że Viñales wystartuje na jej motocyklu z dzikimi kartami w sześciu ostatnich rundach sezonu 2021. Lorenzo Savadoriego, który dotychczas reprezentował team u boku Aleixa Espargaro, nie pozostawiono jednak na lodzie – obiecano mu, że gdy tylko dojdzie do zdrowia po kontuzji kostki, wróci do rywalizacji na RS-GP.
Po zaledwie jednej sesji testowej i dwóch rundach na Aprilii, Maverick wiedział, że przed nim długa droga. Wydawał się jednak być osobą, która wreszcie znalazła dla siebie odpowiednie miejsce w MotoGP. A widząc potencjał RS-GP pod wodzą Espargaro Mack może liczyć na to, że wkrótce i on będzie regularnie walczył o pozycje w górnej części tabeli.
Co dalej z Maverickiem?
Gdy wydawało się, że w końcu wszystko zaczyna się układać, na Macka i jego rodzinę spadł cios – podczas wyścigu World Supersport 300 w Jerez, w wypadku zginął jego kuzyn Dean Berta Viñales. 15-latek dopiero debiutował w tej klasie, rywalizując w zespole prowadzonym przez ojca Mavericka.
Załamany tym wszystkim Maverick postanowił nie brać udziału w rozgrywanym kilka dni później Grand Prix Ameryk. Aprilia w pełni zaakceptowała jego decyzję i wspierała go w niej.
Biorąc pod uwagę jego kruchą psychikę, boimy się, że to już o jeden cios za dużo. Nie wiadomo, czy Maverick będzie chciał dalej ryzykować i ścigać się na motocyklach mając własną rodzinę i malutką córeczkę. Choć każdy zawodnik liczy się z ryzykiem, akceptuje je i stara się o nim nie myśleć, robiąc to, co kocha i walcząc o jak najwyższe laury. Kiedy jednak w wyścigu umiera bliska ci osoba, i to w tak młodym wieku, a do tego sam masz małe dziecko…
Viñales wie, że jeśli coś mu się stanie, jego żona zostanie samotną matką. Jeśli jednak będzie za każdym razem wyjeżdżając na tor będzie myślał o tym, że kładzie na szalę własne życie…
Tak naprawdę nie wiadomo, co dalej będzie z Maverickiem Viñalesem. Jakąkolwiek decyzję podejmie, będziemy musieli ją zaakceptować.
zdjęcia: Monster Energy Yamaha MotoGP, Red Bull Content Pool, Box Repsol, MotoGP/Dorna Sports, Aprilia Racing Team Gresini