Kryzys naftowy z 1973 roku, 11 września 2001, Brexit, spadek ceny ropy naftowej poniżej 0 USD w 2020 i zatopienie Titanica. Co je łączy? Teoria czarnego łabędzia. Opisuje ona nieoczekiwane zdarzenie, którego nikt nie jest w stanie przewidzieć. Co ma z tym wspólnego Honda CB900F z NCT Motorcycles? Sporo. Nikt nie przewidział, że znajdą się na świecie wariaci, którzy ze starego kapcia zrobią neo cafe racera, wkładając w sam silnik ponad 8000 euro.

Pojęcie „czarnego łabędzia” spopularyzował Nassim Nicholas Taleb w książce „Czarny łabędź: wpływ zdarzeń wysoce nieprawdopodobnych”. Sprzedała się ona na świecie w ponad trzech milionach egzemplarzy. O co chodzi z jego teorią? Ludzie przez wieki byli przekonani, że istnieją tylko białe łabędzie. Dopiero w 1697 roku holenderski podróżnik Willem de Vlamingh zaobserwował w Australii gatunek o czarnym upierzeniu, co było szokiem dla ówczesnego świata europejskiej nauki.

Przykład ten można przenieść na wiele innych dziedzin, w tym na nieco bliższą memu sercu branżę. Jeśli do tej pory najczęściej widziałem cafe racery budowane ze starych motocykli z ograniczeniami budżetowymi, to wcale nie oznacza, że nie istnieją takie, które zbudowano bez limitów i z dbałością nie tylko o wygląd, ale i moc oraz prowadzenie. Według Taleba książkowy „czarny łabędź” powinien mieć ogromny wpływ na rzeczywistość. Moim zdaniem projekt NCT Motorcycles powinien dać do zrozumienia, że budowanie dobrego customa to nie próba reanimacji trupa po najniższych kosztach, a raczej tworzenie arcydzieła. 

Stara cebula, a jak hula!

Honda CB900F dla niektórych ma status kultowej, ale chyba wszyscy są zgodni co to tego, że dziś ta konstrukcja nie powala ani wyglądem, ani mocą, ani tym bardziej prowadzeniem. Moim skromnym zdaniem zestarzała się brzydko i tyle. Są jednak tacy, którzy mają nieco więcej wiary w ten sprzęt. Jednym z nich jest Tim Steiner z Salzburga w Austrii. Swoją sztukę z 1980 roku przyprowadził do Davida Widmanna – założyciela warsztatu NCT Motorcycles. Pomysłem właściciela było stworzenie czegoś, co będzie alegorią teorii czarnego łabędzia. David przyjął zlecenie i czym prędzej wziął się do roboty.

Stworzenie czegoś nieoczywistego z tak banalnej bazy wymagało całkiem sporych zasobów kreatywności. David na początek wziął na warsztat silnik i uczynił z niego całkiem niekulawe cacko, rozkładając go na części pierwsze i usprawniając wszystko, co tylko się dało. Pojemność skokowa została zwiększona do 980 ccm, wjechały kute tłoki i korbowody, lżejszy wał korbowy, sportowe wałki rozrządu, nowe zawory i cała masa innych części. W połączeniu z gaźnikami Keihn CR 39 Special, sportowymi filtrami K&N i przelotowym wydechem z końcówką Akrapoviča, taki zestaw dał 130 koni mechanicznych na kole! Zakładając, że układ napędowy generuje około 20% strat mocy, ta stara Honda wypluwa około 160 KM na silniku, czyli o 65 więcej niż w serii. Wymagało to usprawnienia chłodzenia, dlatego z lewej strony wisi całkiem duża i gruba chłodnica oleju.

Rzeźba – sztuka dramatyczna

Sporo pracy pochłonęło przerobienie zupełnie niewyględnego wahacza na coś przyciągającego wzrok. David zdecydował się zaadaptować monowahacz z Ducati Monstera 1100 Evo, co wywołało lawinę kolejnych zmian. Klasyczne amortyzatory ustąpiły miejsca centralnemu, również z Monstera 1100 Evo. David był pierwszym, który zaadoptował monowahacz do CB900F, dlatego dokładnie wiedział, gdzie przyspawać mocowanie amortyzatora w ramie. 

Następnie cała rama pomocnicza została przespawana, by dopasować ją do zadupka i baku, które ręcznie wykonał Blaž Šuštaršič z Er Motorcycles w Słowenii. David współpracuje z nim od wielu lat, lecz to pierwszy tak kompleksowy wspólny projekt obu panów. Stworzenie samego zbiornika z aluminium pochłonęło ponad 200 godzin pracy. Wyścigowy wlew paliwa wyfrezował Michael Kölz, nowy członek zespołu NCT.

Ze wspomnianego wcześniej Monstera 1100 Evo pochodzą koła oraz tylny zacisk hamulcowy. Z przodu pracuje zawieszenie upside-down marki Showa ze specjalnie zaprojektowanymi półkami. O ile w klasycznych cafe racerach lubię konwencjonalny zawias, to w tym neo-racerze grube golenie upside-down wizualnie siedzą lepiej. Hamulce składają się z zacisków Brembo, radialnej pompy i nowych przewodów w stalowym oplocie marki Spiegler. Skuteczny zestaw hamulcowy byłby niczym bez odpowiednich opon. Tu David zastosował Pirelli Supercorsa V3 w rozmiarze 180/55 z tyłu i 120/70 z przodu.

W przedniej części motocykla wyróżnia się LED-owy reflektor ze skromną obudową wydrukowaną w całości na drukarce 3D. Clip-ony pochodzą z oferty LSL, przełączniki, zegar, kierunkowskazy i cała elektryka to kultowy Motogadget (M-Switch, Motoscope Pro, Blaze, M-Unit Blue). Od kilku lat ciężko o lepszą jakość w gadżetach do budowy customów. 

Pojedyncze siedzisko czerpie inspirację z wnętrza Urusa – SUV-a marki Lamborghini. By motocykl wpisywał się w teorię czarnego łabędzia, charakterystyczne skrzydło Hondy zostało polakierowane z jednej strony jaśniejszym odcieniem. Element nieoczywistości musiał zostać zachowany.

CB900F „Black swan” od NCT Motorcycles to ze wszech miar motocykl ekstrawagancki. Jest neo-racerem, ma mocno zmodyfikowany silnik, zmienioną geometrię i całą masę przemyślanych indywidualnych rozwiązań. Może się podobać lub nie, ale nie można mu odebrać tego, że jest jednym z tych, które zmieniają sposób myślenia o customach. 

KOMENTARZE