fbpx

Szczęście jest czymś bardzo niewymiernym. Jednego dnia dana czynność sprawia Ci przyjemność, jutro przechodzi do porządku dziennego, a Ty zaczynasz ją traktować jak coś normalnego. Bardzo trudno wyjaśnić ludziom, że to nie testowanie motocykli jest najprzyjemniejszą częścią mojej roboty, a spotykanie się z ludźmi totalnie zakręconymi na punkcie motocykli. Jednego z nich znalazłem w Sulmierzycach.

Może tak jest dlatego, że zdecydowanie rzadziej wpadam na wariatów niż testuję motocykle. Żyjemy w czasach, w których ogromny procent ludzkości żyje w krainie „Ja”, niestety opuszczając ją coraz rzadziej. Chyba to właśnie dzięki temu potrafimy doceniać, kiedy ktoś robi inaczej i stara się zrobić coś dla kogoś.

Opowiem Wam historię

Pod koniec sierpnia wylądowałem w szpitalu, a ponieważ nie należę do leniuchów, zabrałem ze sobą laptopa i resztę sprzętu do codziennego ogarniania roboty. Odebrałem maila i zamarłem… Tuż pod moim nosem, w szkole oddalonej o 40 kilometrów od mojego domu, ktoś wyszedł z inicjatywą stworzenia motocyklowego kółka dla młodzieży szkolnej. A już totalnie zaskoczył mnie fakt, że kółko to nie okazało się kolejnym, świetnym pomysłem bez pokrycia, tylko efektem wieloletniej pracy u podstaw. O tym przekonałem się dopiero kilka tygodni później, kiedy pojawiłem się na miejscu.

 Inicjatorem tego „stowarzyszenia” jest Krzysztof Osiński, który kilka lat temu wymyślił, że fajnie by było podzielić się z kimś swoją pasją. Jego garaż, a w zasadzie garaże, zapełnione są po brzegi starymi motocyklami: „Wueski”, Junaki, „Emzetki” – pozwólcie, że nie będę się porywać na wymienianie. Kiedy wszedłem do jego garaży, z wrażenia cukier spadł mi do tego poziomu, że prawie nic nie pamiętam. Dobrze, że robiłem zdjęcia! Pamiętam tyle: garaż nr 1 to salon dla najpiękniejszych sztuk, drugi – to garaż przejściowy, w którym mieszczą się też najpiękniejsze okazy, ale już bez dywanów pod kołami. Trzeci zaś to pełnowartościowy warsztat po brzegi wypełniony motocyklami i częściami. Można by otworzyć kram! Chyba obaj z Krzyśkiem się zgadzamy, że „pieniądze są dla biednych”, toteż zamiast jeździć po „bajzlach”, robi motocykle, bo to dla niego największa wartość.

Pod okiem majstra

Nasz bohater postanowił dzielić się swoją wiedzą z uczniami. Zaproponował władzom gminy i szkole w Sulmierzycach, że poprowadzi koło motocyklowe, na którym wspólnie z młodzieżą będzie odrestaurowywać motocykle. Wspaniała inicjatywa! Pierwsza była „Wueska”, potem SHL, Junak i Osa. Odbudowanie motocykla zajmuje średnio rok – to niezły wynik! Widać, że ekipa wkłada w to kawał serca. Spotyka się w starym budynku nieopodal szkoły, kręci śrubkami, szlifuje i skręca. Poza tym do dyspozycji jest boisko, na którym „restauratorzy” uczą się jeździć. Pierwsze kroki pod okiem majstra? Idealnie.

Koło motoryzacyjne w Sulmierzycach

Nie jest to prosta sztuka. Teraz ćwiczyli jazdę na starej i nieco zdemolowanej „Wuefemce”, zanim poszła do remontu. Prychała i zalewała się – to normalne. Ale gdy nauczysz się jeździć na takim sprzęcie, żaden już nie będzie Ci straszny! Krzysiek ma krzepę. Biega za dzieciakami, tłumacząc, co mają robić: kiedy wcisnąć sprzęgło, a kiedy dać gazu, jak zareagować, kiedy sprzęt zaczyna się zalewać.

Pozytywny „wariat”

Lekcje jazdy, budowy silnika – to wszystko jest bardzo ważne. Przecież nie każdego rodzica stać na motocykl dla dziecka, a nawet jeśli, to co dalej? Jak pokazać nastolatkowi, czym są motocykle i jak się powinno je użytkować, żeby nie zrobić sobie krzywdy? Jeżeli jesteś rodzicem i jeździsz, to pewnie jakoś rozwiążesz ten problem. A jeżeli nie jeździsz, to masz problem, bo w końcu pociecha przytarga zdezelowaną motorynkę i zacznie porywać się na pieirwsze próby. Dookoła domu? Wolno i spokojnie. Za zakrętem? Wiadomo! Wielu z nas to przeżywało. Dlatego edukacja – również ta motocyklowa, to klucz do sukcesu.

Pozytywny "wariat". Koło motoryzacyjne w Sulmierzycach

Krzysiek bez dwóch zdań jest wariatem. Po spotkaniu w szkole zaprosił mnie do siebie do domu, oprowadził po warsztacie i podał kawę. Siedzimy, a ten nagle wypalił: „Pokażę Ci dokumenty od motocykli”. Pomyślałem: chłop zwariował, co mi tam jakieś dokumenty…

Przyniósł segregator i opowiadał:

Wysłałem list na adres z dowodu rejestracyjnego. Po miesiącu dostałem odpowiedź! Niestety, były właściciel już nie żył, ale żyła jego żona. Pojechałem do Warszawy, udało mi się z nią spotkać. Ale to nic! Kiedyś kupiłem motocykl, tutaj, u nas w wiosce. Długo się nachodziłem, żeby go odkupić od właściciela. Ten w końcu mi go sprzedał. Ale nie było papierów. Poszedłem do niego po jakimś czasie i zapytałem o te papiery. Wszedł do domu, pokręcił się chwilę i przyniósł: dowód rejestracyjny, rachunek, książkę gwarancyjną, a nawet wezwanie do odbioru motocykla po zakupie! Wszystko zawinięte było w papierek i związane wstążką…” Wstążka wraz z dokumentami do dzisiaj znajduje się w segregatorze…

Pozytywny "wariat". Koło motoryzacyjne w Sulmierzycach

Załatwisz wszystko

Warsztat, w którym dzieją się te cuda, nie powala. To nie jest jedno z tych instagramowych miejsc, które podziwiasz rano w trakcie porannej toalety. To w zasadzie komórka – mała i ciemna, a poza tym słabo wyposażona. Lecz gdyby ktoś mi kazał wybierać, brałbym bez wahania! Zapach starego smaru, wspaniały klimat i pasja do motocykli widoczna jest na każdym kroku. Jedni zajmują się robieniem instastory, inni po prostu „śrubczą” (bliżej mi do tych drugich).

Na spotkania przychodzi spora grupa młodych ludzi. Teraz pojawił się świeży narybek – szykuje się chrzest. Ciekawe, jak to będzie wyglądać? Bo jak wyglądają motocykle, już wiem. Lepiej niż z fabryki. Nie ma tłumaczenia, że „na tym sprzęcie uczyli się mechaniki nastolatkowie”. Robią to dobrze i koniec, kropka.

 

Zabrali mnie zresztą do budynku urzędu gminy, gdzie finalnie trafiają sprzęty. Rozumiecie sytuację? Wchodzicie nabuzowani do urzędu, żeby zapłacić za śmieci, a tu – trach! „Emdziesiątka” stoi i patrzy na Ciebie swoją opasłą lampą. Wiesz, że tego dnia załatwisz wszystko!

Chyba da się z ludźmi w tym urzędzie coś faktycznie załatwić, bo forsę na motocykle i części wykłada gmina.

Niczego nie muszą

Musimy pamiętać, że nawet najlepiej rzucone ziarno może nie wykiełkować, jeżeli nie padnie na dobry grunt. Młodzież, to młodzież – rządzi się swoimi prawami. Poza tym nietrudno zgadnąć, że zarządzanie taką „hałastrą” może być problematyczne. Tym bardziej, kiedy na spotkaniu zjawia się ponad dziesiątka uczniów. Celowo nie piszę chłopaków, bo przychodzą również dziewczyny. Jeżdżą i kręcą śrubkami! Najlepsze jednak jest to, że wszyscy wydają się grupą fajnych przyjaciół, zadowolonych z życia nastolatków.

Pozytywny "wariat". Koło motoryzacyjne w Sulmierzycach

Krzysiek nie ma większego problemu z trzymaniem ich na odpowiednich torach. Bo to jest najważniejsze: oni niczego nie muszą, tylko chcą. A kiedy są chęci, to dużo łatwiej się pracuje i przychodzi na spotkania. Tak, nadal trzeba odrobić lekcje, przygotować się do szkoły. To może być realny problem, ale jeżeli będziesz naprawdę chcieć chodzić na spotkania, to dasz radę poprawić i tę pałę z chemii! Życie jest za krótkie, żeby rezygnować z udziału w czymś tak niezwykłym!

KOMENTARZE