Nostalgiczna jesień skłania do zastanowienia się, jak chcielibyśmy być traktowani po osiągnięciu wieku mocno dojrzałego? Jak eksponat w domu spokojnej starości, czy raczej wciąż jak pełnoprawny partner w przygodach, z uwzględnieniem nieuniknionych na tym etapie życia ułomności? W grupie „Dziki Junak” oba podejścia do zabytkowych motocykli zgodnie funkcjonują obok siebie.
Na skróty:
Zdjęcia: Tomasz Parzychowski, Michał Farbiszewski, Jakub Wroński
Lotnisko Warszawa-Babice, położone na styku dzielnic Bielany i Bemowo, to „rodzinne gniazdo” dla latających nad miastem licznych awionetek, szybowców i śmigłowców. Korzystają z niego m.in. Aeroklub Warszawski oraz Lotnicze Pogotowie Ratunkowe, a dźwięk startujących i lądujących statków powietrznych na stałe wpisał się w życie okolicznych osiedli. W tym miejscu również, w zaciszu lotniskowych hangarów i garaży, znalazła swoją przystań część mazowieckich junakowców z nieformalnej grupy motocyklowej „Dziki Junak”, której stałymi elementami są z jednej strony lekko punkowo-anarchistyczny klimat, a z drugiej prawdziwa miłość do starych motocykli oraz techniczny i artystyczny kunszt.
Tatuś od samolotów
Obecność grupy junakowców na warszawskim lotnisku zapoczątkował Krzysztof Pazura, zwany przez kolegów „Tatusiem”, który od wielu lat prowadzi tu firmę zajmującą się naprawą i remontami podzespołów lotniczych – od drobnych elementów po kompletne płatowce, silniki i elektronikę. Jest on również właścicielem wspaniałego Junaka M10 z 1961 roku, który należał do jego ojca i towarzyszy mu od dzieciństwa. 


Wpadamy na kwadrat
I to całkiem dosłownie, ponieważ zabudowania techniczne lotniska rozplanowane są w regularnej siatce alejek, a główna siedziba grupy znajduje się na samym jej skraju. Na wieść o tym, że jadę zrobić materiał o fanach starych Junaków energicznie reagują Smoku i Simpson, którzy z krótkim „kcem!” na ustach odpalają swoje motocykle i ruszają za mną. 


Luźna struktura
Na miejsce docierają kolejni członkowie grupy „Dziki Junak”. Kuba, który zaprosił nas do odwiedzin, opowiada o swoim motocyklu, o tym jak go wkurza i doprowadza do szewskiej pasji, a na koniec i tak goni „japończyki” i pozostaje podstawowym środkiem transportu. Naszą uwagę zwraca autostradowa winieta na przednim błotniku, a Kuba wyjaśnia, że był tym motocyklem na Monte Cassino, w Grecji, Bułgarii, Rumunii… 










Kompleks naprawczo–remontowy
Jesteśmy ciekawi innych pomieszczeń w lotniskowym kompleksie, „Tatuś” zabiera nas więc na spacer po swoim królestwie, w którym naprawia samoloty. Co ciekawe, nawet w miejscu jego codziennej pracy dosłownie za każdymi drzwiami natykamy się na kolejne Junaki. Podziwiamy warsztat, w którym niemal od podstaw odbudowywany jest kryty płótnem samolot z lat 40., kunsztowna konstrukcja skrzydeł robi na nas ogromne wrażenie. Oglądamy oczywiście słynnego M10 od Taty, od którego wszystko się zaczęło…
Kiedy otwierają się drzwi do następnego garażu, któż mógłby nas powitać – kolejny fantastycznie odrestaurowany Junak w kremowym malowaniu i z kompletem bocznych sakw stoi obok kadłuba remontowanego samolotu. „Tatuś” wskazuje na wąskie schodki prowadzące na antresolę. Tu swoje królestwo ma bardzo uzdolniony lakiernik–artysta Radek, zwany „Canaletto”, który jest dyżurnym wykonawcą prac dla całej grupy. Jednocześnie realizuje wiele innych zamówień, maluje zbiorniki i kaski, buduje również klimatyczne domowe sprzęty na bazie części motocyklowych, takie jak lampki nocne z reflektorów, zębatek i wałów korbowych. 


Doskonale jest wiedzieć, że w czasach cyfrowej izolacji istnieją jeszcze miejsca pachnące smarem, gumą i metalem, do których można po prostu podjechać, spotkać kumpli i dobrze się bawić. W grupie „Dziki Junak” jest coś pierwotnego i organicznego. Motocyklowy żywioł, jak za starych, dobrych lat…










