Dowody osobiste, paszporty, oświadczenia, poświadczenia, formularze, wnioski. Cała garść papierów. Większość napisana w języku, w którym potrafię albo zamówić piwo, albo siarczyście przekląć. Stoję pod Urzędem do Spraw Cudzoziemców w najcieplejszym mieście Europy, pot leje się strugami po zakamarkach ciała, o których istnieniu nie miałem do tej pory pojęcia.
Na skróty:
Kolejka nie rusza się ani do przodu, ani do tyłu. Każdy w ciszy szacuje, rachuje, mierzy zasadność nawet najmniejszego wydatku energetycznego. By choć na chwilę poczuć się w nowym miejscu jak w domu, postanawiam odpalić na YouTube Polskę w pigułce — rodzimy kabaret. Wiadomo, że nic tak nie rozładowuje bomby znudzenia jak humor. Sortuję filmy po liczbie wyświetleń, przecież proces decyzyjny byłby zbędnym wydatkiem w moim nowym piekarniku życia.
Przez trzydzieści minut przeskakuję z filmu na film, a moje oczy momentalnie nabierają kształtu pięciozłotówki. Niewybredne kawały o Radomiu, Sosnowcu i Żyrardowie przeplatają się z hasłem „murzyn”, „przychodzi baba do lekarza” i „moja stara”. Zaraz za nimi stoją tematy różnic płci, melanżu, kościoła i grubej baby, która zaszła w ciążę, urodziła, a nikt tego nie zauważył. Od Mazurskiej Nocy Kabaretowej z 2010 roku nic się nie zmieniło. Wszyscy komicy jadą na tym samym. Puściłbym pawia, gdyby tylko nie groziło mi za to aresztowanie i deportacja.
Schemat za schematem
Z polskim kabaretem jest tak samo jak z customowymi motocyklami budowanymi na Hondzie CX 500. Ponad dwanaście lat temu Dave Mucci z warsztatu Moto Mucci zbudował CX-a w klimacie brat style. Od tamtej pory jego projekt był kopiowany dziesiątki, jeśli nie setki razy przez amatorów i profesjonalnych budowniczych w najróżniejszych częściach świata. W teorii motocykl customowy to motocykl unikatowy, jednak przykład CX-a pokazuje, że metoda „kopiuj-wklej” sprawdza się nie tylko na klawiaturze komputera.
Skąd popularność Hondy CX 500 w świecie przerabiaczy? Na pewno nie ze względu na jej wrodzoną urodę. Motocykl jest pokraczny, rama niezbyt przyjazna symetrycznym przeróbkom, a silnik dość cherlawy. Pierwotnie został zaprojektowany do napędzania małego samochodu sportowego S 800, jednak w porę ktoś odłożył go na magazyn, a auto trafiło do produkcji z zupełnie inną jednostką. Niestety kilka lat później ktoś inny zrobił remanent i stwierdził, że 50-konny dwucylindrowiec świetnie sprawdzi się w motocyklu. „Widlak” o 80-stopniowym kącie rozwarcia cylindrów trafił do modelu CX 500, CX 500 C, CX 500 E, GL 500 i CX 500T. Ostatnia wersja z turbo dysponowała mocą 82 koni mechanicznych, ważyła o 40 kg więcej i dziś jest poszukiwana przez kolekcjonerów, choć dla mnie i tak zawsze będzie najbrzydszym motocyklem z turbo. Może popularność starej Hondy wzięła się po prostu z trwałości, bo przebiegi rzędu 100 000 kilometrów bez remontu to dla niej kaszka z mlekiem.
Ponad dwanaście lat temu Dave Mucci zbudował CX-a w klimacie brat style. Od tamtej pory jego projekt był kopiowany dziesiątki, jeśli nie setki razy.
Nihil novi
Gdy miałem napisać już, że na CX 500 nie powstało od lat nic nowego, na Bike Shed London zobaczyłem projekt autorstwa Gianluki Bartoliniego i Francesco Iannuzziego. Jak wskazują nazwiska, obaj panowie pochodzą z Włoch. Przez ponad dwie dekady zdobywali doświadczenie w projektowaniu, pracując dla Pininfariny, Giorgetto Giugiaro i Volvo. W 2021 roku połączyli siły i pod marką Dotto Creations zaczęli projektować motocykle, choć w ich przypadku to chyba złe słowo. Oni zaczęli redefiniować, czym motocykl może być. Gdy słyszę hasło „motocykl”, moja wyobraźnia podsuwa mi dwa koła, między nimi silnik, a ponad silnikiem zbiornik i siedzisko. Ot pojazd gotowy do tego, by na niego wsiąść i ruszyć w mniej lub bardziej oczywistym kierunku.
Gianluca i Francesco postanowili stworzyć coś, co zburzy schemat, ale zacznijmy od początku. Za bazę swojego pierwszego projektu wzięli sobie Hondę CX 500 z 1979 roku. Motocykl został rozebrany do ostatniej śrubki, silnik przeszedł kompletną inspekcję, by technika dorównywała designowi. Nawet paskudne felgi Comstar zostały rozebrane i zbudowane od nowa. Wiązka elektryczna bazuje na niezawodnym module marki Motogadget, a elementy funkcjonalne zostały ukryte tak, by nie zaburzały formy.
Motocykl został rozebrany do ostatniej śrubki, silnik przeszedł kompletną inspekcję, by technika dorównywała designowi.
Jaki jest pies, każdy widzi
Forma motocykla jest zupełnie nietypowa. Nad szeroko rozstawionymi cylindrami wisi gładki zbiornik paliwa, płynnie przechodzący w zadupek. Zadupek, który wedle wszystkich zasad kończy się za wcześnie i przypomina psa z obciętym ogonem. Jestem pierwszy do wytykania takich zabiegów, jednak „Biancaneve” to pierwszy motocykl, w którym zbyt wczesne ścięcie ogona ma swoje uzasadnienie. Po pierwsze, jest to zabieg zmniejszający masę wizualną całej konstrukcji. Po drugie, dzięki temu nadwozie, od początku zbiornika po koniec zadupka, tworzy jednolitą minimalistyczną bryłę. Po trzecie, ścięcie ogona zredefiniowało pojęcie motocykla. Budowniczy uznali, że ich sprzęt będzie miał dwa wcielenia. Wcielenie muzealne – motocykl o jednolitej bryle wygląda niczym dzieło sztuki. Dość bezużyteczne, ale dzieło sztuki.
Drugie wcielenie to wcielenie ruchome, odkrywane dopiero po podniesieniu zadupka, a ten rozkłada się za pomocą trzech ramion i siłownika. Po takim zabiegu ujawnia się dziura na kierowcę i właściwe siedzisko obszyte alcantarą. Rozłożony zadupek nie kończy się w oczywistym miejscu – w osi tylnego koła. On wisi nad kołem, nadając całości charakteru wprost z filmów science-fiction. By nie zaburzać linii nadwozia, wlew paliwa również został ukryty pod otwieraną klapą. Otwieranie i zamykanie obu mechanizmów ma w sobie coś z zabawy szwajcarskim scyzorykiem.
By wizualnie wyróżnić niestandardowe nadwozie, budowniczy pomalowali je na śnieżną biel, a podwozie wraz z silnikiem na kruczą czerń. Na żywo takie połączenie wygląda obłędnie.
Na koniec pojawia się pytanie, ile kosztuje custom zaprojektowany przez Dotto Creations? 50 000 euro. Dużo? Obecnie to wartość średnio seksownego SUV-a popularnej marki. Trzeba się spieszyć, bowiem seria „Biancaneve” została ograniczona do dwudziestu sztuk, a z tego, co wiem, jedna (poza prezentowanym konceptem) już cieszy oko jakiegoś kolekcjonera.
PS Jeśli chcecie napoić szare komórki dobrym humorem, z całą odpowiedzialnością polecam stand-up „Zrozumiesz, jak dorośniesz” Aleksandry Radomskiej. Tak jak Dotto zmieniło CX-a, tak Ola zmieni Wam sposób postrzegania polskiej sceny kabaretowej. Na zdrowie!
Zdjęcia: Dotto Creations