fbpx

Internetowy poradnik dla motocyklowego prawiczka

Internetowy poradnik dla motocyklowego prawiczka

Pierwsze starcie ze 125-tką

Wieść jakże to wspaniała i radosna – prawo jazdy kategorii B wystarczy, by poczuć wiatr na twarzy i zasmakować tej, jakże rozsławionej, motocyklowej wolności! Taaak, ja też cieszyłam się i zacierałam rączki na swój pierwszy, miejski dwukołowiec, zupełnie jak Ty teraz. Drogi Czytelniku, jeżeli tak jak ja, jedyne dwa koła, na których dotąd poruszałeś się po mieście, znajdziesz w encyklopedii pod hasłem „rower” – ten tekst jest dla Ciebie. Przedstawiam internetowy poradnik dla motocyklowego prawiczka, czyli innymi słowy, „Świeżak w mieście”, zaczynamy!

Na co dzień jestem dumną posiadaczką Yamahy YZ 125, na której brodzę w piachu po okolicznych torach motocrossowych. Marzyło mi się jednak posiadanie motocykla miejskiego, na którym dojazd do pracy nie byłby godzinną przeprawą przez korki. Wtedy w moim życiu pojawił się Hyosung RT 125. O tym, jak się pojawił, przeczytacie na blogu, zdradzę wam tylko, że takiego wejścia nie powstydziłby się sam Arnold Schwarzenegger. Hyosung dość szybko przechrzczony został na Pszemka i zyskał miano mojego przyjaciela. Zasłużył. On nie jedzie, on sunie. Jest czarny, ma 5 biegów, takie fajne maziaje na boku, designerską lampę z przodu i jego jedyną wadą jest to, że nie robi śniadań. A tak na serio – Hyosung RT 125 to bardzo przyzwoity motocykl. Jako osoba, która jednośladowe doświadczenie ma naprawdę niewielkie (motocross się nie liczy, tam  zawsze jestem ostatnia) stwierdzam, że dla przeciętnego posiadacza kategorii B Pszemek jest absolutnie świetny. Siedzi się na tym wygodnie, jak trzeba to całkiem nieźle idzie (do 110km/h – ja nie próbowałam, ale Mój Mężczyzna mówił, że tyle szedł). Opony Pszemek ma baloniaste, więc można się spokojnie ładować na krawężniki i jakoś tak wcale „niestraszno”. Jak się wpadnie w dziurę to też nie problem ale to już nie wiem czemu. No i let’s face it – ten motocykl wygląda naprawdę świetnie. Jak nim jadę w kurtce swojego Mężczyzny (własnej się jeszcze nie dorobiłam) to nawet mam wrażenie, że „zadaję szyku”, gdyby tylko mi się te rękawy nie plątały przy manetkach… Myślę, że do Pszemka pasowała by tylko obcisła czarna skóra i seksownie rozwiany włos, przy czym zakup skóry byłby może nawet realny, ale z seksownie rozwianym włosem to mi jeszcze nigdy nie wyszło. Generalnie „lans” z Hyosungiem jest całkiem udany, bo wszyscy się nim zachwycają. Jego retro-design to strzał w dziesiątkę. Pięknie wyglądałby na Placu Zbawiciela, gdybym tam jeździła, na plaży w Sopocie albo na ulicach Nowego Yorku. Natomiast jak pojechałam nim na plac manewrowy na Bemowie to zrobił niezły szał, chociaż chciałabym myśleć, że ja też po prostu ładnie wtedy wyglądałam. Albo ładnie jeździłam…. Chyba jednak chodziło o Hyosunga.

TAK. Bardzo lubię Pszemka. Jest moim przyjacielem.

Pięć rzeczy, które musisz wiedzieć o motocyklu 125 ccm

Pierwsze starcie ze 125-tką

Przesiadka na motocykl z prawem jazdy kategorii B brzmi naprawdę świetnie. Koniec ze staniem w korkach, koniec z szukaniem miejsca parkingowego przez godzinę, koniec z parkomatami, nawet pospać można dłużej! Na dwóch kołach dojedziesz do pracy znacznie szybciej i na benzynie zaoszczędzisz! Jeśli już się zdążyliście napalić jak korniki na szafę – no to mam dla Was wiadro zimnej wody.

To jest motocykl. Pewnie myślisz, że taki o pojemności 125 ccm to pierdzi i w ogóle to tak naprawdę skuter. Wcale nie. Jeżeli w życiu nie prowadziłeś dwukołowca, wypunktuję Ci, Kochany Czytelniku, z czym możesz mieć problem:

1. On ma biegi

Możesz się śmiać, ale zmiany biegów w motocyklu też trzeba się nauczyć. Musisz ogarnąć, że stopa w górę albo w dół, że sprzęgło należy wcisnąć palcami, i jeszcze to wszystko ma być gładziutko, żeby Cię, nie daj Boże, nie szarpnęło! Jak szarpnie konkretniej to nic tylko puszczać „I belive I can fly” w tle i wrzucać na You Tube w slow motion – przynajmniej będziesz internetowym celebrytą.

2. On jedzie i to szybko

Ja mam zawsze wrażenie, że dobijam do prędkości światła i gdyby podjechało jakieś „lambo” to byśmy szli równo, a potem zerkam na prędkościomierz, który pokazuje 60km/h. Jeżeli jesteś „świeżakiem” musisz się przyzwyczaić do odczuwania prędkości w trochę inny sposób niż w samochodzie.

3. On nie ma blachy dookoła

W samochodzie jak pacniesz w czyjś bok – no to trudno, pójdzie z OC, coś tam się wyklepie… Na motocyklu najprawdopodobniej oberwiesz Ty. Dlatego musisz MYŚLEĆ – za siebie, za pana w puszcze obok, za starszą panią na pasach, za tego psa, co biegnie wzdłuż drogi. Musisz być skupiony. Ok, może to brzmi trochę patetycznie, ale jak stanęłam na pasach obok wielkiej ciężarówki, to dowiedziałam się, co musiał czuć Dawid, jak szedł na 1:1 z Goliatem.

4. On ma kierunkowskazy

Wiem, że samochód też ma i żadna to nowina, ale tutaj sprawa ma się trochę inaczej. W samochodzie wyprostujesz kierownicę i „cyk”, po sprawie, kierunek się wyłączy. W motocyklu tak się nie dzieje! Jak zapomnisz wyłączyć, to całe A2 do Poznania przejedziesz z zamiarem skrętu np. w lewo. Będziesz musiał się nauczyć, wyrobić sobie odruch, by od razu po skręcie wyłączyć kierunkowskaz. Ja podczas swojej pierwszej samodzielnej wyprawy z Bemowa na Żoliborz co chwilę zerkałam, czy mi się przypadkiem kierunek nie świeci, co było mocno głupie. Pan z przodu gwałtownie zahamował, czego oczywiście nie zauważyłam, bo wgapiałam się w ten wihajster, który włącza kierunki, no i – no i Hyosung system hamowania ma całkiem sprawny, dzięki czemu ząbki mam, na szczęście, całe.

5. Pada deszcz i wieje wiatr

Czytaj: kup sobie porządne ciuchy, bo jak Cię przywieje, to przygoda z motocyklem skończy się zapaleniem gardła. Zaczynam brzmieć jak moja babcia… No cóż, babcia ma po prostu rację. Porządne ciuchy ochronią Cię też podczas gleby, czego Ci, Drogi Czytelniku, absolutnie nie życzę!

Podsumowując

Bycie motocyklistą to największa frajda z możliwych. Uważam, że możliwość jazdy na dwóch kołach z prawem jazdy kat B to super sprawa. 125-tki wyglądają fajnie, prędkości w mieście osiągają absolutnie wystarczające, a i cenowo, każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Zanim jednak wyjedziesz na ulicę, zanim radośnie przesiądziesz się z ciasnego samochodu, zanim zapragniesz motocyklowej wolności – naucz się jeździć. Dla siebie, i dla innych.

 

Monika Harwas- autorka bloga www.monikaharwas.pl, i fan page’a, na którym opisuje swoje motocyklowe przygody, i nie tylko.

KOMENTARZE