fbpx

Skąd pomysł? Ci ludzie bardziej od motocykli kochają Bieszczady. To dlatego w 2007 roku rzucili wszystko (dosłownie wszystko!) i założyli rodzinny pensjonat Gęsi Zakręt. Gdy już nieco się ustatkowali, przyzwyczaili do wycia wilków, wysychających studni i braku sąsiadów, odrodził się w nich pomysł sprzed lat: nadanie nowego życia klasycznym motocyklom i zarażaniu pasją do nich kolejnych osób. […]

Skąd pomysł?

Ci ludzie bardziej od motocykli kochają Bieszczady. To dlatego w 2007 roku rzucili wszystko (dosłownie wszystko!) i założyli rodzinny pensjonat Gęsi Zakręt. Gdy już nieco się ustatkowali, przyzwyczaili do wycia wilków, wysychających studni i braku sąsiadów, odrodził się w nich pomysł sprzed lat: nadanie nowego życia klasycznym motocyklom i zarażaniu pasją do nich kolejnych osób.

O co chodzi w tym całym trialu?

 Trial motocyklowy to najstarsza dyscyplina sportów motocyklowych, która ma już sporo ponad 100 lat! Różnica w stosunku do innych dyscyplin jest prosta: w trialu najważniejsza jest precyzja, a nie prędkość. Kiedyś trial wyglądał zupełnie inaczej, a sprzęt nie różnił się specjalnie od tego używanego w wyścigach. Wraz z rozwojem motocykli, rozwijały się dyscypliny (a może odwrotnie?). W XXI wieku motocykle trialowe ważą zaledwie 70 kg, a najlepsi zawodnicy pokonują teren niewyobrażalnie trudny. Ot np. taki Toni Bou:

Spokojnie, spokojnie, tak skakać nie będziemy. Różnica pomiędzy trialem, a classic trialem jest znacząca. Classic trial posiada mniej wyczynowe, łatwiejsze w opanowaniu motocykle i mniejsze przeszkody. Jakby się przyjrzeć z boku, to bardziej sposób na spędzenie czasu niż wyczynowy sport. Stąd duże zainteresowanie classic trialem na Zachodzie, gdzie po górkach jeździ się całymi rodzinami:

Dla kogo?

 Dla absolutnie każdego! Oczywiście, projekt ten jest kierowany w głównej mierze do osób posiadających motocyklowe prawo jazdy. Ale, trial (a zwłaszcza classic trial) to idealny sposób na swój pierwszy raz na motocyklu. Pojazd jest lekki i powolny, więc i ryzyko minimalne. Dla motocyklistów zaś to trening i podnoszenie swoich umiejętności u samych podstaw. Do tego łatwa metoda by zarazić motocyklami (i Bieszczadami!) swoją partnerkę / partnera oraz dzieciaki.

 Jaki jest nasz cel?

 Budujemy miejsce do którego będzie można przyjechać na weekend całą rodziną i spędzić aktywnie czas. Nocleg już jest, brakuje większej liczby motocykli oraz toru. Ten ostatni powoli powstaje na działce, którą dysponujemy. Jest wystarczająco duża by nie nudzić się przez kilka dni. Posiadamy także motocykl, klasycznego SWM-a z lat ’70. Jednak by móc spędzić czas całą rodziną potrzebny jest dodatkowy „duży” sprzęt oraz triale dla dzieciaków.

 Classic Trial Bieszczady to projekt który staramy się realizować z całych sił, ale bez Was nie uda się go skończyć. Potrzebujemy tylko (albo aż) finansowego „kopa” . Podsumowując, gdy projekt zakończymy będzie można: przyjechać na weekend, wskoczyć na klasyczny motocykl trialowy, podnieść swoje umiejętności (lub nabyć nowe) na bezpiecznym obiekcie, a wieczorem wypić piwko i wsłuchać się w rykowisko. Możesz również przyjechać z własnym motocyklem i skorzystać z naszego terenu.

Na co przekażemy środki?

Wszystkie środki z PolakPotrafi wykorzystamy na:

1. Zakup dwóch dodatkowych klasycznych motocykli trialowych. Motocykle które kupimy zostały wyprodukowane w latach 70′-80′. Przybliżony koszt: 13 000 PLN.

2. Odrestaurowanie i przygotowanie motocykli do jazdy. Ten punkt pochłonie najwięcej czasu. Motocykle zostaną rozebrane do ostatniej śrubki i poddane weryfikacji. Następnie zamówimy niezbędne cześci, odmalujemy co trzeba i na koniec złożymy wszystko z powrotem. Przybliżony koszt: 10000 PLN.

3. Ochraniacze, kaski: 3000 PLN

3. Skończenie toru do Classic Trialu: 10000 PLN. Nie chodzi o kupienie kilu palet i opon 😉 Chcemy wybudować kilka ciekawych przeszkód z kamienia i drewna. Teren jakim dysponujemy jest dość spory, dlatego możliwości rozbudowy są bardzo duże.

 Nasza ekipa?

 To zwyczajnie nasza rodzina. Nazywamy się Ania i Paweł Słomińscy. Prawie dziesięć lat temu przenieśliśmy się z dużego miasta w Bieszczady. Zbudowaliśmy dom, który jest mieszanką agroturystyki i pensjonatu. Jest to małe miejsce, które daje nam pracę, dach nad głową i mnóstwo emocji. Mamy dwójkę fajnych dzieci – Amelkę i Bruna. Staramy się godzić pracę z pasją co bywa naprawdę trudne. Jak każdy z Was walczymy z przeciwnościami. I chodź już czwórka z przodu i nie raz kłoda pod nogi poleciała, młodzieńczy ogień w duszy pomaga przeć do przodu. Więcej informacji znajdziecie w linkach na dole.

 

 

Oni liczą na Waszą pomoc!

 

KOMENTARZE