fbpx

Yamaha nazywa swój nowy motocykl sportowym. Ale to raczej streetfighter, miejski rozrabiaka. MT-09, zupełnie nowa maszyna, model 2014, wjedzie po wakacjach do europejskich i polskich salonów.

Nowa Yamaha MT-09 ma oryginalny, przyciągający wzrok design. Wyglądem nawiązuje do swych poprzedniczek MT-01 i MT-03. Ten muskularny motocykl wyróżnia się jednak przede wszystkim zupełnie nowym silnikiem. Konstruktorzy zadbali, żeby MT-09 była tak mocarna, jak wygląda.

Trzycylindrowa jednostka o pojemności 847 ccm charakteryzuje się maksymalnym momentem obrotowym 85 Nm przy 8500 obr/min i mocą 115 KM przy 10 500 obr/min. Przy jej projektowaniu położono nacisk na zapewnianie natychmiastowej reakcji przepustnicy razem z potężnym momentem obrotowym w niskim i średnim zakresie obrotów. Jedną z cech charakterystycznych konstrukcji silnika jest liniowa dostawa mocy. Wiele uwagi poświęcono konstrukcji układu wydechowego, aby zapewnić niepowtarzalne wrażenia dźwiękowe. Zadbano również o efektowny wygląd silnika.

Przełożenia 6-biegowej skrzyni zostały również podporządkowane jak najlepszemu wykorzystaniu momentu obrotowego już przy niskich i średnich obrotach, tak by zapewnić błyskawiczny start i przyspieszenie motocykla. Sprzyja temu również elektroniczne sterowanie przepustnicą – każdy ruch manetki powoduje natychmiastową reakcję silnika. Można jednak wybrać spośród trzech trybów reakcji przepustnicy ten, który najbardziej nam odpowiada, lub ten, który najlepiej pasuje do warunków jazdy.

Konstrukcja Yamahy MT-09 opiera się na odlewanej z aluminium ramie, której dwie połowy łączone są śrubami przy główce i w okolicy tylnej osi. Dzięki lekkiej ramie (oraz kompaktowemu silnikowi), motocykl waży tylko 188 kg (z płynami).

Aluminium wykorzystano także do wielu elementów motocykla, m.in. dźwigni zmiany biegów, hamulca, podnóżków, wahacza, a także obręczy kół.

Dużo uwagi poświęcono także ergonomii. Wyprostowana pozycja za kierownicą ma sprzyjać wygodnej jeździe i łatwemu kontrolowaniu motocykla.

Yamaha MT-09 ma kosztować 32 900 zł, a z ABS-em – o dwa tysiące drożej.

KOMENTARZE