Jeśli dawniej cokolwiek było prostsze, to na pewno klasyfikowanie motocykli bez owiewek. Zazwyczaj mówiło się na nie po prostu naked bike albo „motór”, ale dziś ten segment dorobił się wielu nowych podgatunków – czasem zrodzonych z konieczności, a czasem z pobudek marketingowych.
Na skróty:
Naked bike z definicji jest dość szerokim pojęciem. To po prostu motocykl pozbawiony owiewek lub posiadający ich minimalną liczbę (np. osłona chłodnicy, malutki deflektor nad lampą) i oferujący wyprostowaną, odprężoną pozycję. Do tego wspólnego wora wrzucimy i Triumpha Bonneville, i Yamahę MT-09. Jak widać, każdy z tych motocykli jest od siebie skrajnie różny, ale mimo wszystko każdy z nich wpisuje się w definicję nakeda.
Motocykl typu „motór”
Wątpliwości co do sklasyfikowania nie ma chyba tylko w przypadku motocykli zwanych standard czy też humorystycznie „motór typu motór”. Tutaj panuje minimalizm. Pojedyncza kanapa, bańkowaty zbiornik paliwa, proste zawieszenie, niewysilony silnik, nieskomplikowana rama, szeroka i stosunkowo wysoka kierownica i zazwyczaj okrągła lampa. Do tej kategorii doskonale pasuje większość rodziny Bonneville Triumpha, Kawasaki W800, Moto Guzzi V7/V9 czy chociażby lokalne specjały z przeszłości, jak „emzetki”, Jawki, CZ i inne.
Co ciekawe, ze standardów wyrosły też scramblery, które dziś nie zagoszczą tu na dłużej, bo to byt mający swoją własną orbitę. W odległych czasach były to po prostu zwykłe motocykle, jakie ktoś miał w garażu, jedynie z podniesionymi tłumikami i pozbawione czegokolwiek co waży i nie jest konieczne do jazdy.
Niezdefiniowany roadster
Przed chwilą mogliście natknąć się na gatunek roadster, który jest dość trudny do zdefiniowania i niezmiernie rzadko wymieniany. Jednak jest w obiegu i co ciekawe, jego reprezentacja jest ogromna. Niektórzy próbowali je definiować jako motocykl z podłużnym, lekko tylko wyprofilowanym zbiornikiem, pojedynczą lampą i pojedynczą kanapą. Ale to i tak niewiele mówi. Lepiej posłużyć się przykładami.
Komplikacja nabiera mocy
Ostatnimi czasy najwięcej zamieszania zrobiło się w odłamie sportowych nakedów. Jeszcze do niedawna do tego grona zaliczaliśmy wszystko, co było gołe i miało sportowe aspiracje. Tak więc znaleźć w nim można było Kawasaki Z, Hondy Hornet, Suzuki GSX/GSR czy Triumpha Speed/Street Triple. Wiem, że Speeda przed chwilą wymieniłem jako roadstera, ale przecież uprzedzałem, że nakedy są wielogatunkowe.

Onboard z Ducati Monster 1200 na Poznaniu
Streetfighter nie dla mas
Kolejnym ciekawym rodzajem golizny jest streetfighter, który dla wielu mocno przecina się z hyper/power nakedami. Ale streetfighter to bardziej nurt tuningu stworzony z druciarstwa niż przez producentów. Gatunek ten urodził się w latach 80. na brytyjskich ulicach, gdzie często młodzi gniewni korzystając z brawury rozbijali swoje sportowe motocykle. Jak wiadomo, młodości zazwyczaj gotówka się nie trzyma, za to zaradność tak, więc z braku funduszy na naprawę, po prostu przerabiali motocykle, by nadawały się do jazdy. Owiewki szły zatem do kosza, a lampę przeszczepiano z jakiegoś nakeda.
Kanapa na każdą okazję
Oczywiście jeśli mówimy o nakedach, to nie może zabraknąć UJM, czyli „Uniwersalnego Japońskiego Motocykla”. Jest to wspaniały i bardzo prosty do zdefiniowania gatunek. Czterocylindrowy, niewysilony silnik z dużym momentem obrotowym, prosta kołyskowa rama stalowa, szeroka i wygodna kanapa, klasyczna stylizacja i relaksująca pozycja za kierownicą.
Do najjaśniejszych gwiazd tego gatunku należą m.in Honda CB 750/1100, Suzuki GS 1100 czy Yamaha XJR. Miękkie i wygodne motocykle, których czterocylindrówki wręcz ociekają momentem obrotowym i leniwą, kulturalną charakterystyką. Wśród nakedów to odpowiednik limuzyny. One potrafią być szybkie, choć nie zawsze na zakrętach, ale człowiekowi nie chce się na nich jeździć szybko. Zdecydowanie większą przyjemność sprawia płynna jazda na niskich i średnich obrotach, słuchanie buczenia R4 i cieszenie miękkim podwoziem.
Każdy ma swoją wizję nakeda
Zapewne część z was może mieć inne postrzeganie poszczególnych segmentów motocykli, ale to nie dziwi. Pomimo tego, co się powszechnie mówi, nie wszystkie motocykle robione są na jedno kopyto. Producenci bardzo często pokazują swój pomysł na nakeda, który niejednokrotnie wychodzi poza ramy definicji konkretnej kategorii. Stąd też w nazewnictwie jest takie pomieszanie z poplątaniem, że może głowa rozboleć.





