Po wielomiesięcznych oczekiwaniach, doczekaliśmy się! Już w ten weekend rywalizację rozpoczynają zawodnicy serii World Superbike. Na pierwszy ogień: rywalizacja w Aragonii. Czego możemy się spodziewać?
Na skróty:
Czy ktoś pokona Johnny’ego?
Po raz kolejny już w roli obrońcy tytułu mistrzowskiego sezon WSBK rozpoczyna Jonathan Rea. Johnny jest niepokonany od 2015 roku, kiedy to połączył swoje siły z Kawasaki. Choć wielu próbowało go pokonać, na koniec Brytyjczyk nie schodził z tronu. Rok po roku Rea jest nie tylko coraz szybszy, ale przede wszystkim coraz bardziej doświadczony.
Jonathan doskonale wie, że jednym wyścigiem nie da się wygrać tytułu, ale można go przegrać. W międzyczasie bije rekord za rekordem, zdobywa kolejne zwycięstwa i dąży do tego, czego dokonało zaledwie kilku w świecie motorsportu: sięgnięcia po siódme mistrzostwo świata… na dodatek z rzędu!PS. W Aragonii, Rea ma szansę na zdobycie setnego w karierze zwycięstwa w wyścigu! Drugi w rankingu Carl Fogarty w całej karierze triumfował „tylko” 59 razy. „Pytanie nie brzmi, kiedy po nie sięgnę, ale czy sięgnę, bo musimy je sobie wywalczyć. To nie jest formalność. Sięgnięcie po setne zwycięstwo to jednak mój cel na początek sezonu” – wyjaśniał Rea.
Czy Ducati w końcu da radę?
Na zdetronizowanie Rea ochotę ma wielu, ale wydaje się, że realne szanse ma zaledwie kilku zawodników. Jednym z nich jest Scott Redding, dla którego to drugi sezon w Superbike’ach. W 2020 roku, świeżo po zdobyciu tytułu w British Superbike, Scott już w debiucie włączył się do walki o koronę. Teraz, z lepszym zrozumieniem swojego Ducati, a także całej serii, Brytyjczyk jest jednym z głównych rywali Jonathana. „Mam konkretny cel i zaryzykuję wszystko, by go zrealizować” – odgrażał się Redding.
Z walki nie wykluczalibyśmy też jego nowego team-partnera Michaela Rubena Rinaldiego. Włoch w zeszłym roku sięgnął po debiutancki triumf w wyścigu, a na koniec roku został najlepszym zawodnikiem teamów niezależnych. Nie zdziwimy się, jeśli regularnie będzie walczył o finisze na podium. Warto pamiętać też o Chazie Daviesie, który po nieco rozczarowującym 2020 roku, przenosi się do Team GoEleven, ale zostaje na Ducati. Czy wróci do dobrej formy?
Toprak nadzieją Yamahy
Z rywalizacji nie można też wykluczać Topraka Razgatlioglu, który szturmem wdarł się do WSBK w 2018 roku i szybko zyskał miano przyszłego mistrza świata. Turek jest szybki, agresywny i… jeździ niezwykle spektakularnie. Jeśli poprawi regularność, może włączyć się do walki. W swoim czwartym sezonie w kategorii i jako lider oficjalnego zespołu Yamahy, Toprak ma jednak przed sobą szalenie trudne zadanie.
Wśród ekip satelickich Yamahy, warto zwrócić uwagę na ubiegłorocznego debiutanta Garretta Gerloffa. „Na pewno chcę wygrać wyścig. Nie udało się to rok temu, więc jestem nakręcony i zmotywowany, by spróbować stanąć na najwyższym stopniu podium. Czuję, że mam wszystko, czego potrzeba, by powalczyć o zwycięstwa, a także być kandydatem do mistrzostwa” – wyjaśniał Amerykanin.
Trudny rok Hondy?
Na nowe rozdanie liczy Honda, która nie zmienia składu, ale zmienia szefa. Na fabrycznych CBR1000RR-R Fireblade nadal ścigać się będą Alvaro Bautista oraz Leon Haslam, ale tym razem pod wodza byłego zawodnika Leona Camiera. Rok temu Hiszpan raz stanął na podium, ale to za mało, by myśleć o wysokiej lokacie w mistrzostwach. Przedsezonowe testy nie były rewelacyjne w wykonaniu Hondy, ale jej zawodnicy liczą na większą regularność w nadchodzącym sezonie…
A w tym wszystkim BMW…
W teorii fabryczny skład bawarskiej marki prezentuje się bardzo dobrze, bo do Toma Sykesa dołącza Michel van der Mark. Brytyjczyk to przecież ostatni, obok Rea, mistrz WSBK obecny w stawce. Holender z kolei przesiada się na M 1000 RR po czteroletniej przygodzie z Yamahą. Jesteśmy ciekawi, co z tego wyniknie.
Co na to debiutanci WSBK?
W tym roku w WSBK nie zabraknie też debiutantów. Numer jeden na liście to oczywiście Andrea Locatelli, który awansuje do Superbike’ów po tym, jak zdobył mistrzostwo World Supersport. Włoch dosiądzie od razu fabrycznej Yamahy jako team-partner Razgatlioglu. Nie zabraknie też wicemistrza WSS – Lucasa Mahiasa. Awansuje również Isaac Vinales, który wystartuje na Kawasaki. Japońskiej maszyny dosiądzie też inny debiutant Loris Cresson.
Z zainteresowaniem będziemy śledzili też poczynania Tito Rabata, Kohty Nozane oraz Jonasa Folgera. Hiszpan, po tym jak zdegradowano go z MotoGP, ostatnio wrócił do Grand Prix jako zastępca kontuzjowanego Jorge Martina. I pokazał się naprawdę z dobrej strony. Japończyk ma zadatki na solidne wyniki. A Niemiec awansuje do WSBK po tym, jak absolutnie zdominował ostatni sezon niemieckich Superbike’ów.
Szalenie ciekawie w Supersportach
Po tym, jak do WSBK awansował ubiegłoroczny mistrz Locatelli, w teorii największe szanse na tytuł w Supersportach ma trzeci zawodnik sezonu 2020 – Philipp Oettl. Niemiec nie będzie miał jednak łatwego zadania. Pierwszego rywala będzie miał po drugiej stronie garażu – Can Oncu szykuje się do walki o tytuł.
Miejsce Locatelliego zajmuje Steven Odendaal, rok temu piąty w generalce. W teorii może to być mieszanka wybuchowa, bo przecież Evan Bros. WorldSSP Team to obrońcy tytułu z dwóch ostatnich sezonów. Warto też mieć oko na wracających do serii Federico Cariacasulo oraz Randy’ego Krummenachera. Do walki będzie chciał też włączyć się inny Szwajcar – Dominique Aegerter, który nie tylko debiutuje w WSS, ale też… jednocześnie startuje w serii MotoE przy MotoGP!Nie zapomnijcie też o Pawle Szkopku, który po szesnastu latach wraca do startów na pełen etat w Supersportach. Najstarszy w stawce, 45-letni Polak będzie reprezentował team Yamaha MS Racing.
Kto mistrzem WSBK? Przekonamy się w listopadzie!
Biorąc pod uwagę, jak równa wydaje się być stawka WSBK, nie odważymy się przewidzieć układu czołowej trójki na koniec sezonu. Lista zawodników, którzy mają szanse na podia i zwycięstwa, jest naprawdę długa. Broniący tytułu Rea wskazał aż dziesięciu rywali, którzy według niego mogą w tym roku osiągnąć sukces. Według Johnathana będą to: Redding, Rinaldi, Razgatlioglu, Davies, Gerloff, Lowes, Sykes, can der Mark oraz Bautista.
Sezon 2021 ma składać się z trzynastu rund, co oznacza aż 39 ekscytujących wyścigów do rozegrania! Karuzela mistrzostw startuje w Europie, w międzyczasie zatrzyma się na torach debiutujących w kalendarzu, a zakończy… cóż, prawdopodobnie w Indonezji. O ile tor Mandalika otrzyma homologację.