Gdyby na początku sezonu 2018 ktoś powiedział, że w 2021 roku Fabio Quartararo wywalczy mistrzostwo świata MotoGP – zapewne wszyscy, łącznie z zainteresowanym, popukaliby się w czoło. Francuz do motocyklowych mistrzostw świata trafił jako tzw. złote dziecko i gość, który miał powtórzyć albo i przebić wyniki najlepszych tego sportu. W praktyce było o włos, by czempion MotoGP 2021 jeszcze jako nastolatek wyleciał z paddocku Grand Prix…
Na skróty:
Złote dziecko awansuje do Grand Prix
W 2015 roku, jako zaledwie 15-latek, Fabio Quartararo awansował do klasy Moto3 w Grand Prix. Za sobą miał dwa mistrzowskie sezony w CEV Moto3 – w tym ten genialny 2014, gdy wygrał 9 z 11 wyścigów, a w kolejnych dwóch był drugi. W tym czasie, aby móc ścigać się w mistrzostwach świata, trzeba było mieć ukończone 16 lat. Jednak w 2014 roku organizatorzy wprowadzili wyjątek od tej reguły, zezwalając na wcześniejszy debiut zawodnikowi, który wygrał mistrzostwo CEV Moto3.
Tym samym Quartararo wchodził do Grand Prix z ciążącą na nim ogromną presją. Od razu dołączył do piekielnie mocnego zespołu – ekipy Estrella Galicia 0,0, prowadzonej przez Emilio Alzamorę, mentora Marka Marqueza. Plan był prosty: Francuz miał szturmem przejść przez mniejsze klasy i walczyć o mistrzostwo MotoGP.
Debiutancki sezon w Moto3 Fabio rozpoczął spokojnie, bo od siódmego miejsca w GP Kataru. Niedługo później, na Circuit of the Americas, stanął już na podium, potem w Jerez wywalczył pole position, a w Assen znów był drugi. Niestety 15-letni „nowy Marquez” złamał nogę na torze Misano, przez co opuścił aż pięć wyścigów. Wrócił co prawda na finał sezonu w Walencji, jednak nie udało mu się zdobyć punktów. Rok zakończył na dziesiątym miejscu w mistrzostwach i chociaż miał przebłyski bardzo dobrej jazdy – nie zdominował rywalizacji tak, jak wielu tego oczekiwało.
Bez większych sukcesów w Moto3
W sezonie 2016 Quartararo dołączył do ekipy Leopard Racing, która z niewyjaśnionych powodów zamieniła motocykle Hondy na teoretycznie słabsze KTM-y. Można było liczyć, że w barwach teamu, który dopiero co świętował mistrzostwo Moto3 z Dannym Kentem, Fabio także znajdzie drogę do regularnej walki w czołówce.
Stało się jednak zupełnie inaczej, Francuz był cieniem samego siebie. Choć przejechał cały sezon, zdobył mniej punktów niż w 2015 roku. Ani razu nie stanął na podium, a do tego kilkukrotnie nawet nie załapał się w punktach. Nienajlepszego obrazu całości dopełniał fakt, jak dobrze radził sobie debiutant sezonu 2016 i zarazem team-partner Quartararo – Joan Mir. Francuz w „generalce” był tylko trzynasty, podczas gdy Mir sięgnął po piątą lokatę w tabeli. Na domiar wszystkiego, na „słabym” KTM-ie mistrzostwo wywalczył, w fabrycznym składzie, Brad Binder.
„Kiedy wygrałem dwa mistrzostwa Hiszpanii, w 2013 i 2014 roku, pierwszym celem było oczywiście zdobycie tytułu mistrzowskiego w Moto3. Tymczasem nie udało mi się wygrać nawet jednego wyścigu. Przeniosłem się więc do Moto2, próbując odzyskać pewność siebie” – wspominał Quartararo.
Przenosiny do Moto2
Po bądź co bądź nieudanej przygodzie z Moto3, w której to kategorii nie wygrał ani jednego wyścigu, Quartararo postanowił przenieść się do Moto2. W pośredniej klasie od razu trafił do mocnej ekipy, pod skrzydła samego Sito Ponsa. Po nieudanym sezonie 2017 Hiszpan przyznał nawet: „żałuję, że zatrudniłem Fabio, bo mogłem podpisać umowę z Jorge Navarro”.
Rozgoryczeniu Ponsa trudno się było dziwić, bo Fabio mimo wszystko nieco rozczarował. Choć nauka nowej klasy nie jest łatwa, to jednak wszyscy liczyli na więcej niż trzynaste miejsce w klasyfikacji generalnej, z dorobkiem zaledwie 64 punktów. Najlepszym finiszem była szósta lokata wywalczona w Misano, a także kilka pozycji w TOP10.
Mały przełom nastąpił w 2018 roku, kiedy El Diablo przeniósł się do ekipy Speed Up. Na motocyklu, który nie mógł uchodzić za najlepszy w stawce, Fabio początkowo radził sobie fatalnie. 20. miejsce na start w Katarze, potem 22. w Argentynie. Po najgorszym weekendzie w karierze, właśnie na Termas de Rio Hondo, Francuz w końcu odbił się od dna.
„Nigdy nie czułem się tak źle, jak w Argentynie w 2018 roku, po zakwalifikowaniu się na 28. miejscu. Wtedy sam siebie pytałem, co ja tu w zasadzie robię. Byliśmy tak daleko, że nawet nie wiedziałem, gdzie w ogóle jesteśmy. To był jednak ważny moment w moim życiu, bo był jednym z najgorszych, a jednak nauczył mnie czegoś na przyszłość. Byłem zaniepokojony, ale od tamtego momentu zrobiłem skok i mogłem awansować do MotoGP” – wspominał po latach Fabio.
W końcu Quartararo wrócił do wygrywania. Jego łupem padło Grand Prix Katalonii, gdzie najpierw „z niczego” wywalczył pole position, a dzień później sięgnął po zwycięstwo. Swoje pierwsze od 2014 roku… Potem do puli dorzucił też triumf w Japonii, jednak ostatecznie odebrano mu je z powodu zbyt niskiego ciśnienia w oponach. „W Moto2 w pierwszym roku startów nie udało się wygrać wyścigu. W drugim sezonie wygraliśmy dwa wyścigi… okej, jedno nam odebrano, ale wiem, że wygrałem dwa razy. Tak czy inaczej, nie spodziewałem się, że awansuję tak szybko do MotoGP” – przypominał El Diablo.
Szokujący awans do MotoGP
Wielu postronnych z niemałym zaskoczeniem przyjęło informację, że w 2019 roku Fabio Quartararo przechodzi do MotoGP. Francuz miał dołączyć do nowopowstającego teamu Petronas Yamaha SRT, w którym miał dosiąść sprzyjającej debiutantom Yamahy M1. Dość powiedzieć, że ta decyzja odbiła się szerokim echem w paddocku: jakim cudem gość, który w mniejszych kategoriach wygrał tylko dwa wyścigi, awansuje do klasy królewskiej?
Za kulisami tego kontraktu stał menedżer, z którym Fabio związał się niewiele wcześniej, bo w 2017 roku. Współpraca ze swoim rodakiem, Ericiem Mahe, wyszła mu na dobre – w końcu niewielu potrafiłoby załatwić taki kontrakt zawodnikowi z takimi wynikami. Tak jednak Mahe, jak i ekipa Petronasa widzieli to, co u Fabio było widoczne już za czasów jego startów w CEV Moto3 – talent, którego po prostu dotychczas nie udało się wykrzesać.
„Co ja robię tu?!”
Po latach Quartararo przyznawał, że jego początki na motocyklu MotoGP były niezwykle trudne. Pierwsze testy dalekie były od rewelacyjnych, ale z każdym kolejnym wyjazdem na tor Fabio robił postępy. „Kiedy pierwszy raz wsiadłem na motocykl MotoGP, zastanawiałem się, co ja tu, u diabła na nim robię?! Ta maszyna była tak mocna, że nie byłem w stanie na niej jeździć. Pierwszego dnia straciłem trzy sekundy, potem dwie, a testy w Jerez zakończyłem osiem dziesiątych sekundy za liderem” – wspominał. I jak sam przyznawał, dopiero po ostatnich, zimowych testach w Katarze, tuż przed startem sezonu 2019, poczuł, że było dobrze.
Pierwsze podium w MotoGP
Na pierwsze sukcesy w klasie królewskiej Francuz nie musiał zresztą długo czekać. Już w Jerez sięgnął po pole position, stając się przy okazji najmłodszym w historii, któremu udała się ta sztuka. Rekord odebrał nikomu innemu, jak Markowi Marquezowi. Potem jeszcze pięciokrotnie wygrywał kwalifikacje, dzięki czemu w klasyfikacji BMW M Award uległ tylko Hiszpanowi.
Niedługo później historia zatoczyła koło, bo El Diablo raz pierwszy w karierze stanął na podium MotoGP… właśnie w Barcelonie. Od tego momentu Francuz jeździł niezwykle widowiskowo, a w drugiej części sezonu jeszcze sześciokrotnie stawał na podium. Niestety, finisze w TOP3 przeplatał też nieukończonymi wyścigami, przez co nie miał szans na to, by walczyć o lokatę w najlepszej trójce klasyfikacji generalnej.
Quartararo vs Marquez
O tym, jak dobrze Quartararo czuje się na Yamasze i w MotoGP, mogliśmy przekonać się pod koniec sezonu 2019. #20 kilkukrotnie do ostatniego okrążenia walczył z niepokonanym w tamtym czasie Markiem Marquezem. Co prawda z tych pojedynków zwycięsko wychodził wielokrotny mistrz świata, ale Fabio skutecznie utrudniał mu życie.
Nic więc dziwnego, że po tym, jak zdobył tytuł najlepszego debiutanta i piąte miejsce w mistrzostwach, Quartararo zwrócił na siebie uwagę wielu z motorsportowego świata. Ci, którzy jeszcze kilka miesięcy temu z niedowierzaniem pukali się w czoło, słysząc o awansie Fabio do MotoGP, musieli odwołać swoje słowa.
Od bohatera do zera w 2020
Tak genialna forma w 2019 roku sprawiła, że przed sezonem 2020 Quartararo nagle stał się jednym z głównych faworytów do tego, by przerwać mistrzowską serię Marqueza. Podczas gdy pandemia Covid-19 wymusiła późniejszy start rywalizacji, Fabio w międzyczasie zapewnił sobie kontrakt na starty w fabrycznej ekipie Yamahy od 2021 roku. Miał w niej zastąpić swojego idola z dzieciństwa, absolutną legendę MotoGP – Valentino Rossiego.
Kiedy wówczas 21-letni Quartararo rozpoczął sezon od dwóch zwycięstw, a Marquez złamał rękę, na Fabio spadła ogromna presja. Stał się tym, który nie tyle może, co musi wywalczyć tytuł pod nieobecność Marka. Przecież podczas dwóch pierwszych wyścigów w Jerez wygrywał po startach z pole position, nie dając rywalom absolutnie żadnych szans.
Potem jednak nie było już tak kolorowo, a na powrót do wygrywania (i na podium w ogóle), #20 musiał czekać aż do rundy numer osiem w Barcelonie. Końcówka sezonu to już niestety seria fatalnych występów i w efekcie tylko ósme miejsce w mistrzostwach. Na osłodę pozostał mu triumf w klasyfikacji BMW M Award i zdobycie nowiutkiego samochodu BMW M2 CS.
Narodziny Fabio Quartararo 2.0
Obserwując Quartararo pod koniec 2020 roku widać było wyraźnie, że jedyne, czego chce, to żeby ten sezon po prostu się zakończył. Francuz potrzebował resetu, odpoczynku i… zebrania nowych sił na walkę w 2021. Tym bardziej, że miał reprezentować fabryczny skład Yamahy, gdzie za team-partnera miał Mavericka Viñalesa.
Po przejściu koronawirusa podczas zimowej przerwy Fabio faktycznie postawił na reset. Zdecydował się skorzystać z pomocy psychologa sportowego. „Po pierwsze, muszę być spokojniejszy. W 2020 roku słyszałem wiele rzeczy, że nie mam trenera, że nie otaczam się odpowiednimi ludźmi. By się skupić, muszę zapomnieć o wszystkim, co ludzie mówią. Bo wiem, że mam wokół siebie odpowiednie osoby. Psycholog pomógł mi skupić się tylko na sobie i nie tracić czasu na słuchanie tego gadania. Nie muszę się tym przejmować” – tłumaczył przed rozpoczęciem sezonu 2021.
Pierwszy wyścig minionego roku Quartararo przejechał spokojnie i finiszował na piątej lokacie. Co najważniejsze, widać było zmianę w jego nastawieniu – nie przejmował się tym i zaznaczał, że jest gotowy do drugiej rundy, także w Katarze. W niej spisał się już po mistrzowsku, świetnie rozgrywając wyścig taktycznie i sięgając po czwarte w swojej karierze zwycięstwo. Po przyjeździe MotoGP do Europy Francuz nie zwalniał tempa.
W przekonującym stylu wygrał w Portimao, a potem tylko przez problemy z pompującym przedramieniem nie triumfował w Jerez. Choć jechał na prowadzeniu, przez kłopoty z ręką zdobył tylko kilka punktów. Fabio ekspresowo przeszedł operację i kilka dni później wystartował w domowej rundzie na Le Mans. Pomimo jazdy z niedoleczonym urazem… stanął na podium, a potem wygrał na Mugello. Quartararo nie tracił zimnej krwi, choć czasami miało się wrażenie, że aż gotuje się od środka. Jak chociażby wtedy, gdy w Katalonii wyrzucił przeszkadzający mu ochraniacz klatki piersiowej i do mety wyścigu dojechał z rozpiętym kombinezonem.
Wyciąganie maksimum z niesprzyjających torów
Element, który najbardziej odróżniał jazdę Fabio z sezonu 2021 od 2020, to sposób, w jaki radził sobie na niesprzyjających Yamasze torach. Na Sachsenringu stanął na podium, choć model M1 nigdy nie był tam mocny. Na Red Bull Ringu, bastionie Ducati i KTM-a, stanął na podium oraz był siódmy w szalonym wyścigu typu flag-to-flag.
W Aragonii, po najtrudniejszym weekendzie w sezonie, był ósmy. Było to też widać w październiku przed drugim wyścigiem na Misano. #20 zakwalifikował się najgorzej od czasu swojego debiutu w MotoGP – na 15. miejscu. W tym samym czasie jego główny rywal w walce o tytuł, Pecco Bagnaia, zdobył pole position i prowadził po starcie. Quartararo jednak spokojnie odrabiał straty. Gdy zawodnik Ducati upadł w samej końcówce, El Diablo wystarczyło czwarte miejsce, by zdobyć upragniony tytuł!
„Oczywiście mocno się denerwowałem, bo nigdy nie startowałem w MotoGP z miejsca gorszego niż jedenaste. Postawiliśmy na bezpieczny wybór opon, z którymi myślę, że mogłem być na podium. Nie miałem jednak stabilności, gdy jechałem w grupie i nie byłem w stanie wyprzedzać. Ale jestem naprawdę zadowolony z tego wyścigu, bo nawet jeśli nie zdobyłbym wtedy mistrzostwa, to czwarte miejsce byłoby bardzo dobre. Jestem bardzo zadowolony z wyścigu i oczywiście z mistrzostwem to uczucie jest jeszcze lepsze” – mówił zaraz po zdobyciu tytułu mistrzowskiego.
Mistrz świata MotoGP!
Ostatecznie, po nieukończonym wyścigu w Algarve i piątym miejscu w Walencji, Fabio Quartararo zakończył rok 2021 z dorobkiem pięciu zwycięstw, dziesięciu podiów i pięciu pole position. Do tytułu mistrzowskiego dorzucił też wygraną w klasyfikacji BMW M Award.
W wieku zaledwie 22 lat, El Diablo został pierwszym w historii francuskim mistrzem świata królewskiej klasy MotoGP. Przy okazji pobił kilka rekordów – został najmłodszym czempionem Yamahy w MotoGP i pierwszym europejskim zawodnikiem, który w drodze po tytuł w klasie królewskiej nie zdobył wcześniej mistrzostwa w mniejszych kategoriach GP.
„Nie mam już normalnego głosu, bo dużo płakałem i dużo krzyczałem! To niesamowite! Kiedy przekroczyłem linię mety, pomyślałem o wszystkich trudnych chwilach… mistrz świata MotoGP to coś, czego nigdy się nie spodziewałem, gdy kilka lat temu byłem w nienajlepszej sytuacji” – mówił na gorąco Fabio, który zdobycie mistrzostwa uczcił tak, jak świętuje każde zwycięstwo – wizytą w McDonaldsie!
My też przyznajemy, że jeszcze kilka lat temu nie spodziewaliśmy się takiego rozstrzygnięcia i takiej przemiany Fabio Quartararo. I za to właśnie kochamy MotoGP!