fbpx

Byłem kiedyś świadkiem, jak dwaj moi koledzy sprzeczali się, czy Pan Euro­pean jest motocyklem spor­towo-turystycznym, czy też „tourerem”? Terminologia wśród motocyklistów to te­mat wyjątkowo delikatny. Chcąc załagodzić spór mo­gący zakończyć się dużo go­rzej niż tylko używanie słów powątpiewających w prawi­dłowy rozwój intelektualny obu rozmówców, zapropo­nowałem im sięgnięcie po­przez analogię do nieco już zapomnianego określenia Gran Turismo, w skrócie GT: stosowanego dla samocho­dów o dużo lepszych, niż standardowe osiągach i prze­znaczonych do, no właśnie – turystyki przez duże „T”! 

Myślę, że zaszufladko­wanie ST 1100 jako motocykla sportowo-turystycz­nego wynika wyłącznie z konieczności odróżnienia go od drogowego krążow­nika Hondy – Gold Winga. Bo Pan European jest zde­cydowanie motocyklem tu­rystycznym, i to jednym z najlepszych, jakie do tej pory stworzono. Dlaczego? Choćby tylko dlatego, że od początku do końca powstał jako duży i stabilny jednoślad dla dwóch osób i stosownej ilości bagażu, z mocarnym silnikiem, komfortowym zawieszeniem i skuteczną ochroną przed wiatrem i deszczem. Jeśli dodać do tego jeszcze mnóstwo różnych drobia­zgów umilających życie… 

W 1996 roku, podobnie jak do tej pory, Honda ST 1100 produkowana jest w dwóch wersjach: zwykłej oraz wzbogaconej w układ ABS. O ile tańsza wersja pozostała niezmieniona, wersja droższa przeszła gruntowną modernizację podwozia i układu ha­mulcowego. Wzmocniono przednie teleskopy zwięk­szając o 2 mm średnicę rur nośnych i wprowadza­jąc dodatkowe usztywnie­nie pomiędzy goleniami te­leskopów. 

Zastosowano no­wy przedni błotnik o kształ­cie poprawiającym zachowanie motocykla przy du­żych prędkościach jazdy. Jednak najważniejszą róż­nicą w porównaniu do ze­szłorocznego modelu jest układ hamulcowy CBS sprzężony z ABS-em nowej generacji. Dzięki temu ha­mulce ST 1100 imponują swoją skutecznością, a pre­cyzja ich działania daje po­czucie bezpieczeństwa jaz­dy tym ważącym (na sucho) 300 kg Jumbo Jetem euro­pejskich autostrad. 

Siedząc na wygodnie ukształtowanej i otapicero­wanej kanapie, ma się przed sobą słusznych roz­miarów owiewkę z szybą. Jej kształt (i charaktery­styczne szczeliny) sprawia­ją, że jazda z prędkością 80 km/h niewiele różni się od jazdy ze 180 km/h na liczniku (no, może częściej się wyprzedza, niż jest wy­przedzanym). Kierowca ST 1100 siedzi wśród otacza­jącego go huraganu, jak we wnętrzu szklanej kap­suły – nie docierają do nie­go żadne wyjące turbulen­cje, huczące wichry, woda spod kół ciężarówek. 

Na­wet silnik pracuje tak sa­mo, tzn. tak, że ledwo go słychać. Tak więc trzeba kontrolować wskazania ob­rotomierza, w przeciwnym razie silnik lekkim szarp­nięciem sam da nam znać, że przekroczyliśmy górną granicę obrotów – 7500 – kiedy zostaje odcięty za­płon. Silnik ST 1100 to osobny temat. Widlasta czwórka V 90°, ustawiona wzdłuż osi motocykla, czte­ry wałki rozrządu napę­dzane paskami zębatymi, 100 KM mocy i 111 Nm momentu obrotowego. Tej klasy napęd pozwala na niczym niezakłóconą autonomię wśród innych jadą­cych pojazdów. Jeśli dodać do tego 28-litrowy zbiornik paliwa (przy umiarkowanej paliwożerności)… 

Ot, dro­biazg, wlew paliwa, za­miast tradycyjnie na grzbiecie zbiornika paliwa, znajduje się pod klapką tuż przed siedzeniem kie­rowcy. Mała rzecz, a cieszy. Docenią to użyt­kownicy sakw mocowa­nych na zbiorniku paliwa, zdejmujący je przy każ­dym tankowaniu! Kolejną przyjazną użytkownikowi specjalnością ST 1100 są, nazwijmy je, odbijacze. Usytuowane na wysokości silnika, chronią owiewki motocykla i bagaż przed uszkodzeniem przy np. za­chwianiu równowagi. Co ważne, oparty na odbija­czu załadowany motocykl można samemu podnieść do pionu. Bez niego potrzebna byłaby pomoc. Integralną częścią Pan Europeana są kufry baga­żowe, każdy o po­jemności 35 litrów. Dzięki nim po­dróże ST 1100 mogą być przyjemnością. Po zwol­nieniu zatrzasków kufry można spokojnie oddać boyowi hotelowemu (pa­miętajcie o napiwku!). Ja­ko wyposażenie dodatko­we Honda oferuje topcase (kufer mocowany za sie­dzeniem pasażera) w dwóch rozmiarach: 20 i 35 litrów. Ten większy może być dodatkowo zaopatrzony w oparcie czyniące z ST1100 trochę mniejszego Gold Winga. 

Zawieszenie Pan Euro­peana pracuje wyśmieni­cie. Prowadzenie jest pew­ne, stabilność jazdy bez za­rzutu – wyjątkowo udany kompromis pomiędzy wy­godą jazdy motocykla tury­stycznego, a pewnością pro­wadzenia motocykla spor­towego. No cóż, na koniec war­to powiedzieć coś na te­mat ceny. Niestety, tutaj euforia się kończy. Pan European jest motocy­klem drogim, chociaż z drugiej strony wartym swojej ceny. Niezawod­ność, perfekcyjne wyko­nanie, komfort: to musi kosztować. Dlatego Honda ST1100 CBS-ABS wydaje się być idealnym motocy­klem dla ludzi statecz­nych, o dochodach kilku­krotnie przewyższających średnią krajową i o wiel­kim sercu do jednośla­dów. Spróbujcie tylko powiedzieć swojej kobie­cie, że właśnie kupiliście motocykl odrobinę tylko tańszy od jej BMW…


KOMENTARZE