Przez 92 lata historii firmy, Harley-Davidson skutecznie opierał się wszelkim zbyt awangardowym i niewymuszonym przez użytkowników modyfikacjom. Stąd też przylgnęła do niego etykietka najbardziej konserwatywnego producenta motocykli na świecie. To prawda, lecz w ciągu ponad stu lat historii motocykli, ile wspaniałych, lecz nietrafionych pomysłów spowodowało odejście w mroki historii tylu zasłużonych firm. A zatem gdzie tkwi siła motocykli spod znaku krzyczącego orła? Właśnie w tradycji, poszanowaniu przyzwyczajeń klientów i ich wierności dla starego, dobrego Harleya.
Na skróty:
Na fali nostalgii, w poszukiwaniu zaginione go wizerunku motocykla „złotej ery” powstał Heritage Softail Classic. Patrząc na niego odbywamy po dróż w czasie do końca lat 40., kiedy to (dokładnie w 1949 roku) pojawiła się Hydra Glide, pierwszy Harley z teleskopowym zawieszeniem przedniego koła. A teraz, choć minęło już niemal 50 lat, jej potomek i następca przemierza świat.
Pierwszy Heritage pojawił się w 1987 roku. W 1993, z okazji 90-lecia firmy wyprodukowano ograniczoną serię Heritage Special Nostalgia, odróżniającą się wstawkami z łaciatego krowiego futra w siodle i sakwach. Obecnie produkowane są dwie wersje Heritage: Classic i Special, różniące się wykończeniem elementów skórzanych i lakierowaniem.
Trochę terminologii
Dla mniej wtajemniczonych trochę o stosowanym przez Harleya nazewnictwie. Wśród tych wszystkich nazw i symboli można się łatwo pogubić. Długie tasiemcowe nazwy pozwalają wyodrębnić każdy z kilkunastu produkowanych przez H-D modeli. Pełna nazwa Heritage’a brzmi: FLSTC 80 Heritage Softail Classic. Dwie pierwsze litery symbolu określają rodzaj ramy wspólnej dla modeli Heritage i Fat Boy. Dwie następne charakteryzują tylne zawieszenie, tutaj typu Softail. Ostatnia litera określa wersję, tu konkretnie C-jak Classic. 80 to nic innego jak osiemdziesiąt cu.in., czyli cali sześciennych. A potem już pełna nazwa, w której Softail określa rodzinę motocykli z charakterystycznym zawieszeniem tylnego koła.
Nie ma trudnych pytań, są tylko trudne odpowiedzi
Jedną z nich jest odpowiedź na pierwsze z pytań zadawanych przez laika – ile „to” ma koni mechanicznych? Jest taka firma, Rolls Royce, która pytana o moc silników swoich samochodów zawsze odpowiadała: „wystarczająca”. Podobnie Harley-Davidson konsekwentnie nie podaje mocy silników i dlatego jedynym znanym (oficjalnie) parametrem silnika jest moment obrotowy. Pochodzące z tak dużego silnika 96 Nm przy 2350 obr./min muszą budzić respekt.
Wścibscy dziennikarze przebadali Heritage’a na hamowni. Niemiecki pomiar (wersji niestłumionej) wykazał równe 55 KM, amerykański – 72 KM. Kto jest bliżej prawdy? Raczej Niemcy. Spytacie: 55 KM – to dużo czy mało? Odpowiem prosto: wystarczająco! Szczególnie wystarczająco, gdy weźmie się pod uwagę majestat tego króla motocykli.
Evolution
Nowa generacja silników typu Evolution wprowadzona do produkcji w 1984 roku pozwoliła zerwać z utrwalonym wizerunkiem kapiącego olejem i nie zawsze niezawodnego Harleya, tak jak zerwano już z imagem wiecznie umorusanego motocyklisty. Ten motocykl musiał być niezawodny. Jeden z posterów przedstawiał całkiem spory gang motocyklowy, a reklamowy slogan pytał: czy chciałbyś sprzedać psujący się motocykl któremuś z tych facetów?
Evolution w dwóch rozchylonych pod kątem 45° , chłodzonych powietrzem cylindrach mieści 1340 ccm pojemności skokowej. Wybitnie długoskokowy (108 mm skoku i 88,8 mm średnicy) silnik charakteryzuje się wspaniałą elastycznością umożliwiającą jazdę na najwyższym biegu już od 40 km/h bez szarpnięć i zająknięć. Ktoś nazwał ten typ jazdy rzeczowo, acz zgryźliwie – „wyjechać rano z domu, zapiąć piąty bieg i nie dotykać dźwigni zmiany biegów przez cały dzień”.
Dwa zawory w każdej głowicy sterowane są reliktowym już układem rozrządu OHV z wałkiem rozrządu umieszczonym w prawej połówce bloku silnika. Cichą pracę tak dużego silnika umożliwiają hydrauliczne regulatory, samoczynnie kasujące luz zaworowy. Pomięllzy cylindrami znajduje się podciśnieniowy gaźnik japońskiej (sic!) firmy Keihin. Silnik mocowany jest sztywno w ramie, przez co wibracje przenoszone są bez żadnego tłumienia na punkty styku z kierowcą: podnóżki, siedzenie i kierownicę. I o ile może to męczyć przy wolnych obrotach, to po dodaniu gazu i normalnej jeździe wibracje wyraźnie łagodnieją. Z rur wydechowych dobywa się przy tym wspaniały, ukochany przez wszystkich harleyowców odgłos, który porównać można tylko do bicia serca.
Znakiem szczególnym Heritage’a jest rama z tylnym zawieszeniem typu Softail. Udaje ono doskonale sztywny tył dawnych motocykli. Dwa połączone ze sobą trójkątne wahacze obracają się wokół osi znajdującej się pod siedzeniem kierowcy. Poziomo, poniżej skrzyni biegów pracują dwa amortyzatory połączone ze sprężynami resorującymi. Produkowane w Japonii, podobnie jak przedni teleskop Showa, posiadają regulację twardości. Ten rodzaj zawieszenia pozwala na pewne prowadzenie tylnego koła, a w połączeniu z „mięsistymi” oponami daje wysoki poziom komfortu resorowania.
Jechać po królewsku
Heritage został „skrojony” na miarę dostojnego pokonywania przestrzeni i taka też jest pozycja jego kierowcy. Na szosie przy około 100 km/h silnik wchodzi w galop, ciągnąc bez opamiętania pod górę i z góry. 100 mph, czyli 160 km/h prędkości maksymalnej, wystarczy już po kilku minutach steranemu w walce z wichrem kierowcy. Cóż, jego pozycja nie należy do aerodynamicznie doskonałych.
Hamowanie przednim hamulcem wymaga sporego nacisku na dźwignię, jednak przy zdecydowanym zaciśnięciu palców od prędkości 100 km/h Harley zatrzymuje się na drodze 54 m. Całkiem nieźle. Tylny hamulec jest dużo przyjemniejszy w operowaniu od przedniego i łatwiej daje się nim regulować siłę hamowania. Przednia, szeroka opona o rozmiarze, który równie dobrze mógłby się sprawdzić w samochodzie, nie wpływa negatywnie na kierowanie motocyklem przy manewrach z niską prędkością. Heritage prowadzi się bardzo łatwo na dobrych drogach. Jedynym ograniczeniem przy gorszych nawierzchniach jest mały prześwit, co w połączeniu z dość miękkim zawieszeniem może powodować osiadanie na nierównościach.
Ostre zakręty wymagają, niestety, lekkiego wyhamowania. Wahliwie umocowane podłogi odchylą się, jednak z prawej strony dolny tłumik, a z lewej wspornik ramy narażone są na kontakt z nawierzchnią. Przy szybkiej jeździe ilość zeszlifowanego metalu wystarczyłaby na zbudowanie małego, sportowego motocykla. Podłogi pozwalają na zajęcie komfortowej pozycji przez kierowcę, nisko umieszczone siodło zaś na łatwy kontakt z podłożem nawet niezbyt wysokim kierowcom. Jednak atrakcyjnie wykonane siedzenie kryje w sobie dość twardą i niepokojąco ściśle dopasowaną do anatomii kierowcy wkładkę. Zmusza ona do zajęcia jednej tylko pozycji, co sprawdza się doskonale w mieście, lecz na trasie średnio co 50 km kierowca z utęsknieniem wygląda przydrożnego baru lub najmniejszego postoju, by podziwiać „niepowtarzalne okoliczności przyrody”.
Mieć swój styl
Heritage nie jest ani motocyklem sportowym, ani turystycznym pożeraczem kilometrów. Posiada natomiast to, co chciałaby widzieć w swoich motocyklach japońska konkurencja: niepowtarzalny styl. Być może nie wszystkim podobają się skórzane, nabijane ćwiekami sakwy, frędzle, zakończone „rybimi ogonami” tłumiki i głębokie jak studnia błotniki. Może nie wszyscy lubią nostalgiczny styl żywcem przeniesiony z lat 50. A jednak każdy z tych ludzieńków pocmoka nad zaparkowanym cacuszkiem, a już sam przejazd ulicą spowoduje kilka zderzeń pomiędzy gapowatymi przechodniami.
Dla kochających jazdę motocyklem Harley Heritage jest idealnym pretekstem,, by rzec: „zwolnij trochę, zobacz, jak tu ładnie, chodź, przejedziemy tędy jeszcze raz”. Heritage Classic jest bowiem nostalgicznym ruchomym pomostem pomiędzy stuletnią tradycją motocykla, a tym, co niesie ze sobą najnowsza technika. Lecz, co najważniejsze, nie ginie przy tym duch, który kazał naszym dziadom i ojcom przemierzać setki mil w poszukiwaniu prawdziwej wolności. I oto właśnie chodzi.