Kultowy model z silnikiem innym niż czterocylindrowa rzędówka brzmi jak przepis na klęskę. Honda ma szansę wyjść z tego projektu z twarzą, ale nowy Hornet będzie musiał się wykazać.
Na skróty:
Mało który motocykl jest tak bliski memu sercu, jak Honda Hornet 600. Był to mój pierwszy sprzęt o pojemności większej niż 125 ccm. Dorastałem w czasach, w których panowała ogólna fascynacja motocyklami sportowymi. Lata 90. to orgia rosnących mocy silników i spadających mas całkowitych. To przekładało się na prędkość. 

Hornet do podstaw
Kupując czerwonego Horneta wygrałem los na loterii. Z perspektywy czasu jestem wdzięczny, że nie wskoczyłem na ścigacza, bo Honda CB600F pokazała mi niemal pełne spektrum motocyklizmu. Praktycznie z niej nie zsiadałem. Jeździłem po mieście, za miasto, na tor kartingowy (Tor Lublin na zawsze w naszych sercach), na opuszczone lotnisko, a gdy zjeżdżaliśmy na piaszczystą lub szutrową drogę, koledzy na ścigaczach zostawali daleko w tyle. 

Czy to koniec?
Wszelkie przecieki sugerują, że nowy Hornet będzie wyposażony w silnik dwucylindrowy. „Dramat, profanacja, skandal!” – tak wyobrażam sobie pierwsze komentarze po premierze. Zastanówmy się wspólnie, czy będą one zasadne?
Przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żeby nowy Hornet miał silnik czterocylindrowy. Honda ma jednostkę o potencjalnie idealnych parametrach, którą montuje w CB650R i CBR650. Niemal sto koni mechanicznych zapewniłoby doznania identyczne do tych, które miałem 20 lat temu. Szkopuł polega na tym, że silniki czterocylindrowe budują emocje po wkręceniu ich na wysokie obroty. To z kolei idzie w parze z nabieraniem znaczącej prędkości, a na przestrzeni dwóch dekad postrzeganie prędkości znacząco się zmieniło.
Wszyscy jeździmy zauważalnie wolniej. Z jednej strony mamy coraz bardziej zaostrzony kodeks drogowy, z drugiej skuteczniejsze wychwytywanie wykroczeń, a z trzeciej – wyższą świadomość i kulturę jazdy. Dlatego pozyskiwanie emocji przy niższych prędkościach ma sens, a do tego potrzebny jest wysoki moment obrotowy dostępny przy niskich obrotach.
Przepis? Mniej cylindrów, większa pojemność. Stąd wziął się między innymi sukces Yamahy MT-07 w Polsce i KTM Duke 890 w Europie. Wsiadasz, dodajesz gazu i od razu dostajesz to, czego wymagasz od zadziornego naked bike’a. Z tego powodu mniejsza liczba cylindrów w nowym Hornecie nie powinna mi przeszkadzać, pod warunkiem, że sprzęt zachowa swój sportowy i rozrywkowy charakter. Do tego niezbędne będzie porządne podwozie, dobre amortyzatory i skuteczny układ hamulcowy. W mojej ocenie musi to być motocykl bliższy możliwościom KTM-a, aniżeli wspomnianej MT-07.
Jaką będzie miał pojemność? Obstawiam okolice 800 ccm. Jaką będzie miał moc? Celuję, że okolice 80-90 KM. Takie osiągi pozwolą wcisnąć się pomiędzy konkurencję. Dlaczego w ogóle nowy Hornet powstaje w momencie, gdy w ofercie znajduje się CB650R, która jest idealna na start? Tutaj mam już osobną teorię.
Premiera Hondy Hornet na sezon 2023 wiąże się z zaprezentowaniem zupełnie nowej jednostki napędowej. Z pewnością, po naked bike’u odnajdziemy ją w kolejnych modelach, np. wyczekiwanej Hondzie Transalp. Według mnie nazwa Hornet będzie lewarem do dźwignięcia premiery nowego silnika. Zbierze recenzje, a producent zbada w ten sposób rynek i opinie o jednostce. Następnie wypuści Transalpa, o zoptymalizowanej charakterystyce. 
Pożyjemy, zobaczymy, a w międzyczasie dajcie znać, czy moje teorie mają sens, czy może macie swoje własne przemyślenia?








