Do skrzyżowania dojeżdża super-motocykl. Wszystko jak trzeba. Koło z tyłu: oho!, kółko z przodu: aha!, rączki kierownicy poniżej bioder, podnóżki w rejonie tylnego koła. Zwalnia, owszem, na obu hamulcach. Wyjście ze skrzyżowania będzie na jedynce, więc na hamowaniu schodzi kolejno przez biegi. Krrrrnk: III bieg, krrrrrnk: II bieg, krrrrnk: I bieg. To wszysto, co można usłyszeć przy tym idealnie stłumionym silniku, cały czas na minimalnych obrotach, sprzęgło cały czas wyciśnięte.
Widziałem taki obrazek nie raz. Później pójdzie w świat opinia, że „Sukuwaki XVGL 900 PBX (16 valvesów)” ma słabą skrzynkę biegów. Bo takich zmian biegów na przestrzeni 20 tysięcy km będzie prawdopodobnie coś pomiędzy 900 a 9000. Czy skrzynka rzeczywiście musi wytrzymać te wszystkie „krrrrnk”?
Bez żartów. Chodzi o to, żeby żadna zmiana biegów nie powodowała uderzeń między kłami realizującymi w ostatniej instancji te zmiany.
,,W górę” nie ma problemu. Każdy wie, że jednocześnie z wyprzęgnięciem trzeba przymknąć gaz. Ale już nie każdy wie, że ruch pedału zmiany biegów powinien rozpoczynać się też jednocześnie z ruchem wyłączania sprzęgła. Niektórzy robią przerwę między tymi dwoma działaniami i to jest błąd. Osobiście zawsze mam już stopę przygotowaną pod pedałem, a na dobrych nawierzchniach także już luz w mechanizmie zmiany biegów wyczerpany i dopiero wtedy wyprzęgam i podciągam pedał.
Przy dzisiejszych wielobiegowych, drobno zestopniowanych skrzynkach wcale nie jest nawet konieczne pełne przymknięcie gazu i pełne wyprzęgnięcie. Zwłaszcza przy zmianach biegów na wysokich obrotach silnika wystarczy tylko: ulżyć wyprzęgnięciem i ulżyć przymknięciem. To oczywiście nie dotyczy takich starych poczciwych maszyn jak Harley (nie tylko WLA) czy M 72. Tam w pełni wyłączajmy i zupełnie przymykajmy. Ewentualnie nawet odpowiedno odczekujmy między biegami.
Ale „w dół” warto już bardziej świadomie. Synchronizatorów nie mamy, musimy sami synchronizować. Sprzęgła nie wyłączajmy do oporu, a gazem dajmy lekką szprycę. Silnik, przyśpieszając obroty, ma pociągnąć poprzez niezupełnie wyłączone sprzęgło elementy łączące w skrzyni biegów w tej krótkiej chwili ,,między biegami”.Ile tej „szprycy gazowej”? Tyle tylko, żeby silnik osiągnął obroty, jakie będzie miał na następnym, niższym, biegu. Szpryca gazowa i jednoczesne wdepnięcie (nie kopnięcie!) pedału, gdy jeszcze wyciskamy dźwignię sprzęgła. A zaraz potem puscić dźwignię sprzęgła. Niech silnik hamuje razem z hamulcami.
I mamy już hamowanie biegami. Nie trzeba specjalnie wolno puszczać dźwigni sprzęgła, jeżeli owa „przygazówka” była odpowiednia, a tempo działania właściwe: bez ociągania się. Wtedy obroty silnika będą dopasowane do szybkości przy sprzęganiu. Nie będzie pchnięcia w przód i nie będzie szarpnięcia w tył poprzez koło napędowe. To jest bardzo istotne, a z punktu widzenia bezpieczeństwa chyba najważniejsze w tym wszystkim. To warto ćwiczyć przy każdej okazji. Gładkość każdego działania.
Dlaczego jestem zwolennikiem hamowania biegami? Nie dla wzmocnienia hamowania, bo hamulca wystarczyłoby nawet i dla zablokowania tylnego koła. Hamujmy biegami właśnie po to, żeby nie zablokować tylnego koła hamulcem. Koła zamachowe silnika będą przeciwdziałać zablokowaniu, a można by udowodnić, że to stabilizujące działanie kół zamachowych jest proporcjonalne do kwadratu przełożenia między silnikiem a kołem napędowym. A więc: im niższy bieg przy hamowaniu, tym lepiej jesteśmy zabezpieczeni przed blokadą tylnego koła.
I jeszcze jedno: silnik hamuje tym efektywniej, im wyższe są jego obroty. Bo hamujący efekt wynika z dławienia przepływu powietrza przez zamknięcie przepustnicy. Więc włączajmy niższe biegi raczej blisko górnej granicy dopuszczalnych dla nich szybkości, jeżeli chcemy mieć lepszy efekt hamowania silnikiem.
Czego się wystrzegać?
Przede wszystkim: szarpnięcia przy sprzęganiu po zmianie biegów. Zwłaszcza szarpnięcia w tył: za mała ,,szpryca gazowa” lub zbytnie ociąganie się ze sprzęgnięciem. To już omówiliśmy: gładkość każdego działania.
Po drugie: wystrzegać się niedołączenia biegu. „Włożenie między biegi” przy przyśpieszaniu jest niebezpieczne dla silnika, ale przy „redukcji” w czasie hamowania grozi upadkiem, zwłaszcza na śliskiej nawierzchni. A w zakręcie stanowi najlepszą metodę szybkiego przewrócenia motocykla. A więc: dokładność każdego działania. Szybkość działania nie może kolidować z jego dokładnością.
Jestem zwolennikiem wywierania siły na pedał zmiany biegów jeszcze przez cały czas sprzęgania po zmianie. I to zarówno przy zmianach biegów w górę, jak i w dół. To zabezpiecza przed wyskoczeniem biegu, jeżeli dla jakichś powodów nie był dobrze dołączony. Czasem zdarza się, że dopiero w czasie otwierania gazu po zmianie biegów bieg faktycznie dołączy się pod naciskiem stopy.
Tego oczywiście nie można stosować w tych motocyklach, gdzie wyłączenie sprzęgła jest sprzężone z ruchem pedału zmiany biegów. Wiem, że z tego właśnie powodu angielski Triumph wycofał się szybko z tego naśladownictwa Jawy, jakie próbował stosować chyba w końcu lat 50.
P.S. Zbyt luźna regulacja łańcuchów utrudnia prawidłową zmianę biegów! Warto i na to zwrócić uwagę.