Trochę ponad pięć lat temu, z okazji ćwierćwiecza „Świata Motocykli”, brawurowo perorowałem na temat przyszłości motocyklizmu. Czy miałem rację? Tak i nie.
Na skróty:
Tak, bo jedną z wymienianych wtedy przeze mnie nadziei była masowa personalizacja motocykli. I co? Dziś każdy producent wraz z premierą nowego modelu wypuszcza setki gotowych części i akcesoriów. Warsztaty customowe też zrozumiały, że budowanie jednego czy dwóch sprzętów rocznie to skazywanie samych siebie na śmierć głodową. Ci sprytniejsi już produkują masowo zestawy części do najpopularniejszych modeli – wystarczy spojrzeć na ofertę Rennstall Moto, Tamarit Motorcycles, Baak czy Hookie. Ci, co temat przespali, powoli budzą się, podglądają, podejmują pierwsze próby tworzenia gotowych części do samodzielnego montażu.
Jednocześnie nie miałem racji. Zakładałem, że możliwość łatwej personalizacji motocykli przyciągnie młodsze pokolenia. Po trochę ponad pięciu latach mogę śmiało przyznać, że na tym polu mój pomysł poniósł fiasko. W Stanach Zjednoczonych średnia wieku motocyklisty to ponad 50 lat (dane z Motorcycle Industry Council), w Europie 48 lat (dane z Statista.com). W Wielkiej Brytanii 48% motocyklistów ma ponad 60 lat. A może customizacja przyciągnęła kobiety? W końcu stereotyp mówi, że to właśnie one są bardziej wrażliwe na piękno. Nic z tych rzeczy. Dane z CEPiK mówią, że na 28 795 uprawnień kategorii A wydanych w Polsce w 2021 roku kobiety stanowiły zaledwie 8,64%. Dla lepszego zobrazowania sytuacji: na stu nowych motocyklistów przypadło zaledwie 9 nowych motocyklistek. Z powodu tych niezbyt optymistycznych statystyk nie mam śmiałości wróżyć, co branży motocyklowej przyniosą kolejne lata. Wolę pokazać kolejną możliwość przebudowy niż bawić się we wróżkę Salomeę. Zodiakara ze mnie żadna, a i dybiący nad nami urzędnicy nie pomagają. Od lat przekonują, że elektryfikacja wszystkiego, co choć trochę pachnie pochodnymi ropy naftowej, jest ratunkiem dla świata. A jeśli ktokolwiek myśli inaczej, już przygotowują dla niego miejsce w pokoju z pastelowymi ścianami i drzwiami bez klamek.
Sto lat bez zmian
Długo myślałem, jaki projekt pokazać w jubileuszowym wydaniu Świata Motocykli. Czy powinien być to motocykl, który jakoś spektakularnie zmienił postrzeganie tej bądź co bądź niszowej kategorii? A może patriotycznie powinienem wskazać te najlepsze customy z Polski? Jak zwykle rozwiązanie życie podało mi na tacy.
Pamiętacie film „Chłopaki nie płaczą” i scenę, gdy Laska, grany przez Tomasza Bajera, wypowiada kultowy tekst „(…) wystarczy, że odpowiesz sobie na jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie (…)”? Luuc Muis, właściciel holenderskiego studia LMC B.V., jakiś czas temu postanowił znaleźć odpowiedź właśnie na takie jedno bardzo ważne pytanie. A brzmiało ono mniej więcej tak: „Co by było, gdyby przez sto lat nie zmieniał się wygląd motocykli, a jedynie stosowana w nich technologia?”. Czyż to nie wspaniały temat do motocyklowych rozważań? No jasne! Jeśli tylko macie trochę czasu do zmarnowania. Luuc miał go niezbyt dużo. Postanowił, że odpowiedzi poszuka nie jako teoretyk, ale jako praktyk. Okazją był konkurs marki Indian na najlepszego customa wykorzystującego jako bazę jeden z ich współczesnych modeli. W połowie czerwca dostał informację, że nakreślony przez niego koncept zwyciężył. Premiera gotowego motocykla została zaplanowana na 1 listopada. 20 tygodni (słownie: dwadzieścia tygodni) to bardzo niewiele, by nie tylko znaleźć odpowiedź na postawione pytanie, ale i zbudować namacalny dowód.
W Stanach Zjednoczonych średnia wieku motocyklisty to ponad 50 lat, w Europie 48 lat. W Wielkiej Brytanii 48% motocyklistów ma ponad 60 lat.
Custom z polskim akcentem
Luuc wziął na tapet Scouta w wersji Bobber. Na początku zeskanował w 3D silnik, by mieć jego kształt i wymiary w formie elektronicznej. Bazując na swoim projekcie z Photoshopa, zaczął projektować nową ramę za pomocą oprogramowania Autodesk Fusion 360 CAD. Za podstawę całego konceptu posłużył mu board tracker zespołu wyścigowego Indian Wrecking Crew z 1910 roku. Motocykle tego typu były piekielnie szybkie i niebezpieczne. W zasadzie były lekko zmodyfikowanymi rowerami. Wsiadanie na coś bez przedniego i tylnego zawieszenia i rozpędzanie się do 160 km/h nawet dziś nazwalibyśmy idiotyzmem, a dla zawodników takich jak Jake de Rosier była to po prostu wyścigowa codzienność.
Po zeskanowaniu motocykla budowniczy postanowił, że z oryginału zostawi tylko silnik i osie kół. 16 zaprojektowanych przez niego elementów zostało wysłanych do wyfrezowania z litego aluminium w Scheffers Engineering w Norwegii. Po połączeniu ich z aluminiowymi rurami powstała nowa trzyczęściowa rama. Jeszcze większym wyzwaniem był zbiornik paliwa. Nie dość, że miał być długi i smukły, to Luuc musiał w nim ukryć część wiązki elektrycznej Motogadget m.unit, komputer silnika MaxxECU oraz airbox z filtrem DNA Performance. Na zdjęciach tego nie widać, ale zbiornik stanowi część ramy motocykla. Z pozostałymi elementami było nieco łatwiej – mając tak mało czasu, budowniczy postawił na współpracę z najlepszymi markami. CeraCarbon Racing dostarczyła karbonowy widelec. Tylne zawieszenie to unikalny system inspirowany konstrukcjami z rowerów MTB. Felgi na zamówienie wykonała firma JSR Service, przedni zestaw hamulcowy to połączenie pompy Moto-Master i zacisku Brembo. Skórzane siedzisko z epoki to efekt prac Old Dutch Leatherworks. Dyskretne oświetlenie pochodzi z oferty Kellermann.
Gdy niektóre części poszły do malowania proszkowego i anodowania, Luuc spakował motocykl na busa i ruszył w liczącą 1200 kilometrów wycieczkę do siedziby firmy Akrapovič w Słowenii. Inżynierowie wzięli motocykl na podnośnik i zaczęli projektować prototyp układu wydechowego. Następnego dnia odtworzyli projekt z wykorzystaniem tytanowych rur, na koniec dodając laserowy grawer. Wydech jest maksymalnie uproszczony, co bezpośrednio nawiązuje do oryginalnych board trackerów. Z krwistoczerwonym lakierem na zbiorniku i tym lichym siedziskiem „Hasty Flaming Buffalo” wygląda zjawiskowo.
Czy jest to najlepszy custom ostatnich lat? Zdecydowanie nie. Jest godną odpowiedzią na postawione przez Luuca Muisa pytanie. Dziś jednak wiem, że najlepszy custom to ten, którego jeszcze nie zbudowałeś(-aś). W tej kategorii nie ma jednej odpowiedzi. Każda jest inna i tak samo dobra, i chyba właśnie dlatego kocham customy.
PS Nie wiem, czy wiecie, ale Scout Bobber to jeden z dziesięciu modeli montowanych w Polsce. Tak, w Polsce! Na linii montażowej pracują obecnie 24 osoby, na lakierni 8. W 2022 roku z opolskiej fabryki wyjechało 6278 motocykli sygnowanych legendarną marką ze Springfield.
Zdjęcia: Ronald Rink