fbpx

Lewis Hamilton przechodzi do Ferrari – takiego komunikatu nie spodziewał się nikt. W MotoGP także dochodziło do wielu szokujących transferów i to dosłownie w ostatnich kilkunastu latach. Od przejścia Valentino Rossiego do Yamahy (a potem do Ducati), przez odejście Jorge Lorenzo do Hondy, a na najnowszym transferze Marca Marqueza z Hondy do Ducati – skończywszy.

Od kilku dni świat sportów motorowych żyje jedną wiadomością – siedmiokrotny mistrz świata Formuły 1 Lewis Hamilton zdecydował się dołączyć do Ferrari od 2025 roku. To o tyle szokujący ruch, że z Mercedesem (w którym wciąż startuje) wywalczył sześć tytułów z rzędu i swego czasu po prostu duet ten zdominował F1. Od czasu przełamania ich passy przez Maxa Verstappena z Red Bull Racing, a także po zmianie przepisów w 2022 roku – Brytyjczyk nie był jednak w stanie nawiązać walki z Holendrem. 

I podczas gdy wszyscy bardziej spodziewaliby się, że Hamilton, który dopiero co skończył 39 lat, raczej zakończy karierę – ten zdecydował się na wyjątkowy transfer. Na mocy nowego kontraktu, Lewis ma zarabiać w Ferrari ponad sto milionów dolarów na sezon. To kwota wręcz astronomiczna i podobno ponad dwukrotnie wyższa od sumy, jaką obecnie Brytyjczyk zarabia na umowie z Mercedesem. Jeśli Ferrari w końcu „się ogarnie” i stworzy bolid (oraz strategię!), dzięki której Hamilton wywalczy wymarzone, ósme mistrzostwo i przebije już we wszystkie wyniki Michaela Schumachera – będzie to wyjątkowe zwieńczenie kariery jednego z najlepszych kierowców w historii. Biorąc jednak pod uwagę „szaleństwa” Ferrari z ostatnich lat – może skończyć się niewypałem.

Transfer Hamiltona jest o tyle szokujący, że w zasadzie nikt nie puścił pary z ust i w kuluarach informacja taka zaczęła krążyć dopiero w ten sam dzień, kiedy ogłoszono nową współpracę. Podobnie szokujących zmian zespołów nie brakowało jednak także w ostatnich latach w MotoGP. Pamiętacie je jeszcze?

Lewis Hamilton i Valentino Rossi podczas nietypowej przejażdżki w Walencji w 2019 roku

Valentino Rossi razy dwa – do Yamahy i Ducati

Valentino Rossi kilkukrotnie w karierze decydował się na ruchy, które uchodziły w zasadzie za niemożliwe. Po niezwykle udanym debiucie w klasie królewskiej na Hondzie i zgarnięciu z nią trzech mistrzostw z rzędu (w latach 2001-2003), Włoch zdecydował się na szalony ruch i dołączenie do słabej Yamahy. Mało kto spodziewał się, że „The Doctor” cokolwiek osiągnie na M1-ce, tym bardziej, że wtedy Yamaha nie wygrała mistrzostwa od 1992 roku, kiedy to w Teamie Roberts czempionem został Wayne Rainey. Na dodatek Honda nie zwolniła Rossiego wcześniej z kontraktu, przez co nowy motocykl testował dopiero po nowym roku na Sepang. Reszta to już historia – Valentino wygrał na Yamasze już w debiutanckim wyścigu, a potem zdobył z nią cztery tytuły mistrza świata.

Valentino Rossi

Valentino Rossi niczym Michael Jordan, Tiger Woods czy Michael Schumacher – przerósł swój sport

W 2010 roku Rossi zdecydował się na kolejny szokujący ruch, kończąc współpracę z Yamahą i po sezonie przenosząc się do Ducati. Valentino marzyło się zdobycie jubileuszowego, dziesiątego mistrzostwa na włoskim motocyklu. Skończyło się jednak jedną, wielką klapą, a Rossi nie wygrał na Desmosedici ani jednego wyścigu i zaledwie kilkukrotnie wskoczył na podium. Na rok 2013 „syn marnotrawny” powrócił do Yamahy i do regularnej walki w czołówce. Ostatecznie, po sezonie 2021, Rossi zakończył karierę, spędzając swój ostatni rok w MotoGP w barwach satelickiego teamu Petronas.

Starty Rossiego na Ducati okazały się niewypałem

Jorge Lorenzo  w Ducati… i potem w Hondzie

Hiszpan Jorge Lorenzo w MotoGP zadebiutował na Yamasze, zostając team-partnerem Valentino Rossiego. Po imponującym wejściu do klasy królewskiej, już dwa lata później w 2010 roku „Por Fuera” wywalczył wymarzone mistrzostwo klasy MotoGP. Sukces powtórzył jeszcze w sezonie 2015, będąc jedynym, który był w stanie pokonać Marca Marqueza w czasie jego totalnej dominacji w MotoGP (w sezonach 2013-2019). Na rok 2017, szukając nowego wyzwania, Lorenzo dołączył do Ducati. Po trudnym pierwszym sezonie, w drugim zaczął święcić sukcesy. Po pierwszy triumf na Ducati sięgnął podczas domowej rundy włoskiego producenta na Mugello w 2018 roku. Chwilę później ogłosił, że po sezonie odchodzi z Ducati, które jak się okazało – nieco pospieszyło się z rezygnacją z usług Hiszpana.

Pierwsze, wyjątkowe zwycięstwo Jorge Lorenzo na Ducati – na torze Mugello

Aby ratować karierę w MotoGP, Lorenzo przeniósł się do Repsol Hondy, gdzie u boku Marca Marqueza zajął miejsce odchodzącego na emeryturę Daniego Pedrosy. Niestety spełniając „marzenie każdego Hiszpana” w postaci kontraktu z Repsolem, Lorenzo nie spełnił kolejnego marzenia – o zdobyciu mistrzostwa na motocyklu innego producenta niż Yamaha. Po niezwykle trudnej adaptacji do RC213V i kilku poważnych upadkach, podczas finału sezonu w Walencji w 2019 roku ogłosił, że kończy karierę w MotoGP. Potem pojawiały się pogłoski, że może wrócić i przejść do Yamahy albo do Ducati, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło.  

Jorge Lorenzo podczas swojego ostatniego wyścigu w MotoGP

Casey Stoner od razu z sukcesami na Hondzie

Udana była za to przygoda z Hondą Casey’a Stonera, ale dopiero przy drugim podejściu. W 2006 roku Australijczyk debiutował przecież w klasie królewskiej wraz z teamem LCR na satelickiej RC211V. Na rok 2007 przeniósł się do Ducati, które świetnie dopasowało się do nowych przepisów. Stoner wygrał dziesięć wyścigów i sięgnął po swoje debiutanckie mistrzostwo świata w MotoGP. W kolejnych latach, choć regularnie triumfował i walczył w czołówce – nie był w stanie powtórzyć tego sukcesu. Na rok 2011 Australijczyk przeniósł się do Hondy, z którą chciał powtórzyć osiągnięcia swojego rodaka i idola Micka Doohana. Jak się okazało – udało się. Stoner w pierwszym roku startów na RC212V wygrał dziesięć wyścigów i zdobył tytuł mistrzowski. W kolejnym sezonie już w maju ogłosił, że rok 2012 będzie jego ostatnim w MotoGP – zakończył go zresztą na trzeciej lokacie w tabeli generalnej. Jego miejsce w Repsolu zajął nie kto inny, jak sam Marc Marquez… 

Casey Stoner w sezonie 2012

Casey Stoner w ostatnim sezonie w MotoGP.

Maverick Viñales odchodzi (z hukiem!) z Yamahy

Po debiucie w MotoGP w sezonie 2015 wraz z Suzuki, już na sezon 2017 Maverick Viñales zdecydował się na dołączenie do Yamahy. Z japońskim producentem Hiszpan regularnie walczył w czołówce, a kiedy miał „swój dzień” – był nie do zatrzymania. „Mack” wywalczył z nią osiem zwycięstw i dwukrotnie zgarnął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. W połowie sezonu 2021 ogłoszono jednak, że będzie on ostatnim dla Viñalesa na M1-ce, choć umowa początkowo opiewała także na rok 2022. Niedługo później doszło jednak do incydentu w Austrii na Red Bull Ringu, kiedy to Maverick miał celowo próbować uszkodzić silnik w swoim motocyklu. W efekcie Yamaha zawiesiła go, a potem rozstała ze skutkiem natychmiastowym. Dosłownie chwilę wcześniej ogłoszono, że Viñales dołączy do Aprilii na rok 2022, a jak się potem okazało – za pozwoleniem Yamahy wskoczył na RS-GP jeszcze w końcówce sezonu 2021.

Maverick Vinales

Maverick Viñales rozstał się z Yamahą w fatalnych okolicznościach

Andrea Dovizioso (prawie) w Aprilii

Po sezonie 2020 z powodu braku sensownych propozycji na zostanie w MotoGP, na roczną przerwę od ścigania zdecydował się Andrea Dovizioso. Włoch, który miał na koncie starty na Yamasze i kilka wicemistrzostw świata MotoGP z Ducati, po kilku miesiącach zaliczył parę sesji testowych z Aprilią. Wydawało się nawet, że z tej współpracy może być coś więcej, a „Dovi” wskoczy na sezon 2022 do składu producenta z Noale jako team-partner Aleixa Espargaro. Ostatecznie jednak nic z tego nie wyszło, a Aprilia zatrudniła bezrobotnego, po wspomnianym wyżej odejściu z Yamahy, Mavericka Viñalesa.

Andrea Dovizioso podczas testów z Aprilią w 2021 roku

Marc Marquez jednak w Ducati

Na razie niewiadomą pozostaje, jakimi wynikami zakończy się najnowszy „szokujący” transfer w MotoGP – przejście Marca Marqueza do składu Gresini Racing, w którym dosiądzie satelickiego Ducati Desmosedici. Po spędzeniu całej dotychczasowej kariery w Repsol Hondzie i wywalczeniu z nią sześciu tytułów mistrzowskich, w ostatnich latach Hiszpan był na RC213V cieniem samego siebie. I to nie tylko ze względu na kontuzje, ale także przez coraz bardziej pogubioną Hondę. W sezonie 2023 przez długi czas mówiło się o szansie przejścia Marqueza do KTM-a, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. HRC w październiku zgodziło się na wcześniejsze rozwiązanie umowy z Marquezem, a ten połączył siły z teamem Gresini Racing. Jego pierwsze jazdy na Desmosedici – podczas testów w Walencji po sezonie 2023 – były naprawdę udane, a wielu upatruje w Marcu kandydata do tegorocznego mistrzostwa MotoGP. 

Pierwsze okrążenia Marca Marqueza na Ducati


Zdjęcia: Mercedes Benz Archive, Red Bull Content Pool, Aprilia Racing, Yamaha Racing, Ducati, Petronas Yamaha

KOMENTARZE