Kto z nas w swym motocyklowym życiu nie miał choćby przejściowych problemów ze zbiornikiem paliwa, ten jest szczęściarzem, albo w ogóle mało miał z motocyklem do czynienia. Jaki widok w głębi pustego zbiornika oświetlają promienie wiosennego słońca? Chyba każdy dobrze spostrzegł przy towarzyszącym zapachu oparów po resztkach zeszłorocznej benzyny.
Na skróty:
Niestety, rudo-pomarańczowy kolor nie zostawia nam złudzeń, że cała powierzchnia zbiornika od wewnątrz jest pokryta cienką warstwą rdzy.
Rdza
Problemy zaczynają się niedługo później, po zatankowaniu i rozpoczęciu jazdy. Silnik dławi się, przerywa, gaśnie. Parokrotne przedmuchiwanie kraników, czyszczenie odstojników, komory pływakowej, a nawet wymiana dodatkowego filterka paliwa na przewodzie odnosi skutek tylko doraźny. Rudo-pomarańczowe tlenki przenikają przez wszystkie zabezpieczenia, infekują cały układ zasilania i nie sposób temu zaradzić. Płukanie zbiornika nie zawsze przynosi właściwy efekt. Oczywiście nie należy tego całkiem zaniechać.
Stare poradniki motocyklowe zalecają płukanie zbiorników wraz z nasypaniem do jego wnętrza np. 1/2 kilograma drobnych gwoździków. Można też spróbować odrdzewić wnętrze baku chemicznie, np. fosolem, ale ten najlepiej rozpuszcza rdzę powierzchniową. Oczywiście po takim zabiegu należy bardzo dokładnie wypłukać wodą produkty trawienia kwasu fosforowego. Powszechnie wiadomo, że z rdzą jeszcze nikt nigdy nie wygrał, jak więc poradzić sobie w bardziej doraźny sposób?
Otóż ja w zbiorniku swojego Sokoła, którego jakoś nie udało mi się skutecznie wypłukać do czysta, zastosowałem w nakrętkach redukcyjnych kraników rurki mosiężne, które wcisnąłem tak, aby wystawały ponad poziom dna ok. 15-20 mm. Następnie końce owych rurek oblutowałem gęsto tkaną siateczką miedzianą (używaną jako filtry w lejkach do benzyny). Efekt rewelacyjny, od tamtej pory nie czyszczę odstojników częściej niż raz w sezonie.
Nieszczelności
Całkowicie innych problemów przysparzają zbiorniki, które utraciły szczelność. Jeżeli zbiornik pochodzący ze stosunkowo „młodego” wiekiem motocykla przecieka gdzieś na zgrzewie lub spawie wskutek wady fabrycznej lub innych eksploatacyjnych uszkodzeń, to sprawa jest stosunkowo prosta; niekiedy wystarczy zalutowanie cyną, a jeżeli uszkodzenie jest bardziej rozległe, lub na miejscu przenoszącym obciążenia (np. od uchwytów zbiornika), to lepsze będzie spawanie lub lutowanie twarde – mosiądzem.
Oczywiście jeżeli do naprawy będziemy używali otwartego ognia bądź łuku elektrycznego, to ze względów BHP należy wypełnić zbiornik wodą i ustawić go w ten sposób, aby uszkodzenie znajdowało się w najwyżej położonym miejscu, tak aby nie sięgała do niego wypełniająca zbiornik woda. Jeżeli uszkodzenie jest na tyle rozległe, że wypełnienie baku wodą nie wchodzi w rachubę, należy go przed spawaniem wypłukać kilkakrotnie wodą, aż do całkowitego usunięcia par benzyny.
Do sprawdzenia szczelności po przeprowadzonej naprawie najlepiej użyć oleju napędowego, wszelkie nieszczelności objawią się natychmiast tłustą plamą, a do ponownego spawania nie będziemy już musieli płukać lub wypełniać zbiornika wodą. Pamiętajmy jedynie o pozostawieniu otwartego wlewu paliwa na wypadek „fuknięcia” gazów.
Zbiornik weterana
Inaczej przedstawia się problem napraw zbiorników motocykli weteranów, co do których mamy podejrzenie, że ich blacha jest poważnie nadwątlona przez korozję lub zmęczona materiałowo. Żeby się o tym przekonać, należy zbiornik poddać dokładnym oględzinom. W tym celu najlepiej jest go opiaskować lub opalić płomieniem, np. z lutlampy, i doczyścić szczotką drucianą. Jeżeli zbiornik wytrzyma siłę piaskowania i nie ujawni nieszczelności, co stwierdzamy wlewając nieco oleju napędowego i obracając nim na wszystkie strony, to już jest dobrze – blachy są jeszcze mocne.
Niestety stare zbiorniki dość rzadko spotyka się w dobrym stanie, częściej obraz po oczyszczeniu przedstawia żałosny zlepek wielokrotnych spawów, łatań, lutów mosiężnych, cynowych wzmocnień itp. Widząc od zewnętrznej strony takie dno zbiornika, możemy przypuszczać, że od środka nie wygląda ono lepiej, że jest całe pełne wżerów korozyjnych i stąd taka liczba napraw po zewnętrznej stronie. Jakiekolwiek dalsze doraźne spawania z naszej strony będą mijały się z celem, ponieważ od rozgrzanej do czerwoności blachy i po jej drugiej stronie będą odskakiwały kawałki rdzy, ujawniając kolejne perforacyjne mikrootworki, przez które będzie się sączyć paliwo.
Jeżeli nawet uda nam się osiągnąć zadowalający stan szczelności, to wskutek wibracji i wstrząsów, jakim podlega zbiornik motocykla ponownie będzie dochodziło do jego rozszczelnienia. Nie ulega więc wątpliwości, że bak kwalifikuje się do remontu kapitalnego, np. wymiany całego dna lub tunelu, bądź jednego i drugiego, a także części bocznego płaszcza, np. do 1/3 poziomu.
Bywa, że niekiedy w odbudowywanym zbiorniku wymienia się ponad 50% powierzchni jego blach! Niestety odbudowy zbiorników są pracami trudnymi i kosztownymi, bywa że uzyskanie ładnego kształtu nawet wprawnemu blacharzowi może przysporzyć nieco kłopotów. Sprawa komplikuje się, jeżeli w zbiorniku paliwa jest dodatkowo wbudowany zbiornik oleju, (np. Sokół 1000, zbiorniki niektórych „podramówek”). Szczególnie trudne jest uzyskanie ostatecznej szczelności remontowanego zbiornika. Zdarza się, że niektóre spawy uporczywie „pocą się” mimo ich poprawiania.
Dotyczy to szczególnie połączeń dwóch rodzajów blachy, „nowej” ze starą. Warunkiem powodzenia jest „czystość” przeprowadzanego połączenia. Krawędź starej blachy zbiornika powinna być oszlifowana, a jeszcze lepiej opiaskowana do czysta z farb i tlenków. Opracowując technologię naprawy należy tak wykreślić linie połączeń, aby przebiegały one w miejscach uprzednio nie spawanych, co zagwarantuje właściwą wytrzymałość i odporność na pękanie nowych „szwów”. Zanim zbiornik zostanie porozcinany, trzeba wykonać z kartonu szablony wszystkich większych jego elementów, które będą wymieniane (np.: denka, fragmenty płaszcza bocznego itp.), po czym obrysowujemy je na arkuszu blachy (najlepsza do napraw jest blacha tłoczna lub półtłoczna o grubości 1 mm).
Po rozcięciu zbiornika mamy dostęp do jego wnętrza, możemy więc je wypiaskować lub przynajmniej dokładnie wyczyścić z rdzy szczotką drucianą albo płótnem ściernym. Teraz pozostaje namówić nam do współpracy zdolnego blacharza lub, jeśli dysponujemy odpowiednim sprzętem i kwalifikacjami, przeprowadzamy naprawę samemu w następującej kolejności: przyspawujemy części poszycia płaszcza bocznego, wstawiamy tunel, jako ostatnie zasklepiamy i obspawujemy denka. Cały czas w trakcie pracy kontrolujemy, czy aby zbiornik nie zaczyna zanadto odbiegać od pożądanych wymiarów.
Przymierzamy go również do ramy. Wykonujemy najpierw spawy punktowe, później stopniowo zagęszczamy je odcinkami naprzemiennie, tak aby zbiornik nie ulegał deformacji. Do wyżej wymienionych napraw najlepiej nadaje się zestaw acetylenowo-tlenowy, rozmiar końcówki palnika nr 1, a także zerówka. Redukcje gwintowane armatury zbiornika (umieszczone w jego dnie lub wierzchu) najlepiej jest wykonać jako nowe elementy na tokarni z kołnierzem odpowiednio dużej średnicy o grubości 2-3 mm, za który zostaną później przyspawane wokół otworu, uprzednio wykonanego w poszyciu baku w odpowiednich miejscach.
Jeśli chodzi o wsporniki mocowania zbiornika do ramy, to również warto pokusić się o wykonanie nowych – niezmęczonych materiałowo.
Po wypadku – inaczej
Nieco innymi sposobami naprawia się zbiorniki powypadkowe. Otóż jeżeli zbiornik jest łagodnie zagnieciony na dużej powierzchni, istnieje szansa, że wklęśnięcie samo „wyskoczy” i naprawa uda się niemal bezśladowa. Aby tego dokonać, należy uszczelnić odpowietrzenie korka paliwa i wpompować do zbiornika przez kranik powietrze, np. kompresorem lakierniczym. Aby dopomóc bakowi w powróceniu do pierwotnego kształtu, należy krawędzie wklęśnięcia opukiwać gumowym młotkiem. Szczególnie łatwo tym sposobem będą prostowały się zbiorniki motocykli nowej generacji, ponieważ są wykonane na ogół z dość cienkiej blachy (o grubości ok. 0,8 mm).
W przypadku, gdy bak jest zagnieciony na niewielkim obszarze, ale kanciasto i głęboko, a nawet jest przedziurawiony, to otwór oczywiście trzeba zaspawać, a wgłębienie można wypełnić cyną do wykładania LC 30% lub LC 40%. Po czym wyprofilowujemy właściwy kształt cynozdzierakiem. Cała operacja również wymaga nieco wprawy i zaawansowania w tego typu pracach.
No i w przypadku najciężej zdeformowanych zbiorników będziemy musieli uciec się do ostateczności, czyli do wycięcia dna lub jego części, aby uzyskać dostęp i móc wyklepać pogniecioną czaszę. Dalej postępujemy analogicznie jak w przypadku odbudowy zbiornika, o czym pisałem wcześniej.
Na zakończenie chciałbym zwrócić uwagę na sposób zamocowania zbiornika, co ma duże znaczenie dla jego trwałości. Postarajmy się mocować zbiorniki elastycznie, z wykorzystaniem gumowych przekładek, silentbloków lub poduszek, tak aby nie przenosiły się na nie wibracje i wstrząsy.
Aby zapobiec lekko dociąganym nakrętkom w odkręcaniu się, najlepiej zastosować nakrętki koronowe, zabezpieczane zawleczką, lub inne systemy uniemożliwiające luzowanie się śrub zbiornika (np. nakrętki samokontrujące, specjalne podkładki z zaczepami pod śruby itp.).
Najlepszym sposobem konserwacji zbiornika w motocyklu pozostawionym na sen zimowy jest zatankowanie pod korek. Wyklucza to proces skraplania się pary wodnej na jego ściankach przy zmianach temperatury i wilgotności powietrza. Wówczas korozja nie będzie postępowała. Zjawisko nie występuje w przypadku zagarażowania motocykla w ogrzewanym pomieszczeniu.
Tekst: Jacek Ciesielski
Zdjęcie: Krzysztof Wydrzycki