To była dawno oczekiwana zmiana pokoleń. Po legendarnym już GSX-R 750 z roku 1985 pozostało tylko wspomnienie. ,,Król umarł, niech żyje król” chciałoby się zawołać i jak się okazuje nie bez powodu. GSX-R750 model ’96 wydaje się być najbardziej rasowym sportowym motocyklem spośród oferowanych w salonach dealerów w naszym kraju. Mieliśmy okazję przetestować pierwszy w Polsce egzemplarz GSX-R 750, zanim jeszcze trafił do homologacji.
Na skróty:
„Built to be win”, zbudowany by zwyciężać – tym hasłem Suzuki zaanonsowało nadejście ery nowego GSX-R 750, który zastąpił poprzedni model. I nie było to gołosłowne, biorąc pod uwagę, że przy jego projektowaniu wykorzystano doświadczenia zdobyte przy mistrzowskim RGV 500 Kevina Schwantza – triumfatora Grand Prix w 1993 roku. Nowy motocykl miał być równie mocny, lekki i zwrotny. Jednak umieszczenie czterosuwowej 750-tki w podwoziu dwusuwowej 500-tki wymagało skonstruowania zupełnie nowego motocykla. Pozostał jednak temperament i chęć sprostania każdemu wyzwaniu.

GSX-R750 jest dostępny w trzech wariantach lakierowania. Nam dostał się chyba najładniejszy, przez złośliwych nazywany „malowaniem w pralkę”, a to za sprawą charakterystycznego deseniu, przypominającego perforowaną blachę bębna pralki automatycznej. „Talia osy” ułatwia balansowanie ciałem w wirażach
Konstrukcja GSX-R została zdeterminowana przez przyjęte na wstępie założenia: geometria podwozia powinna jak najmniej odbiegać od wyścigowego wzorca. Stąd też rekordowo mały rozstaw osi – 1405 mm. Aby sprostać tym wymaganiom silnik musiał być krótszy niż dotychczas. Dlatego blok cylindrów jest pochylony do przodu pod kątem 25°, a karter składa się nie z tradycyjnych dwóch, lecz trzech części. Pierwsza płaszczyzna podziału przebiega w osi wału korbowego, druga w osi łożysk skrzyni biegów. Silnik zyskał na zwartości, a i czas demontażu skrzyni biegów uległ skróceniu. 


Karter silnika dzielony jest w dwóch płaszczyznach
Kolejnym „patentem” jest odchylany zbiornik paliwa. Wystarczy odkręcić dwie śruby i odchylić do tyłu bak, by dostać się do airboxa, gaźników i zaworów. To pochwali każdy mechanik! Kokpit zapowiada nadejście XXI wieku. Całkowicie elektroniczny, posiada dwa ciekłokrystaliczne displaye: termometr cieczy chłodzącej i drogomierz z dwiema pamięciami. Rolę kranika paliwa przejęła kontrolka, która najpierw miga, gdy poziom paliwa spadnie do 5 litrów, i świeci światłem ciągłym poniżej 3 litrów. Niestety zegary umieszczono dość niefortunnie, gdyż kierowca dużego wzrostu obserwuje wskazania kontrolek sponad szyby owiewki, przez co mogą one umknąć jego uwadze.

SRAD, czyli Suzuki Ram Air Direct, oznacza zastosowanie układu dynamicznego doładowania silnika. Ale wlotów powietrza należy szukać z przodu, po obu stronach reflektora
Sprowadzane do Polski motocykle zgodne są ze standardem obowiązującym na rynku niemieckim. Dlatego moc silnika jest ograniczona do 100 KM. Jednak powrót do wersji otwartej i 128 KM jest nieskomplikowany – wystarczy wymienić przepustnice w gaźnikach. Również z myślą o rynku niemieckim GSX-R jest wyposażony w opony Metzeler Z1 w wykonaniu Racing ze specjalną miękką mieszanką gumową użytą na bieżnik. Tylna opona o szerokości 190 mm (felga sześć cali!) jest jak na razie najszerszą z produkowanych opon motocyklowych.
Wrażenia z jazd
Suzuki GSX-R 750 już przy pierwszym kontakcie daje znać o swoim sportowym rodowodzie. Ekstremalnie krótki i równie lekki, budzi respekt, spotęgowany z chwilą, gdy postawi się stopy na podciągniętych do góry podnóżkach. Silnik pracuje z charakterystycznym dla Suzuki chrapliwym odgłosem. Sprzęgło, jedynka i GSX-R rusza spokojnie i bez szarpnięć. Silnik ciągnie równo w całym dolnym zakresie obrotów, czyli do 8000 obr./min. Zadziwia przy tym swoją elastycznością. W zasadzie zachowuje się wtedy jak potulna turystyczna maszyna.

Cylindry są „zrośnięte” ze sobą w jednym bloku. Gładź pokryto warstewką niklową z domieszką węglika krzemu
Powyżej 8000 kresek na obrotomierzu Suzuki pokazuje kły. Od 10 000 obrotów w silniku budzi się bestia. Nagłe dodanie gazu powoduje oderwanie przedniego koła od nawierzchni. Na trzecim biegu także. Testujący nowego GSX-R w jednym z amerykańskich miesięczników użalali się nawet, że przy tak wysokiej mocy przypadającej na niewielką masę, motocykl ma taką skłonność do „lewitacji” przedniego koła, że trudno im było pomierzyć przyspieszenia ze startu stojącego!

Chociaż lżejsza o 3 kg, nowa rama jest dwukrotnie sztywniejsza
W całym zakresie prędkości GSX-R 750 prowadzi się bez zarzutu. Lekkości zawdzięczać można, że nawet przy wolnej jeździe (np. w ruchu ulicznym), motocykl nie ma skłonności do zataczania się czy wężykowania. Również w zakresie prędkości, które już dawno zostały zakazane przez kodeks drogowy, Suzuki wykazuje się znakomitymi manierami. Pewnie utrzymuje kierunek jazdy, którego nie są w stanie zakłócić ani drobne nierówności, ani modne ostatnio koleiny. Przy czym cały czas daje znać o sobie jej sportowa natura: szybkie przechyły z boku na bok przychodzą z dziecinną wprost łatwością. Zakręty, niezależnie od tego czy wolne, czy szybkie pokonuje się na GSX-R z równie szybko, co niezauważalnie. 

Kupić, nie kupić?
Biorąc pod uwagę możliwość kupna w polskim salonie sprzedaży, to w swojej klasie (tj. superbike 750 ccm) Suzuki GSX-R750 jest pozbawione konkurenta z prawdziwego zdarzenia. W zasadzie jedyną alternatywą jest Honda CBR 900RR Fireblade, która dysponuje taką samą mocą z większej (918 ccm) pojemności skokowej i jest o pięć kilogramów cięższa. Honda jest również droższa, 34 000 zł wobec 31 500 zł za Suzuki (stan w 1996 roku, przyp. red.). Aha, jeszcze jedno. Razem z GSX-R750 można kupić skórzany kombinezon i kask w kolorach odpowiadających wybranemu lakierowaniu. 
Zdjęcia: Adam Oleksiak










