Ten dziwny tytuł może brzmieć jak nazwa intensywnej zabawy dożynkowej, ale dotyczy trasy jednego z najbardziej odprężających wyjazdów, jakie udało mi się zaliczyć w tym roku. Meandrująca w szaleńczy sposób rzeka Wieprz w naturalny sposób wyznacza oś nieśpiesznej, ale pełnej atrakcji podróży motocyklowej przez najpiękniejsze rejony województwa lubelskiego.
Na skróty:
To już kolejny raz, kiedy planując motocyklowy wypad zdałem się na usługi przewodnickie samej Matki Natury. Po udanych wycieczkach wzdłuż Sanu i Pilicy, które opisywałem w tym dziale w poprzednim sezonie, przyszła pora na rzekę, której nazwa stanowczo odbiega urodą od tego, co widać stojąc u jej brzegów – Wieprz.Ten ponad 300-kilometrowy, prawy dopływ Wisły w całości płynie przez województwo lubelskie, a widziany z lotu ptaka przypomina poskręcaną gumkę recepturkę – praktycznie nie ma ani jednego prostego odcinka. Dla kajakarzy jest to zapewne odpowiednik Drogi Stu Zakrętów, choć podejrzewam, że liczba pętli i nawrotów na Wieprzu idzie raczej w tysiące.
Początek u ujścia
W podróż wybieram się tradycyjnie już z moim synem Maćkiem, w tym roku ośmiolatkiem, przy okazji testując nową Aprilię Tuareg 660 w roli szosowego motocykla turystycznego. Podobno motoryzacyjna włoszczyzna bywa kapryśna, ale na pewno nie tak jak pogoda w sierpniu 2022. Kiedy po długiej serii deszczowych dni pojawia się szansa na słoneczne „okienko”, okazuje się ono rozgrzaną szklarnią, z temperaturami powyżej 30°C.
Zaplanowaliśmy jazdę w górę rzeki, zaczynamy więc od jej ujścia do Wisły pod Dęblinem, do którego można dotrzeć zjeżdżając z mostu na drodze nr 801. Dostępu do cypelka, przy którym łączą się obie rzeki broni szeroka łacha z bardzo drobnym piaskiem. Tutaj Tuareg na dualowych oponach po raz pierwszy pokazuje swoje walory, a niepocieszony Maciek musi odbyć mały spacer. Wieprz jest w tym miejscu szeroki i majestatyczny, jakże inny od tego w swoim górnym biegu. Ale po kolei…
Pobliski Dęblin to miasto przesiąknięte militarnym klimatem. Na jego terenie znajdują się duża jednostka wojskowa, zajmująca m.in. teren zabytkowej twierdzy, zbudowanej przez Rosjan w XIX wieku, a także wojskowe lotnisko, przy którym mieści się słynna „Szkoła Orląt” – Liceum Lotnicze i Lotnicza Akademia Wojskowa.
Działa tu również znakomicie urządzone Muzeum Sił Powietrznych z dużą plenerową wystawą samolotów, helikopterów i sprzętu naziemnego, którą mimo niemiłosiernego upału dokładnie obchodzimy. Szczególne wrażenie robią na nas wielki śmigłowiec transportowy Mi-6, wyeksponowany z przewożoną wewnątrz furgonetką, a także rządowy pasażerski Jak-40, którym latały do niedawna najważniejsze osoby w naszym państwie i którego wnętrze jest udostępnione dla zwiedzających. Miłośnicy lotnictwa mogą spędzić w tym muzeum niemal cały dzień, dokładnie studiując jego liczne, bogato opisane wystawy.
Drogi i bezdroża
Wybierając drogi lokalne, ruszamy na wschód. W okolicach miejscowości Ułęż krzyżują się drogi fanów szybkiej jazdy szosowej i zwolenników motocyklowego offroadu. Na północ od tej wsi znajduje się nieczynne lotnisko, na którym wyznaczono tor Moto Park Ułęż, gdzie regularnie odbywają się track daye. To jeden z nielicznych obiektów w tej części Polski, na których można pojeździć szybciej niż na torach kartingowych czy ODTJ-ach.
Z kolei nieco na południowy wschód, w okolicach Sobieszyna, biegnie prowadzący do Kazimierza Dolnego fragment trasy TET, który przecina tutaj nadwieprzańskie rozlewiska. Ten odcinek daje mocno w kość wielu motocyklistom, zwłaszcza tym mniej doświadczonym i na ciężkich maszynach adventure. Ja też „wkleiłem się” tu kiedyś moim GS-em i spędziłem dobrą godzinę na próbach wydostania się. Czyli sama radość!
Jadąc dalej malowniczą szosą, fragmentami biegnącą po grobli między stawami rybnymi, docieramy do Jeziorzan, ładnie położonych nad szeroko rozlanym Wieprzem. Tutaj zgodnie stwierdzamy, że nie zdzierżymy lejącego się z nieba żaru i szukamy najbliższego kąpieliska. Szybki rzut oka na mapę i wybór pada na jezioro Firlej, do którego dojeżdżamy przez Michów i Kamionkę, krętym i bardzo atrakcyjnym motocyklowo odcinkiem drogi nr 809, a następnie totalnie dziurawymi dróżkami lokalnymi. Tutaj kolejny „punkt dla Gryffindoru”, a raczej Noale, ponieważ zawieszenie Aprilii świetnie radzi sobie z koszmarną nawierzchnią.
Firlej to jeziorko o niemal idealnie okrągłym kształcie, z dosyć czystą wodą. Na jego południowym brzegu znajduje się kilka ośrodków wypoczynkowych w mocnym klimacie PRL, który straszliwie nam się podoba. Godzinka plażowania i kilka wejść do wody przywracają nas do życia. Równie orzeźwiające okazują się ceny w pobliskich barach, decydujemy się więc zjeść obiad w pobliskim Lubartowie. Przy okazji zatrzymujemy się tam przy eleganckim Pałacu Sanguszków (w którym mieści się obecnie starostwo) i spacerujemy po mieszczącym się za nim rozległym i pięknie utrzymanym parku, korzystając z cienia drzew.
W pobliskich Sernikach przejeżdżamy na prawy brzeg Wieprza i kontynuujemy podróż wzdłuż rzeki wiejskim drogami. Po drodze rzucamy okiem na ruiny zamku w Zawieprzycach i cieszymy się spokojną, popołudniową jazdą przez teren Nadwieprzańskiego Parku Krajobrazowego. Ostatnim ważniejszym punktem pierwszego dnia wyjazdu jest rozległy Zespół Parkowy na Podzamczu w Łęcznej. Świetne miejsce, jeśli potrzebujemy rozprostować kości w przyjemnym otoczeniu. Na nocleg wybieramy Hotel Regionalny w Pełczynie, przy DK 12 (Lublin-Chełm). Oprócz jego położenia i umiarkowanych cen, w ten upalny dzień kusi nas jeszcze jedno – dostępny dla gości zewnętrzny basen.
Szczypta historii
Pierwszym celem drugiego i ostatniego dnia naszej wycieczki są ruiny zamku w Krupem. Jednym z jego właścicieli był słynny szlachcic-awanturnik, Samuel Zborowski, ostatecznie za swoje „zasługi” ścięty na Wawelu. Polecam poczytać o tej postaci, to był niezły gagatek. Zewnętrzne mury renesansowej budowli są dosyć dobrze zachowane, choć zamek nie miał szczęścia i wielokrotnie padał ofiarą najazdów i pożarów. Na domiar złego ruiny są obficie pomazane przez współczesnych „mistrzów” malarstwa sprayowego (nie mylić ze sztuką graffiti).
Za radą przypadkowo spotkanego na miejscowej stacji benzynowej czytelnika naszego magazynu (pozdrawiamy!) podjeżdżamy jeszcze do pobliskiej wsi Krynica. Tam zostawiamy motocykl na poboczu drogi i piechotą wdrapujemy się na objęty ochroną zalesiony szczyt Góry Ariańskiej. Znajduje się tam jeden z najstarszych w Polsce grobowców piramidalnych, wybudowany na początku XVII wieku przez podkomorzego chełmskiego, arianina Pawła Orzechowskiego, który ze względu na swoje wyznanie nie mógł być pochowany na cmentarzu katolickim. Strzelista budowla ma aż 20 metrów wysokości, ale i ona nie ustrzegła się niestety przed bezmyślnym działaniem wandali.
Drogą nr 812 wracamy w pobliże naszej ulubionej rzeki i przejeżdżamy przez Krasnystaw. To ładne miasto dodatkowo dobrze mi się kojarzy, ponieważ produkują tu mój ulubiony kefir, z którego zbawczych właściwości wielokrotnie korzystałem w straszliwe niedzielne poranki. Szukając lokalnych tras wzdłuż Wieprza lekko się gubimy i na wysokości Izbicy wyjeżdżamy na krajówkę nr 17, z której odbijamy w prawo na Tarzymiechy. Prowadząca do tej wsi drogę wyłożono żółtą cegłą. Odruchowo wypatrujemy na horyzoncie Dorotki, Stracha na Wróble, Blaszanego Drwala i Tchórzliwego Lwa, niestety najwyraźniej poszli do krainy Oz inną trasą. W tej okolicy zaczynają się już większe pagórki, a miejscowe drogi przyjemnie się wśród nich wiją.
Ku źródłom
Niestety upał staje się nie do zniesienia, więc ponownie szukamy okazji, by wskoczyć do wody. Znajdujemy ją zupełnie niedaleko, w miejscowości Nielisz, gdzie na Wieprzu stworzono rozległy sztuczny zbiornik. Wpadamy na czystą publiczną plażę Moczydło, na której jest nam tak dobrze, że nieco tracimy poczucie czasu.
Zbieramy się w końcu, z niechęcią zakładamy motocyklowe ciuchy i przez Szczebrzeszyn wjeżdżamy na Roztocze. To wspaniała kraina, którą szerzej opisywał niedawno Lech. Warto przyjechać tu co najmniej na kilka dni, by nacieszyć się wspaniałymi widokami i bujną przyrodą. My tym razem lecimy przejazdem, oglądając piękne okolice Zwierzyńca, Guciowa i Krasnobrodu tylko z kanapy motocykla. Na pewno tu jednak wrócimy!
Wieprz ze sporej rzeki zmienił się w wąski strumyk, co oznacza, że jesteśmy już naprawdę blisko jego źródła. W końcu docieramy do wsi Wieprzów Tarnawacki. W jej centrum do lat 60. XX wieku znajdowało się Wieprzowe Jezioro, w którym swój początek miała rzeka Wieprz. Obecnie, na skutek intensywnych działań melioracyjnych w okolicy, jest to mocno zarośnięte, niewielkie oczko wodne. Są jednak plany (i podobno finanse na ten cel) zrewitalizowania tego zbiornika. Kończymy naszą podróż przy miejscowym pomniku radosnego wieprzka, przed nami żwawy powrót do domu przez Zamość, a następnie nudną, za to szybką lubelską ekspresówką.
Zdjęcia: autor