Niemiecka firma BMW obchodziła niedawno swoje 70-lecie (w połowie lat 90., przyp red.). Tak długi rodowód mają również silniki typu „boxer”, na których bazowała fabryka z Monachium, i które w zasadzie stworzyły pewien image bawarskiego producenta. Japońska ekspansja do Europy, rozpoczęta pod koniec lat sześćdziesiątych, postawiła BMW przed bardzo trudnym problemem zbytu swoich produktów na dotychczasowym poziomie.
Sprawa nie była prosta, bowiem japońskie wyroby nie odbiegały jakością od niemieckich. Były przy tym znacznie tańsze i legitymowały się lepszymi osiągami. Japończycy, dzięki wprowadzeniu na rynki ciężkich motocykli z czterocylindrowymi, poprzecznymi silnikami, stworzyli nową klasę jednośladów i niezagrożeni pozyskiwali nowych klientów, zainteresowanych najszybszymi i najbardziej komfortowymi bolidami.
O motocyklu z czterocylindrowym silnikiem Bawarczycy myśleli od początku lat siedemdziesiątych. Wiedząc, że Japończycy planują wprowadzenie na szerszą skalę chłodzenia cieczą, inżynierowie BMW założyli sobie, że odbieranie ciepła cylindrom w nowej jednostce napędowej również powierzone będzie cieczy. Pierwszym krokiem w tym kierunku miały być produkowane od lat „boxery” chłodzone cieczą, ale nigdy nie weszły one do produkcji seryjnej. Być może przyczyniło się do tego znacznie szybsze niż przewidywano wejście na europejski rynek Hondy GL 1000, która miała swój debiut na Starym Kontynencie w 1974 r., a od 1975 r. była już sprzedawana w europejskich salonach. Nie ulegało wątpliwości, że Niemcy spóźnili się nieco ze swoimi pomysłami, czterocylindrowy K 100 został zaprezentowany dopiero w 1983 r., po kilku latach intensywnych prac. Nowy motocykl z Monachium miał niekonwencjonalne źródło napędu: czterocylindrowy, rzędowy silnik w układzie leżącym. Pomysł był przedni, bowiem obniżono znacznie środek ciężkości i bardzo ułatwiono wszelkie prace serwisowe. Dostęp do samej jednostki napędowej i osprzętu był rzeczywiście doskonały, jednak układ zasilania, filtr powietrza i instalacja elektryczna zajmowały nad silnikiem tak dużo miejsca, że zbiornik paliwa powędrował dość wysoko. Aby zachować atrakcyjną stylizację pojazdu, dość wysoko umieszczono również kanapę, co spotykało się z krytyką wielu użytkowników.
BMW K 100 zbudowano według przyjętego w monachijskim zakładzie systemu CDS (Compact Drive System). Było to nic innego, jak zblokowanie czterocylindrowego, leżącego silnika z pięciobiegową skrzynią biegów i dalej z wałem napędowym, wbudowanym w jednoramienny wahacz wleczony podparty jednym elementem resorująco-tłumiącym. Wszystkie elementy tworzą jakby jedną całość, a silnik i skrzynia biegów stanowią część struktury nośnej pojazdu. Trzeba jednak zauważyć, że również K 100 ma, tak charakterystyczne dla wcześniejszych konstrukcji BMW, podłużne ustawienie wału korbowego, wałków skrzyni biegów i wału napędowego. Podobnie więc jak „boxery”, reaguje na otwarcie i zamknięcie przepustnicy. Ruchy pokrętła gazu po prostu pochylają go na boki, przy gwałtownych ruchach manetki pochylenia są również bardzo gwałtowne, ostra jazda K 100 wymaga zatem sporej wprawy.
Co prawda bawarski producent szczyci się kilkoma tytułami „Motocykla Roku”, nadawanymi przez dziennikarzy motocyklowych, ale powszechnie wiadomo, że w ocenie i w punktacji konkursu uwzględnia się pomysły konstrukcyjne i nowoczesne rozwiązania techniczne. Pod tym względem K 100 jak najbardziej zasłużył na laury. Oprócz chłodzenia cieczą miał przecież dwa wałki rozrządu w głowicy i wtrysk paliwa. Ten ostatni umożliwiał wprowadzenie katalizatora. Wkrótce też oferowano za dopłatą ABS. Nowemu BMW nie można było zatem odmówić nowoczesności.
Jednak w pośpiesznym projektowaniu i chęci dogonienia Japończyków przeoczono chyba kilka drobiazgów, które w późniejszej eksploatacji zaowocowały awariami. Najpierw dała sobie znać pompa paliwa, która przy upalnej pogodzie i małej ilości benzyny w zbiorniku tłoczyła jedynie opary paliwa. Pojawiły się również pęknięcia filtra paliwa, czego objawem była obniżona moc silnika. Okazało się także, że po przebiegu 50 tys. km zużywa się całkowicie szyna w napinaczu łańcucha rozrządu. Poza tym korodowały połączenia wiązek elektrycznych i pękały centralne podstawki (poprawiono je pod koniec 1984 r.).
Bardzo szybko pojawiały się wycieki z przekładni głównej, pompy cieczy chłodzącej i spod pokrywy zaworów. W 1986 r. zmieniono konstrukcję włącznika światła „stop”. Poprzedni często ulegał awariom. Nowy włącznik można zastosować w starszych modelach, ale konieczna jest również wymiana pedału hamulca. Bardzo szybko pojawiały się nieszczelności simmeringów widelca teleskopowego, zmieniono ich konstrukcję w 1987 r.
Drobne mankamenty elementów mechanicznych i instalacji elektrycznej nie mogły jednak przesłonić ogólnej trwałości motocykla. Przebiegi rzędu 150 tys. km nie stanowią dla K 100 żadnego problemu. Znane są przypadki przebiegów rzędu 300 tys. km i napraw głównych po 250 tys. km. Większość wad wyeliminowano w egzemplarzach produkowanych po 1988 r. Na uznanie zasługuje również w K 100 wysoki komfort jazdy, który zapewnia obszerna kanapa i obudowy w wersjach RS, RT i LT. Jest to również jeden z nielicznych motocykli, na którym bardzo długie dystanse bez narzekań może pokonać pasażer.
Dwa lata po wprowadzeniu na rynek K 100 firma BMW postanowiła poszerzyć gamę modelową. Zdecydowano się na siedemsetpięćdziesiątkę, bazującą również na leżącym silniku z wtryskiem paliwa i systemie konstrukcyjnym CDS. W odróżnieniu od K 100, nowy model, K 75, miał tylko trzy cylindry. Spodziewano się, że nieparzysta liczba tłoków wywoła dokuczliwe drgania jednostki napędowej i zastosowano wałek wyrównoważający. Uzyskano bardzo spokojną pracę silnika, co ciekawe, znacznie spokojniejszą niż w czterocylindrowcu. Poza tym K 75 był znacznie lżejszy i bardziej zwrotny niż starszy brat. Znalazł, podobnie jak K 100, wielu nabywców, choć pewnie nie tak wielu jak zakładał producent.
BMW, czy to w wersji 1000, czy też 750 ccm, były po prostu drogie w porównaniu z innymi maszynami tych klas. Po K 75 w wersji podstawowej i K 75 C z małą obudową reflektora mocowaną do kierownicy, pojawił się na początku 1986 r. K 75 S, z obudową reflektora mocowaną do ramy, twardszymi elementami resorująco-tłumiącymi, krótszym skokiem zawieszenia tylnego (135 zamiast 185 mm), szerszą tylną oponą, nowym tylnym hamulcem (tarcza zamiast bębna).
Wkrótce zmiany konstrukcyjne, wprowadzone do K 75 S, objęły podstawowe modele: K 75 i K 75 C. Ten ostatni został jednak wycofany z produkcji pod koniec 1988 r. W tym samym roku w pozostałych modelach obniżono wysokość siedzenia z 810 do 750 mm, a także wprowadzono dławienie silnika do 50 KM. Pod koniec 1990 r. w gamie produkcyjnej pojawił się K 75 RT, z obszerną obudową sprzyjającą wielkiej turystyce. Jednocześnie zaczęto oferować za dopłatą system przeciwpoślizgowy ABS. Rok później w tarczowy hamulec tylny wyposażono model podstawowy, a K 75 S otrzymał nowe obręcze kół jezdnych. Od 1992 r. pojawiła się możliwość zamówienia za dopłatą katalizatora, a rok później wszystkie modele wyposażono w japońskie widelce teleskopowe firmy Showa i seryjnie montowane światła awaryjne. W 1994 r. moc alternatora zwiększono do 700 W, a pojemność akumulatora do 19 Ah.
Na rynku motocykli używanych egzemplarze wyposażone w katalizator i ABS nie są wyjątkami. Dopalacz katalityczny ma ok. 50% motocykli serii K, a systemem przeciwpoślizgowym dysponuje ok. 60% maszyn. Oczywiście, są one nieco droższe od wersji pozbawionych tego typu udogodnień. Świadomie używam tutaj słowa: udogodnienie, także w stosunku do katalizatora. Chociaż w powszechnej świadomości polskiego użytkownika jest to urządzenie mało przydatne dla samego właściciela, to nie należy zapominać, że z wielu dróg w Niemczech, Austrii czy Szwajcarii można korzystać jedynie pojazdem wyposażonym w dopalacz.
Dysponując katalizatorem podczas zagranicznej wycieczki po tych krajach jest się uniezależnionym od rygorystycznych przepisów o ochronie środowiska. Źródło napędu i cały układ konstrukcyjny K 75 jest prawie identyczny jak w K 100. Nic więc dziwnego, że siedemsetpięćdziesiątka wykazuje podobne przypadłości jak model o pojemności skokowej 1000 ccm. Dotyczy to przede wszystkim pękania filtra paliwa (najlepiej wymieniać go po 30 tys. km) i nieszczelności pompy cieczy chłodzącej.
Poza tym jednak K 75 nagminnie niszczy świece zapłonowe. Jak twierdzą fachowcy, winę za taki stan rzeczy ponosi układ wtryskowy. Przy zimnym silniku dawki benzyny podawane przez wtryskiwacze są zbyt duże i przebieg procesów spalania w cylindrach daleki jest od optymalnego. Wyjątkowo szybko kończą również swój żywot w K 75 uszczelniacze widelca teleskopowego, podobnie jak w K 100. Od 1987 r. zastosowano zupełnie inne simmeringi z dwoma kołnierzami uszczelniającymi. Przy kupnie warto sprawdzić stan przednich tarcz hamulcowych, które wykazują tendencję do wykrzywiania się (zwłaszcza przy sportowym użytkowaniu). O wykrzywieniu tarcz informuje pulsowanie ręcznej dźwigni hamulca po uruchomieniu.
Na polskim rynku motocykli używanych BMW serii K nie odbiegają w zasadzie ceną od innych maszyn w swoich klasach. Modele K 75 S z roczników 1986- 1988 kosztują od 4 do 5 tys. zł, K 100 z lat 1989-1991 od 9 do 13 tys. zł (w 1995 roku, przyp.red.). Są one chyba trochę niedoceniane przez polskich motocyklistów, którzy znacznie wyżej stawiają sportowe jednoślady japońskie o atrakcyjniejszym wyglądzie i lepszych osiągach. BMW może jednak spełnić oczekiwania wszystkich tych, którzy poszukują raczej niezawodnego kompana długich podróży, a w codziennej eksploatacji cenią niskie koszty użytkowania. Motocykle serii K legitymują się bowiem niskim zużyciem paliwa, a napęd wałem kardana eliminuje konieczność okresowej wymiany łańcucha napędowego i współpracujących z nim kół zębatych.