Mógł Piłsudski rajdować ze swoją „Pierwszą Kadrową” w 1914 roku po ziemi kieleckiej, możemy i my. Marszałkowi, który startował z krakowskich Oleandrów, ten wypad niezbyt się udał. Nasza wycieczka będzie dużo bardziej owocna.
Na skróty:
Podróż po regionie rozpoczynamy w samych Kielcach, do których zarówno z Krakowa (jednak nie szlakiem Marszałka), jak i z Warszawy dojedziemy dosyć szybko, bo wiedzie tu krajowa „siódemka”, która już niemal na całej długości jest drogą ekspresową. Zatrzymujemy się tu na chwilkę w poszukiwaniu śladów Suchedniowskiej Huty Ludwików (SHL), która wbrew pozorom wcale nie była zlokalizowana w nieodległym Suchedniowie, ale właśnie w Kielcach. Były to zakłady wyjątkowo zasłużone nie tylko dla rozwoju polskiego motocyklizmu, ale także dla gospodarki całego regionu.
Szukamy, szukamy i… nie znajdujemy. Owszem, z okazji stulecia zakładów (w 2019 roku) zorganizowana została w Muzeum Historii Kielc bardzo ciekawa wystawa (niestety czasowa), prezentująca historię i wyroby SHL, ale dzisiaj nie ma już po niej śladu. To trochę wstyd, żeby władze miasta nie potrafiły trwale upamiętnić tak ważnego zakładu.
Podziemne skarby
Lekko zniesmaczeni takim brakiem poszanowania dla tradycji opuszczamy Kielce i udajemy się w poszukiwaniu kolejnych śladów naszej historii. Jadąc na wschód, drogą nr 74 w kierunku Opatowa, zatrzymujemy się na chwilę w Łagowie. Ta niewielka miejscowość słynie nie tylko z bluesowo-rockowych zlotów motocyklowych, ale także z dostępnej do zwiedzania przez cały rok Jaskini Zbójeckiej.
Generalnie w całym regionie świętokrzyskim roi się od krasowych jaskiń. Najsłynniejsza z nich to oczywiście Jaskinia Raj niedaleko Chęcin, ale łagowską mamy akurat pod ręką. Nie dysponując odpowiednim sprzętem i nie chcąc przeciskać się szczelinami, do dyspozycji mamy zaledwie kilkadziesiąt metrów jaskini, ale i tak jest fajnie. Spod wejścia do niej roztacza się piękny widok na pasma Gór Świętokrzyskich: Jeleniowskie i Łysogóry.
Jadąc dalej drogą nr 74 po ok. 30 km docieramy do Opatowa. Warto na chwilę zatrzymać się w tym starożytnym mieście, bo jest naprawdę urokliwe i czas jakby się w nim zatrzymał. Skoro byliśmy już w jaskini w Łagowie, to jesteśmy konsekwentni i tu również zstępujemy pod ziemię. Na rynku w Opatowie znajduje się wejście do Podziemnej Trasy Turystycznej.
Powstała ona z połączenia piwnic pracowicie drążonych w skałach przez lokalnych kupców. Nie są to byle jakie piwnice, składają się z aż trzech kondygnacji, a całość trasy to ok. 500 m. Zwiedzanie podziemi zajmuje nam nie więcej niż 45 minut. Tu, w okolicach rynku, warto znaleźć jakąś przytulną knajpkę i przekąsić „małe co nieco”, bo dalej czeka nas podróż po zdecydowanie bardziej lokalnych drogach.
Z rozmachem
Z Opatowa, kierując się na południowy zachód drogą nr 757, dojeżdżamy do Iwanisk, a stamtąd drogą nr 758 do ruin zamku Krzyżtopór. Ten odcinek to zaledwie 17 km, ale obowiązkowo musimy się tu zatrzymać. Ta wspaniała siedziba rodu Ossolińskich, powstała na początku XVII wieku, nigdy nie była zniszczona w trakcie działań wojennych. Nawet Szwedzi podczas słynnego potopu ograniczyli się jedynie do złupienia dóbr, samą budowlę pozostawiając nienaruszoną.
Zamek był po prostu tak ogromny, że jego kolejnych właścicieli nie było stać na jego utrzymanie w dobrej kondycji i powoli popadał on w ruinę. Podobno sala jadalna miała szklany strop, w którym znajdowało się ogromne akwarium z egzotycznymi rybami. Co ciekawe, zamek można zwiedzać zarówno w dzień, jak i w nocy, oczywiście w towarzystwie lokalnych duchów. Nie radzę samodzielnie schodzić do podziemi, bo rzeczywiście można się na dłuższy czas zgubić.
Z ruin Krzyżtoporu cofamy się na drogę nr 757 i przez Staszów i Stopnicę dojeżdżamy do Buska Zdroju. Tu czeka na nas sporo uzdrowiskowych atrakcji, jak tężnie czy Park Zdrojowy, ale my jesteśmy konsekwentni i przy nadarzającej się okazji znów zaglądamy pod ziemię. Pobliska Jaskinia Skorocicka – najdłuższa gipsowa jaskinia w Polsce – już w XIX wieku była atrakcją turystyczną dla kuracjuszy przebywających w Busku, a w jej głębi płynie Potok Skorocicki.
Niestety możemy tam tylko zajrzeć, bo wejście do jaskini wymaga zgody wojewódzkiego konserwatora przyrody, a na jej zdobycie trochę szkoda nam czasu. Jeśli nie interesuje was taka atrakcja, polecam wstąpienie choćby na chwilkę do rezerwatu przyrody Zimne Wody, nie dalej niż 2 km od centrum Buska. Urokliwe wzgórza i pagórki podzielone są tu ścieżkami i dróżkami przecinanymi źródłami tryskającymi z gipsowych skałek.
Z Buska drogą nr 767 udajemy się do Pińczowa (nie więcej niż 18 km), by zaspokoić ciekawość, skąd wzięło się powiedzenie „w Pińczowie już dnieje”. Otóż znajdująca się w pobliżu Góra (raczej wzgórze) Świętej Anny, osłaniająca miasto od strony południowo-wschodniej, powoduje, że dzień zaczyna się tu nieco później niż w reszcie okolicy. Przy okazji, jeżeli ktoś ma ochotę wdrapać się na tę górkę, to nie widzę przeciwwskazań, do przejścia jest ok. 500 metrów. Oprócz pięknego widoku na Ponidzie, zobaczycie tu zbudowaną na przełomie XVI i VXII wieku kamienną kaplicę kopułową autorstwa wybitnego włoskiego architekta Santiego Gucciego.
W objęciach natury
Teraz jedziemy ambitnym, sześćdziesięciokilometrowym odcinkiem, częściowo lokalnymi drogami, przez Imielno, Jędrzejów, Nagłowice (gdzie stoi zabytkowy dworek Mikołaja Reja), aż do Szczekocin, mniej więcej na granicy województw świętokrzyskiego i śląskiego. Chcemy przejrzeć się Pilicy, szwendając się bowiem po Kielecczyźnie, nie możemy pominąć tej rzeki. Pilica to najdłuższy lewy dopływ Wisły, który wije się przez ponad 300 km. Zaczyna się kilkoma źródłami w okolicach miejscowości o tej samej nazwie, a do Wisły wpada niedaleko Warszawy, w okolicach Mniszewa.
Oczywiście jeżeli ktoś znajdzie czas, to w Szczekocinach może zażyć atrakcji w postaci spływu kajakowego, byleby nie za długo, bo przecież jesteśmy na wycieczce motocyklowej. Rzeka pięknie meandruje niemal na całej swej długości, tyle tylko, że dosyć trudno jest to zaobserwować inaczej niż z kajaka, bo większość jej linii brzegowej jest bardzo trudno dostępna. Warto jednak spróbować przyjrzeć się jej bliżej, bowiem na wielu odcinkach toczyły się wzdłuż jej linii ciężkie walki, zarówno w czasie pierwszej, jak i drugiej wojny światowej. Kto dysponuje wykrywaczem metalu, ten wie o czym mówię… Żeby dokładnie zapoznać się militarną historią Pilicy musielibyśmy pojechać aż do Tomaszowa Mazowieckiego, a to chyba troszkę za daleko (ok. 130 km), więc zawitamy tam innym razem.
Zabytki techniki
Ze Szczekocin mkniemy przez Włoszczową (bez zatrzymywania się przy słynnym peronie kolejowym) aż do Przedbórza, bardzo ładną i spokojną drogą. W tej okolicy nie natrafiamy na żadne słynne i okazałe zabytki, odnajdujemy za to ciszę i spokój w pięknych okolicznościach przyrody (przekonałem się o tym nocując kiedyś w stanicy harcerskiej w Białym Brzegu, gdzie od razu przypomniały mi się młodzieńcze lata). Zatoczywszy spory okrąg, powoli kierujemy się w stronę Kielc, krajową drogą nr 42, przez Czermno i Fałków.
Tuż przed Rudą Maleniecką odbijamy w lewo, aby zwiedzić Zabytkowy Zakład Hutniczy w Maleńcu, jako rekompensatę za wcześniejszą niemożność oglądania pozostałości Suchedniowskiej Huty Ludwików. W tym liczącym sobie ok. 250 lat obiekcie oglądamy unikalne koła wodne i napędzane nimi niegdyś walcownie blachy i maszyny do produkcji gwoździ i szpadli. Ten jeden z najstarszych staropolskich ośrodków metalurgicznych działał nieprzerwanie aż do roku 1967, kiedy został przekształcony w zabytek techniki.
Wróciwszy na drogę nr 42 zatrzymujemy się na chwilę w Rudzie Malenieckiej, aby zerknąć na jedyny chyba na świecie pomnik karpia, stojący naprzeciwko urzędu gminy. Można tu sobie cyknąć pamiątkową fotkę, bo kolejna taka okazja szybko się nie trafi. Dalej tą samą drogą dojeżdżamy do Końskich, gdzie zatrzymujemy się na chwilę przy dosyć rozległym zespole pałacowo-parkowym Małachowskich.
Tempo turystyczne lub sportowe
Najprostszym (i pewnie najszybszym) sposobem powrotu do Kielc byłby wybór drogi przez Skarżysko-Kamienną i drogę ekspresową S7, ale my nie idziemy na łatwiznę. W Końskich kierujemy się na drogę nr 728 i jadąc przez Nowe Brody i Wincentów (tuż nad zalewem w Sielpi) wbijamy się na drogę krajową nr 74, którą podążamy w kierunku Kielc. Ten odcinek to mniej więcej 50 km, więc możemy zrobić go na raz.
Jeżeli jednak ktoś czuje niedosyt jazdy i ma ochotę na odrobinę szaleństwa w kontrolowanych warunkach, to niech ok. 4 km przed Miedzianą Górą skręci na Tor Wyścigowy Kielce. Jeżeli wcześniej sprawdzi grafik i się zaanonsuje, to weźmie tam udział w szkoleniach na różnych poziomach zaawansowania. Byłem – polecam! Gdy już wyszalejemy się na torze, ruszamy dalej drogą nr 74 aż do skrzyżowania z ekspresówką S7, a stąd już szybkim tempem kierujemy do domu.
Zdjęcia: Marek Harasimiuk, autor