fbpx

Jeśli dawniej cokolwiek było prostsze, to na pewno klasyfikowanie motocykli bez owiewek. Zazwyczaj mówiło się na nie po prostu naked bike albo „motór”, ale dziś ten segment dorobił się wielu nowych podgatunków – czasem zrodzonych z konieczności, a czasem z pobudek marketingowych.

Naked bike z definicji jest dość szerokim pojęciem. To po prostu motocykl pozbawiony owiewek lub posiadający ich minimalną liczbę (np. osłona chłodnicy, malutki deflektor nad lampą) i oferujący wyprostowaną, odprężoną pozycję. Do tego wspólnego wora wrzucimy i Triumpha Bonneville, i Yamahę MT-09. Jak widać, każdy z tych motocykli jest od siebie skrajnie różny, ale mimo wszystko każdy z nich wpisuje się w definicję nakeda.Dlatego żeby podział był precyzyjniejszy, zaczęły powstawać nowe kategorie, które nie tylko wprowadziły jakiś schemat, ale jednocześnie konsternację wśród nas, motocyklistów. Postawić jasne granice między nimi nie zawsze jest łatwo, bo w sztywnych ramach da się zamknąć niewiele podgatunków i konkretnych motocykli. 

Motocykl typu „motór”

Wątpliwości co do sklasyfikowania nie ma chyba tylko w przypadku motocykli zwanych standard czy też humorystycznie „motór typu motór”. Tutaj panuje minimalizm. Pojedyncza kanapa, bańkowaty zbiornik paliwa, proste zawieszenie, niewysilony silnik, nieskomplikowana rama, szeroka i stosunkowo wysoka kierownica i zazwyczaj okrągła lampa. Do tej kategorii doskonale pasuje większość rodziny Bonneville Triumpha, Kawasaki W800, Moto Guzzi V7/V9 czy chociażby lokalne specjały z przeszłości, jak „emzetki”, Jawki, CZ i inne.Ta kategoria właściwie nie ewoluuje, jedyne co się w niej zmienia, to nazywanie jej ostatnimi czasy retro nakedami lub retro roadsterami. Co w sumie ma sens, choć jest raczej marketingową zapchajdziurą, bo „standard” wygląda przecież w katalogu jak „dla biedaków”…

Co ciekawe, ze standardów wyrosły też scramblery, które dziś nie zagoszczą tu na dłużej, bo to byt mający swoją własną orbitę. W odległych czasach były to po prostu zwykłe motocykle, jakie ktoś miał w garażu, jedynie z podniesionymi tłumikami i pozbawione czegokolwiek co waży i nie jest konieczne do jazdy.

Niezdefiniowany roadster

Przed chwilą mogliście natknąć się na gatunek roadster, który jest dość trudny do zdefiniowania i niezmiernie rzadko wymieniany. Jednak jest w obiegu i co ciekawe, jego reprezentacja jest ogromna. Niektórzy próbowali je definiować jako motocykl z podłużnym, lekko tylko wyprofilowanym zbiornikiem, pojedynczą lampą i pojedynczą kanapą. Ale to i tak niewiele mówi. Lepiej posłużyć się przykładami.Wśród roadsterów można bowiem wymienić takie sprzęty jak Honda CB1000R, BMW R 1250 R i R nineT, Triumpha Speed Triple, Yamahę XR700 czy Suzuki SV 650/1000. To tylko przykłady, dość różne przykłady, ale widzicie zależność? Każdy z tych motocykli to już całkiem lub bardzo dynamiczne golasy, ale nadal wygodne. Oferują stosunkowo miękkie zawieszenia, wyprostowaną pozycję, w miarę stonowany wygląd, kulturalny silnik i są dość wszechstronne – sprawdzą się zarówno na co dzień w mieście, na wygłupach po krętych drogach czy w turystyce dookoła komina.

Komplikacja nabiera mocy

Ostatnimi czasy najwięcej zamieszania zrobiło się w odłamie sportowych nakedów. Jeszcze do niedawna do tego grona zaliczaliśmy wszystko, co było gołe i miało sportowe aspiracje. Tak więc znaleźć w nim można było Kawasaki Z, Hondy Hornet, Suzuki GSX/GSR czy Triumpha Speed/Street Triple. Wiem, że Speeda przed chwilą wymieniłem jako roadstera, ale przecież uprzedzałem, że nakedy są wielogatunkowe.Wszystko jednak zaczęło się komplikować wraz ze wzrostem osiągów i wyposażenia. Takie motocykle jak Ducati Monster 1200R, Aprilia Tuono, KTM 1290 Superduke czy BMW S1000R, które z definicji pasowały przecież do miana sportowych nakedów, bardzo mocno wyprzedzały konkurencję nie tylko osiągami silnika, ale i możliwościami podwozia, które często były zbliżone do tych z superbikeów.Z tego względu nawet klientela zaczęła określać je mianem hyper naked lub power naked. Paradoksalnie, ten dość świeży gatunek trzyma się sztywnych ram. Niska waga – dużo poniżej 200 kg na sucho, moc powyżej 160 KM, podwozie z segmentu superbike, rozbudowana elektronika i ogromne zdolności sportowe, ale pozycja na nich wciąż jest wyprostowana. Dzięki temu te motocykle są dużo łatwiejsze do jazdy po drogach niż superbike i nie wykręcają tak krzyża, ale pozwalają wykręcić na torze czas niewiele gorszy.

Onboard z Ducati Monster 1200 na Poznaniu

Streetfighter nie dla mas

Kolejnym ciekawym rodzajem golizny jest streetfighter, który dla wielu mocno przecina się z hyper/power nakedami. Ale streetfighter to bardziej nurt tuningu stworzony z druciarstwa niż przez producentów. Gatunek ten urodził się w latach 80. na brytyjskich ulicach, gdzie często młodzi gniewni korzystając z brawury rozbijali swoje sportowe motocykle. Jak wiadomo, młodości zazwyczaj gotówka się nie trzyma, za to zaradność tak, więc z braku funduszy na naprawę, po prostu przerabiali motocykle, by nadawały się do jazdy. Owiewki szły zatem do kosza, a lampę przeszczepiano z jakiegoś nakeda.Tak więc jedyne, co różniło streetfightera od sporta, to brak owiewek. Ewentualnie zmieniano jeszcze kierownicę na tę z crossówki, aby Streetfighterem łatwiej dało się gumować i czynić szeroko pojęty terror. Jak więc widać, współczesne hypernakedy z ulicznymi wojownikami nie mają za dużo wspólnego, bo są to motocykle tworzone od podstaw. Tak właściwie to nigdy nie powstał seryjny streetfighter zgodny ze sztuką. Zbliżone jednak już owszem. Pierwszym takim był Triumph Speed Triple, a następnie Ducati z rodziny Streetfighter, które tylko nieznacznie różnią się od swoich sportowych pierwowzorów.

Kanapa na każdą okazję

Oczywiście jeśli mówimy o nakedach, to nie może zabraknąć UJM, czyli „Uniwersalnego Japońskiego Motocykla”.  Jest to wspaniały i bardzo prosty do zdefiniowania gatunek. Czterocylindrowy, niewysilony silnik z dużym momentem obrotowym, prosta kołyskowa rama stalowa, szeroka i wygodna kanapa, klasyczna stylizacja i relaksująca pozycja za kierownicą.

Do najjaśniejszych gwiazd tego gatunku należą m.in Honda CB 750/1100, Suzuki GS 1100 czy Yamaha XJR. Miękkie i wygodne motocykle, których czterocylindrówki wręcz ociekają momentem obrotowym i leniwą, kulturalną charakterystyką. Wśród nakedów to odpowiednik limuzyny. One potrafią być szybkie, choć nie zawsze na zakrętach, ale człowiekowi nie chce się na nich jeździć szybko. Zdecydowanie większą przyjemność sprawia płynna jazda na niskich i średnich obrotach, słuchanie buczenia R4 i cieszenie miękkim podwoziem.A miękkie i leniwe tu jest wszystko – rama, zawieszenia, hamulce. Nie są to lekkie motocykle, zazwyczaj ważą grubo ponad 230 kg, ale są stabilne i dość łatwe do jazdy. I co ważne, wszechstronne. Niektórzy używają ich jako bulwarówki, inni jako wycieczkowce dalekiego dystansu, i w każdej roli spisują się znakomicie. To też jedne z wytrzymalszych motocykli. Przez to, że ich silniki są niewysilone, nierzadko pokonują bezproblemowo nawet 300 tys. km i więcej. 

Każdy ma swoją wizję nakeda

Zapewne część z was może mieć inne postrzeganie poszczególnych segmentów motocykli, ale to nie dziwi. Pomimo tego, co się powszechnie mówi, nie wszystkie motocykle robione są na jedno kopyto. Producenci bardzo często pokazują swój pomysł na nakeda, który niejednokrotnie wychodzi poza ramy definicji konkretnej kategorii. Stąd też w nazewnictwie jest takie pomieszanie z poplątaniem, że może głowa rozboleć.Ponadto między poszczególnymi kategoriami są tak niewielkie różnice, że np. Triumph Speed Triple może być zarówno roadsterem, jak i sportowym nakedem, podobnie jak Ducati Monster 1200R. Zamknięcie w sztywnych ramach po prostu rzadko kiedy jest możliwe – i dobrze. To pokazuje, że producenci wciąż kombinują i mają jakiś nowe pomysły, a my mamy o czym dyskutować.

 

 

KOMENTARZE