fbpx

Ten motocykl wpisuje się w poetykę motorynki – mała maszyna na małych kołach. Ale to tylko pozory, bo kompaktowy „Benek” wcale nie jest aż taki mały ani tym bardziej powolny. To kawał fajnego sprzętu do wygłupów.

Czerwona kratownicowa rama i fantastyczna stylistyka – skojarzenie jest jedno, coś takiego mogli zaprojektować tylko Włosi. I nie chodzi tu wcale o Ducati, tylko inną, znacznie starszą markę pochodzącą z Półwyspu Apenińskiego – Benelli. Założona w roku 1911 firma z Pesaro swój pierwszy własny motocykl opracowała w roku 1920, a największe sukcesy święciła w latach 30. ubiegłego wieku.

Może i jest mały, ale na ulicy oglądają się za nim niemal wszyscy

Niestety od tamtej pory bardzo konsekwentnie notowała spadki sprzedaży. Nawet tak kultowy model jak sześciocylindrowy Sei z roku 1974 nie był w stanie zatrzymać tego trendu. W roku 1995, otrzymawszy spory zastrzyk kapitału od prywatnego inwestora, Bennelli nieco odżyło. O marce znowu zaczęło być głośno, a to za sprawą niezłej jakości skuterów. Jednak dopiero po przejęciu przez motoryzacyjnego giganta – Qianjiang Motor Group (właściciela m.in. Keewaya) i przeniesieniu w 2008 roku produkcji do Chin Benelli porządnie stanęło na nogi i dzisiaj oferuje sporą gamę dobrej jakości motocykli z silnikami o coraz większej pojemności.

Zestaw wskaźników prawie jak w pełnowymiarowym sportowym motocyklu

Model biznesowy wygląda tak, że motocykle opracowywane są we włoskim biurze konstrukcyjnym, a produkowane w Chinach i chyba wszystkim taki układ pasuje. Włosi wymyślają fajne maszyny, a azjatyccy właściciele pilnują, żeby biznes się finansowo spinał. Podobno konstruktorzy nieco narzekają, że dyrekcja mocno podcina im skrzydła i nie pozwala puścić wodzy fantazji w postaci supersportowych litrów. Nie jest chyba jednak aż tak źle, bo Benelli przyzwyczaiło nas już, że niemal co roku przedstawia większy i ciekawszy silnik, powoli zbliżając się do upragnionej przez inżynierów pojemności 1000 ccm.

Na pokładzie Benelli TNT 125 nie mogło zabraknąć oświetlenia LED

Tu należy się małe przypomnienie historii, bowiem stodwudziestkapiątka, którą dzisiaj omówimy jest najmniejszym motocyklem ze słynnej od lat serii nakedów TNT. Wszystko zaczęło się jeszcze w roku 1999, gdy w fabryce opracowano nowy, wybitnie sportowy, trzycylindrowy motocykl Benelli Tre 900 S o mocy 140 KM. To był prawdziwy potwór, ale chwilę potem przedstawiono wersję rozwierconą do 1130 ccm, o mocy ponad 160 KM.

Wcale nie wygląda jakbym jechał na niewielkim psie!

Naturalną ewolucją tych motocykli było obranie ich z owiewek i stworzenie rodziny nakedów. Tak właśnie w sezonie 2003 pojawiła się rodzina TNT oparta na tych samych jednostkach napędowych. Potem dołączyły do nich sześćsetki i trzysetki. W sezonie 2016 pojawiło się najmłodsze dzieciątko w rodzinie – TNT 125. Jego najnowszą odmianę, z homologacją Euro 5, właśnie bierzemy na tapet.

Kierowca ma sporo miejsca, pasażer wręcz przeciwnie

Jak na małym psie?

Nie wiem, skąd to się bierze, ale Włosi to bezdyskusyjnie najlepsi na świecie spece od designu. Czego się nie dotkną, wychodzi genialnie, jeżeli nie liczyć Fiata Multipla, chociaż i w tym wypadku zdania są podzielone. Doskonałym tego przykładem jest Benelli Tornado Naked T 125, szerzej znane pod akronimem TNT. Niby małe, proste, bez fajerwerków, a napatrzeć się na niego nie można. Doskonałe proporcje, fantastycznie dobrana kolorystyka i wysmakowane detale tworzą harmonijną całość. Po prostu nie ma się do czego przyczepić.

Już na pierwszy rzut oka widać, że TNT 125 skonstruowali mistrzowie świata stylistyki – Włosi

Nawet zwykły ciekłokrystaliczny wyświetlacz (zamiast spektakularnego kolorowego ekranu TFT) wcale nie razi. Mimo że zestaw wskaźników nie jest wyjątkowo bogaty, to jest ładny, czytelny i jednoznaczny, a w dodatku nie sprawia problemów z odczytem nawet w ostrym świetle. Przy okazji – na wskaźniku poziomu paliwa można polegać, jest dosyć precyzyjny i nie wariuje w zakrętach i podczas hamowań.

Silnik nie jest bardzo wysilony, ale przełożenia dobrano doskonale

Niewielkich gabarytów motocykla też nie ma się co obawiać. Nie będziesz na nim wyglądał jakby ci kółko z d… wystawało. Chyba że masz powyżej 190 cm wzrostu i ważysz dobrze ponad kwintal. Wtedy rzeczywiście można uznać, że zestaw motocykl-jeździec będzie nieco ekstrawagancki i pewnie będziesz częstym bohaterem fotografii sytuacyjnych. Generalnie małe TNT wstydu na ulicy nie przynosi, a raczej budzi życzliwe zainteresowanie.

Lans ponad wszystko. Jeden cylinder, a dwa tłumiki

Jeżeli będziesz zmuszony okolicznościami, to przy odrobinie samozaparcia przewieziesz nawet pasażera, chociaż osobnik na tylnym siedzeniu z pewnością nie będzie narzekał na nadmiar miejsca. Pod względem dynamiki motocykl radzi sobie całkiem nieźle z dwiema osobami. Jednak z powodu niewielkiego rozstawu osi przednie koło przy jeździe z pasażerem jest wyraźnie niedociążone. Gdy twój towarzysz dysponuje solidną masą, musisz uważać podczas manewrów przy niewielkich prędkościach, a do tego wykonywać je w pozycji maksymalnie przesuniętej do przodu. 

Przy wszystkich swoich zaletach TNT 125 ma jedną niewielką wadę. Absolutnie nie ma jak doczepić do niego bagażu. W tylnej części nadwozia, w okolicach siedziska pasażera, nie znajdziemy żadnych relingów czy zaczepów, do których można by podłączyć gumowego „pająka”. Trochę szkoda, ale w tym wypadku całkowicie rozumiem konstruktorów pojazdu, którzy postawili na formę, a nie treść. Po prostu trzeba jeździć z plecakiem.

Miejskie szaleństwo

TNT jest bardzo specyficzny i musiałem się w niego „wjeżdżać” nieco dłużej niż w każdy inny motocykl. Z pozoru mały, ale siedzi się na nim wysoko, w dodatku małe koła mogą początkowo powodować, że pierwsze wrażenia ze wspólnej randki mogą nie być pozytywne. Dziwna pozycja za sterami, stany lękowe podczas wchodzenia w zakręty, siedzisko twarde jak czort i w ogóle jakoś tak niemiło…

Jednak z każdą godziną było coraz lepiej, aż pod koniec dnia doszedłem do radosnego wniosku, że mam pod tyłkiem coś w rodzaju miejskiego pit bike’a. Oczywiście od maszyn wyczynowych dzieli go cały kosmos, ale styl jazdy jest w pewnym sensie podobny. Mała maszyna, starasz się siedzieć jak najbliżej przodu i „napadać” na zakręty.  Przy okazji – dawno nie jeździłem tak zwrotnym pojazdem. Małe, 12-calowe kółka i niewielki rozstaw osi powodowały, że byłem w stanie kręcić ósemki tam, gdzie większość miejskich motocykli ma kłopoty z zawróceniem na raz.

Benelli Tornado Naked T 125 dysponuje mocą zaledwie 11 KM, ale w czasie jazdy w ogóle się tego nie odczuwa. Pięciostopniowa, działająca dosyć twardo skrzynia biegów zestopniowana jest fantastycznie. Pierwsze cztery przełożenia są stosunkowo krótkie, co niweluje niezbyt okazałą moc, ale za to piątka jest dłuuuuga i pozwala na rozpędzenie motocykla do ponad 115 km/h, co oczywiście wymaga pewnej cierpliwości.

Tyle tylko, że TNT nie jest skonstruowane jako „połykacz kilometrów” i z pewnością do turystyki, w której liczy się prędkość maksymalna, się nie nadaje. Zwłaszcza że, jak wspomniałem wcześniej, kanapa do najwygodniejszych nie należy. W tym wypadku będziemy się cieszyć bardzo sprawnym lawirowaniem w miejskim ruchu, a nie maksymalną prędkością czy zastanawianiem się nad komfortem naszego siedzenia. Sprzęgło działa bardzo jednoznacznie, zerojedynkowo i trzeba odrobiny wprawy, aby wyczuć jego niuanse.

W niczym nie przeszkadzał mi brak na konsoli wyświetlacza aktualnie zapiętego biegu, bo żeby jeździć dynamicznie, trzeba „Benka” po prostu kręcić pod obroty maksymalne, a prędkość regulować jedynie zmieniając biegi. Wtedy jest dynamicznie, głośno (TNT bardzo ładnie strzela z wydechów podczas redukcji) i spektakularnie. Zawieszenia i hamulce dodatkowo ułatwiają to zadanie. Mimo niewielkich gabarytów TNT dysponuje bardzo solidnymi lagami przedniego zawieszenia upside-down o średnicy 41 mm. Troszkę przeszkadzał mi system zintegrowanych hamulców CBS, ale na szczęście tylne koło da się zablokować i efektownie, z piskiem gumy, pozamiatać po asfalcie. Jak szaleć, to szaleć! 

Ekipa liliputów

Na polskim rynku w segmencie „motorynkopodobnych” motocykli klasy 125 ccm jest kilku konkurentów. Najbliższym skojarzeniem będzie z pewnością Honda MSX125, która technicznie i stylistycznie nieco zbliżona jest do TNT. Jednak Benelli dysponuje zdecydowanie żwawszą jednostką napędową i chyba nieco fajniejszym designem. Co do ceny, to propozycja Hondy – 17 400 zł może nieco mrozić zapał.

W tym segmencie znajdziemy jeszcze Rometa Pony 125, który co prawda prezentuje się dziarsko, kosztuje niewiele (7299 zł, czyli ponad dwa razy mniej niż Honda), ale pod względem osiągów i trakcji odstaje nieco od konkurencji. Benelli Tornado Naked T 125 z ceną w okolicach 10 000 zł wydaje się być ofertą optymalną. Nowoczesne rozwiązania, frapująca stylistyka i uznany włoski logotyp mogą stanowić mocne argumenty przy wyborze motocykla. Ja zdecydowanie polubiłem tego małego wariata. 

Zdjęcia: Tomasz Parzychowski

Dane techniczne 

Benelli Tornado Naked T 125

SILNIK
Typ:czterosuwowy, chłodzony powietrzem/olejem
Układ:jednocylindrowy
Rozrząd:SOHC, cztery zawory na cylinder
Pojemność skokowa:125 ccm
Średnica x skok tłoka:54 x 54,5 mm
Stopień sprężania:9,8:1
Moc maksymalna:11,1 KM (8,2 kW) przy 9500 obr./min
Moment obrotowy:9,6 Nm przy 7000 obr/min
Zasilanie:wtrysk paliwa EFI Delphi
Smarowanie:mokra miska olejowa
Rozruch:elektryczny
PRZENIESIENIE NAPĘDU
Skrzynia biegów:pięciostopniowa
Napęd tylnego koła:łańcuch
PODWOZIE
Rama:stalowa, kratownicowa, typu otwartego
Zawieszenie przednie:widelec teleskopowy upside-down, Ø 41 mm, skok 120 mm
Zawieszenie tylne:amortyzator centralny,
regulacja wstępnego napięcia sprężyny, skok 50 mm
Hamulec przedni:tarczowy, zacisk trzytłoczkowy, Ø 210 mm, CBS
Hamulec tylny:tarczowy, zacisk jednotłoczkowy, Ø 190 mm, CBS
Opony przód / tył:120/70 R12 / 130/70 R12
WYMIARY I MASY
Długość:1770 mm
Szerokość:760 mm
Wysokość1025 mm (z lusterkami)
Wysokość siedzenia:780 mm
Rozstaw osi:1215 mm
Prześwit:160 mm
Masa własna (na sucho):116 kg
Maksymalna ładowność:177 kg
Zbiornik paliwa:7,2 litra
Zużycie paliwa (wg producenta):2,2 l/100 km
ELEKTRONIKA
ABS:brak
Kontrola trakcji:brak
Cena: 10 200 zł
Importer: Motor-Land
https://poland.benelli.com

 

 

 

 

 

 

 

 

KOMENTARZE