Dziwnym zrządzeniem losu każdy z wielkich producentów motocykli tworzył swe pojazdy we własnym, charakterystycznym stylu. Gdy mowa o Ameryce, na myśl przy chodzą przede wszystkim duże, widlaste Harleye i Indiany. We Włoszech przez wiele lat panowały leżące single z wytwórni Moto Guzzi. Z Anglią najłatwiej skojarzyć jednocylindrowe pionowe silniki o sportowym charakterze, a Niemcy to oczywiście boksery.
Nie jest to żadna, sztywna reguła, a jedynie swobodne ustalenie pewnej prawidłowości. Czy myśląc o BMW lub Harleyu przywołuje się najpierw obraz jednocylindrowej dwieściepięćdziesiątki? A przecież takie też były. Prawdopodobnie oprócz względów czysto technicznych dążenie do indywidualizacji i zaznaczenie swej obecności na rynku dzięki odrębnemu image kierunkowało poczynania konstruktorów prawie od zawsze. Obecnie możemy wyraźnie zauważyć, jak ważne okazało się to zjawisko – podstawą sukcesów większości wytwórni, oprócz jakości technicznej, jest własny styl. Dzięki jego trwałości istnieje możliwość zdobycia stałych i wiernych klientów. Spróbujcie wyobrazić sobie Harleya enduro z dwusuwowym silnikiem o pojemności 250 ccm. Buueeee!
Zündapp K-800 jest przykładem motocykla sprzed lat, w którym starano się pogodzić jakość, nowoczesność i styl.
Historia marki Ziindapp rozpoczęła się w 1921 r. od małego motocykla z dwusuwowym silnikiem o pojemności 211 ccm. Firma została założona w 1917 r. jako Zunder und Apparate Bau GmbH, jednak swój ostateczny kierunek ustaliła cztery lata później. W podobny sposób zaczynało działalność wiele firm próbujących wejść na motocyklowy rynek. Niektóre z nich po pierwszej próbie zawieszały produkcję. Ale pierwsze dziecko firmy z Norymbergi okazało się nad podziw udane.
Najbardziej w modelu Z 22 doceniono trwałość i niezawodność. Towarzyszyły one wszystkim następnym wyrobom firmy, dzięki czemu mogła rozwijać się w niezakłócony sposób i osiągnęła w latach 30. XX w. światowy poziom pod względem jakości i liczby sprzedawanych motocykli (do 1933 r. 100 000 sztuk). Obok BMW, NSU i DKW stanowiła czwartą podporę potęgi niemieckiego przemysłu motocyklowego. Po II wojnie znaczenie firmy malało, podobnie jak większości europejskich producentów, aż do zaprzestania produkcji w ostatnich latach.
Zanim doszło do pełnego technicznego samookreślenia się Zündappa, poszukiwania najlepszych rozwiązań poszły w różnych kierunkach. Jeden z nich zaowocował zastosowaniem w 1930 r. eksportowego modelu angielskiego silnika Rudge o handlowej nazwie Python do napędu sportowo-turystycznej maszyny o symbolu SS 500 Sport. Czterozaworowy silnik OHV był wyrazem dążenia Zündappa do przodowania w nowoczesności.
Okres najbardziej dynamicznego rozwoju wytwórni datuje się od czasu Wystawy Motoryzacyjnej w Berlinie w 1933 r. Zaprezentowano tam nową serię K, motocykli budowanych według nowoczesnych, typowo niemieckich założeń. Przedstawione publiczności modele K-200, K-400, K-500, K-600 i K-800 otwierały nowy rozdział historii firmy. Rama i przednie zawieszenie z tłoczonej blachy stalowej, zwarty, zblokowany ze skrzynią silnik, napęd przenoszony wałkiem, to charakterystyczne rozwiązania wprowadzone przez głównych konstruktorów nowej generacji Zündappów – Richarda i Xavera Kuchenów. Przyjrzyjmy się bliżej największemu modelowi z rodziny.
Wpasowany w solidną ramę czterocylindrowy silnik o pojemności 804 ccm dzięki zwartej, blokowej budowie zajmuje niewiele miejsca, a poziomy układ cylindrów obniża znacznie środek ciężkości. Wszystkie podzespoły wchodzące w skład jednostki napędowej ukryto pod deklami i osłonami tak dokładnie, że wzrok ślizga się po nagim, aluminiowym bloku, a świece z fajkami, normalnie ginące w kłębowisku dostępnej dla oka maszynerii, tutaj stają się niemal dominującym wizualnie elementem. Do takiego widoku trzeba się przyzwyczaić. I wprawdzie nie każdemu może podobać się ten surowy i czysty styl, ale tak właśnie wyglądała nowoczesność w niemieckim wydaniu pierwszej połowy lat 30.
Zündapp K-800 był niewątpliwie jednym z najbardziej ekskluzywnych motocykli niemieckich produkowanych z myślą o cywilnym odbiorcy. Czterocylindrowy silnik zapewniał wystarczającą moc, aby można było podróżować wraz z rodziną po doczepieniu wózka bocznego i wystarczający komfort, aby można było nazwać go motocyklem luksusowym. Pomimo dobrych walorów trakcyjnych, zbyt duża masa ograniczała zastosowanie pojazdu uniemożliwiając wykorzystanie go np. w sporcie.
Przygotowania do wojny spowodowały, że większość K-800 po uzbrojeniu w boczny wózek, przemalowaniu na feldgrau, przymocowaniu tylnych sakw i dodaniu w symbolu litery W (Wehrmacht) zaczęła służyć w armii. Był to jedyny czterocylindrowy motocykl w armii niemieckiej. Okazało się jednak, że ten doskonały pojazd użytkowy nie był w stanie sprostać trudom eksploatacji polowej. Zbyt duża masa i niewielka szerokość opon powodowały trudności przy pokonywaniu ciężkiego terenu, a brak wstecznego biegu utrudniał manewrowanie. Także tylne cylindry przegrzewały się podczas długich, powolnych przemarszów kolumn wojskowych. Wszystkie te problemy wyeliminowano wprowadzając do produkcji typowo wojskowy model KS-750.
Spotkanie oko w oko z Zündappem K-800 przypomina nieco spotkanie z egzotycznym zwierzęciem. Niby podobny do znanych i widzianych nieraz maszyn, ale zupełnie odmienny. Bardzo dobre wrażenie (jak zawsze przy zabytkowych czterocylindrowcach) robi praca silnika. Cichy, równy wydech zaskakuje, a łatwość, z jaką silnik reaguje na rolgaz i wkręca się na obroty, przypomina raczej „japończyka” niż zabytkowy motocykl.
Przed laty, gdy nie był to jeszcze gatunek zagrożony wymarciem, miałem okazję i niewątpliwą przyjemność zaznać przejażdżki na tym kolosie. Właściciel uświadomił mnie, że jedynki mogę nie używać (motocykl miał koszowe przełożenia), co okazało się prawdą. Z dwójki ruszył z płynnością i dynamiką odpowiednią do odgłosu pracy silnika. Z owego doświadczenia sprzed 15 lat zapamiętałem przede wszystkim ową miękkość i komfort jazdy, zaznane później już tylko na Indianie 4 i współczesnych motocyklach czterocylindrowych. Łatwo wyobrazić sobie, jakie wrażenie musiał robić przed 60 laty (dziś – przed prawie 90 laty, przyp.red.).
Coraz trudniej zobaczyć ten motocykl w naturze. Pozostają zazwyczaj zdjęcia i wyobraźnia, której na szczęście motocyklistom nie brakuje.
Zdjęcia: Krzysztof Wydrzycki