Wydaje się, że era fascynacji motocyklami wojskowymi z czasów drugiej wojny powoli mija. Po „zielono – matowej fali”, która nas zalewała w latach 80., nadeszły bardziej cywilizowane czasy powrotu do eksponowania w motocyklach tego, co najpiękniejsze, a nie malowania w sposób utrudniający znalezienie ich w krzakach.
Znacznie łatwiej można dziś spotkać cywilne wersje takich motocykli jak Sokół 1000, Harley WLA, czy M-72, niż ich wojskowe odpowiedniki. Jakkolwiek o gustach nie należy dyskutować, wydaje się, że motocykle cywilne, zazwyczaj kolorowe, ozdobione szparunkami i chromem, mają w so-bie dużo indywidualnego piękna i stylu, czyli tego, czego się od nich oczekuje. Nie można tak powiedzieć o maszynach szykowanych na wojnę, choćby dlatego, że one nie miały być piękne – ich podstawowym walorem miała być skuteczność.
Być może moje pacyfistyczne nastawienie ma znaczenie dla postrzegania maszyn wojskowych (mój Sokół 1000 ma kolor czerwony), ale oddając sprawiedliwość tym, którzy nie mogą spać spokojnie, dopóki nie zdobędą oryginalnych uchwytów na saperkę, stwierdzam, że bez ich zielonych motocykli nigdy nie udałoby się docenić w pełni tych błyszczących.
Prawdopodobnie Jacek Czajkowski z Kutna ma podobne poglądy, skoro odrestaurowane przez niego BMW może stanowić niemal katalogowy wzór cywilnej R 12. Uważny obserwator wypatrzy na pewno kilka szczegółów niezgodnych z oryginałem, lecz w motocyklu jeżdżącym często zdarzają się podobne, doraźne usprawnienia, które z czasem właściciel stara się wyeliminować.
Zainteresowanie motocyklami odziedziczył po panu Czajkowskim seniorze, który jest, nota bene, właścicielem prezentowanego pojazdu. A ponieważ ze starszych należy brać przykład, w przydomowym garażu dobiega końca remont dwóch kolejnych BMW: bliźniaczej R 12 i wyjątkowego R 63. Spróbujcie wyobrazić sobie ten drugi – górnozaworową podramówkę o pojemności 750 ccm na piórowym resorze z przodu. Gdy zacznie jeździć, odwiedzimy Jacka jeszcze raz.
Będąc z zawodu mechanikiem (i to dobrym), doprowadził BMW ojca do perfekcji technicznej. To abstrakcyjne nieco pojęcie staje się zrozumiałe w chwilę po uruchomieniu motocykla. Bezszumny, wspaniale wytłumiony silnik, wyjątkowo precyzyjnie reagujący na ssanie i przyspieszenie zapłonu, robi na każdym wrażenie. Pozostaje tylko w milczeniu popatrzeć na siebie i pokiwać głową – wspaniała beema!
Być może ktoś czytający co miesiąc dział „Motocykl zabytkowy” dojdzie do wniosku, że każdy z opisywanych motocykli jest chwalony do przesady. Otóż oszukując tematów na następne miesiące, staramy się znaleźć pojazdy wyjątkowe, takie, które wyróżniają się wśród innych przede wszystkim doskonałym stanem technicznym – nigdy nie restaurowane lub odrestaurowane na wysokim poziomie. Opisując zatem taki obiekt trudno jest go przecenić. Myślę, że za jakiś czas z kolejnych artykułów stworzy się swoisty katalog najlepszych polskich dwukołowych zabytków.
W Polsce BMW R 12 kojarzone jest przede wszystkim z maszynami wojskowymi używanymi przez Wehrmacht w czasie wojny. W rzeczywistości jego historia zaczęła się już w 1935 r., a zakończyła 6 lat później, zanim wojna wkroczyła w decydującą fazę. O tym modelu można mówić wiele, lecz na początek należy zwrócić uwagę, że właśnie w nim po raz pierwszy w masowej produkcji zastosowano teleskopowe zawieszenie przedniego koła. Rozwiązanie to okazało sie tak udane, że króluje w jednośladowej technice do dziś i nic nie wskazuje na to, aby szybko zostało wyparte. Dzięki teleskopom, wprowadzonym bezpośrednio po charakterystycznym dla firmy wleczonym wahaczyku podpartym na resorze piórowym, BMW ominęło etap zawieszenia trapezowego, obowiązującego w większości konstrukcji światowych (niektóre firmy – mniej światowe – stosowały go jeszcze 20 lat później).
Teleskopy BMW, z zewnątrz wyglądające na szczyt prostoty – od środka zdumiewają skomplikowaniem i ilością elementów. Z wszystkich remontowanych podzespołów właśnie one najbardziej dały się Jackowi we znaki. Niezliczona liczba sprężyn, sprężynek, tłoczków, zabezpieczeń itp. tłumaczy, dlaczego w większości starych Beemek zawieszenia nie są w zbyt dobrym stanie. Trzeba być wyjątkowo upartym, aby to naprawić.
Szkieletem motocykla jest rama wykonana z grubej stalowej blachy formowanej na prasach. Kariera tej niezbyt ładnej, ale trwałej i taniej skrzynki rozpoczęła się w 1929 r., kiedy to w modelu R 11 zastosowano ramę blaszaną zamiast rurowej. Po dwunastu latach, wraz z końcem produkcji R 12, zakłady BMW powróciły do ram rurowych.
Zastosowany silnik również przypomina ten znany z modelu R 11. Zwarta konstrukcja z wygodnie przykręcaną osobną skrzynią biegów i napęd koła wałkiem kardana to kanon BMW – idea, która przyniosła firmie sławę i tysiące zwolenników. Ta dolnozaworowa 750-tka miała swój odpowiednik w postaci górnozaworowego R 17, bardzo rzadkiego motocykla sportowym charakterze.
Pomimo krótkiego okresu produkcji, R 12 jest jednym z popularniejszych modeli z biało-niebieskim śmigłem w godle (echo lotniczych tradycji), wyprodukowanym w ilości 36 008 sztuk, co stanowi absolutny rekord przedwojennego okresu działalności firmy. Wśród spotykanych na polskich drogach egzemplarzy trudno jest znaleźć dwa identyczne. Zazwyczaj są to pojazdy będące mieszaniną elementów charakterystycznych modeli cywilnych i wojskowych. Trudno ocenić ich stopień oryginalności. Lecz trudno też mówić o wzorcach, skoro znaczna liczba cywilnych, pomalowanych w wojskowe barwy motocykli wykorzystywana była przez armię. Maszyna Jacka Czajkowskiego to typowy „cywil”, którego charakter już na pierwszy rzut oka ustala wzór malowania.
Czarny lakier ozdobiony białymi paskami obowiązywał jako standardowy wzór lakierowania od początku istnienia firmy (1923 r.) do lat 70. Dla odbudowujących BMW przydatna może oka-zać się informacja, że szerszy pasek miał 5 mm, przerwa 3, a węższy 2 mm szerokości. Typowe są także bardzo ładne, głębokie błotniki, które w wersji wojskowej prezentują się znacznie skromniej, spłycone do niezbędnego m1mmum. Podobne względy zadecydowały, że obszerne aluminiowe podłogi zastąpiono w armii na praktyczniejsze w trudnych warunkach drogowych (i tańsze) zwykłe podnóżki. Zazwyczaj w maszynach cywilnych silnik wyposażony był w dwa gaźniki Amal, podczas gdy w wojskowych stosowano pojedynczy, umieszczony nad blokiem silnika – Sum. Przy pojedynczym gaźniku ciekawym rozwiązaniem są rurkowe podgrzewacze poprowadzone od kolektorów wydechowych do ssących, mające za zadanie podnieść temperaturę mieszanki zasysanej do silnika. Dla potrzeb wojska skonstruowano wydajniejszy filtr powietrza, a nawet stosowano (podobnie jak w modelu R 75) filtr umieszczony na zbiorniku paliwa, doskonale chroniący silnik przed dostaniem się kurzu lub wody.
Aby poprawić handlową atrakcyjność motocykla, rury wydechowe, tłumiki, korek paliwa, ramkę reflektora oraz niektóre drobne detale powlekano chromem, który oczywiście w wersji militarnej nie występował. Jako wystarczająco mocny, dostosowany był do ciągnięcia bocznego wózka, co skwapliwie wykorzystywano dla potrzeb wojska. Dodatkowo instalowano brezentowe sakwy po obu stronach tylnego koła oraz siedzenie i aluminiowe podnóżki dla pasażera.Niegdyś był to pojazd bardzo popularny w Polsce – wojna pozostawiła po sobie dość dużo tego typu pamiątek. Po blisko 50 latach od tamtych czasów jedyna szansa (ale bardzo niewielka) na spotkanie takiego motocykla to imprezy zabytkowych pojazdów.