Czymże jest mit easy ridera? To niczym nieskrępowany wędrowiec, którego życie upływa wśród czarnej wstęgi dróg. Jedynym drogowskazem jest wisząca nad zachodnim horyzontem krwawa misa słońca. Kilometry nawijają się powoli na koła w rytm głuchego dudnienia widlastego silnika. We włosach szumi ciepły wiatr i tak mijają mila za milą…
Czyż nie jest to piękne? I owszem tylko trochę trudne do zrealizowania. Nie ma u nas Gór Skalistych, ni Mountain Valley, a kupienie Harleya wymagałoby sprzedania mieszkania i zostania prawdziwym wagabundą. Choć nie mamy Niagary, to zostały nam jeszcze Wodogrzmoty Mickiewicza. Piaszczyste równiny Nevady zastąpić może Pustynia Błędowska. Kanion Colorado Dolina Białego, a Mountain Valley – Góry Sowie. No dobrze, powiecie, a ten wymarzony lśniący chromami chopper? W porządku. Ale by naprawdę odczuwać te chwile potrzebny jest ponadlitrowy silnik? A czy niezbędnych jest tych 60 koni mechanicznych? Nawet zrywający się do lotu orzeł może spokojnie tkwić na skórzanej kurtce kierowcy, gdy na zbiorniku paliwa widnieje nazwa Virago.
Chopperowi puryści spod znaku Krzyczącego Orła z obrzydzeniem patrzą na japońskie imitacje z silnikami wykonanymi w technice wielozaworowej, z dwiema świecami zapłonowymi na cylinder, elektroniką, wałami Kardana etc… etc… Ciekawe co by powiedzieli na widok innego choppera z Kraju Kwitnącej Wiśni – Yamahy XV 250 Virago. W przeciwieństwie do innych japońskich produktów uderza ona swoją prostotą, żeby nie powiedzieć technicznym minimalizmem. XV 250 wyposażona jest tylko w to, co naprawdę niezbędne.
Po dwa zawory na cylinder, pojedynczy gaźnik, brak wałka wyrównoważającego, zwykły łańcuch napędzający tylne koło… Wystarczy? Nie?! A widlasty, sympatycznie bulgocący na wolnych obrotach silnik, podniesiona wysoko kierownica na wspornikach, dzięki którym przypomina literę „ T”, szprychowane koła, tylna pękata opona, no i mnóstwo błyszczących w słońcu chromów!
To nic, że silnik maleńki i z 250 centymetrów sześciennych produkuje tylko 22 konie mechaniczne. Za to jakie! Z dwóch krótkich tłumików zwanych w fachowej chopperowej terminologii „dual shotgun sidepipes” wydobywa się miarowe dudnienie, tak charakterystycznie dla widlastych silników, przypominające bicie serca: bu- bum, bu-bum. Prawdziwe brawa należą się akustykom opracowującym układ wydechowy XV 250. Tym bardziej, że żadna z większych Yamah Virago nie wywołuje już tak pozytywnych wibracji brzmieniem swojego silnika.
A jest XV 250 prawdziwym cacuszkiem w rodzinie chopperów Yamahy. Poręczna, lekka (154 kg w stanie gotowym do jazdy), o niewielkiej wysokości siodła ponad poziomem drogi (670 mm), z wyjątkowo przyjaźnie dla kierowcy pracującym silnikiem, zdobyła sobie uznanie jako łatwy w obsłudze i prowadzeniu motocykl dla początkujących. Sporą grupę użytkowników małej Virago stanowi najbardziej wybredna część klienteli – panie. Nic w tym dziwnego, gdyż XV 250 posiada swój własny styl. Nisko położone siodło, „T- kierownica” i wysunięte do przodu podnóżki skutecznie eksponujące kowbojskie buty na zgrabnych nogach motocyklistki wspaniale pasują do błysku chromów i opływowego, kroplowego w kształcie zbiornika paliwa.
Co ciekawe, Yamaha XV 250 Virago z racji stosunkowo niskiej ceny stała się ulubionym tematem przeróbek. Na przykład jedna z japońskich firm produkuje zestawy umożliwiające użytkownikowi samodzielne przerobienie w ciągu kilku wieczorów standardowej XV 250 na zapierającą dech w piersiach replikę Indiana Big Chief model 1948 ze wszystkimi jego atrybutami: głębokimi błotnikami, szeroką kierownicą i nisko poprowadzoną rurą wydechową z podgiętym ku górze tłumikiem.
Siodło, rzecz jasna skórzane, podobnie jak i sakwy zdobione jest frędzlami. Do tego czerwony lakier i głowa indianina na przednim błotniku i zbiorniku paliwa … Ta sama firma oferuje zestaw upodabniający z niemal stuprocentową dokładnością małą Virago do Harleya Hydra Glide z końca lat czterdziestych.
Mimo swojej niepozorności Yamaha błyszczy nie tylko chromami i głębią lakieru. Wykonanie i wykończenie motocykla odpowiada najwyższym standardom prezentowanym przez japońskich producentów. Każdy detal jest dopracowany, ergonomia pracy motocyklisty dopracowana jest do perfekcji, wszystko jest na swoim miejscu. Dźwignie i przełączniki są dokładnie tam, gdzie się ich szuka.
Jedynym mankamentem jest niewygodna pozycja, na jaką skazany jest pasażer. Maleńka kanapka i wysoko podniesione, zmuszające do silnego ugięcia nóg w kolanach podnóżki praktycznie uniemożliwiają dłuższe jazdy we dwoje. Ale jest to bolączka większości chopperów, nawet tych dwukrotnie cięższych od XV 250. Dzięki udanej stylistyce Virago wygląda na dużo większą niż jest w rzeczywistości. Chromowane osłony głowic nadają czystą linię silnikowi. Dwie chromowane, owalne puszki znajdujące się tuż poniżej główki ramy są w rzeczywistości … sygnałami dźwiękowymi.
Rasowo wyglądający silnik o pojemności 249 ccm ma dosyć rzadko spotykany w japońskich konstrukcjach stosunek skoku do średnicy tłoka. Przy skoku 66 mm średnica cylindra wynosi 49 mm. Jest to więc typowy silnik długoskokowy! Stąd też miękkość pracy i elastyczność silnika wynikająca ze stosunkowo dużego (jak na 250 ccm!) momentu obrotowego – 22 Nm, osiąganego przy 6100 obrotach na minutę. Niewielka masa ruchomych elementów silnika pozwala mimo długiego skoku osiągnąć 7 400 obr./ min, przy których silnik osiąga swoją maksymalną moc: 22 KM.
Przy wysokich obrotach silnik drży mocno, lecz dzięki izolowanym silentblokami podnóżkom wibracje te nie przenoszą się na kierowcę. Silnik nie ma wcale wałków wyrównoważających, stąd też to drżenie. W głowicach obu rozchylonych pod kątem 60 stopni cylindrów znajduje się po jednym, napędzanym łańcuchem wałku rozrządu. Dwa zawory poruszane są zwykłymi dźwigienkami, zaś mieszankę wytwarza pojedynczy gaźnik opadowy Mikuni o średnicy gardzieli 26 mm.
Spaliny ulatują poprzez układ dwóch skutecznie działających tłumików znajdujących się – obowiązkowo! – po prawej stronie motocykla. Dzięki płaskiej charakterystyce przebiegu momentu obrotowego nie ma potrzeby nadużywania dźwigni zmiany biegów. A jest ich pięć, z czego piąty można uważać za rzadki dość w motocyklach nadbieg, obniżający obroty silnika przy jeździe ze stałą prędkością. Praca skrzyni biegów nie sprawia żadnych problemów kierującemu. Biegi wskakują precyzyjnie i bez większych oporów. Napęd na tylne koło przekazywany jest łańcuchem typu o- ring.
Rama spawana jest ze stalowych wytłoczek z dodatkowymi, przykręcanymi podciągami ze stalowych rur. Przednie zawieszenie teleskopowe wyposażone jest w rury nośne o średnicy 33 mm. Skok koła wynosi 100 mm. Z tyłu pracuje klasyczny wahacz współpracujący z dwoma elementami sprężynująco-tłumiącymi o regulowanym pięciostopniowo ugięciu wstępnym sprężyn. Zawieszenie zestrojone jest dosyć miękko i pozwala łagodnie pokonywać nierówności drogi.
Hamulce XV 250 doskonale dają sobie radę z tym lekkim motocyklem. Przedni hamulec o pojedynczym jednotłoczkowym zacisku pływającym współpracuje z tarczą o średnicy 267 mm. Z tyłu zaś mamy znany od lat, poczciwy stary bęben hamulcowy średnicy 130 mm. Szprychowane koła nadają szyku małemu chopperowi. Przednie koło wyposażone jest w oponę o rozmiarze 3,00-18, tylne w masywnie wyglądającą 130/90- 15.
Mała Virago dzięki swoim 22 KM mocy może swobodnie przemierzać niekończące się highwaye, jednak nie szybciej niż z dopuszczalną prędkością 121 km/h. Jedynym zmartwieniem będzie wtedy poszukiwanie stacji benzynowych. Nic w tym dziwnego, gdyż kroplowy w kształcie zbiornik mieści tylko 9,5 litra paliwa. Na szczęście XV 250 obca jest paliwożerność. Zużycie paliwa w zależności od stylu jazdy waha się od 3,9 do 5,3 litra na sto kilometrów.
Cóż więc stoi na przeszkodzie, by jak Polska długa i szeroka, drogi zaroiły się od dudniących basem mini chopperów? Chyba tylko cena: 120 milionów złotych (w 1994 roku, przyp. red.).