Producenci motocykli często serwują nam nowe rozwiązania podnoszące sprawność i wygodę użytkowania naszych maszyn. Jesteśmy jednak skłonni stwierdzić, że w powyższych dziedzinach wtrysk paliwa i zaawansowany komputer sterujący mają niewielką konkurencję.
Na skróty:
Jeszcze nie tak dawno, bo na początku lat 90., ponad 90% motocykli było zasilanych gaźnikami. Rozwijane od ponad stu lat karburatory były już wówczas bardzo dopracowane i po dobrym zestrojeniu mogły działać wyśmienicie. Teraz mamy jednak nowoczesne układy zasilania, gdzie pomimo upływu lat, wtrysk paliwa i zaawansowany komputer sterujący nadal mają niewielką konkurencję.
Era gaźników
Konstrukcja gaźników miała jednak wady, których nie dało się wyeliminować. Po pierwsze, wymagały regulacji w zależności od temperatury, ciśnienia i gęstości powietrza. Po drugie, nie w każdym położeniu przepustnicy i nie na każdych obrotach były w stanie wytworzyć mieszankę stechiometryczną, czyli w proporcji 14,8 kg powietrza na 1 kg benzyny, uznawaną za idealną dla motocykli seryjnych.
Wtrysk paliwa i jego początki, czyli niełatwe życie pioniera
Pierwsze prace nad wtryskiem paliwa rozpoczął Rudolph Diesel, który opatentował swoje rozwiązanie w 1892 roku. Jak łatwo się domyśleć, pracowało ono wtedy z silnikiem wysokoprężnym i olejem napędowym. Wtrysk benzyny pojawił się sześć lat później, początkowo w silnikach stacjonarnych marki Deutz. Dopiero w 1932 roku skorzystano z tego rozwiązania w motocyklu. Zrobiło to Moto Guzzi w swojej wyścigówce, w której ciekawostką był także lampowy układ sterujący zapłonem i wtryskiem. Może i brzmiało to ciekawie, ale nie działało w zgodzie z założeniami i dalszych prac zaprzestano.

BMW S 1000 RR, Airbox Position 2
Na kolejne eksperymenty trzeba było poczekać do 1954 roku, kiedy BMW w wyścigach wystawiło model 500 Rennsport, wyposażony w bezpośredni wtrysk paliwa. Bawarczycy nie zaliczyli już „wtopy” jak Włosi i w ich przypadku rozwiązanie to przyniosło wymierne korzyści – 60 KM i 230 km/h budziły wtedy szacunek. Jedną z zalet wtrysku jest to, że do układu dolotowego (wtrysk pośredni, obecnie stosowany w motocyklach) lub cylindra (wtrysk bezpośredni) paliwo wtryskiwane jest pod większym ciśnieniem niż z gaźnika oraz w formie bardziej rozproszonej mgiełki.
Jego wymieszanie z powietrzem i rozprowadzenie w komorze spalania jest więc skuteczniejsze, a samo spalanie bardziej równomierne i efektywne. Do tego ciśnienie paliwa nie jest już wytwarzane przez powietrze przepływające przez dolot, co zawsze powoduje pewne straty, tylko w wyniku pracy pompy paliwa. Niestety, w początkowej fazie prac nad wtryskiem pompy były bardzo duże i ciężkie, a w przypadku silników wielocylindrowych było ich kilka. Jeśli dodać do tego ciężki komputer sterujący układem i zapłonem oraz fakt, że pierwsze modele marnie radziły sobie z wysokimi obrotami, nie powinno dziwić, że pierwszy wielkoseryjny motocykl z wtryskiem paliwa pojawił się dopiero w 1980 roku. Było nim Kawasaki Z 1000 Fi, wyposażone w układ na licencji Bosch L-Jetronic.
Szybka seria z rozpylacza – jak działa wtrysk paliwa?
Konstrukcja wtryskiwacza jest pozornie mało skomplikowana. Jest to po prostu dysza z zaworem elektromagnetycznym, który otwierany jest za pomocą impulsu sterującego o napięciu ok. 3 V, a do tego jego uzwojenie ma niską indukcyjność. Dzięki temu jego działanie może być niesamowicie precyzyjne i szybkie. Wystarczy powiedzieć, że skok iglicy zaworu wynosi raptem 0,15 mm, a czas otwarcia sięga od 1,5 ms na biegu jałowym do 5,5 ms przy pełnym obciążeniu.

Komputer mądrzejszy od kierowcy
Mając do dyspozycji tak szybkie i precyzyjne urządzenie do dostarczania paliwa, przed inżynierami otworzyła się furtka do rozwinięcia niesamowicie zaawansowanej elektroniki zarządzającej układem zasilania i zapłonu. Jej centralnym elementem jest sterownik silnika zwany powszechnie ECU (z ang. Engine Control Unit), czy też komputerem sterującym, w pamięci którego jest wgrana mapa zapłonu.

ECU, mając do dyspozycji tak wiele danych, staje się potężną aparaturą, potrafiącą niesamowicie precyzyjnie dawkować paliwo i ustawiać zapłon. Przekłada się to nie tylko na mniejsze spalanie i mniejszą toksyczność spalin, ale także na osiągi i trwałość silnika. W sprawnie działającym, fabrycznym układzie wtryskowym, nie ma bowiem możliwości, że mieszanka będzie za bogata (dużo paliwa, mało powietrza), zalewając tym samym silnik, lub zbyt uboga (mało paliwa, dużo powietrza), co generuje zbyt wysoką temperaturę spalania i może prowadzić do awarii.
W efekcie jeśli np. na niskich obrotach kierowca odkręca manetkę do końca, przepustnice niekoniecznie otwierają się w 100%, a np. tylko w 60 %. Nie należy tego traktować jako kaganiec. Komputer po prostu dostał sygnał, że kierowca chce wycisnąć pełną moc z motocykla, ale według jego obliczeń, pełne otwarcie przepustnic mogłoby przynieść odwrotny skutek, dlatego będzie je otwierał stopniowo, tak by było ono optymalne dla aktualnych obrotów i prędkości.
Nie tylko od paliwa
W motocyklach z zaawansowanymi wspomagaczami, ECU współpracuje także z wieloosiowym czujnikiem IMU (Inertial Measurement Unit), odpowiadającym za pracę systemów bezpieczeństwa, w tym kontroli trakcji. Jej działanie może być realizowane na różne sposoby. Jeśli na tylne koło jest przekazywane tak dużo momentu i mocy, że nie jest w stanie utrzymać przyczepności, komputer obcina dawkę paliwa, przymyka przepustnice lub zmienia kąt wyprzedzenia zapłonu.
W prostych układach działanie systemu jest jeszcze dosyć brutalne, ale w motocyklach sportowych, wyposażonych w mnóstwo czujników, kontrola trakcji działa gładko i w wielu sytuacjach niezauważalnie. Obecnie szczytowym osiągnięciem współpracy systemów bezpieczeństwa z układem zasilania jest kontrola trakcji potrafiąca wyłączyć niektóre przepustnice. Przykładowo, w najnowszym BMW S 1000 RR K67, jeśli tylne koło zaczyna tracić przyczepność, np. na wyjściu z zakrętu, elektronika wyłącza zasilanie dla dwóch z czterech cylindrów. Zapewnia to bardziej miękką reakcję na gaz oraz lepszą przyczepność.

Przy wysokich prędkościach obrotowych w kolektorze ssącym tworzą się bardzo duże zawirowania, które utrudniają wymieszanie się paliwa z powietrzem. W efekcie tego, nawet 70% mgły paliwowej „wisi” w kolektorze niespożytkowane. W tej sytuacji do akcji wkracza drugi wtryskiwacz, w którego okolicach takie zawirowania nie występują, więc paliwo może się wymieszać z powietrzem. Tak wytworzona, rozpędzona mieszanka może więc trafić do cylindra i spalić się znacznie sprawniej. W użytku seryjnym rozwiązanie to można spotkać w większości obecnie produkowanych sportów klasy 1000 ccm oraz w crossowych Kawasaki KX-F.

BMW S 1000 RR, przekrój silnika
Wciąż jest wiele do zrobienia
Wtrysk paliwa wciąż jest negowany przez wielu motocyklistów, co z jednej strony nie powinno dziwić. Pierwsze wersje tej technologii potrafiły sprawić wiele problemów – nerwową i opóźnioną reakcję na gaz, falowanie obrotów, nagłe gaśnięcie, czy kiepskie osiągi na niskich obrotach. Dziś to jednak przeszłość i chyba każdy, kto miał do czynienia ze współczesnym wtryskiem paliwa przyzna, że jest to dużo wygodniejsze rozwiązanie niż gaźnik, a nie jest to jeszcze ostateczna forma tego systemu.
Inżynierowie wciąż mają sporo możliwości jego rozwoju. Sprawność układu zależy bowiem obecnie od dwóch podstawowych czynników – jakości i precyzji wykonania wszystkich podzespołów oraz zaawansowania komputera i czujników. Trzecią opcją rozwoju jest bezpośredni wtrysk paliwa, stosowany już w samochodach, mający spory wpływ na poprawę osiągów i obniżenie spalania. Choć w przypadku silników motocyklowych pozostaje on na razie w sferze przewidywań, to może się okazać, że coraz bardziej restrykcyjne normy już niedługo wymuszą na producentach przejście na to rozwiązanie.

BMW S 1000 RR, przekrój silnika






