„Częste mycie skraca życie” – takie stwierdzenie możemy usłyszeć nie tylko od osób skłóconych z prysznicem i mydłem, ale i od niektórych motocyklistów odnoszących się do tematu mycia motocykli. W stwierdzeniu tych drugich jest niemało racji, bowiem nieprawidłowym myciem, można mocno skrócić życie powłok lakierniczych, uszczelniaczy, łożysk i wielu innych elementów. Żeby tego uniknąć, postaram wam się dziś pokazać różne sposoby na prawidłowe umycie motocykla – tak w domu, jak i na myjce bezdotykowej.
Na skróty:
Większości z nam wydaje się, że w myciu motocykla nie ma nic skomplikowanego – wystarczy umyć gąbką, spłukać, przetrzeć szmatką i tyle. Niby to prawda, ale warto zachować jakieś standardy naszej pracy. Niedbałe mycie motocykli może doprowadzić lakier naszego motocykla do opłakanego stanu. Mycie dziadowską gąbką lub gąbką do ciała, w których zostają drobinki piasku i wycieranie ostrą szmatką sprawi, że na powłokach szybko pojawią się tzw. pajączki/swirle czyli okrężne rysy, które początkowo widoczne są pod światło, a później prowadzą do mocnego zmatowienia lakieru.
Krótka droga do matu
Zmatowienie lakieru powodowane jest też użyciem niewłaściwej chemii np. płynu do mycia naczyń. Skutki tych zaniedbań nie będą widoczne po kilku myciach, ale po kilkunastu już owszem. Obecnie stosowane miękkie lakiery na bazie wody, traktowane w ten sposób, już pod koniec sezonu mogą stracić swój blask – szczególnie jeśli mowa o ciemnych kolorach. Natomiast najszybszym sposobem na zaszkodzenie wizualnej stronie motocykla jest… myjka bezdotykowa! Bardzo często stosowane są w nich bardzo agresywne środki myjące o zasadowym pH, które nieźle radzą sobie z usuwaniem brudu. Niestety bardzo szybko prowadzą do zmatowienia lakieru, a co gorsze, wżerają się w anodowane, polerowane, chromowane i surowe powierzchnie metalowe, szczególnie aluminiowe.
Już po jednej wizycie na bezdotykówce mogą pojawić się paskudne smugi i przebarwienia, z którymi zazwyczaj nie da się walczyć inaczej niż kładąc nową powłokę. Najbardziej wrażliwe na taką chemie są motocykle europejskie – w szczególności Triumph, KTM i niektóre starsze Ducati. No i druga największa zmora myjek bezdotykowych – szczotki. Nie dość, że są ostre to jeszcze usyfione, więc myjąc motocykl, szlifujecie go też piaskiem i odpadami drogowymi. Poza tym są duże i łatwo obić nimi różne elementy.
Jak widzicie, skutki niedbałego mycia potrafią oszpecić naszą maszynę, więc warto trochę zmienić nawyki i myć dobrze, zwłaszcza, że nie jest to trudne i można to zrobić, nawet gdy nie macie własnego podwórka.
Co kupić do mycia motocykla?
Opiszę zatem czynności zarówno dla osób, które dbanie o czystość motocykla ograniczają jedynie do podstawowego umycia, oraz dla tych, którzy mają nieco większego fioła. Najpierw zróbmy listę zakupów. Przyda nam się bowiem odrobina sprzętu – pamiętajcie, że wykorzystacie go również do mycia auta.
Piana aktywna o neutralnym pH
Stosowana na samym początku mycia. Ma za zadanie ułatwić wstępne spłukanie kurzu, piasku i błota. Dzięki temu podczas mycia właściwego nie zgarniamy gąbką dużej ilości brudu, którym możemy porysować lakier. Ważne żeby używać tylko piany o neutralnym pH, które nie zniszczą lakieru i powierzchni elementów metalowych. Przyzwoita piana kosztuje od ok. 20 zł/litr i taka butelka wystarcza mniej więcej na 15 – 20 myć motocykla (zależy od gabarytów i tego jak jest brudny). Nie jest to zakup niezbędny, ale bardzo ułatwia mycie i w dużym stopniu ogranicza tworzenie się pajączków. Przyda się także podczas mycia „na szybko”.
Pianownica/opryskiwacz
Pianę aktywną trzeba czymś rozprowadzić. Najprostszą i najtańszą opcją są ręczne opryskiwacze, które można kupić w sklepie ogrodniczym/budowlanym (koszt ok. 20-30 zł). Droższą opcją są pianownice – ręczne lub podłączane do myjki ciśnieniowej, które jak sama nazwa wskazuje – wytwarzają pianę, która działa nieco skuteczniej niż zwykły oprysk. Pianownice kosztują ok. 100 – 120 zł, więc nie jest tanio. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że jeśli nie dysponujecie myjką ciśnieniową, to w zupełności wystarczy zwykły opryskiwacz.
Szampon
Wystarczy zwykły do samochodów. Nie ma sensu kupować 2w1 z woskiem – wosku jest na tyle mało, że nie daje żadnych korzyści, za to pozostawia więcej smug i utrudnia wycieranie.
Środek do czyszczenia felg
Dacie radę umyć felgi bez specjalnego środka, ale będzie to upierdliwe i czasochłonne jeśli nie myliście ich długo i zalega na nich sporo pyłu z klocków hamulcowych. Najskuteczniejsze i jednocześnie bezpieczne są żele o neutralnym pH tzw. „irony” lub „krwawiące”, które po kontakcie z brudem zmieniają kolor na czerwony. Po ich użyciu, większość brudu schodzi od samej wody z myjki. Jedynie ze smarem do łańcucha sobie nie radzą, ale na to są inne sposoby, o których później. Jeśli macie felgi polerowane, to sprawdźcie najpierw czy po użyciu środka do felg nie zostają zacieki. Po tych z neutralnym pH nie powinny, ale sprawdzić nie zaszkodzi.
Rękawica do mycia/gąbka z mikrofibrą
Przyzwoita gąbka lub rękawica do mycia to podstawa. Jak wspomniałem na początku, kiepskiej jakości gąbki trzymają w sobie sporo piachu, który rysuje lakier. Tej sytuacji nie uświadczycie w przypadku gąbek lub rękawic z mikrofibrą, w których luźno ułożony materiał łatwo daje się spłukać z brudu. Najtańsze kupicie już za ok. 10 zł w markecie. Do mycia motocykla wolę użyć rękawicy ze względu na łatwiejsze dotarcie w niektóre zakamarki. Wybór należy jednak do was.
Wiadra
Tutaj mogłoby się wydawać, że nie ma filozofii – przecież to tylko wiadro. Zgadza się, ale warto wspomnieć, że dobrze mieć dwa – jedno na wodę z szamponem, drugie na płukanie gąbki/rękawicy. Jeśli myjecie na myjkach bezdotykowych, to warto wziąć mniejsze np. 5 litrów. W niektórych sklepach znajdziecie superhiperzaawansowane wiadra specjalistyczne z separatorami czyli tackami zatrzymującymi brud na spodzie, dzięki czemu mniej rysujemy lakier. Nie mogę ich polecić ani odradzić – ja po prostu znalazłem zwykłe wiadra w mieszkaniu i takich używam. Ani samochód ani motocykle zdają się nie mieć mi tego za złe, o ile są dobrze opłukane przed myciem
Pędzelki
Przydadzą się do mycia upierdliwych zakamarków kół, wahacza, zacisków, silnika, zawieszenia czy kokpitu. Dobrze mieć przynajmniej dwa – jeden do hamulców, kół i silnika, drugi do miejsc z natury czystszych – przełączniki, plastiki itp. Wystarczą te z budowlanego (bierzcie przynajmniej te prawie najtańsze. Najtańsze zazwyczaj gubią włoski). Koszt mniej więcej 3 zł za komplet.
Szmatki z mikrofibry
Przyzwoite szmatki, razem z gąbką mają największy wpływ na to, czy mycie nie uszkodzi lakieru. Wszelkie ścinki z koszulek czy irchy są za ostre dla lakieru. Najlepiej wybrać gęsto utkany, „włochaty” ręcznik z mikrofibry (od ok. 10 zł) – dobrze chłonie wilgoć, nie zostawia smug i nie rysuje lakieru. Na podorędziu dobrze mieć też drugi ręcznik lub zwykłe szmatki z mikrofibry – przydadzą się do wytarcia elementów, na których bardzo często zostają resztki brudu np. wydech, koła, wahacz.
Najtaniej wszystkie te rzeczy dostaniecie w internetowych sklepach z detailingowymi kosmetykami samochodowymi. Co prawda ceny niektórych kosmetyków mogą przerazić, ale wśród nich są też dobre produkty, kosztujące tyle co przeciętne „marketówki”. Jeśli nie chcecie wydawać kasy na to wszystko, to warto chociaż zakupić dobrą gąbkę/rękawicę, szmatki, szampon i wiaderka – to zestaw podstawowy. Na tym zakończmy część gadżeciarsko-teoretyczną i przejdźmy do praktyki. Najpierw zajmiemy się myciem w najbardziej komfortowych warunkach, czyli na swoim podwórku. Później rozpracujemy jak dobrze umyć moto na myjce bezdotykowej.
Mycie motocykla. U siebie najlepiej
Z tym nie można dyskutować – na swoim podwórku (lub na polu, zależy kto czyta) motocykl myje się najlepiej i najwygodniej. Żeby nie zaprzepaścić tej wygody, zadbajcie żeby motocykl nie był rozgrzany – czy po jeździe, czy od słońca. Nagłe jego schłodzenie nie wpływa dobrze na lakier i elementy metalowe. Poza tym na rozgrzanym lakierze bardzo szybko wychodzą smugi, które trudno dotrzeć. Jeśli mamy ten warunek spełniony, możemy zaczynać. Jeśli zdecydowałeś się na środek do czyszczenia felg i pianę aktywną, to zacznij od nich. Pianą pokryj każdy zakamarek motocykla (możesz pominąć elementy wiązki elektrycznej, jeśli jest to starszy motocykl) i zostaw tak na chwilę – ok. 3 minuty, nie do wyschnięcia. W sytuacji, gdy na motocyklu jest sporo rozbitych owadów to warto położyć na nie mokrą szmatkę lub kawałek ręcznika papierowego, które zmiękczą rozciapane robale.
W tym czasie możesz sobie przygotować szlauch lub myjkę ciśnieniową jeśli macie – spokojnie, wbrew niektórym mitom myjka nie zniszczy wam lakieru ani uszczelniaczy (o ile nie będziecie bezmyślnie walili na nie z bliska), tylko pozwoli lepiej i łatwiej umyć motocykl. Dobra, broń w dłoń i zaczynamy spłukiwanie piany, a razem z nią brudu – powinniście to zrobić bardzo dokładnie, ale uważajcie, żeby nie wlać wody do tłumika czy do filtra powietrza – może się przedostać do silnika. Jeśli felgi macie naprawdę „zaszczurzałe” to nie spłukujcie z nich całego płynu. Lekko opryskajcie je wodą dla lepszego poślizgu i poruszcie brud pędzelkiem/szczotką do felg i dopiero potem spłuczcie. Niestety na tylną felgę może to nie wystarczyć i smar z łańcucha na niej zostanie. Do jego usunięcia najlepiej użyć zmywacza do smaru do łańcuchów lub zwykłej nafty (tańsza opcja), które nie uszkodzą lakieru ani gumy – ważne żeby robić to po zmyciu piachu, błota, pyłu i innych brudów.
Jeśli nie stosujesz mycia wstępnego pianą aktywną, to po prostu dokładnie spłucz brud zwykłą wodą – patent z namoczeniem owadów szmatką/ręcznikiem nadal radzę stosować. Woda zalegająca na motocyklu trochę zmiękczy brud, a Ty w tym czasie możesz przygotować sobie wiaderka z wodą. Przynajmniej w jednym niech będzie ciepła woda, która lepiej rozpuści brud. Wlewamy do niego szampon i zaczynamy mycie właściwe. Wyjmując rękawicę/gąbkę z wiadra, można wykonać zamaszysty ruch, tak żeby jeszcze „chlupnęło” wodą z szamponem na motocykl – to da lepszy poślizg. Pamiętajmy, że należy często przepłukiwać gąbkę/rękawicę w wiadrze z czystą wodą np. umyłem zbiornik – płuczę, umyłem kanapę – płuczę itd. itd. Najpierw umyjcie te czystsze elementy – zbiornik, kanapę, owiewki, błotnik, a później zabieramy się za solidnie zabrudzone jak tłumik, wahacz, amortyzatory itp.
Jeśli mamy już cały motocykl dokładnie umyty gąbką/rękawicą i macie jeszcze trochę czasu, to można chwycić za pędzelek. Maczamy go w szamponie i czyścimy zakamarki kokpitu, silnika, wahacza czy hamulce. Po tym można się zabrać za spłukiwanie, a następnie za wycieranie. Kolejność wycierania taka sama jak przy myciu – najpierw elementy, na których zalegało mniej brudu, a dopiero potem koła, tłumik czy silnik. Jeśli dysponujesz kompresorem, to warto go wcześniej użyć do wydmuchania wody ze szczelin lusterek, przełączników, instalacji elektrycznej i żeberek (jeśli silnik jest chłodzony powietrzem). Po całym procesie, warto jeszcze przesmarować łańcuch – tylko ostrożnie żeby felgi nie pobrudzić 🙂
Kombinacje na myjce bezdotykowej
Dokładne umycie na myjce bezdotykowej jest bardziej upierdliwe logistycznie niż w domu, ale nie niemożliwe. Trzeba zabrać ze sobą trochę sprzętu w plecak lub kufer. Zestaw powinien się składać z wiaderka (najlepiej 5 litrów), rękawicy/gąbki, piany aktywnej w opryskiwaczu (jeśli się na nią szarpnęliście) szmatek, pędzelków i baniaka z wodą z szamponem. Jeśli macie jeszcze miejsce to warto wziąć drugie wiaderko i trochę czystej wody do płukania rękawicy. Dalsza procedura mycia i osuszania jest taka sama. Jeśli mogę coś polecić to warto skorzystać z trybu z woskiem i spłukać go wodą zdemineralizowaną. W sytuacji obecnej suszy, polecam jednak ograniczenie się do spłukania wodą demineralizowaną – nie tworzą się wtedy smugi i łatwiej osuszyć motocykl.
Od kilku lat właśnie w ten sposób myję motocykl i nikt mnie jeszcze z myjki nie przegonił – teoretycznie jest zakaz mycia ręcznego, ale stróż czy właściciel widzi, że i tak wydaję u nich kasę, więc przymyka na to oko. Poza tym twardo trzymam się jednej zasady – przyjeżdżam na myjkę tylko gdy nie ma ruchu i nie tworzę kolejki. Zazwyczaj myję więc motocykl wieczorem w tygodniu.
Co dalej?
Wyżej przedstawione sposoby mycia to podstawa dla zachowania dobrego wyglądu motocykla przez lata. O tym temacie można jeszcze rozmawiać godzinami, ale wtedy już wejdziemy w temat detailingu (bardzo zaawansowane mycie i pielęgnacja motocykla), a nie każdy ma potrzebę, czas czy chęć tak dokładnego dbania o wygląd motocykla. Są jednak sposoby pielęgnacji, które bardzo ułatwią kolejne mycia, a możecie je wykonać samodzielnie i niewielkim kosztem. Pierwszym z nich jest potraktowanie nielakierowanych plastików dressingiem do plastików zewnętrznych. Daje on nie tylko ładny wygląd, ale sprawia, że woda spływa po plastiku, jak po kaczce, a i brud nie przykleja się tak chętnie. Jeśli skusicie się na dressing to warto kupować testery – kosztują ok. 15 zł, czyli znacznie mniej niż duże opakowania, a i tak wystarczą na kilka sezonów.
Drugim sposobem jest położenie wosku, który przede wszystkim „wyciąga” blask z lakieru, maskuje niektóre małe pajączki i ułatwia utrzymanie motocykla w czystości. Dzięki efektowi hydrofobowemu jaki daje wosk, woda szybko spływa z powierzchni i nie robi zacieków, a brud osadza się znacznie wolniej. Z tych samych powodów, warto też nawoskować felgi (uwaga na opony!). Jeśli zaaplikujecie wosk, możecie zaoszczędzić nieco wody i czasu. Mycie motocykla ograniczy się do opłukania maszyny wodą, ewentualnie uprzednio spryskując go pianą aktywną (o neutralnym lub lekko kwasowym pH, inne zmyją wosk). Rodzajów wosków jest na rynku od groma i ich wybór zależy od sposobu użytkowania motocykla. Jeśli jest to przede wszystkim wystawowy albo lanserski sprzęt, to naturalny wosk carnauba będzie najlepszy – wyciąga najwięcej blasku i głębi z lakieru, ale najkrócej się utrzymuje i daje najsłabszy efekt hydrofobowy. Mniej efektowny wygląd, za to większą hydrofobowość i odpychanie brudu, dają woski syntetyczne. Są nieco upierdliwe do spolerowania, ale potrafią utrzymywać się na motocyklu nawet przez rok. Kompromisem jest wosk hybrydowy, czyli syntetyczny z dodatkiem naturalnych – bardzo ładnie odżywia lakier, jest wytrzymały i bardzo dobrze odpycha wodę oraz brud.
Jak nakładać wosk?
Woskowanie samo w sobie jest dosyć upierdliwe. Trzeba bowiem motocykl bardzo dokładnie umyć i przygotować – nie można pozostawić na nim choćby odrobiny piasku czy błota. Ponadto jeśli lakier jest stary i zalega na nim sporo osadów drogowych czy żywicy, to przed myciem warto spryskać go specjalnym preparatem tzw. tar&glue remover (koszt od ok. 15 zł), a następnie wyjałowić lakier odtłuszczaczem (koszt ok. 15 zł). Nie są to konieczne czynności, ale gwarantują bardzo dobry wygląd i wytrzymałość warstwy wosku.
Wybór zależy od tego ile chcecie/możecie wydać. Same woski natomiast potrafią osiągać różne ceny. Średniej kupimy już za ok. 30 zł/200 g. Te lepsze, nadające fajny wygląd i utrzymujące się bardzo długo kosztują ok. 90-100 zł/ 200 g. Takie opakowanie wystarcza na nawoskowanie kilkunastu motocykli i wystarczy jeszcze na samochody sąsiadów, więc można przyoszczędzić kupując jedną puszkę na spółkę z kimś. Jest jeszcze opcja kupna testerów dobrych wosków, które kosztują ok. 20-30 zł, a i tak wystarczą przynajmniej na dwa sezony intensywnej jazdy. Szukając wosków, możecie się natknąć na wersję do jasnych i ciemnych lakierów. Warto dobrać go pod kolor swojej maszyny, ale oczywiście wosk do jasnych lakierów zastosowany na czarny lakier nie zrobi mu krzywdy (pod warunkiem, że nie jest to wosk z pigmentem, ale tych raczej nie ma sensu kupować).
Nie warto przesadzać
Mam nadzieję, że ten poradnik przyda się wielu motocyklistom. Warto bowiem utrzymywać motocykl w czystości i to nie tylko ze względów wizualnych, ale i technicznych – po prostu na czystym motocyklu łatwiej dostrzec wycieki i pęknięcia.
Nie warto jednak przesadzać z częstotliwością mycia motocykla, szczególnie w okresie suszy, jaka u nas panuje. Jeśli motocykl jest tylko lekko przykurzony, odpuśćmy sobie mycie. Nie ma co bezsensownie lać wody – z lekko brudnym motocyklem da się żyć, bez wody niekoniecznie.