fbpx
1rN0i8zgGdI

Piotr dojechał swoim Junakiem M10 z Ziemi na księżyc… Wprawdzie nie dosłownie, ale przecież pokonał już ponad 380 000 kilometrów, co stanowi mniej więcej dystans dzielący Ziemię i księżyc. Historia tego Junaka wciąż się pisze, bo motocykl jest przecież cały czas w użytku. I jak mówi sam Piotr, teraz trzeba będzie jeszcze wrócić z tego Księżyca na Ziemię!

Seria „Barry na używkach” miała być o motocyklach używanych. Na szczęście szybko zrozumiałem, że historie motocykli są nierozłącznie związane z ich właścicielami. Dzieje każdego motocykla są dopełniane przez losy jego właściciela i odwrotnie. Te historie przeplatają się i nie sposób opowiadać je osobno.

Doskonałym przykładem teorii o nierozdzielnych historiach motocyklisty i jego maszyny jest Piotr Czołnik ze swoim Junakiem M10. Nie wyobrażam sobie Piotra bez Junaka. Nie wyobrażam sobie również tego konkretnego egzemplarza Junaka M10 bez Piotra! Dla mnie to jeden z najwspanialszych motocyklowych duetów, jakie poznałem. I właśnie ten duet wam dziś przedstawiam.

Polski Harley

Junak M10 to polski motocykl z pierwszej połowy lat 60., budowany w Szczecińskiej Fabryce Motocykli. Egzemplarz Piotra pochodzi z roku 1964. Jednocylindrowy, czterosuwowy silnik motocykla o pojemności 349 cm³ był produkowany przez Zakłady Sprzętu Motoryzacyjnego w Łodzi. Biorąc pod uwagę ówczesne możliwości finansowe Polaków, Junak był motocyklem ekskluzywnym, bardzo drogim, dla wielu pozostając jedynie obiektem westchnień. Najcięższy motocykl produkowany w PRL i przy tym jedyny wyposażony w silnik czterosuwowy. Przez niektórych nazywany nawet polskim Harleyem.

Część Junaków, prosto z fabryki trafiło wtedy na eksport do nieodległych Węgier, czy Bułgarii, ale również do dalekich i egzotycznych krajów takich, jak Wenezuela, Mongolia, czy Kuba. Na Kubę, kilkadziesiąt lat później, trafił również Piotr ze swoim Junakiem M10, w ramach jednej z licznych podróży po świecie. I co jeszcze ciekawsze, Piotrowi udało się tam nawet zobaczyć dwa spośród dwustu egzemplarzy Junaka wyeksportowanych na Kubę w latach 60. Mało tego, Piotr z kolegami pomogli nawet w sprowadzeniu części zamiennych z Polski i naprawie jednego z nich! Ale jazda po Kubie i nawiązywanie znajomości z lokalnymi motocyklistami to tylko wierzchołek góry lodowej. Ta wielka i fascynująca góra lodowa to podróż Piotra przez życie na jego nieśmiertelnym Junaku!

Dwa Junaki M10 w podróży przez Kubę. Pierwszy od lewej należy do Piotra.

Przełęcz Krzyżowa (Dżwari) na Gruzińskiej Drodze Wojennej

Dziki Junak

Kuba to tylko jedno z wielu pięknych miejsc odwiedzonych przez Piotra z Junakiem M10. Oczywiście na wyspę trzeba było polecieć, a motocykl wysłać statkiem w kontenerze. Inne ich wspólne podróże odbyły się od początku do końca na kołach. Piotr nie boi się pokonywać za sterami Junaka M10 tysięcy kilometrów. W bocznych kufrach zawsze wiezie ze sobą zestaw narzędzi i części zamiennych. Czasem są tam jeszcze jajka ugotowane na twardo, na drugie śniadanie… W rękach ma ponadprzeciętne umiejętności, a w głowie chyba cała książka serwisową Junaka M10 wraz z niezbędnymi schematami. Remont skrzyni biegów w upalny dzień na poboczu szutrowej drogi gdzieś w odległym Kirgistanie? Bez problemu!. Kapitalny remont silnika? To również nie jest Piotrowi obce. Ten facet zna swój motocykl na wylot i nawet obudzony w środku nocy, odpowie na najbardziej zawiłe pytanie techniczne na temat przeglądu, czy napraw Junaka M10. Przy całej swojej wiedzy i doświadczeniu podróżniczym, Piotr jest człowiekiem zadziwiająco skromnym. Czytając powyższe zdania może się poczuć zakłopotany… Wybacz Piotrze!

Podczas wypraw Junakiem na południe, czy zachód Europy, Piotr nie wozi już ze sobą namiotu. W pogodne noce kontempluje gwiaździste niebo, a na niepogodę wozi ze sobą płachtę biwakową, którą rozwiesza między motocyklem, a ziemią. Wiele spośród wspomnianych podróży Piotr odbył w towarzystwie Krzysztofa, który podróżuje, jakże by inaczej, również na Junaku M10! Panowie należą do grupy motocyklowej Dziki Junak. To tam można spotkać innych miłośników polskiego Junaka. Wspólne imprezy, zloty i oczywiście wyjazdy. Wspólne zamiłowanie do jednej z legend polskiej motoryzacji, a do tego wzajemna pomoc i imponująca wręcz wiedza techniczna na temat Junaków. Warszawska siedziba grupy Dziki Junak jest zlokalizowana na Bemowie, przy ul. Księżycowej. Ale to nie jedyny księżyc, na który Piotr dojechał na swoim Junaku…

Z Ziemi na Księżyc

Przebieg liczony już nie tylko w dziesiątkach, ale w setkach tysięcy kilometrów, imponuje nie tylko miłośnikom dawnej motoryzacji, ale również posiadaczom współczesnych maszyn. Oczywiście, nakręcenie na koła Junaka takiego dystansu nie byłoby możliwe bez wielu napraw i remontów po drodze. Żywotność wału korbowego została obliczona przez konstruktorów na około 50-60 tysięcy kilometrów. Oczywiście wiele zależy od sposobu użytkowania, ale powyższe założenie pokrywa się dość dokładnie z doświadczeniem i obserwacjami Piotra. Co 50-60 tys. kilometrów (w przypadku Piotra to zaledwie 2-3 lata jazdy) niezbędny jest poważniejszy remont. Po drodze oczywiście zdarza się trochę mniejszych bądź większych napraw różnych podzespołów.

Nasz bohater (używam tego słowa celowo i w pełni świadomie) w sumie pokonał swoim Junakiem już 383 000 kilometrów. Nie jeździł na nim od nowości, tylko od roku 2007, więc biorąc jeszcze pod uwagę wcześniejszy przebieg, można śmiało założyć, że ten egzemplarz ma grubo ponad 400 000 kilometrów przebiegu! To mniej więcej dystans dzielący Ziemię i księżyc! Kiedy mówię: „Piotr, dojechałeś z Ziemi na księżyc!”, on odpowiada: „Tak, teraz trzeba będzie jeszcze wrócić!”. I wiecie co? Nie mam najmniejszych wątpliwości, że ten gość jest w stanie dokręcić kolejne setki tysięcy kilometrów, po drodze remontując tylko co jakiś czas silnik i naprawiając drobne usterki…

Rozmawiając z Piotrem szybko zaczyna się odnosić wrażenie, że te wszystkie techniczne problemy to dla niego jedynie drobiazgi. Oczywiście mam świadomość, że gdybym to ja sam wyruszył Junakiem w podróż, musiałbym dzwonić po pomoc w najlepszym wypadku gdzieś na granicy mojego województwa. Myślę, że cudownie jest jeździć takim motocyklem, ale tylko pod warunkiem, że ma się przy tym pewien zestaw umiejętności i odpowiedni zakres wiedzy technicznej.

Ciekawostką jest również fakt, że Piotr nie dba przesadnie o wygląd nadwozia swojego Junaka. Wszelkie rysy, czy wgniecenia, traktuje niczym naturalne blizny, albo raczej pamiątki z kolejnych podróży. Z każdą “raną” wiąże się określona historia, konkretne wspomnienia. Do tego dochodzą naklejki z najróżniejszych krajów na przednim błotniku. To wszystko sprawia tylko, że Junak M10 Piotra jest jeszcze bardziej wyjątkowy i charakterny!

Słuchanie opowieści Piotra o wyprawach na Junaku to czysta przyjemność!

Piotr i jego Junak M10 nie boją się zjeżdżać z asfaltu… I nie potrzebują do tego terenowych opon!

Junak z powyłamywanymi zębami

Pewnego dnia zabraliśmy Junaka M10 Piotra na hamownię. To miał być prosty eksperyment, byliśmy ciekawi, czy pomiary wykażą te deklarowane przez producenta 19 KM. Chcieliśmy zrobić dwa pomiary i nagrać o tym krótki film. Życie jak zwykle napisało swój scenariusz, bo najpierw zakłócenia generowane przez motocykl uniemożliwiły wykonanie pomiaru, a później nastąpiła poważna awaria, zablokowało tylne koło i Junak niemal spadł nam z hamowni!

Dzięki tej awarii pierwszy raz zobaczyłem Piotra w akcji na żywo…. Po dziesięciu minutach zaglądaliśmy już do sprzęgła, a po piętnastu wyciągaliśmy skrzynię biegów i oglądaliśmy kolejne koła zębate. Byłem pod wrażeniem, jak szybko Piotr zidentyfikował problem i znalazł wyłamane zęby w skrzyni. Ale nie sama sprawność tej operacji była największym zaskoczeniem, a podejście Piotra do problemu. Nie utracił optymizmu i radości nawet przez chwilę! Dla mnie rozwalona skrzynia biegów byłaby jakąś katastrofą! Wyłamane zęby? Poczułbym się tak, jakbym sam przywalił twarzą w ścianę i wybił sobie dwie górne jedynki. Dla Piotra nie był to nawet problem tej skali, co delikatny ból zęba. Dla niego to była drobnostka. Na chwilę gdzieś zniknął i wrócił z częściami zamiennymi, w mig poskładał skrzynię i odjechał. Nawet przez krótką chwilę z jego twarzy nie zniknął ten charakterystyczny, szczery uśmiech.

Legendarny Junak

Junak M10 zajmuje z pewnością szczególne miejsce w sercach polskich motocyklistów. O ile publikując z innymi polskimi produkcjami, jak np. WFM, czy SHL, nie zaobserwowałem jakiegoś większego zainteresowania, o tyle film z Junakiem na YouTube “Barry moto” obejrzało już blisko 180 000 widzów, co stanowi absolutny rekord wszech czasów mojego kanału. Niewykluczone, że to po prostu zasługa Piotra, którego niesamowita osobowość przyciąga ludzi jak magnes! Z drugiej strony łatwo można zaobserwować, że ceny zabytkowych Junaków absolutnie oszalały, więc rzeczywiście coś jest na rzeczy z naszymi sentymentami. W chwili pisania tego artykułu znalazłem na portalu aukcyjnym zadbany egzemplarz po remoncie za 40 000 zł i inny, z koszem bocznym, za prawie 50 000 zł…

Z Kirgistanu przez Tadżykistan, a później dalej aż do Polski… Jedna z najbardziej egzotycznych wypraw Piotra wiodła przez słynną Palmir Highway!

Czy można sobie wyobrazić coś bardziej fantazyjnego niż motocyklowa wyprawa na Kubę? Oczywiście, że tak. Można ją zrealizować na dwóch Junakach M10!

Tutaj pamiątkowa naklejka z San Marino. Jeszcze chwila i zabraknie miejsca na błotniku!

Czy motocykl ma duszę?

W moich oczach Piotr i jego Junak M10 stanowią pewnego rodzaju jedność. Z resztą, Piotr nieraz podkreślał, że nawet nie chce wsiadać na inne motocykle. Czasem proponowałem, aby coś wspólne ze mną przetestował. On obawia się jednak, że inny motocykl mógłby za bardzo przypaść mu do gustu i co wtedy? Przecież już wspominałem, że trudno wyobrazić sobie Piotra bez Junaka, ani Junaka bez Piotra.

Motocykl bez motocyklisty byłby tylko kupą stali na dwóch kołach. Czy w związku z tym, maszyna ma duszę? To zależy wyłącznie od nas, bo tylko my możemy ją w motocykl tchnąć. Poszukując przygód, ruszając w nieznane, nadajemy maszynie duszę podróżnika. Snując się po mieście, od kawiarni do kawiarni, możemy mu nadać duszę mieszczucha, czy samotnika, a jeżdżąc po torze, duszę sportowca. Jeśli kupisz motocykl i postawisz go w garażu nie mając czasu na jazdę, będziesz mieć motocykl bez absolutnie żadnej duszy! To będzie tylko silnik, dwa koła i kilka wiązek kabli.

Myślę, że Piotr nadał swojemu Junakowi duszę bardzo wytrwałego, długodystansowego wędrowca. Nie uczynił z niego muzealnego eksponatu, czy zlotowej atrakcji. Junak M10 Piotra pokonuje rocznie więcej kilometrów niż znakomita większość współczesnych motocykli, nawet tych typowo turystycznych. I to wszystko wyłącznie dzięki właścicielowi i jego podejściu do życia oraz podróży!

Zdjęcia: Piotr Czołnik i przyjaciele

Tekst po raz pierwszy ukazał się w drukowanym wydaniu magazynu „Świat Motocykli” [03/2025]

KOMENTARZE