W połowie lat siedemdziesiątych Suzuki było zmuszone do zmiany swoich koncepcji w konstrukcjach motocyklowych. Coraz ostrzejsze przepisy dotyczące ochrony środowiska, niepowodzenie handlowe silnika Wankla (RE 5) i zmiana gustów nabywców wymusiły na firmie podjęcie prac nad nowoczesnymi czterosuwami.
Na skróty:
Z dobrej rodziny
W bardzo krótkim czasie powstała cała rodzina maszyn z jednostkami napędowymi o czterosuwowym cyklu pracy i pojemnościach skokowych od 400 do 1000 ccm, bliźniaczo podobnych pod względem konstrukcyjnym i oznaczonych wspólnym symbolem GS.
Jednym z pierwszych w tej grupie był GS 550, w którym za niewygórowaną cenę proponowano nabywcy dwa wałki rozrządu w głowicy, bezpośrednie sterowanie zaworów (szklankowe popychacze), igłowe, bardzo trwałe łożysko toczne na osi wahacza i wyświetlacz przełożenia skrzyni biegów na tablicy przyrządów.
Poza tym 550-tka miała oczywiście wszystkie cechy rodziny GS, a więc zaokrąglone kształty bloku cylindrów, wyraźnie uwypuklone obudowy wałków rozrządu i płaski przebieg linii nadwozia, tworzonej przez zbiornik paliwa, kanapę i obudowę tylnej lampy. Pokazany w 1977 r. model GS 550 miał bardzo dobre jak na owe czasy osiągi i pod tym względem nie musiał bać się konkurencji.
Sześciostopniowa skrzynia biegów podkreślała lekko sportowy charakter pojazdu, a bardzo cicha i przyjemna praca silnika ujmowała dusze potencjalnych nabywców. Takie cechy motocykla przekonywały wówczas klientów. Model GS 550 sprzedawał się znakomicie. Nic więc dziwnego, że trzy lata po premierze zdecydowano się na rozszerzenie programu produkcyjnego.
Kolejne wersje
Wprowadzono do produkcji soft-choppera GS 550 L, z wszystkimi typowymi dla tych pojazdów elementami: amfiteatralną kanapą, krótkimi tłumikami wydechu, małym zbiornikiem paliwa o kształcie kropli i wysuniętym do przodu widelcem teleskopowym. Przy okazji GS 550 L odziedziczył wszystkie wady tak popularnych w latach osiemdziesiątych soft-chopperów: mały zasięg (mały zbiornik paliwa) i mierne własności jezdne, będące konsekwencją montowania ciężkiej i szerokiej jednostki napędowej w podwoziu zbliżonym w charakterze do choppera.
Jeszcze dziwniejsza mieszanka powstała w 1981 r. GS 550 T był połączeniem standardowego GS 550 z soft-chopperem. Znacznie lepiej przyjęto GS 550 M o przydomku Katana. Zadebiutował on również w 1981 r. i wraz z innymi motocyklami o pojemnościach skokowych 650, 750 i 1100 ccm tworzył linię modelową z przydomkiem będącym nazwą samurajskiego miecza. Niecodzienna stylizacja Katany powstała w wyniku badań aerodynamicznych, a najlepsze rezultaty (maksymalne obniżenie współczynnika oporu powietrza) uzyskano w modelu 1100.
W 550-tce sukces nie był tak spektakularny, być może dlatego, że zrezygnowano z charakterystycznej obudowy reflektora, nazywanej popularnie „nosem rekina”. Największą zaletą GS 550 M, podkreślaną przez użytkowników, był duży, 24-litrowy zbiornik paliwa. Z powszechną krytyką spotykała się za to bardzo twarda i niewygodna kanapa.
Upadki i wzloty
Wszystkie wersje GS 550 cierpiały na dość dziwną przypadłość w postaci bardzo niewygodnych kierownic. W wersjach europejskich były one zbyt niskie i powodowały drętwienie rąk. W wersjach amerykańskich miały specyficzny kształt, rodem z monster-bike, co bardzo utrudniało precyzyjne prowadzenie motocykla, o bądź co bądź nieco sportowym charakterze. Wielu kierowców montowało w miejsce oryginału bardzo wygodną kierownicę z Suzuki GT 250, w naszych warunkach może być to kierownica MZ ETZ 250.
Produkcję niezbyt udanego GS 550 T zakończono już w 1982 r., Katana 550 pozostała na taśmach produkcyjnych jeszcze przez rok. Trzeba dodać, że w 1980 r. wprowadzono do sprzedaży limitowaną serię 500 sztuk modelu GS 550 Red Suzi. Pomalowano je wszystkie na kolor czerwony, co wspaniale komponowało się z czarnym wykończeniem silnika, układu wydechowego i wielu detali wyposażenia. Nie ma w nich chromu i połyskliwości, cech tak typowych dla wersji standardowej. „Red Suzi” są dzisiaj smakowitymi kąskami na rynku pojazdów używanych. Znalezienie oferty sprzedaży tego motocykla graniczy z cudem.
Serce jak dzwon
Jednostki napędowe GS 550 znane są ze swej żywotności i niezawodności. Sześciocyfrowe przebiegi do naprawy głównej przy spokojnej eksploatacji nie są w tych pojazdach czymś nadzwyczajnym. Cicha i spokojna praca na biegu jałowym jest niestety dość złudna. Wraz ze wzrostem obrotów dają o sobie znać łożyska toczne w układzie korbowym, generując sporo dokuczliwych drgań. Nękają one nie tylko kierowcę i pasażera, ale również wiele elementów motocykla. Pęknięcia wsporników, kołków mocujących pokrywy i wypalanie żarówek stanowi codzienność w GS 550. Aby ograniczyć szkodliwe działanie wibracji użytkownicy montują podkładki z miękkiej gumy w najbardziej newralgicznych punktach (np. pomiędzy lampą tylną a błotnikiem).
Nie zmienia to jednak faktu, że układ tłokowo-korbowy, cylindry i rozrząd są bardzo trwałe i pracują bezawaryjnie bardzo, bardzo długo. Najsłabszym punktem jednostki napędowej są prowadnice zaworowe. Stanowią je otwory wywiercone w aluminiowej głowicy, pozbawione jakichkolwiek tulejek. Twarde trzonki zaworów, współpracujące bezpośrednio z głowicą, wycierają z czasem aluminiowy odlew. Rośnie zużycie oleju, które w ekstremalnych przypadkach, przy bardzo zużytych prowadnicach, może sięgać nawet 2,5 l/1000 km.
Po gwałtownym zamknięciu przepustnic na wysokich obrotach z układu wydechowego wydobywają się kłęby niebieskiego dymu – nieomylny znak, że wymiana uszczelniaczy zaworowych nie rozwiąże już problemu i trzeba myśleć o tulejowaniu bądź wymianie głowicy. To ostatnie rozwiązanie praktycznie nie wchodzi w rachubę, bowiem nawet nieuzbrojona głowica kosztuje ok. 2 tys. zł (w 1996 r, przyp red.). Wyposażenie głowicy w wykonane z brązu tulejki jest o połowę tańsze. Aby wydłużyć żywotność prowadnic trzeba unikać wysokich obrotów przy zimnym silniku.
W blokach silników pierwszych serii zbyt głęboko wiercono otwory szpilek mocujących cylindry. Poprzez mikropęknięcia olej ze skrzyni korbowej przenikał do przestrzeni pod szpilkami, a stamtąd wydobywał się na zewnątrz. Mgła olejowa pokrywała wówczas dolną część bloku cylindrów i niektóre fragmenty głowicy.
W 1978 r. wprowadzono jednak nowy typ uszczelek, a szpilki cylindrowe wkręcano przy użyciu specjalnej pasty uszczelniającej. Masę taką (np. silikonową) można wprowadzić samodzielnie po uprzednim demontażu głowicy, cylindrów i szpilek oraz po dokładnym wyczyszczeniu otworów.
Także w 1978 r. wprowadzono w przekładni wstępnej koła zębate o zębach skośnych, co przyczyniło się do zredukowania hałasu mechanicznego. Rok później wprowadzono do sprzedaży wersję ze zdławionym silnikiem o mocy 20 kW (27 KM).
Od 1980 r. we wszystkich 550-tkach serii GS montowano gaźniki podciśnieniowe, co wpłynęło korzystnie na precyzję sterowania układem zasilania. Jednostka napędowa GS 550 być może nie szokowała mocą maksymalną, ale pod względem elastyczności zdecydowanie górowała nad Ducati 500 Pantah, Hondą CB 550 czy Yamahą XS 500, umożliwiając płynne przyspieszanie już od 2500 obr./min. Toleruje także bardzo wysokie obroty, rzędu 10 000 obr./min, ale wówczas drgania generowane przez układ korbowy stają się naprawdę nieznośne.
W 1980 r. zrezygnowano z progu spiętrzającego w misce olejowej i podczas ostrego hamowania zaczęła się zapalać kontrolka ciśnienia oleju. Nie powinno to budzić naszych obaw, jeśli na bieżąco kontrolujemy stan środka smarnego.
Kłopoty z prądem
Podczas kupowania używanego egzemplarza GS 550 należy zwrócić uwagę na niektóre elementy instalacji elektrycznej. Niechlujnie poprowadzone wiązki przewodów ulegają niekiedy przetarciu, a styki w narażonych na działanie wilgoci kostkach łatwo korodują. Podczas opadów deszczu mogą wystąpić problemy z instalacją zapłonową, a najczęstszą przyczyną przebić elektrycznych, zakłócających pracę silnika, są wilgotne „fajki” na świecach zapłonowych. Sześciostopniową skrzynię biegów od początku chwalono za dobre zestopniowanie i precyzję przełączania, ale pierwsze egzemplarze GS 550 miały kilka wad.
Najpoważniejszą były wyszczerbienia w kołach zębatych już po przebiegu 30-40 tys. km oraz ścinanie krawędzi sprzęgieł kłowych, powodujące „wyskakiwanie” biegów. W pierwszych Katanach 550 notorycznie sklejało się sprzęgło, powodując gaśnięcie silnika po włączeniu biegu.
Wszystkie niedomagania układu przeniesienia napędu usunięto jednak już w pierwszym roku produkcji poszczególnych modeli. Ku przestrodze potencjalnych użytkowników trzeba dodać, że pęknięcie łańcucha napędowego powoduje zazwyczaj złamanie trzpienia wysprzęglającego i zniszczenie współpracującego z nim uszczelniacza. Elementy te kosztują ok. 100 zł, warto zatem dbać o stan łańcucha i wymieniać go na czas.
Solidne podwozie Podwozie stanowi mocny punkt motocykla, a największe uznanie wzbudzają twarde zawieszenia o wręcz sportowej charakterystyce i bardzo sztywna rama. Suzuki GS 550 był zatem pewnym wyjątkiem w czasach, gdy większość „japończyków” krytykowano za zbyt miękkie elementy resorująco-tłumiące i zbyt delikatne ramy. Pojazd nie należał do lekkich, ale za to można było w pełni wykorzystać jego osiągi.
Pierwsze egzemplarze GS 550 miały klasyczne, szprychowe obręcze kół jezdnych (model D), ale już w 1978 r. wprowadzono obręcze ze stopów lekkich. W tym samym czasie (od nr. podwozia 110407) zmniejszono z 6,7 do 6,0 mm grubość tarcz hamulcowych zwiększając grubość okładzin z 11,5 do 12,1 mm. Model ze szprychowymi obręczami miał w kole tylnym hamulec bębnowy, dopiero po wprowadzeniu obręczy ze stopów lekkich zastosowano hamulec tarczowy. Wzrosła przy tym masa własna motocykla (z 218 do 225 kg). Dwie przednie tarcze hamulcowe działały bardzo skutecznie. Gorzej było z modelem E (20 kW), bowiem z przodu miał on zaledwie jedną tarczę hamulcową. Osiągi wersji ze zdławionym silnikiem były co prawda znacznie słabsze, ale pojedynczy hamulec nie radził sobie z ciężkim pojazdem. Nie można było przy tym liczyć zbytnio na hamulec tylny, bowiem we wszystkich wersjach GS 550 wykazywał on niewielką skuteczność.
Wahacz tylnego zawieszenia mocowano w łożyskach igłowych, co w ówczesnych czasach należało raczej do rzadkości. Na osiach wahaczy królowały wtedy w motocyklach japońskich niezbyt trwałe tulejki z tworzywa sztucznego. Smarując regularnie łożysko igłowe możemy być spokojni o trwałość tego elementu. Do 1980 r. zużywały się za to nadmiernie łożyska kulkowe główki ramy. Gdy zastąpiono je bardzo solidnymi łożyskami stożkowymi, problem przestał istnieć.
Od 1981 r. GS 550 miał regulowane elementy resorująco-tłumiące, i to nie tylko w zakresie naprężenia wstępnego sprężyn, ale również pod względem siły tłumienia. Godny polecenia Suzuki GS 550 to dobra propozycja dla polskich motocyklistów. Dość niskie ceny egzemplarzy używanych, niskie zużycie paliwa i tanie części zamienne sprawiają, że o 550- tce mogą myśleć także osoby niezbyt zasobnym portfelu. Nie bez znaczenia jest również uniwersalny charakter tego pojazdu. Równie dobrze sprawdza się podczas jazdy po mieście, jak i na dłuższych, urlopowych trasach.
Duża niezawodność i trwałość powodują, że wielu użytkowników nie traktuje GS 550 jako przelotnej znajomości, ale korzysta z niego przez wiele lat. Ze względu na dość dużą masę własną, znaczną szerokość i niezłe osiągi można go polecić raczej osobom o pewnej praktyce w jeździe na jednośladach o pojemności skokowej 250, 350 czy 400 ccm. Początkujący kierowcy mogą mieć pewne kłopoty z opanowaniem tego dość ciężkiego i niezbyt zwrotnego pojazdu.
Na polskim rynku motocykli używanych egzemplarze GS 550 z lat 1977-79 są rzadkością. Można je nabyć za ok. 2 tys. zł, ale trzeba się liczyć z dodatkowymi kosztami remontu tych leciwych maszyn. Znacznie łatwiej nabyć 550-tkę z 1982 czy 1983 r., ale za takie egzemplarze trzeba zapłacić od 3,5 do 4,5 tys. zł (stan na rok 1996, przyp. red.).