fbpx

Tym razem postanowiliśmy odwiedzić Kruszwicę. Z centrum Polski to niedaleko, ale wycieczka zajęła nam kilka dni. Nie chcieliśmy się spieszyć. Naszym celem było przyrządzenie kilku pieczeni na jednym ogniu: odpocząć, przygotować dla Was trasę na weekend i bardzo fajnie pojeździć na motocyklach!

Wycieczkę po Polsce połączyliśmy z testem porównawczym dwóch motocykli marki Triumph (o nich przeczytacie już niebawem w wydaniu papierowym). Były to oczywiście flagowe turystyki marki: Tiger 800 oraz 1200. Na wyjazd wyruszyliśmy przygotowani jak na wojnę: termin naszej podróży zgrał się z pierwszymi, chłodnymi dniami jesieni. Organizmy, jeszcze nieprzyzwyczajone do niższych temperatur, mogły dostać niezły wycisk. Gruby śpiwór, membrany i ciepłe śpioszki okazały się na wagę złota.

Popołudniem cieplej

W podróż mieliśmy ruszyć z samego rana w poniedziałek. Jak się już domyślacie, nie udało się. To klasyka, kiedy chcesz wyjechać gdzieś wcześniej. Nie wiadomo skąd, każdy sobie o Tobie przypomina i czegoś chce. Staraliśmy się zatem ogarnąć robotę jak najszybciej, ale lawina mejli spowodowała, że wyruszaliśmy dopiero o 16.
Nie ma jednak tego złego..!

Turystyka po Polsce. Trasa na weekend

Zrobiło się ciepło i słonecznie. Pogoda idealna, żeby wbić się objuczonymi motocyklami w korki i słuchać muzyki w interkomie. Powoli przetoczyliśmy się przez Warszawę i miasteczka sąsiednie. Po jakichś 50 kilometrach styrani robotą postanowiliśmy wjechać na stację i wsunąć po hot-dogu. Nigdzie się już nam nie spieszyło. Zeszło z nas ciśnienie. Byliśmy my, hot-dogi (z sosem czosnkowym) i motocykle. Żyć, nie umierać!

Czas ruszyć na całego!

W końcu ruszyliśmy podrzędnymi dróżkami w stronę Kujaw. Jechałem, kontemplowałem piękną rzeczywistość i zdałem sobie w końcu sprawę, że za chwilę będzie „Golden hour” (to najlepsze w ciągu dnia światło do robienia zdjęć). Zatrzymaliśmy się na poboczu, żeby utrwalić tę chwilę i motocykle – jutro pogoda mogła nie być już taka dobra. Na łące spędziliśmy blisko godzinę, ale kamień spadł nam z serc. Mogliśmy w spokoju jechać, testować i zwiedzać. A pogoda? Niech sobie robi, co chce! Minimum planu wykonane.

Turystyka po Polsce. Trasa na weekendNasza dalsza podróż nie trwała zbyt długo. Zrobiło się już ciemno i dosyć chłodno, dalsza jazda nie miała sensu. Powoli zaczęliśmy szukać noclegu.
Spojrzeliśmy na Google, znaleźliśmy jakiś market i zrobiliśmy zakupy. Po raz kolejny zanurzyliśmy się w nawigacji, aby znaleźć dogodne miejsce na nocleg. Chodziło nam o miejsce nad rzeką – dobrze jest opłukać twarz o poranku w zimnej, czystej wodzie. Okazało się, że byliśmy raptem kilka kilometrów od Wisły. Woda była czysta jak kryształ (przecież niedawno była awaria oczyszczalni). Zjechaliśmy z trasy na tereny zalewowe i po chwili poszukiwania znaleźliśmy dogodne miejsce na nocleg.

Turystyka po Polsce. Trasa na weekend

Ba! Nawet drzewo na opał było. Szybko rozłożyliśmy namioty, rozpaliliśmy ogień, otworzyliśmy wino (każdy swoje), puściliśmy sobie smętną muzykę i roztrząsaliśmy nasz los i możliwości podboju świata. Z każdym łykiem wina nasze opowieści stawały się coraz bardziej realne. Nawet zimno przestało doskwierać – zaskakujące jak dużo potrafi zdziałać mały ogień.

Chociaż miejsce na pierwszy rzut oka wydawało się spokojnie, nie dane było nam jednak szybko zasnąć. Gdzieś w oddali koncert urządził sobie jakiś zwierzak (jeleń?). Darł się wniebogłosy przez całą noc, a nad ranem podszedł naprawdę blisko. Leżąc w namiocie miałem wrażenie, że jest już tuż obok.

Z kluczykiem w namiocie

Kolejnego dnia już naprawdę wyruszyliśmy do Kruszwicy. No cóż. Plany były wielkie, ale nadal się nam niezbyt spieszyło. Na brzegiem Wisły nagraliśmy jeszcze kilka filmów, porobiliśmy zdjęcia i odkryliśmy największą zaletę niezbyt lubianego przez nas systemu bezkluczykowego. Kiedy pakujesz się na szybko prawie zawsze zostawisz coś w namiocie. Tym razem w spakowanym namiocie zostały kluczyki. Masz w swoim sprzęcie system bezkluczykowy? Bez problemu odpalisz motocykl i będziesz mógł jechać bez większej gimnastyki logistycznej.

Turystyka po Polsce. Trasa na weekend
Pokonywaliśmy kilometr po kilometrze, aż trafiliśmy do jednego z ciekawszych miejsc, w jakich w ostatnim czasie byłem. To Kujawsko-Dobrzyński Park Etnograficzny w Kłóbce. W skrócie skansen. Na szczęście dla nas było tam prawie pusto i zostaliśmy ugoszczeni po królewsku. W kasie zostawiliśmy kaski oraz resztę sprzętu i mogliśmy oddać się zwiedzaniu. Po chwili przeżyliśmy szok! Okazało się, że w cenie biletów wejściowych (była i tak bardzo niska) otrzymaliśmy przewodnika! Jeśli będziecie kiedykolwiek w okolicy, zaglądnijcie tam, naprawdę warto. Poza tym to kawał dobrej, polskiej historii. Czasem jednak nieco smutnej. Pozostawię Was z pewnym niedosytem historii, żebyście mieli pretekst do odwiedzenia tego miejsca.

Ozdrowieńcza Kruszwica

Z Kłóbki do Kruszwicy pozostało nam zaledwie 76 kilometrów. Dotoczyliśmy się tam główną drogą, proponowaną przez mapę Google’a. Żadne wyzwanie. Na miejscu znów pustki. Kupiliśmy po bilecie na Mysią Wieżę i mogliśmy rozpocząć wspinaczkę po schodach (109). Pewnie większość z Was słyszała legendę o Popielu, którego zjadły myszy? Tak, to rzekomo „odbyło się” właśnie tutaj. Z wieży rozciąga się przepiękny widok na jezioro Gopło. W sezonie można również wykupić rejs po Gople, a wokół jest naprawdę fajnie rozwinięta sieć turystyczna. Po sezonie? Cóż, jak to po sezonie. Pustki i cisza. Pełno miejsca, by skorzystać z pozytywnego oddziaływania rzekomego czakramu „pomocniczego”, który jakoby jest pod Mysią Wieżą.

Turystyka po Polsce. Trasa na weekendWymyśliłem sobie, że tą noc spędzimy gdzieś nad brzegiem Gopła. Z dzieciństwa pamiętałem, że w okolicy Połajewka jest fajna baza turystyczna – przyjeżdżałem tam na wakacje z rodzicami. Co ciekawe, zdarzało się, że moja rodzina wraz ze znajomymi i ich dziećmi (ogromna zgraja) potrafiła przyjeżdżać tam „pod namioty” nawet na miesiąc – to musiały być wspaniałe czasy!
Baza turystyczna faktycznie była… Była zamknięta, jak wszystko po sezonie. Gdy odjeżdżaliśmy na dalsze poszukiwania noclegu, Tomek zorientował się, że zostało mu w zbiorniku paliwa na jedyne 15 kilometrów. Niewiele. Pod dystrybutor dotarliśmy na oparach. Z pomocą znowu przyszła nam nawigacja, na której znaleźliśmy działające jeszcze pole namiotowe – zależało nam na prysznicu. Nie był to jakiś mus, ale byłoby miło się umyć i podładować urządzenia. W Triumphach próżno szukać gniazda USB.

Z pomocą „łodziarzy”

Po dłuższych poszukiwaniach, pokonywaniu bezdroży i błądzeniu po drogach polnych, dotoczyliśmy się do pola namiotowego. Nawigacja oszalała i pokazywała jakieś głupoty – cóż, zdarza się najlepszym. Na miejscu okazało się, że nikogo z kadry zarządzającej już nie ma i nie dostaniemy klucza, który mógłby odblokować dostęp do prądu, prysznica i toalety.

Turystyka po Polsce. Trasa na weekend

Tej nocy byliśmy jedynymi chętnymi na spanie w namiocie. Na szczęście pole leżało przy jeziorze, a tam – zacumowane łódki. W łódkach „łodziarze”, a jakże! Bardzo mili „łodziarze”. Dali nam swój klucz, pożartowali, pogadali i poszli śpiewać szanty na swoje łajby. Szanuję! Oddaliśmy klucze od prysznica i prądu, i poszliśmy rozpalić grilla. Było chłodno, ale tak przyjemnie, jak tylko się da!
Nazajutrz mogliśmy ruszyć w drogę powrotną do domu. Przez trzy dni, niezbyt się przemęczając, odwiedziliśmy kilka fajnych miejsc. Przetestowaliśmy motocykle i bez większego wysiłku zmieściliśmy się po raz kolejny w pięciuset złotych na osobę, włącznie z paliwem, noclegami i obiadami w knajpach. Oczywiście nie popisywaliśmy się hotelami, ale przecież hotel pod gwiazdami to najlepsza część podróży!

O kruszwickim czakramie przeczytacie tu: http://www.kruszwica.um.gov.pl/pl/page/czakram

KOMENTARZE