Stało się! Pierwszy raz w życiu pojechałem na zorganizowany wyjazd typu „all inclusive”.
W maju 2020 roku miałem przyjemność na łamach „Świata Motocykli” podzielić się z wami przeżyciami z wyprawy po Kenii i Tanzanii. Pamiętam, że podsumowując wyprawę stwierdziłem, że „możesz pojechać na wyjazd all inclusive lub tak jak my przeżyć przygodę życia w Afryce”.
Na skróty:
Relacja z wyjazdu do Kenii i Tanzanii
No i co? Minęły dwa lata i sam siedziałem w samolocie z rodziną, lecąc na pierwszy w życiu wypoczynek nad hotelowymi basenami. Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie wymyślił czegoś, co sprawi, że ten wyjazd zostanie na dłużej w mojej pamięci. Jednym z pomysłów i moich pasji jest kitesurfing, ale nie o tym chciałem wam opowiedzieć.
Poszukajmy motocykli!
Znalazłem w internecie ofertę Bike Egypt – Extreme Desert Adventure, niewielkiej firmy organizującej wyprawy na pustynie w pobliżu Hurghady. Namówiłem mojego przyjaciela Jacka, żeby zostawił żonę i syna w hotelu i przeżył coś mocnego, co zapamięta do końca życia, bo jeszcze nigdy nie miał styczności z innymi motocyklami niż szosowe.Na początku obawiałem się, że będzie to coś jak wyjazd gęsiego quadami na pustynię, na który możesz zabrać swoją babcię, a Jacek stwierdzi, że enduro to jakaś nuda. Kilka dni później przekonałem się jak bardzo się myliłem.
Właścicielem firmy, którą wyszukaliśmy w necie jest Paolo, Włoch od 20 lat mieszkający w Egipcie. Jego garaż, w którym byliśmy umówieni, wypełniony był pięknymi i rasowymi maszynami. Okazało się, że nasz przewodnik jest prezydentem egipskiego HAMC (Hells Angels), jego żona i dwie nastoletnie córki jeżdżą Harleyami oraz towarzyszą mu w wyprawach enduro na pustynię (uwierzyłem dopiero jak pokazał mi film, na którym 14-letnia dziewczyna śmiga na jednym z KTM-ów które stały w garażu).
Kierunek – pustynia!
Umówieni z samego rana stawiliśmy się w adidasach i krótkich spodenkach w wyznaczonym miejscu. Czekał już na nas Paolo, który mocno utykając po konkretnej pustynnej wywrotce szykował dla nas maszyny i ekwipunek. Dostaliśmy porządne, choć wysłużone buty, zbroje, kaski i ubrania. Tak samo motocykle, czyli KTM-y EXC-R 530, były po przejściach, ale dobrze przygotowane do pustynnych przygód. Krótkie szkolenie z zasad oraz planowanej trasy i w drogę!
Przecięliśmy kilka asfaltowych dróg i po chwili byliśmy już na pustyni, na której było widać tylko odległe góry. Paolo narzucił solidne tempo i musieliśmy wejść na wyżyny naszych możliwości, żeby nadążyć za doświadczonym riderem. Walcząc co sił o honor polskich motocyklistów dojechaliśmy do pustynnych gór i tu okazało się, że zaczynamy trudniejszy etap, na którym Jacek zaliczył swoją pierwszą wywrotkę wpadając w wyrwę. Paolo poskładał co trzeba i podsumował, że wszystko przez to, że zbyt wolno jechał.
Biorąc tę uwagę do serca Jacek dalej ruszył już pełnym ogniem i na postoju widać było, że enduro kręci go już po pierwszych kilkudziesięciu kilometrach offroadu. Przez kilka godzin ujeżdżaliśmy podjazdy, wyrwy i niewielkie nasypy umożliwiające pierwsze skoki. Nie da się ukryć, że nie byliśmy dla naszego przewodnika równymi kompanami do jazdy, ale widać było, jak wiele przyjemności sprawia mu zarażanie ludzi pasją, której poświęcił życie.
Nasza przygoda na pustyni to była tylko próba, nie do końca wiedzieliśmy, jak to będzie wyglądało, przed startem pojawiało się wiele znaków zapytania. Nasze doświadczenie to raczej dłuższe trasy asfaltowe, a ja dopiero od niedawna, jako urozmaicenie, ujeżdżam lekkie enduro 250. Dlatego na naszym urlopie przeznaczyliśmy jeden dzień na urwanie się rodzinom i spróbowanie swoich sił na konkretnych maszynach w nieznanym nam terenie. Teraz siedząc już w domu na kanapie z komputerem wiem, że trzeba było więcej dni poświęcić na enduro, bo był to najlepszy pomysł tego wyjazdu.
Zdecydowanie postanawiam poprawę 😉
Niedoceniany potencjał
Jak się okazało, Paulo jest jedyną osobą/firmą organizującą tego typu wyprawy w okolicy. Żaden z rezydentów hotelu nawet nie słyszał o jego ofercie. Od razu zaczęli nas namawiać na „przejażdżkę” quadami, twierdząc, że to na pewno jakiś naciągacz. Nic dziwnego, że nie jest to znana rozrywka w hotelach, bo sam Paulo powiedział, że zdarza mu się odmówić potencjalnym „klientom”, kiedy orientuje się, że są to wczasowicze mylący jego ofertę z rodzinną wycieczką, a słowa extreme i adventure w nazwie jego firmy napawają ich przekonaniem, że zrobią sobie dobre zdjęcia na Instagrama.
Nic bardziej mylnego. Góry, skały i piaski na obrzeżach jednego z najbardziej znanych kurortów, jakim bez wątpienia jest Hurghada, dają niezliczone możliwości wypraw. Paolo w swoich KTM-ach zamontował akcesoryjne powiększone zbiorniki, żeby bezpiecznie zapuszczać się w dalekie trasy, gdzie odwiedzić możemy prawdziwe wioski Beduinów i spotkać ich w na postoju, gdzie palą ognisko rozniecane wielbłądzimi odchodami.
Zmieniam zdanie!
Jedź na all inclusive, odpocznij pierwszego dnia i nabierz sił, po czym zadzwoń do Paola, a on zaplanuje świetne trasy dopasowane do twoich oczekiwań i możliwości. A kiedy ujechanego, wykończonego i szczęśliwego podwiezie pod hotel, zregenerujesz się nad basenem, z drinkiem i dobrym jedzeniem, żeby rano być gotowym na kolejną trasę, którą przygotuje dla ciebie Paolo.
Nie oszukujmy się – za przelot i tygodniowy pobyt w pięciogwiazdkowym hotelu na naprawdę wysokim poziomie zapłaciliśmy tyle, co za przedłużony weekend nad polskim morzem… a Paolo zadbał o to, że już teraz planujemy kolejny wyjazd do niego i tym razem enduro będzie głównym celem wakacji, a nie tylko dodatkiem.
Dlaczego tak zachwalam Bike Egypt – Extreme Desert Adventure, a wręcz reklamuję? Bo to nie jest reklama firmy! Paolo na pierwszym miejscu stawia pasję i zarażanie ludzi miłością do enduro i adrenaliny, jaką daje. Szczerze mówiąc, wynagrodzenie, jakie pobiera, jest nieadekwatne do tego, co oferuje i ile pracy wkłada w to, żeby jego goście (bo nie mogę ich nazwać klientami) byli zachwyceni i mieli urlop z efektem WOW!
Tekst i zdjęcia: Jerzy Staszewski