fbpx

Między Częstochową a Krakowem rozciąga się kraina o urozmaiconym krajobrazie – od skałek po pustynię – i bogatej historii. Nie braknie tu atrakcji ani dla tych, co wpadną na chwilę, ani tych, którzy zostaną cały weekend.

Zamki króla Kazimierza

Zamek w Rabsztynie, którego początki giną w mrokach dziejów, odzyskuje wygląd dzięki zaangażowaniu władz Olkusza.

Z noclegami dla motocyklistów też nie ma większych problemów. Nasza spora grupka znalazła bazę w taniej i czystej Bazie Noclegowej „Pod Zamkiem” w Bobolicach. Z niej wyjeżdżamy do szosy nr 792 Żarki – Kroczyce i skręcamy w lewo. Po lewej ręce mijamy jedno z wyższych wzniesień Jury – Górę Zborów. Leżące u jego stóp Podlesice, to jedna z bardziej znanych baz wypadowych dla amatorów wspinaczki. Na tutejszych skałkach wychowało się wiele pokoleń polskich alpinistów, w tym i ja (mam w życiorysie prawie 20-letni, górski epizod). Tu też ma bazę jurajska grupa GOPR.

Minąwszy Kroczyce, do Pradeł docieramy drogą 78 i kierujemy się na Pilicę. Jest tu XVII-wieczna, bastionowa fortyfikacja, okalająca pałacyk. Zawiłości związane z posiadaniem tego obiektu sprawiają, że trudno do niego się dostać i pozwiedzać.

Nieopodal Pilicy, w stronę Wolbromia, jest natomiast pięknie położony, średniowieczny zamek w Smoleniu. To jedna z tych warowni, którą król Kazimierz, zwany później Wielkim, postawił, by po zjednoczeniu Polski po prawie dwustuletnim rozbiciu dzielnicowym, zadbać o bezpieczeństwo granic. Jedną z newralgicznych, najbliżej stołecznego Krakowa, była ta z dynastią Luksemburgów, władających już wtedy Czechami, roszczącymi sobie prawa do Śląska. Jura Krakowsko-Częstochowska została zatem pokryta siecią strażniczych zameczków, posadowionych na ostańcach skalnych. Wiele z nich przetrwało, choć zazwyczaj w stanie ruiny. Aktualnie niektóre z nich, znalazłszy najrozmaitszych patronów i sponsorów, są w mniejszym lub większym stopniu restaurowane i coraz bardziej cieszą oczy.

W Smoleniu, pozostawiwszy motocykle na przyzamkowym parkingu, wdrapujemy się do zamku. Aktualnie jest restaurowany, bo jego stan zaczął już zagrażać bezpieczeństwu. Zakrojona na dużą skalę renowacja ma go przywrócić turystom. Warto go obejrzeć, nawet jeśli nie uda się wejść na wysoką basztę, z której widok po prostu zapiera dech.

Fot. Marek Harasimiuk

Restauracja 'Podzamcze' z widokiem na zamek w Rabsztynie.Fot. Marek HarasimiukZ noclegami dla motocyklistów też nie ma większych problemów. Nasza spora grupka znalazła bazę w taniej i czystej Bazie Noclegowej ?Pod Zamkiem? w Bobolicach. Z niej wyjeżdżamy do szosy nr 792 Żarki ? Kroczyce i skręcamy w lewo. Po lewej ręce mijamy jedno z wyższych wzniesień Jury ? Górę Zborów. Leżące u jego stóp Podlesice, to jedna z bardziej znanych baz wypadowych dla amatorów wspinaczki. Na tutejszych skałkach wychowało się wiele pokoleń polskich alpinistów, w tym i ja (mam w życiorysie prawie 20-letni, górski epizod). Tu też ma bazę jurajska grupa GOPR.

Minąwszy Kroczyce, do Pradeł docieramy drogą 78 i kierujemy się na Pilicę. Jest tu XVII-wieczna, bastionowa fortyfikacja, okalająca pałacyk. Zawiłości związane z posiadaniem tego obiektu sprawiają, że trudno do niego się dostać i pozwiedzać.

Nieopodal Pilicy, w stronę Wolbromia, jest natomiast pięknie położony, średniowieczny zamek w Smoleniu. To jedna z tych warowni, którą król Kazimierz, zwany później Wielkim, postawił, by po zjednoczeniu Polski po prawie dwustuletnim rozbiciu dzielnicowym, zadbać o bezpieczeństwo granic. Jedną z newralgicznych, najbliżej stołecznego Krakowa, była ta z dynastią Luksemburgów, władających już wtedy Czechami, roszczącymi sobie prawa do Śląska. Jura Krakowsko-Częstochowska została zatem pokryta siecią strażniczych zameczków, posadowionych na ostańcach skalnych. Wiele z nich przetrwało, choć zazwyczaj w stanie ruiny. Aktualnie niektóre z nich, znalazłszy najrozmaitszych patronów i sponsorów, są w mniejszym lub większym stopniu restaurowane i coraz bardziej cieszą oczy.

W Smoleniu, pozostawiwszy motocykle na przyzamkowym parkingu, wdrapujemy się do zamku. Aktualnie jest restaurowany, bo jego stan zaczął już zagrażać bezpieczeństwu. Zakrojona na dużą skalę renowacja ma go przywrócić turystom. Warto go obejrzeć, nawet jeśli nie uda się wejść na wysoką basztę, z której widok po prostu zapiera dech.

Jedyna polska pustynia

Pustynia Błędowska

Nie dojeżdżając do Wolbromia, we wsi Dłużec, odbijamy w prawo i przemykając krętymi drogami wśród pól, docieramy do drogi nr 783 z Wolbromia do Olkusza. Po prawej stronie, na 4 kilometry przed tym miastem, trudno przegapić elegancko odnawiany zamek Rabsztyn. Jeśli nawet wstęp przez bramę będzie zamknięty, warto obejść zamkowe mury. Przed zamkiem jest dobra knajpa „Podzamcze”, gdzie można solidnie i smacznie się posilić.

Do miejscowości Klucze można stąd dojechać jakimiś „komyszami”, jednak by nie pobłądzić, lepiej dotrzeć do Olkusza, a potem skierować się na Zawiercie drogą nr 791. Przed Kluczami bacznie wypatrujemy kierunkowskazu (w lewo) do punktu widokowego na Pustynię Błędowską. Jest ładnie wytyczony i ma tablicę informującą, co widać z wysoczyzny.

Pustynia Błędowska zaczyna z powrotem nabierać cech właściwych swej nazwie, gdyż jeszcze niedawno zmieniła się niemal w Puszczę Błędowską, zarośnięta przez samosiejki rozprzestrzeniające się na terenie niewydobywanych już od wielu lat piasków, używanych jako podsadzka w kopalniach. Aktualnie ten obszar jest znowu przywracany do stanu „gołego” piachu. Najpierw człowiek tę ziemię ogołocił, wycinając las, potem zalesiał, a teraz znów ingeruje, przeszkadzając przyrodzie przywrócić stan, jaki był niegdyś… Ze wschodniego punktu obserwacyjnego przenosimy się do północnego, koło wsi Chechło. Piaski podchodzą do samej drogi i pocięte są koleinami najrozmaitszych jedno- i dwuśladów o terenowych aspiracjach.

Fot. Marek Harasimiuk

Zamek górny w Smoleniu powstał prawdopodobnie w połowie XIV w. Rozległy zamek dolny zbudowano w XV wieku. Trwająca konserwacja ułatwi jego zwiedzanie.Fot. Marek Harasimiuk

Ślady historii i współczesny zamek

Między Częstochową a Krakowem rozciąga się kraina o urozmaiconym krajobrazie - od skałek po pustynię - i bogatej historii. Nie braknie tu atrakcji ani dla tych, co wpadną na chwilę, ani tych, którzy zostaną cały weekend.

Z Chechła przez Błędów (stąd nazwa pustyni) i Niegowonice (na drodze 790) docieramy do Podzamcza (za Ogrodzieńcem), gdzie można podziwiać ruiny jednego z największych zamków swojej epoki. Potem jedziemy w stronę Pilicy, ale po chwili odbijamy w lewo, na Żerkowice, Włodowice, Kotowice i docieramy do Żarek. Stąd kierujemy się lokalnymi drogami na Zaborze i Przybynów i po niecałych 20 kilometrach możemy podziwiać ruiny kolejnej warowni na szlaku Orlich Gniazd – zamku w Olsztynie. Na zamku latem nie brak wydarzeń kulturalnych i rozrywkowych, jak turnieje rycerskie czy rekonstrukcje historyczne.

Trasa

Z Olsztyna drogą krajową nr 46 dojeżdżamy do Janowa i skręcamy w prawo, na Złoty Potok. Jest tu pałac Krasińskich i park pałacowy. Stąd dróżkami wśród lasków i pól, docieramy do Niegowej, skąd już tylko krok do ruin zamku w Mirowie. Najlepiej do niego dojść od drogi do Bobolic. W końcu i do nich docieramy, by nacieszyć się widokiem zrekonstruowanego, tutejszego zamku. Kilkanaście lat temu był smętną ruiną. Największą ciekawostką były amonity, wrośnięte w kamienie przy ruinie bramy. Teraz stoi tutaj replika XIV-wiecznego zamku. Trzeba podziwiać finansowo-restauracyjny upór jego właściciela, choć z drugiej strony, trochę to wygląda sztucznie na tle innych, otaczających go zabytków. Chyba jednak lepsze to, niż niepodobna do niczego kupa kamieni.

KOMENTARZE