Każdy, kto twierdzi, że polskie góry czy morze są najpiękniejsze na świecie, jest w błędzie. Są tak samo piękne, jak cała reszta świata. No, może poza gigantycznymi, zadymionymi i zapylonymi zagłębiami przemysłowo-wydobywczymi., które z natury rzeczy są paskudne.
Na skróty:
Świat generalnie jest piękny i trzeba się nim zachwycać, a najlepiej robić to z motocyklowego siodła. Polska jest dokładnie tak samo piękna, tylko zapewne przywyknąwszy do jej codziennej obecności w naszym życiu, nie zawsze potrafimy dostrzec jej uroki. Czy piramida w Rapie, między Baniami Mazurskimi a Gołdapią, jest gorsza od tej w egipskiej Gizie? Zgoda, jest mniejsza, mniej sławna i nieco młodsza, ale za to równie tajemnicza i ciekawa, a w dodatku nie pobudowano wokół niej ośrodków “all inclusive”. Jednak dla kogoś, kto przyjechał na wakacje do Polski z dalekiego świata, może być tak samo egzotyczna. To jest jedynie kwestia spojrzenia. Ja osobiście wolę tę naszą, niż grobowiec Cheopsa – jedno z najbardziej komercyjnych miejsc na świecie. Może dlatego, że na żywo widziałem jedną i drugą. Dzięki pracy w redakcji miałem okazję zwiedzić kawał świata i pewnie dzięki temu mam dosyć rozbudowaną skalę porównawczą. Możecie uwierzyć mi na słowo – nasz kraj jest równie piękny, jak niemal każdy inny zakątek świata, tylko trzeba chcieć dostrzec jego uroki.
Rodzime komary i gzy też są fajne
Przedzieranie się kajakiem po Krutyni czy meandrach Marózki, wcale nie musi być mniej ekscytujące, niż spływ canoe źródłami Amazonki. Przynajmniej nie rzucają się na nas z drzew dzikie węże i nie gryzą jakieś podstępne śmiercionośne robale, tylko nasze rodzime komary i gzy. Pewnie, że nasze Tatry są nieco mniejsze niż Alpy, ale mają inną, zasadniczą dla nas zaletę. Są na miejscu i da się do nich dojechać w ciągu jednego dnia (chyba że mieszka się w Świnoujściu, albo Suwałkach). Nie lubisz górskich dróg? To czeka na ciebie kilka krain tysiąca jezior, od Mazur, przez pojezierze Suwalskie, na Drawskim kończąc. Nie lubisz jezior? Jedź nad morze, też będzie fajnie. Że zimne i deszczyste? Jedź nad Morze Północne do Szkocji, a zobaczysz, co to jest prawdziwe zimna woda, deszcz i porywisty wiatr. Zaletą Polski jest to, że mamy bardzo zróżnicowany krajobraz, a w dodatku jest na miejscu, dostępny od ręki. Przy okazji – wydaje się, że zmiany klimatyczne, dotyczące przecież całego świata, w naszym przypadku działają na korzyść motocyklistów. Nie jest dramatycznie gorąco, jak w Hiszpanii czy Portugalii w środku wysokiego sezonu, a we wrześniu i październiku da się jeszcze przyjemnie podróżować. Czego chcieć więcej?

Zalew Soliński to jedno z najbardziej malowniczych miejsc w sercu Bieszczad.
Nasz kraj ma jeszcze jedną, ważną z punktu widzenia turystyki zaletę. To oczywiście tragiczne, że Polska przez 123 lata była pod zaborami, ale z tego powodu jesteśmy bardzo zróżnicowani kulturowo. Przepiękna, niezbyt gęsto zaludniona i jakby nieco mniej spiesząca się niż reszta kraju Ściana Wschodnia, jest zupełnie inna niż zachodnie pogranicza, Górny i Dolny Śląsk z niezliczonymi zamkami i nie do końca odkrytymi tajemniczymi budowlami z czasów II WŚ. Różne kultury, różne architektura, obyczaje religijne, czy kulinaria. Chociaż raz w życiu trzeba spróbować śląskich zrazów zawijanych z modro kapusto, czy kartaczy (zwanych też cepelinami) – wywodzących się z tradycji kuchni litewskiej, serwowanych na północno-wschodnich rubieżach Polski. Takich specjałów nigdzie indziej w świecie nie uświadczycie. Co więcej – znacznie lepiej smakują, niż wyciągnięte prosto z morza ośmiornice, kałamarnice, czy latające żaby. Pod jednym względem się zgodzę – włoskie czy południowoamerykańskie wina mają przyjemniejszy bukiet niż te spod Zielonej Góry.
W turystycznym zgiełku, czy w samotności?
Nie ma się więc co dłużej zastanawiać, trzeba w tygodniu wertować mapy (te tradycyjne, lub wirtualne), przewodniki i poradniki, planować trasy i w każdy wolny weekend śmigać motocyklem, ile się tylko da. Jak kto lubi – grupowo lub indywidualnie. Wszystko jedno – w wersjach biwakowo-namiotowych czy hotelowych. Od początku lat 90., czyli rozpoczęcia w wolnej Polsce przemian społeczno-gospodarczych i uwolnienia rynków, baza turystyczna rozwija się lawinowo i znajdziemy godną ofertę na każdą kieszeń. W praktyce nie ma już regionów, gdzie nie napotkalibyśmy przyzwoitych campingów, agroturystyk, eleganckich pensjonatów, czy wypasionych hoteli. Albo nawet darmowych pól biwakowych. Przypominam, że od niedawna w wielu regionach kraju można legalnie zakładać obozowiska po prostu w lesie. Taka sytuacja oczywiście ma też swoje minusy, bo nieco odziera z romantyzmu i znamion przygody wypady, nawet w do niedawna dzikie i odludne Bieszczady. Ale gwarantuję, że jeżeli tylko chwilę poszukacie, znajdziecie regiony jeszcze nie do końca skażone komercyjną, jak choćby Sokołowsko czy Kowalowa, kawałek za Wałbrzychem, albo okolice Myśliborza gdzieś między Szczecinem, a Gorzowem Wielkopolskim.
Dojedziesz, gdzie chcesz
Ten szybki rozwój naszego kraju ma jeszcze jedną, ważną z motocyklowego punktu widzenia zaletę. Sieć autostrad i dróg ekspresowych cały czas (może nie za szybko, ale jednak) się powiększa. Wiem, że nie ma nic bardziej nudnego, niż wielogodzinne przemieszczanie się po autostradzie, ale taka operacja ma służyć jedynie szybkiemu i sprawnemu dotarciu w wybrany region Polski. Trzeba trochę się pomęczyć, żeby za chwilę było przyjemnie. Ja akurat jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że mieszkam w Warszawie, więc mniej więcej wszędzie mam blisko. Nawet rejony Kotliny Kłodzkiej, Bieszczad czy Szczecina przestały być miejscami nieosiągalnymi podczas weekendowej wycieczki. Owszem jest to dobrych kilkaset kilometrów, ale współczesnym, w miarę szybkim motocyklem, zawsze jestem w stanie dotrzeć tam w ciągu 6-7 godzin. Nie ma więc dramatu, a potem zaczyna się już tylko czysta przyjemność.

Ze względu na zaszłości historyczne, Polska jest bardzo różnorodna architektonicznie. Drewniane chałupy kryte strzechą – tylko na Ścianie Wschodniej.
W moim przypadku jest nieco trudniej, bo osobiście najwyżej cenię sobie turystykę uprawianą na motocyklu zabytkowym. Jednak nie takim, który dopiero wczoraj skończył 25 lat, ani takim, który zbliża się do setnych urodzin. Porządne, bezawaryjne, siedemdzieięciokilkuleletnie BMW R51/3 jest wystarczająco szybkie, do sprawnej jazdy, ale ekspresówki nie są jego ulubionymi drogami. Owszem, jest nieco szybsze od wszystkich TIRów, ale zdecydowanie nie przepada za długotrwałą podróżą z gazem zaciętym w pozycji “full throttle”. Oboje lubimy trasy bardziej lokalne, jak np. “stara droga poznańska” przez Sochaczew, Łowicz, Kutno, Konin i Wrześnię. Miło jest obserwować, jak zmieniają się te miejscowości od momentu, gdy pojawiła się w okolicy ekspresówka, ciągnąca się od Białegostoku, przez Warszawę, Berlin, aż hen do Lizbony. Ciekawie jest też zajrzeć do niewielkich miejscowości, z których główny ruch wyprowadzony został na obwodnice – jak Serock czy Zambrów. Kiedyś, ze względu na permanentne korki przejazd przez nie traktowałem jak dopust Boży, dzisiaj zatrzymuję się tu z przyjemnością i chłonę ich senną atmosferę. Dopiero w takich okolicznościach można delektować się ich prawdziwym, nieco prowincjonalnym charakterem.
Dla każdego coś miłego
Każdy człowiek ma swoje upodobania, ja w weekendy najwyżej cenię sobie wypady na Ścianę Wschodnią czy niektóre rejony Dolnego Śląska, zwanego po naszemu Niederschlesien. Czemu? Wydaje się, że nieco mniej tu zgiełku, żyje się odrobinę wolniej, ruch na lokalnych drogach jakby mniejszy, a w dodatku zachowało się sporo dawnego klimatu. Lubię w takich sytuacjach, pogubić drogę, odkrywać nieznane mi miejsca, ale także poznawać lokalnych mieszkańców. Odnoszę wrażenie (szczególnie na wschodnich rubieżach), że ludzie są tu mniej nerwowi, bardziej gościnni i skorzy do rozmów. Im mniejsza miejscowość, tym mniej pośpiechu, więcej pogody ducha i refleksji. W takich warunkach umysł się szybko resetuje i odpoczywa od codziennego pędu, nie wiadomo za czym. Dwa czy trzy dni spędzone w okolicach Knyszyna, Sokółki, czy Zwierzyńca pozwalają naładować akumulatory i zebrać energię, do kolejnego tygodnia spędzonego na tyraniu.
Więc w zależności od tego, czy lubisz turystyczny zgiełk znanych miejscowości wypoczynkowych, czy sielski spokój i ciszę, planuj trasę i po prostu jedź, póki trwa sezon, póki czas pozwala, póki masz siły i chęci. Nikt za ciebie tego nie zrobi!






