fbpx

Dolny Śląsk jest wybitnie ciekawym regionem i zapewne większość z Was odwiedzała go wielokrotnie. Niemniej zachęcamy do zrobienia tego jeszcze raz, bo powód jest szczególny.

Wczesną jesienią 2024 roku rejon został nawiedzony szczególnie dotkliwą powodzią, o czym głośno było we wszystkich mediach. Woda przyszła niespodziewanie z wielką siłą i spłynęła w kierunku morza, pozostawiając po sobie niewyobrażalne zniszczenia. Odbudowa zdewastowanego mienia potrwa jeszcze długo, pozostaje jednak jeszcze jeden bardzo dotkliwy problem. Powódź dotknęła jedynie pewne obszary, natomiast jej skutki odczuwalne są w znacznie szerszym regionie. Spora część mieszkańców żyje tu z turystyki, a ta po prostu na Dolnym Śląsku niemal zamarła. W kłopotach znaleźli się więc nie tylko powodzianie, ale i wielu innych ludzi. Niniejszy tekst, przypominający o urokach tego fantastycznego zarówno pod względem historycznym, jak i krajobrazowym regionu, ma zachęcić Was do jego odwiedzenia. Wszystko jedno – motocyklem, samochodem, rowerem czy pieszo. Byle tylko swoją wizytą wspomóc Dolny Śląsk, ale nie tylko.

W hrabstwie Kłodzkim

A przy okazji – historycznie rzecz ujmując, Dolny Śląsk to także część Czech (która też została dotknięta powodzią), więc teraz, gdy nie istnieją już granice, warto do sąsiadów wpaść nawet na dłuższą chwilę. Zwłaszcza że ich też nieźle zalało. U nas wszystko zaczęło się w Kotlinie Kłodzkiej, która wcale nie jest częścią Dolnego Śląska, tylko osobnym regionem, zwanym kiedyś hrabstwem Kłodzkim. Patrząc na mapę i naszą granicę z Czechami, Ziemia Kłodzka wygląda jak nadmuchany balonik odstający od w miarę prostej granicy. Skąd wzięło się tu nagle tyle wody? Kotlina jest otoczona przez Góry Bardzkie, Wzgórza Włodzickie, Wzgórza Ścinawskie, Góry Stołowe, Góry Bystrzyckie, Góry Złote i Masyw Śnieżnika i przy intensywnych opadach, spływa ona jak po ściankach lejka, a dalej…. sami widzieliście w przekazach medialnych.

Złota co prawda już nie ma, ale też jest fajnie.

Na codzień spokojna Nysa Kłodzka narobiła w tym roku sporego bałaganu.

Już u zarania naszego państwa były to regiony, o które czescy książęta walczyli z Piastami Śląskimi, a w XVII wieku należały nawet do Prus. Po czasach Hohenzollernów pozostało tu wiele przepięknych miasteczek i infrastruktura uzdrowiskowa. Co ciekawe, po II WŚ zarówno Czechosłowacja, jak i Polska rościły sobie prawa do tych ziem. Mało kto wie, ale nasi południowi sąsiedzi wysłali tu pociąg pancerny, mający siłą rozstrzygnąć spór. Jednak na mocy traktatów w roku 1945 ziemie zostały przyznane Polsce. Nasze władze specjalnie się nie patyczkowały, tylko niemal w całości wysiedliły miejscową ludność, sprowadzając na jej miejsce przesiedleńców z nizin, którzy nie wytrzymując trudów życia w górach dosyć szybko uciekali do dużych miast i na Śląsk. To właśnie zawiła historia, ciekawe ukształtowanie terenu i nieskażona przemysłem przyroda czynią z Kotliny Kłodzkiej turystyczny raj.

Wycieczkę zaczniemy od umownej bramy kotliny, czyli Ząbkowic Śląskich. To miejscowość, o której zapewne słyszeli wszyscy na świecie. A to za sprawą książki Mary Shelley, która napisała bestseller o szalonym doktorze Frankensteinie. Frankenstein – tak właśnie nazywały się przed wojną Ząbkowice. Tu znajdziemy częściowo zrewitalizowane ruiny zamku książęcego, o którym pierwsze wzmianki pojawiały się już na początku XIV wieku. Stąd do Kamieńca Ząbkowickiego to jedyne 15 km i musimy koniecznie tam pojechać. Imponujące założenie pałacowe ufundowane zostało przez Mariannę Orańską, która właśnie to miejsce wybrała na budowę siedziby swego rodu. W roku 1867 zainstalowano w nim takie udogodnienia, jak bieżąca woda, gaz i centralne ogrzewanie! To najlepszy dowód, że Dolny Śląsk, czy Kotlina Kłodzka, to nie jakieś zapomniane przez Boga dziury, tylko swego czasu wyjątkowo rozwinięte kulturowo obszary.

Teraz wstąpimy do jednego z najsłynniejszych polskich uzdrowisk. Zbawienne działanie na zdrowie okolic Lądka Zdroju odkryto już podobno w XV wieku – nazywał się wtedy Bad Landeck. Jednak prawdziwą sławę zyskał za czasów wspomnianej już Marianny Orańskiej, która inwestowała ogromne kwoty w tamtejszą infrastrukturę. II WŚ Lądek (nie Londyn) przetrwał bez żadnych zniszczeń, a i Sowieci specjalnie się nad nim nie znęcali, urządzając tu własne sanatorium. Poza pewną ilością współczesnych inwestycji, Lądek wygląda niemal tak samo jak pod koniec XIX wieku i zachwycać się możemy niemal każdą budowlą. Ma tylko jedną wadę – w zasadzie o każdej porze roku panuje to spory tłok, bowiem okupowane jest przez całkiem zabawowych kuracjuszy, w większości w wieku senioralnym.

Zanim opuścimy Kotlinę Kłodzką, zaliczymy jeszcze jedną atrakcję, obowiązkową dla motocyklistów. „Droga stu zakrętów”, czyli lokalna szosa nr 387 na odcinku Kudowa – Radków to jedna z lepszych winklowni w naszym kraju. To 22 km bardzo krętej trasy, ale jak komuś mało, to przecież może przejechać ją w drugą stronę – z pewnością nie będzie nudno. Trzeba tylko wybrać odpowiednią porę dnia, żeby ruch był jak najmniejszy, a że to okolica uzdrowiskowo-turystyczna, trzeba bardzo uważać na zamulające autokary. Jeżeli nie będziemy się koncentrowali jedynie na zakrętach, to mniej więcej w połowie trasy zauważymy drogowskazy na Błędne Skały. To ciekawa atrakcja turystyczna, tylko zawsze zatłoczona, w dodatku bardzo komercyjna i niezbyt tania w zwiedzaniu. Kotlina nie jest duża, spokojnie objedziemy ją w jeden dzień, bez trudu znajdziemy nocleg i z nowymi siłami udamy się na Dolny Śląsk.

Metamuzeum Motoryzacji w Paczkowie trzeba koniecznie odwiedzić.

Pałac Marianny Orańskiej w Kamieńcu Ząbkowickim już w XIX wieku wyposażony był w centralne ogrzewanie, bieżącą wodę i gaz.

I tak nie starczy czasu

Kotlinę Kłodzką opuścimy przez Złoty Stok i jeżeli znajdzie się czas można na chwile wstąpić do prawdziwej, ale już od dawna nieczynnej, kopalni złota. Cennego kruszcu już tu nie ma, ale jest bardzo ciekawe muzeum i udostępniona dla zwiedzających sztolnia. Ze Złotego Stoku to już niedaleko do Paczkowa. Tu na pewno zatrzymają się miłośnicy dawnej motoryzacji. Metamuzeum Motoryzacji, to prywatny, stosunkowo niedawno otwarty obiekt z ekspozycją kilkudziesięciu zabytkowych samochodów i motocykli. Dodatkową atrakcją jest ścieżka dydaktyczna, na której można zobaczyć jak zbudowany jest mechanizm różnicowy, silnik czterosuwowy, wtryskiwacze silnika Diesla, i wiele innych, fajnych stanowisk. A przy okazji – po muzeum oprowadza wyjątkowo kompetentny przewodnik z ogromną wiedzą. Tu zorientujemy się, że na terenie tego samego obiektu znajduje się winnica i oczywiście sklep i winiarnia oferujące własne wyroby. Gatunki win nazywane są modelami eksponowanych tuż obok pojazdów. Pewnie nie każdemu przypadnie do gustu ich specyficzny smak, ale z powodów patriotycznych (dobre, bo Polskie) wypada się zaopatrzyć w butelkę. Niemal przez ścianę znajduje się Muzeum Gazownictwa – też bardzo interesujący obiekt.

Koniecznie musimy wstąpić też do twierdzy Srebrna Góra. Jeżeli macie ochotę zwiedzić ten obiekt (a naprawdę warto), trzeba zarezerwować, lekko licząc, 1,5 godz. Budowana w drugiej połowie XVII wieku była jedną z najnowocześniejszych fortyfikacji w Europie. To w zasadzie nie jest jeden obiekt, tylko układ kilku fortów. Ten największy tworzy zespół bastionόw z Donjonem w środku. Obiekt wyposażono w 151 pomieszczeń fortecznych, na trzech kondygnacjach. Ogromne magazyny, studnie, zbrojownia, kaplica, więzienie, szpital, piekarnia, browar, warsztaty rzemieślnicze i prochownia, czyniły fort całkowicie samodzielnym i samowystarczalnym. Stacjonowało tu ok. 3,5 tys. żołnierzy. Obiekt jest cały czas odbudowywany, w teorii zwiedza się go z przewodnikiem, bo bez problemu można się w nim zgubić.

Przyjeżdżajcie!

No i …. pogubiłem się. Po prostu Dolny Śląsk jest tak fascynujący, że nawet przedłużony weekend nie wystarczy na jego choćby pobieżne zwiedzenie. Tajemnicze dziury w ziemi – kompleks Riese, Jaskinia Niedźwiedzia, kopalnie uranu, kompleks uzdrowiskowy w Sokołowsku, który posłużył za wzór dla sanatorium w Davos, leczący metodą hydroterapii doktora Prysznica (Priessnitza), zamki Kliczków, Książ, Czocha – to tylko niewielka część fantastycznych atrakcji tego regionu. A przecież nawet nie zahaczyliśmy o Wrocław, Opole, Jelenią Górę, Legnicę… Tu każdy znajdzie coś interesującego dla siebie o każdej porze roku. Przyroda, historia, rekreacja – tu wszystkiego jest pod dostatkiem. Myślę, że nawet więcej, niż w innych regionach Polski. Przyjeżdżajcie więc motocyklami, rowerami, kamperami, czym kto ma – gwarantuję uśmiech na twarzy, a przy okazji pomożecie ludziom którzy znaleźli się naprawdę w trudnej sytuacji.


Tekst po raz pierwszy ukazał się w drukowanym wydaniu magazynu „Świat Motocykli” [11-12/2024]

KOMENTARZE