fbpx

Kocham góry i motocykle. Pewnego dnia na jednym z forów internetowych zobaczyłem zdjęcie. Wydrukowałem je i powiesiłem nad komputerem. I czekałem. Na co? Nie wiem. Potrzebny był impuls.

Najcenniejszym doświadczeniem, nabywanym przy okazji podróżowania na motocyklu w trudnym terenie, jest zrozumienie prostoty i cudowności świata. Walcząc ze swoimi fizycznymi i psychicznymi ograniczeniami, usterkami sprzętu czy choćby zwykłym pechem, objawiającym się kolejną przebitą dętką, wyrwani z luksusów, dostrzegamy prawdziwe cuda: chłód poranków, słoneczne ciepło dnia, gwiaździstość nocy i piękno krajobrazu.
Z czasem baczniej obserwujemy, więcej się uśmiechamy, śpimy lepiej, stajemy się coraz bardziej otwarci na ludzi i przyjmujemy wszystko z większym spokojem. Kiedy zdamy sobie sprawę z choć jednej z powyższych rzeczy, będzie za późno, bo – jak pisał Kapuściński – „istnieje coś takiego, jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej”.

Czy Zakarpacie to Ukraina?

Zakarpacie to region górski: rwący Dniestr, górskie jeziora i potoki oraz piękne lasy i górujące nad nimi, wysokie na ponad 2000 m n.p.m. szczyty (Howerla, Pop Iwan, Petros) połączone łańcuchami górskimi i połoninami. To wszystko sprawia, że już 50 km od polskiej granicy można się poczuć jak w raju. Region, historycznie zwany Rusią Podkarpacką, ma bardzo ciekawą, choć smutną historię. Do 1944 roku, przed ingerencją Józefa Stalina, wieloetniczny obwód Zakarpacki (aż 35 mniejszości narodowych) wchodził w skład Królestwa Węgier. Po przejściu Armii Czerwonej ukraińscy komuniści przemianowali Rusinów na Ukraińców, mniejszość niemiecką i węgierską poddali represjom i eksterminacji, Czechów i Słowaków „repatriowali” do Czechosłowacji, a z Rumunów uczynili Mołdawian. I tak do rozpadu ZSRR wszyscy teoretycznie zgodnie byli Ukraińcami. Lecz jak pokazało referendum dotyczące niepodległości 1 grudnia 1991 r., ponad 78% mieszkańców Zakarpacia nie zapomniało, kim jest i głosowało za autonomią w obrębie Ukrainy.

góry

Dziś o Zakarpaciu słyszy się tylko w kontekście przemytniczych, przygranicznych wojen, ale medialnie liczy się bardziej autonomia względem Rosji i wojna na wschodzie. W każdym większym miasteczku czy na wioskowym moście można zobaczyć graffiti z napisem „Chwała bohaterom”, wymalowane charakterystycznymi kolorami flagi. Kolory prześladują na każdym kroku: pomalowane w narodowe barwy domy, ogrodzenia, elementy szkolnych strojów dzieci i gdzieniegdzie czerwono-czarne wstęgi przy flagach – barwy Bandery, uważanego tu za bohatera Zakarpacia, a którego ideologia stworzyła podwaliny bestialskich czystek etnicznych.

Jesteś bezpieczny

Gdy nadarzyła się okazja pierwszego wyjazdu, teoretycznie mieliśmy wszystko obmyślone, lecz okazało się, że brakowało nam wiele: cienkie dętki, uszkodzony trzeci bieg, niedostateczne opracowanie trasy – wszystko to sprawiło, że dojechaliśmy do bazy, ale nie wjechaliśmy na połoniny. Po raz pierwszy jeździliśmy w prawdziwych górach i pierwszy raz nas pokonały. Jednak poczuliśmy smak wyzwania. Należało przeczekać zimę, poprawić niedoskonałości i spróbować jeszcze raz.

podróż

Choć nigdy nie miałem pamięci do dat, lubię historię. Pozwala wyciągać wnioski i nie popełniać tych samych błędów. To oszczędza kłopotów tak samo, jak dobre przygotowanie do podróży. Niekiedy jednak historia prowadzi do uprzedzeń: nie poprosiłbym o pomoc kogoś, na kogo domu powiewa czerwono-czarna wstęga.
Nie historia jednak, a niezbyt dobre przygotowanie zemściło się podczas pierwszego wyjazdu. Lecz tak poznaliśmy Władymira – taksówkarza, który zatrzymał się, porozmawiał i pomógł… I kiedy Władymir odjeżdżał z Tatą do najbliższej wulkanizacji, na pytanie, czy ja mogę z rozłożonym dobytkiem obok drogi bezpiecznie koczować, odpowiedział mniej więcej tak: „Tu jest Zakarpacie, kraina Bandery i Ty się nie bój. Tutaj jesteś gościem. A gdyby ktoś, jakiś obcy, coś Tobie zrobił, to lokalni mu żyć nie dadzą. Każdy to wie, więc jesteś bezpieczny”. Odpowiedź godna ojca chrzestnego.
Jeszcze dziwniejsze było późniejsze spotkanie z wytatuowaną młodzieżą w dresach i troskliwe pytania: co się stało i jak mogą mi pomóc? Gdy upewnili się, że sytuacja jest opanowana, odjechali poobijanym skuterem z przyczepionym kawałkiem niemieckiej, samochodowej tablicy rejestracyjnej. Potem, żując kanapkę, myślałem o uprzedzeniach, podziałach, o wychowaniu i historii. I o tym, że w każdym konflikcie po obu stronach zdarzają się przyzwoici ludzie…

Każdemu się zdarza zbłądzić

Podczas pierwszego starcia z Karpatami rzadko pytałem o drogę. Podczas kolejnych postanowiłem wyjeżdżać naprzeciw językowemu wyzwaniu: jak najczęściej próbować przypominać sobie rosyjskie słowa i rozmawiać, pytać o drogę, a także oglądać więcej, niż tylko piękno przyrody.

pomnik

I zobaczyłem, jak czas tam się zatrzymał. Wszystko wyglądało, jak u nas pod koniec lat 80. Na bardzo małej powierzchni sklepów znajdował się asortyment jak w supermarkecie: od alkoholi, przez kiełbasy, bułki, cukierki i ciastka, gwoździe, zaciskowe opaski, inne artykuły metalowe, podstawowe narzędzia, sznurek, nici po dość tandetne lalki i plastikowe czołgi. U nas dzieci siedzą pod szkołą wpatrzone w ekrany smartfonów. W Internecie widziały już wszystko. Tam, po radości, jaką u najmłodszych wzbudzał widok motocyklisty, stwierdzam, że to pokolenie podobne jak dzisiejsi, polscy 30-, 40-latkowie. Przed każdą szkołą, każdym boiskiem czereda małych „szkolników” z wrzaskiem machała nam i goniła motocykl. Starsi, ubrani w mundurki, próbowali zachowywać się dostojniej, choć też byli ciekawi.
W mijanych gospodarstwach królowały furmanki i konie. Starsi ludzie siedzieli przed domami, trochę młodsi zbierali jagody, a młodzież… Ta wyemigrowała lub ukrywała się przed poborem do wojska. Choć to ledwie ponad sto kilometrów od granicy, cofnąłem się co najmniej o ponad 20 lat.

Zabłądziliśmy w czasie. Można przywyknąć

O ukraińskich drogach można śmiało można napisać, że istnieją bardziej na papierze… Mają różne rodzaje dziur, które zwykle są głębsze niż się wydaje i są różne rodzaje błota. Narzekających na nasze powiatowe „autostrady” zapraszam za wschodnią granicę. Zobaczycie tam zabytkową, skrzypiącą, składaną Wołgę i najnowszy model Mercedesa – oba auta jadące slalomem po tej samej tzw. drodze. W szerszym znaczeniu to właśnie ta droga sprowadza w Karpaty rzesze amatorów jazdy terenowej. U nas to przyjemność już zakazana, tam – jeszcze nie.

Góry

Nie chcę wchodzić w dysputę z wielbicielami przyrody. Napiszę tylko, że jeśli jedni będą szanować drugich i miejsce, w którym przebywają, to damy radę. A jeśli jedni będą wywalać śmieci, nie widzieć zniszczeń terenu po kilkudniowej zrywce a jednocześnie narzekać na pojawiające się tylko chwilowo motocykle, a drudzy – „ryć na kwadracie” z otwartym wydechem – nie będzie miło.
Nie sposób przy tym nie wspomnieć o stróżach porządku: smutni panowie w – teoretycznie – mających dodawać im powagi dużych czapkach, tak jak większość biednych ludzi dysponują dużą ilością wolnego czasu, który chcą zamienić na gotówkę. Gdy napatoczy się człowiek, zaczynają nieśpiesznie szukać na niego paragrafów, rzucają cenę i ruszają negocjacje. Usprawiedliwieniem tej swego rodzaju filozofii przeżycia (choć marnym) jest fakt, że ich podstawowe pensje są niskie, paliwo kupują z własnych pieniędzy, a turysta jest dla nich szansą dorobienia, bo swoich nie wypada nękać. Przy spotkaniu wystarczy im drobny upominek, stanowczość i pokazanie, że dysponujemy jeszcze większą ilością czasu. Można przywyknąć, a nawet po części zrozumieć. Zresztą, są tam poważniejsze przeszkody…

Cel – Borżawa

Połonina Borżawska ma około 25 km długości. Dzieli się na trzy grzbiety: zachodni ze szczytami Tomnatyk (1344 m n.p.m.) i Płaj (1334 m n.p.m.), południowy ze szczytami Pohar (792 m n.p.m.), Magura (1088 m n.p.m.) i Stoh (1677 m n.p.m.) oraz południowo-wschodni ze szczytami Magura Żydowska (1516 m n.p.m.) i Hrad (1374 m n.p.m.). Wszystkie trzy łączą się na szczycie Wełykyj Werch (1598 m n.p.m.) w północnej części pasma. Zbocza szczytów poniżej 1200 m n.p.m. są pokryte lasami bukowymi (szczególnie pięknymi jesienią) a wyżej – jagodami, których zbiorem zajmuje się znaczna część mieszkańców.

enduro

To stąd pochodziło zdjęcie, które przywiodło mnie w ten rejon. Zostało bowiem wykonane w pobliżu stacji meteorlogicznej i przekaźnika radiowo-telewizyjnego, znajdującego się na szczycie Płaj. Przedstawiało dwóch motocyklistów i wspaniałą panoramę. Dziś mam już podobne, własne.
Na Borżawę najłatwiej dostać się z miasteczek Wołowec i Miżhirja. Jest kilka dróg wjazdu na Połoninę. Niektórymi w odpowiednich warunkach można wjechać nawet na ciężkim, terenowym motocyklu. Nie chciałbym podawać gotowych tras czy nawet opisów, bo samodzielne przygotowanie zawsze bardzo cieszy i uczy. Dla własnego bezpieczeństwa warto zabrać papierową mapę i oswoić się z posługiwaniem nią. Warto mieć także doświadczenie na motocyklu w trudnym terenie. Nawet najłatwiejszy wjazd lub zjazd może nas pokonać, bo pogoda w górach jest zmienna, a deszcz to nie tylko śliskie kamienie i zwiększone ryzyko kontuzji, ale też często towarzysząca mu mgła, utrudniająca pilnowanie szlaku i odbierająca główną nagrodę za wjazd, jaką są wspaniałe widoki. Podczas jazdy uważajmy, by trzymać się ścieżek. To nie Austria i o helikopter będzie bardzo trudno.

Dygresja

Off-road na Ukrainie i w Rumunii jest nadal legalny. W pierwszym przypadku jest to zasługa specyficznego podejścia do prawa, w drugim – kalkulacji zysków z turystyki terenowej.

kolory w górach

Ceny produktów i noclegów są niskie, ludzie mili, a warunki przystępne. Jednak jesteśmy tam gośćmi. Pieniądze nie pozwalają traktować gospodarzy z góry. A jeżeli jesteś oburzony zjawiskiem turystyki terenowej, zanim wrzucisz do jednego worka wszystkich zmotoryzowanych pasjonatów terenu, napiszę, że wielu z nich jest zakochanych w przyrodzie i choć jest to miłość bez wzajemności, to poza hałasem, płoszącym zwierzynę i znikomą degradacją terenu, nie mamy aż tak długofalowego wpływu na naturę, jak ci, którzy po ognisku w lesie pozostawiają nie tylko butelki i puszki, ale wywożą do niego też buty, meble czy też sprzęt AGD. A warto dodać, że o ile nielegalne wysypiska są powszechne w Polsce, to nie spotkaliśmy się z tym zjawiskiem na Ukrainie. Zapewne to kwestia biedy, ale może także większego szacunku dla przyrody.
Co do hałasu, który zapewne dzięki motocyklom elektrycznym wkrótce zniknie, polecam porównać zniszczenia i hałas podczas przejazdu (podkreślam – przejazdu) kilku motocykli ze zrywką w lesie. Oczywiście, wśród nas istnieją czarne owce, które mimo pustych tłumików przeorywają ziemię bez umiaru odkręcając manetkę i mają za nic zniszczenia, spacerowiczów czy mieszkających w pobliżu. Cóż, w każdej grupie są ludzie, którzy mają za nic otaczający ich świat.

KOMENTARZE